niedziela, 30 sierpnia 2015

—25. So you can keep me inside the pocket

So we’ll just keep each other as safe as we can
Until we reach the border, until we make our plan


Podniosła się z łóżka cała spocona. Jej serce biło jak szalone, a całe ciało drżało. Przetarła dłońmi twarz i opadła ponownie na poduszki. Jej przedramię pulsowało z bólu. Rana szczypała, jak gdyby sen stał się rzeczywistością. Wszystko wróciło ponownie. Nie wiedziała, czym było to spowodowane, lecz zasiana w niej nadzieja, prysła tak szybko jak się pojawiła. Koszmary wróciły. Obawiała się, że ponownie staną się rzeczywistością, lecz była w Hogwarcie. Nie miała, czego się obawiać.  Pomimo tych zapewnień i tak czuła rosnący w niej niepokój. Śmierciożercy nie odpuszczą tak szybko. Wiedziała to, tak jak wiedzieli to wszyscy, lecz próbowali to wszystko zatuszować. Przełknęła ślinę, która z trudem przeszła przez jej gardło. Sięgnęła po różdżkę i wyczarowała sobie szklankę z wodą. Szybko upiła z niej kilka łyków i wstała z łóżka. Nerwowo krążyła po pokoju, starając się odsunąć od siebie złe myśli. Było jej ciężko. Z każdą sekundą mrok, który panował w jej pokoju, przyprawiał ją o dreszcze, a wyobraźnia… zaczęła odżywać. Podbiegła do okna i zerwała zasłonę. Pokój oświetliło światło dnia, które odbijało się od zasp śnieżnych. Prószył śnieg. Jego płatki wirowały na wietrze w chaotycznym tańcu. Zderzały się ze sobą, a później odfruwały dalej. Nastała kolejna pora roku. Świat po wojnie funkcjonował tak jak powinien, więc czemu ona nie mogła? Wypuściła ze świstem powietrze i usiadła na parapecie. Przykryła się szczelnie kocem, a czoło oparła o szybę. Każdy jej oddech, zostawiał po sobie ślad na szkle. Później zanikał. Powoli. Serce nadal nie unormowało swojej pracy. Słyszała jego mocne uderzenia, które echem wypełniało całe jej ciało. Przygryzła wargę, starając zapobiec łzą, napływającym do jej oczu. Nie mogła pozwolić sobie na chwilę słabości. Wtedy całe jej starania, poszłyby na marne. Nie mogła. To było już inne życie. Ale może okaże się lepsze? Musiała się postarać i dać z siebie wszystko.
Wstała, pobudzona nagłym zastrzykiem energii. Na dzisiejszy dzień miała pełny grafik, w którym nie było miejsca na użalanie się nad swoim losem. Ubierając się, próbowała nie zwracać uwagi na bliznę na jej ręce, która nadal pulsowała, wysyłając tępy ból po cały jej ciele. Kontrola. To najważniejsze. Musi się tego trzymać. Spojrzała na siebie w lustrze. Czarne spodnie, gruby, czerwony sweter, na który narzuciła szkolną szatę i burza włosów, która zdołała wydostać się z gumki. Wyglądała jak dawniej. Posłała w kierunku swojego odbicia smutny uśmiech, po czym opuściła wzrok. Założyła kozaki, a na ramię zarzuciła torbę wypełnioną po brzegi książkami. Był piątek. Ale nie zapowiadał się być taki jak zawsze. Lekcje zostały skrócone, przez popołudniowe wyjście do wioski. Po obiedzie wszyscy uczniowie ruszą na zakupy, wpadając w szał weekendowej wolności. Pomimo tego, że Hermiona nie czuła tej wolności, cieszyła się, że będzie mogła spędzić ten wieczór w towarzystwie przyjaciół. Miała również nadzieję na krótką rozmowę z Harrym. Musieli sobie wyjaśnić to zajście. Kolejnych cichych dni już by nie wytrzymała. Zerknęła ostatni raz na biurko, sprawdzając czy zabrała ze sobą wszystko, po czym wyszła z pokoju. W salonie, jak zawsze, w kominku palił się ogień. Ciszę, która w nim panowała, zagłuszało jedynie ciche trzaskanie palącego się drewna oraz szum wody, dochodzący z łazienki. Malfoy. Mimowolnie na jej ustach pojawił się nikły uśmiech, który jednak nie utrzymał się na nich długo. Wyszła z salonu w momencie, gdy usłyszała zakręcanie kurków. Nie unikała go. Po prostu nie miała ochoty na poranną konfrontację z nim. Musiała sobie to wszystko poukładać i chociaż plan wydawał się być prosty… w jej życiu już raczej nic nie mogło takie być. Chłopak wkroczył do niego ze swoimi buciorami, wypełniając jej serce nadzieją. Przecież od początku chciała mu pomóc. Pamiętała wyraźnie jego wzrok, gdy oglądał ją kręcącą się w przebieralni. Pamiętała jak doprowadził Rona do czystej złości na peronie, czy też w wielkiej sali, gdy wbił się w jej usta. Jej dłoń powędrowała do tego miejsca i pogładziła je, czując jego wargi na swoich. Mimo tego, że było to tak odległe… ona czuła wszystko. Nikt jeszcze nie przyprawił jej o taki zawrót głowy. Ich rozmowa w przedziale. Już wtedy zrozumiała, że chłopak postanowił się zmienić. Dała mu tą nadzieję na rozprawie. Dali mu z Harrym szansę. Skorzystał z niej. Więc czemu przepełniają ją nadal obawy? Czemu nie może się cieszyć tym, że Draco był nią zainteresowany? Wydawało się to być zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe. Każdy jej związek kończył się fiaskiem. Pomimo tego, że było ich mało, każdy zachował oddzielne miejsce w jej sercu. Czy więc znajdzie w nim go jeszcze więcej dla tego chłopaka? Nie wiedziała czy rany, które na nim powstały… zabliźnią się, gdy on do niego wkroczy. A może pojawią się głębsze? Może mocniej zaboli, gdy pęknie jej serce. Ponownie. Nawet nie zauważyła, gdy przekroczyła próg wielkiej sali. Dopiero głos jej przyjaciółki wyrwał ją z zamyślenia. Ginny pomachała jej ręką, wskazując, aby zajęła miejsce tuż obok. Hermiona ścisnęła pasek torby i ruszyła w jej stronę. Była przyzwyczajona do tego, że uczniowie wodzili za nią wzrokiem, jednak dzisiaj czuła się wyjątkowo niekomfortowo. Przebrnęła szybko przez dzielący je dystans i z ulgą usiadła obok Ginny. Miała w niej wsparcie. Lecz równało się to z tym, że bardzo dobrze potrafiła odczytać z jej twarzy wszystkie myśli. Momentalnie na jej talerzu pojawiły się kanapki posmarowane dżemem, a w pucharku znalazł się pomarańczowy sok. Hermiona uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością i zabrała się za jedzenie. Rozmawiały, jak zawsze, o wszystkim. Uwielbiała to, ponieważ dzięki niej, mogła przestać myśleć. Mogła mówić to, co jej ślina przyniesie na język, nie zastanawiając się czy postąpiła słusznie.
-Ostatnio Harry cały czas znika- przerwała chwilę ciszy, która nastała, gdy obydwie upiły trochę soku.- Wraca zdenerwowany. Nie mogę się z nim dogadać.
Hermiona przez moment zamyśliła się nad słowami przyjaciółki. Kiedy ona nie miała Dracona też nie mogła sobie poradzić ze wspomnieniami. Może wojna dopadła również i jego? Rozejrzała się po sali, szukając przy stole burzy czarnych włosów. Jednak nigdzie ich nie zauważyła, natomiast jej uwagę przykuł inny osobnik. Nie chował się z tym, że wpatruje się w nią natarczywie. Był wręcz zadowolony z tego, że przyłapała go na tym. Posłał jej ironiczny uśmiech i ugryzł kanapkę. Hermiona opuściła wzrok zdenerwowana. Daniel Khal. Jej kolejny problem, który musiał jednak w tym momencie zaczekać. Spojrzała na przyjaciółkę, która wyczekiwała jej reakcji.
-Porozmawiam z nim dzisiaj Ginny- zaczęła i uśmiechnęła się do niej pocieszycielsko.- Wypytam, o co chodzi i postaram się mu pomóc. Jestem jego przyjaciółką, w końcu. Jestem mu to winna.
Ruda rzuciła się jej na szyję i przycisnęła do siebie mocno.
-Dziękuję- wyszeptała jej do ucha, po czym odsunęła się od niej, posyłając w jej stronę słaby uśmiech.
Po sali rozniósł się nagle damski pisk. Hermiona chwyciła za różdżkę i mocno ścisnęła ją w swojej dłoni. Wstały z Ginny w tej samej chwili, rozglądając się za osobą, która wydała ten dźwięk. Później jednak usłyszały śmiech. Perlisty, szczęśliwy i przede wszystkim znajomy. Gdy uczniowie odsunęli się na boki, zauważyły Lavender Brown, która wisiała na szyi… Rona. Nad nimi latały różowe balony, na których napisy układały się w pytanie: Czy pójdziesz ze mną na bal?
Hermiona opadła na ławkę i schowała różdżkę do torby. Ginny po chwili jej zawtórowała. Na ustach młodszej widniał grymas obrzydzenia.
-Zaraz się porzygam- oznajmiła ruda i upiła kilka łyków soku, próbując tym wymazać sobie z głowy obraz, który widziała przed chwilą.
Hermiona skinęła tylko głową. Nadzieja na przyjaźń z rudzielcem w tej chwili została zmiażdżona. Chłopak najwyraźniej nie zamierzał się pozbyć swojej nowej dziewczyny, a Hermiona nie zamierzała z nim rozmawiać, gdy ta…. Westchnęła i pokręciła głową, odganiając od siebie te myśli. Ron pomimo tego, że ją zdradził, był jej przyjacielem. Ciężko pogodzić się z tym, że nigdy już to nie wróci.
-Harry jeszcze nie zaprosił mnie na bal, a i tak pewnie zrobi to na ostatnią chwilę- odpowiedziała, a w jej głosie można było wyczuć nutkę żalu.
-Wiesz, że jest nieśmiały!- Uśmiechnęła się do przyjaciółki.-Zaprosi i na pewno zrobi to w wielkim stylu!
Ginny zaśmiała się pod nosem, po czym skierowała swoje ciekawskie oczy w stronę przyjaciółki.
-A ciebie już ktoś zaprosił?-Spytała i uniosła brwi do góry.
Policzki Hermiony zapłonęły rumieńcem. Pokręciła głową i zwróciła wzrok na resztki swojego śniadania. Ginny skwitowała zachowanie przyjaciółki krótkim śmiechem, po czym dodała:
-Może nie tylko Harry jest nieśmiały.

***

Hermiona zajęła swoje stanowisko, jako jedna z pierwszych. Uczniowie powoli zbierali się w szklarni, powodując, że temperatura w środku podskoczyła. Gryfonka powachlowała się dłonią i rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając Harry’ego, lecz nigdzie nie mogła go zauważyć. Obok niej nadal było puste miejsce, które zazwyczaj zajmował szatyn. Przez obawy Ginny, sama również zaczęła się niepokoić o stan Gryfona. Musiała coś z tym zrobić i to szybko!
-Czemu tak szybko uciekłaś dziś rano?- Usłyszała zachrypnięty głos blondyna, który stanął za nią.
Jego delikatny oddech uderzał o jej szyję, powodując przyjemne dreszcze. Otrząsnęła się szybko z tego dziwnego uczucia i rozejrzała się po twarzach zgromadzonych. Nikt na szczęście nie zauważył sceny, która rozegrała się między nimi. Blondyn zajął miejsce obok niej, rzucając torbę na blat. Mierzył ją ciekawskim spojrzeniem, w którym skakały iskierki rozbawienia. Hermiona natomiast nie podzielała jego dobrego humoru. Nie dość, że martwiła się o przyjaciela, to jeszcze Draco prawił jej jakieś niewytłumaczalne aluzję.
-Gdyby ktokolwiek to usłyszał…-zwróciła się do niego szeptem, a jej palec wystrzelił w kierunku jego twarzy.
Blondyn zaśmiał się serdecznie i podniósł dłonie w geście poddania. Rozbawienie nie schodziło z jego twarzy.
-Czyżby zabrzmiało to dwuznacznie?- Spytał i uniósł jedną z brwi do góry.
Hermiona poczuła jak jej policzka czerwienią się ze wstydu. Chciała zrzucić to na panującą w pomieszczeniu duchotę, lecz… nie potrafiła okłamać samej siebie.
-Lepiej się zamknij Malfoy- warknęła szybko i odwróciła od niego wzrok.
W tym samym momencie do klasy weszła nauczycielka, która sprawiła, że wszystkie rozmowy momentalnie ucichły. Gryfonka była jej za to dozgonnie wdzięczna.
-Dzisiaj będziemy pracować w grupach!- Oznajmiła swoim donośnym głosem i klasnęła w grubiutkie dłonie.- Wy dwaj! Podejdźcie do koleżanek, a ty obróć się do tamtej trójki!
W klasie zapanował istny harmider. Każdy szybko zmieniał swoje miejsca, kierując się na nowe, wyznaczone przez nauczycielkę. Hermiona utkwiła swój wzrok w kobiecie, pomimo tego, że czuła jak Draco natarczywie chcę zwrócić jej uwagę na siebie. Nie dała się. Dopiero, gdy nauczycielka wymieniła jej imię i skinęła na nią dłonią, aby podeszła do niej, spojrzała na chłopaka.
-Miłej pracy, Malfoy- uśmiechnęła się i ominęła go.
Chłopak zmarszczył czoło i rozejrzał się po uczniach, którzy zostali przy jego stanowisku. Zabini wyciągał właśnie z torby książkę, która okazała się być cała zapaćkana jakąś kleistą substancją. Zdenerwowany rzucił ją na stół i wymamrotał kilka przekleństw pod nosem. Draco nawet nie chciał wiedzieć, czym jest ta kremowa substancja, która… podejrzanie przypomina budyń. Obrócił głowę w bok, po czym zacisnął dłonie w pięści. Zostały jeszcze dwie osoby. Jeden Puchon, który zerkał na niego bojaźliwie oraz on… Daniel Khal. We własnej osobie. Nawet nie zwracał na niego uwagi. Wertował podręcznik, szukając wyznaczonych przez nauczycielkę stron.
-I tutaj ostatnia grupka – pani Sprout wskazała na nich i uśmiechnęła się serdecznie.- Możecie zacząć pracę. Chcę abyście wykorzystali swoją wiedzę oraz informację z podręcznika i zapisali w podpunktach, jakie właściwości mają rośliny, które leża przed wami. Mam nadzieję, że z ich rozpoznaniem nie będziecie mieć żadnego problemu.
Zakończyła klaszcząc ponownie w dłonie. Na ustach Dracona pojawił się grymas niezadowolenia. Wręcz nienawidził tych lekcji, ale dzisiaj wszystko przekroczyło dozwoloną granicę. Jeszcze raz spojrzał na swoich towarzyszy. Puchon dźgał swoją różdżką kwiat lawendy, jakby obawiał się, że zaraz zamieni się w diabelskie sidła. Zabini bujał się na krześle i rozglądał się po pomieszczeniu, jakby szukając w nim kogoś. A Daniel…, jako jedyny siedział uważnie z nosem w książce i czytał opisy roślin. Pomimo całej nienawiści do tego chłopaka był mu wdzięczny, że przynajmniej on przykłada się do tego zadania. Zerknął na stolik i przyjrzał się uważnie rośliną, które przed nimi się znajdowały. Lawenda, wydawała z siebie wspaniały zapach, który kojarzył mu się z ogrodem jego matki. Kochała te kwiaty. Uśmiechnął się smutno i odłożył pęk kwiatów. Asfodelus, podobny do lilii. Bardzo przydatny do wielu eliksirów. Ślaz, który zbierany w pełnię księżyca może posłużyć, jako składnik do eliksiru wielosokowego.  Na końcu znajdował się…
-Nie ruszaj tego!- Po szklarni rozniósł się krzyk Dracona, który próbował ostrzec Puchona.
Niestety, było już za późno. Wnykopieniek ożył, gdy różdżka nieznośnego ucznia dźgnęła go w korę. Długi, kolczasty pęd wyrósł znikąd i zaatakował młodszego chłopaka, raniąc go w ramię. Materiał szaty zaczął przesiąkać krwią, a chłopak zbladł, gdy zauważył strużki krwi lecące po jego palcach. Pani Sprout podbiegła do chłopaka i szybko posadziła go na krześle obok. Na jej twarzy widniało zdenerwowania, a w oczach kryła się istna panika.
-Hermiono!- Krzyknęła, a dziewczyna po chwili pojawiła się tuż obok nauczycielki.
Jej wzrok próbował za wszelką cenę skupić się na twarzy kobiety, jednak świadomość, że jej kolega jest ranny, nie pomagała jej w tym. Z jej twarzy zniknął cały kolor, a dłonie drżały z przerażenia. Wspomnienia… one…
-Muszę iść z Erniem do Skrzydła Szpitalnego- oznajmiła i złapała chłopaka, podciągając go do góry. Już po chwili znaleźli się przy wyjściu.- Jesteś Prefektem Naczelnym, zajmij się nimi i przypilnują, aby dokończyli swoje zadanie.
Hermiona sztywno skinęła głową i zwróciła się w stronę uczniów. Wszystkie pary oczu wpatrzone były w nią. Oczekiwali na dalsze instrukcje. Pomimo tego, że Hermiona była w ich wieku, czuli do niej respekt. Zdołała pokazać, że zdolności, jakie posiada oraz wiedzę, jaką nabyła, czynią ją wręcz niepokonaną.
-Słyszeliście panią Sprout- zdołała wydobyć z siebie głos.- Do pracy!
Pomimo tego, że starała się zabrzmieć donośnie i pewnie, czuła, że nie wszyscy odebrali to właśnie tak. Oczy jednego z uczniów spoczęły na niej, wiercąc w niej dziurę. Odważyła się zmierzyć go wzrokiem, jednak, gdy zauważyła te brązowe, puste oczy, które patrzyły na nią bez wyrazu. Przeszedł ją dreszcz. Pragnęła ominąć ich szybko, jednak jego głos sprawił, że musiała się zatrzymać.
-Czy mogłabyś nam pomóc Hermiono?- Spytał. Delikatnie. Bez nutki nienawiści. Po prostu.
Spojrzała na niego, a na jego ustach pojawił się przepełniony ironią uśmiech.
-Wydaje mi się, że radzimy sobie bardzo dobrze- usłyszała głos za sobą. Draco.-Czy masz problem z odróżnieniem rośliny Khal?
Daniel niechętnie przeniósł wzrok z Hermiony na Dracona i zmarszczył czoło. Uśmiechnął się słabo i skinął w stronę Zabiniego.
-Ani ty, ani twój przyjaciel nie okazujecie zbytnio chęci współpracy, dlatego chyba muszę zgłosić się po nowego towarzysza. Czy nie jesteś przypadkiem bez grupy Hermiono?
Na policzkach dziewczyny pojawił się niechciany rumieniec. Otworzyła już usta, aby odmówić, jednak ubiegł ją Draco, który odsunął ją na bok i przybliżył się do chłopaka. Hermiona jeszcze nigdy nie widziała żeby był, aż tak zdenerwowany. Nawet wtedy, gdy pobili się na korytarz. Teraz wręcz kipiał ze złości. W jego oczach widziała czystą nienawiść. Nie mogła uwierzyć, że tu chodziło tylko o nią i o pytanie Daniela. Za tym musiało się kryć coś więcej. Bez zastanowienia wkroczyła między dwójkę i rozdzieliła ich od siebie. Czuła jak uczniowie przyglądają się im z zaciekawieniem. Nie mogła pozwolić, aby na jej warcie stało się coś złego.
-Draco idź do siebie i zajmij się zadaniem- zaczęła, lecz gdy zauważyła jego zdziwione spojrzenie, dodała ciszej.- Proszę… Nie chcę mieć problemów.
Blondyn skinął głową i odszedł niezadowolony. Nie spuszczał jej jednak z oczu. Ona natomiast zwróciła się w stronę Daniela, który nadal spokojnie wpatrywał się w nią.
-To jak będzie z tą pomocą?- Spytał.- Przecież każdy dobrze wie, że dla ciebie to błahostka, a ja chyba mam problem z zielarstwem. Może gdybym podszedł do pani Sprout i powiedział, że nie chciałaś mi po…
-Przestań!-Podniosła głos i fuknęła zdenerwowana.- Pomogę ci, dobrze? Ale w zamian masz mi i Malfoyowi dać spokój.
-Obiecuję- zaczął, po czym dodał.- Jeśli to ty do mnie nie przyjedziesz pierwsza…
-O to się nie martw- warknęła i zwróciła swój wzrok na listę, którą chłopak przygotował.
Przejrzała ją dokładnie i sięgnęła po pióro. Jego notatki były schludne i uporządkowane. Miał prawie wszystko, czym miło zaskoczył Gryfonkę. Do każdej rośliny zrobiła jeszcze po jednym podpunkcie i oddała listę chłopakowi.
-Brakuje ci jeszcze opisów wyglądu- zaczęła.- Ale do tego chyba już mnie nie będziesz potrzebował.
Daniel uśmiechnął się delikatnie, a Hermiona nie zauważyła w jego uśmiechu ironii. Był to dziwny, szczery uśmiech, którym pierwszy raz została obdarowana przez tego Ślizgona. Odwróciła od niego wzrok i spojrzała na innych uczniów. W pomieszczeniu panowała istna duchota. Każdy, co po chwile wycierał czoło, po którym spływały kropelki potu. Hermiona podwinęła rękawy swojego swetra, narzekając w myślach, że nie ubrała na siebie czegoś cieńszego, wiedząc dobrze, że dwie godziny będzie musiała spędzić w szklarni. Większość pozbyła się już ciepłych ubrań, jednak trójka Ślizgonów, przy których stoiku się znajdowała, nie zrobiła tego. Pomimo tego, że pot płynął po ich czołach, a ubrania coraz bardziej przylegały do ich ciał… oni pracowali nadal. Zmarszczyła czoło i przyjrzała się uważnie Draconowi. Nagle jej wzrok zawędrował na lewe przedramię. Biała koszula mogła ukrywać znak, jednak jego kontur stawał się coraz to bardziej widoczny. Przeniosła wzrok na Daniela. Lewe przedramię zasłaniał czarny sweter, przez który nie miała możliwości spojrzeć. Pomimo tego, że nie była pewna swoich racji, serce w jej środku zaczęło mocniej bić.

***

Zaraz po obiedzie wszyscy uczniowie ruszyli pędem do swoich dormitoriów, aby zabrać z nich wszystko, co uważali za potrzebne. Hermiona założyła na siebie ciepłą kurtkę, na uszy czapkę, a na ręce wełniane rękawiczki, które kiedyś zrobiła dla niej kochana Molly. Zbiegła po schodach, a z jej ust nie schodził uśmiech. Postanowiła sobie, że to popołudniu minie jej bez żadnych zmartwień. Będzie to po prostu miły wieczór z przyjaciółmi. Najpierw jednak będzie musiała zamienić kilka słów z Harrym. Spięła się na samą myśl, jednak zacisnęła dłonie w pięści, dodając sobie odwagi. To przecież Harry… jej przyjaciel. Jest dla niej jak brat. Jeśli potrzebuje wsparcia, jej zadaniem jest danie mu go.
Wybiegła ze szkoły i zatrzymała się przy murku, przy którym zazwyczaj spotyka się z przyjaciółmi. Oparła się o niego plecami, a ręce założyła na piersi, aby stworzyć nikłą ochronę przed zimnym wiatrem. Nie musiała długo czekać. Już po chwili zauważyła w tłumie burzę rudych włosów, upiętych w wysokiego kucyka. Ciągnęła za rękę niskiego chłopaka, któremu z nosa cały czas spadały okulary. Hermiona poczuła się lepiej, widząc, że na jego ustach widnieje uśmiech.
-Hej Herm!- Ruda mocno przytuliła ją do siebie.- Długo czekasz?
Starsza Gryfonka pokręciła głową i zwróciła swój wzrok na przyjaciela. Gryfon przyglądał się jej niepewnie.
-Mogę go porwać na chwilę?-Spytała Ginny, na co ta przytaknęła energicznie głową.
Hermiona złapała Harryego pod ramię i uciekła z nim przed ciekawskimi spojrzeniami uczniów. Usiedli na jednym z wolnych parapetów. Hermiona podciągnęła swoje nogi do klatki piersiowej, a Harry nerwowo wykręcał swoje palce.
-Ja… przepraszam cię Hermiono- zaczął, czym zdziwił swoją towarzyszkę.- Wiem, że nie powinienem oceniać go tak szybko. Na rozprawie dałem mu drugą szansę, a ostatnio zachowałem się jak głupek. Ludzie mówią…
-Wiesz, że zawsze mówią- przerwała mu, a w jej głosie słychać było delikatną nutkę gniewu. Gdy zaczęła mówić ponownie, starała się ją zamaskować.- Ile razy o tobie pisali jakieś niestworzone historię w Proroku? Pamiętasz jak na piątym roku nikt ci nie chciał uwierzyć? Jak wszyscy wymyślali swoje wersje wydarzeń? Tak było, jest i będzie…
-Wiem Hermiono… ja wiem.
-Draco naprawdę się stara- zaczęła mówić z determinacją.- Dałeś mu szansę, więc i ty z niej skorzystaj. Porozmawiaj z nim! Przekonaj się, że nie jest już tą samą osobą.
Harry pokiwał głową. Nastała cisza. Potrzebna cisza. Musieli przemyśleć swoje słowa. Musieli rozważyć wszystkie myśli, które zdołały napłynąć im do głowy. Nie było w niej niczego niezręcznego. Była potrzebną przerwą, którą obie strony wykorzystały.
-Ja jeszcze raz cię przepraszam- zaczął i zwrócił się do dziewczyny.
-Wiesz, że tu nie chodzi o to- przyznała, lecz nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, który pchał się jej na usta.- Cieszę się, że w końcu zrozumiałeś.
Nagle usłyszeli głos Filcha, który oświadczył, że uczniowie mogą już wychodzić ze szkoły. W tym samym momencie zeskoczyli z parapetu. Jednak, gdy już mieli iść, Hermiona pociągnęła Harryego za rękaw i zatrzymała go jeszcze na chwilę.
-Harry…- zaczęła tym razem. Zwróciła swój wzrok w jego stronę i dopiero, gdy on spojrzał na nią, zaczęła mówić ponownie.-Czy coś się dzieje? Martwimy się, że…
-Wszystko jest w porządku Herm- uśmiechnął się smutno.- Po prostu dużo spraw zebrało się na raz i… muszę sobie to wszystko poukładać.
-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć?- Spytała.
Harry posłał jej szczery uśmiech, po czym przytulił ją do siebie. Poczuła jego typowy zapach i zaśmiała się pod nosem. Pasta do polerowania miotły, landrynki i słodkie perfumy, które dostał od Ginny. Chłopak oderwał ją od siebie i spojrzał na nią zdziwiony.
-Po prostu się cieszę, że sobie wszystko wyjaśniliśmy- odpowiedziała i ponownie przytuliła się do przyjaciela.
Wiedziała już od początku ich drobnej sprzeczki, że za niedługo się pogodzą. W końcu byli jak rodzeństwo. Pomimo tego, że non stop dochodzi po między nimi do sprzeczek, zawsze się godzą, ponieważ kochają się z całego serca. Cieszyła się, że ma przy sobie takiego brata, takiego przyjaciela.

***

Hogsmeade pękało w szwach. Z cichego i spokojnego miejsca zmieniło się w przetłoczoną wioskę, gdzie uczniowie ledwo mieścili się w sklepach. Już z oddali było słychać śmiechy oraz głośne rozmowy. W powietrzu unosił się zapach prażonych kasztanów, które sprzedawane były na ulicach. Wydawać się mogło, że nagle cała wioska ożyła. Jednak było to błędne. Z daleka od zgiełku, który panował w centrum, ciągnęły się zaśnieżone uliczki, do których nikt nie zaglądał. Dzisiaj jednak stał się wyjątek. Wysoki chłopak szedł przez jedną z takich uliczek, zostawiając ślady ciężkich butów na śniegu. Zostawił gdzieś za sobą cały zgiełk, który zapanował w wiosce i udał się do wyznaczonego miejsca. Gospoda pod Świńskim Łbem jak zawsze świeciła pustkami. Gdyby nie to, że była najbezpieczniejszym miejscem na spotkanie, chłopak nigdy by nie postawił tutaj nogi. Gdy tylko wszedł do pomieszczenia do jego nosa dotarł odór alkoholu, który mieszał się z zapachem zgnilizny. Zakrył nos czarnym szalikiem i skierował swoje kroki jak najszybciej do oddzielnego pomieszczenia. Uchylił drzwi, a przez szparę zauważył jego dzisiejszą towarzyszkę. Pomimo panującego zimna miała na sobie krótką spódniczkę. Wysokie kozaki sięgały jej za kolana, a gołą nogę przykrywał jedynie cienki płaszcz, który miała narzucony na różową bluzę. Mimowolnie przewrócił oczami, po czym zamknął za sobą drzwi. Nie ściągnął z siebie kurtki. Temperatura w pomieszczeniu równała się temperaturze na polu. Zajął miejsce przy jedynym stoliku w pomieszczeniu i poluźnił szalik, który wbijał się w jego szyję. Rzucił okiem po całym pomieszczeniu, a na jego ustach pojawił się grymas obrzydzenia. Na ziemi walały się resztki jedzenia, a plamy po napojach przyklejały się do podeszw butów. Parapety wyścielała warstwa kurzu, a same okna pokrywały ogromne pajęczyny. Szkło natomiast pokrywał mróz, tworząc na nim przeróżne kształty. Chłopak przerwał swoje obserwację i zwrócił swój wzrok na dziewczynę, która przyglądała mu się z niecierpliwością. Nie przeszkodziła mu jednak, co pokazało, że się go obawia. I słusznie- przeszło mu przez myśl. Dziewczyna pod wpływem jego wzroku zaczerwieniła się na policzkach i sięgnęła po szklankę z napojem. Na jego ustach pojawił się grymas. Wskazał palcem na szklankę, która leżała przed nim.
- Myślisz, że będę z tego pił?- Spytał, siląc się na uprzejmy ton głosu.
Z dziewczyną łączyły go tylko interesy, lecz dzięki jej determinacji i informacji, mógł dojść o wiele dalej niż bez niej. Dziewczyna odłożyła szklankę z hukiem na stół i zmierzyła go wzrokiem.
- Umyłam je wcześniej zaklęciem- warknęła pod nosem.-Możemy już przejść do rzeczy?
Chłopak siknął głową i machnął ręką, pokazując tym, aby ona zaczęła.
- Wiesz, że Draco chcę zaprosić na bal tę szlamę?
- Już mówiłaś o tym wcześniej- westchnął znudzony.- Podobno miałaś coś innego, niż żałosne podsłuchiwanie Dracona z Zabinim w skrzydle.
Brunetka zmarszczyła czoło i łypnęła na niego groźnie. Była świadoma tego, że łączą ich tylko interesy. Miała już jednak czasami dość jego władczego zachowania, lecz… ich współpraca za niedługo miała się skończyć i to z wielkim hukiem. Dla dobra sprawy, nie skomentowała jego wrednego komentarza i ponownie wróciła do swojej opowieści.
- Najwyraźniej jest przekonana, że Draco ją zaprosi, dlatego odrzuca każde zaproszenie. Nie wiem, co on widzi w tej brzydkiej szlamie, jest tylko…
- Do rzeczy Pansy!- Oburzył się, na co dziewczyna fuknęła tylko gniewnie.
- Jeśli mamy ich rozdzielić, to trzeba się śpieszyć. Bal jest tuż, tuż… i najlepsza okazja, jaka może się nadarzyć… będzie jutro.
- Impreza u Slughorna- dopowiedział, a ona skinęła głową.
- Będziemy musieli działać szybko- oznajmiła, a jej drobna dłoń uderzyła w stół.- O taktyce już rozmawialiśmy, zostały jeszcze drobne szczegóły.
- Mianowicie?
- Tak jak prosiłeś- uśmiechnęła się i wyjęła z kieszeni płaszcza małą karteczkę.- Hermiona Granger. Nie było to łatwe, bo młody Puchon strasznie się uparł, że chcę zrobić jej prezent, lecz dla chcącego nic trudnego.
Na ustach Ślizgona pojawił się wredny uśmiech. Rozwinął kartkę i przyjrzał się koślawemu pismu nauczyciela. Jej imię i nazwisko widniało na skrawku papieru. Schował je od razu do kieszeni kurtki.
- Zamówiłam już to, o co prosiłeś- zaczęła mówić ponownie, wyciągając skrawek papieru, na którym widniało zdjęcie, wycięte z magazynu.- Powinno pojawić się z samego rana.
- A jeśli nie?- Zmierzył ją wzrokiem, unosząc brew do góry.
- Na pewno będzie- złapała w dłoń szklankę i upiła z niej kilka łyków napoju.- To wszystko z mojej kwestii. Mów lepiej jak ci idzie przyjaźń ze złotym chłopcem?
Kącik jej ust powędrował do góry. Uwielbiała tą część planu. To miało być jej show. Dzięki temu, ona zyska swojego ukochanego, a on… będzie miał tę szlamę. Nie obchodziło jej, czemu tak bardzo chłopakowi na niej zależy, ani co z nią zrobi jak już ją zdobędzie. Dla niej liczył się Draco.
- Opornie, lecz prowadzi w dobrym kierunku- odpowiedział.-Za niedługo załatwię ci hasło.
- Mam nadzieję, że się pośpieszysz. Nie mamy dużo…
- Czasu-dopowiedział za nią i wstał od stołu.- Tak, wiem.
Wyszedł za nim mogła cokolwiek odpowiedzieć. Zostawił po sobie jedynie nieruszony napój oraz zapach drogich, męskich perfum. Pansy pomimo tego, że całe swoje serce oddała Draconowi, poczuła w nim mocne ukłucie. Co, jak co, ale Daniel Khal potrafił sprawić, że nawet ona poczułaby do niego coś więcej. Gdyby tylko chciał…

***

Hermiona opadła na krzesło w pubie i westchnęła zmęczona. Zakupy z tą parą równały się ciągłemu chodzeniem od innego sklepu do innego. Tam gdzie Ginny czuła się jak w raju, Harry błagał, aby ta męczarnia jak najszybciej się skończyła. I na odwrót. Hermiona jedynie człapała za nimi, a jej myśli błądziły wokół prezentu, który miała sprawić przyjacielowi. Znalazła go dopiero w ostatnim sklepie, gdzie para w końcu była zgodna. Nowo otwarty salon mioteł i gadżetów był wypchany po brzegi. Dzięki temu Hermiona zwinnie złapała jedną z książek o taktyce oraz rękawice zrobione z elastycznej skóry smoka. Cały tydzień nasłuchiwała się o tym jak jego rękawice powoli się wycierają, dzięki temu w końcu będzie mogła na to poradzić. Prezent bezpiecznie spoczywał na samym dnie torby, na której użyła zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego.
-Co zamawiasz Hermiono?- Usłyszała głos przyjaciółki.
Szybko zerknęła na kartkę, którą trzymała w dłoniach i stuknęła palcem w wybrane miejsca.
-Poproszę piwo kremowe i szarlotkę z dużą ilością cynamonu- uśmiechnęła się w stronę kelnera, który później zniknął z ich zamówieniem.

Ginny sięgnęła w stronę swoich zakupów i wyciągnęła ponownie z kwadratowego pudełka śliczną, kremową sukienkę, sięgającą jej do kolan. Przejechała dłonią po ozdobionym kryształkami dekolcie w serduszko, po czym zjechała niżej na jedwabisty materiał, którym wykończony był dół. W jej oczach iskrzyły się iskierki szczęścia. Hermiona pomimo tego, że nie podzielała pasji przyjaciółki, co do ubrań, w tej sprawie rozumiała ją idealnie. Ta sukienka uratowała jej życie. Szata, którą dostała od matki… była dla niej najgorszym nieszczęściem. Gryfonka wiedziała, że przyjaciółka chce, aby ten wieczór był idealny. Wtedy, na czwartym roku, nie poszła z Harrym. Teraz… mogła przeżyć to ponownie z odpowiednią osobą. Jej myśli powędrowały w stronę blondyna. Bal zbliżał się wielkimi krokami, a on nadal nie odważył się jej zaprosić. Zaczęła się nawet obawiać, że nie ma on takiego zamiaru. Chociaż… czemu ona tego oczekiwała od niego? Owszem byli ze sobą blisko, lecz może pocałunek w skrzydle nie znaczył dla niego tyle ile dla niej? Przerwała swoje przemyślenia, gdy pojawił się przed nią pucharek ze słodko pachnącym piwem oraz ciasto, które wypełniło pomieszczenie zapachem jabłek i cynamonu. Upiła kilka łyków, po czym wciągnęła się w rozmowę z przyjaciółmi. Nawet nie zauważyli, kiedy zrobiło się ciemno, a knajpa prawie opustoszała. Rozmowa kleiła im się jak nigdy. Każdy, chociaż zmęczony przez wracające wspomnienia, zdołał wyciągnąć z głębi siebie iskierkę radości, którą podzielił się z innymi. Hermiona uśmiechnęła się na myśl, że u niej ta iskierka przerodziła się już dawno w płomień. A winien tego był pewien Ślizgon, o którym nie mogła przestać myśleć. 

  • Jest to najdłuższy rozdział, który pojawił się na tym blogu! Boję się jednak, że pomimo tego, że starałam się napisać go długiego, to gdzieś zagubiłam się w pisaniu. Sama nie wiem. Pisało mi się ciężko. W pewnych chwilach pisałam nawet z przymusu. Moja wena robiła sobie ze mnie żarty i powstało takie coś. Mam jednak cichą nadzieję, że się Wam spodoba! Piszcie w komentarzach swoje opinie! 
  • Druga kropka! To musi oznaczać coś złego i... poniekąd jest. Jak każdy wie wakacje powoli dobiegają do końca. Co za tym idzie, ponownie muszę powiedzieć "Witaj szkoło!" i odstawić na bok moją historię. Sierpień był moim przełomowym miesiącem, w którym dodałam 5 notek! Musicie się jednak przygotować, że od początku roku szkolnego będę dodała rzadziej. Będę się starać utrzymać przy dwóch rozdziałach na miesiąc, lecz nie wiem jak ciężko będzie w tym roku. Proszę więc o wyrozumiałość :)

33 komentarze:

  1. Hmmm... Nie chcę cię urazić, bo rozdział nie był zły, aczkolwiek troszkę ciężko się go czytało... Ale ogólnie fajny. o to co będzie później to się nie martw bo podejrzewam, że u mnie na blogu też będzie zastuj więc rozumiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając, rzuciło mi się w oczy takie jedno słowo: "ciętszego". Nie powinno być przypadkiem: "cieńszego"? Bo aż się zatrzymałam i zastanawiałam się przez chwilę, o co Ci chodziło. :D
    Może rzeczywiście rozdział trochę cięższy? W sumie gdybyś nie wspomniała, że wena postanowiła korzystać z ostatnich uroków wakacji i wyjechać, to bym się nie zorientowała. Dla mnie rozdział tak samo świetny, jak poprzednie. :D
    Nie lubię Khala. I kropka. W sumie Parkinson też. Dzięki dzisiejszemu rozdziałowi znaleźli się na mojej liście: "Bohaterowie, których nienawidzę, bo są idiotami". Słodko, prawda? :)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com - Jeśli jesteś chętna, to pojawił się pierwszy, świeżutki rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cassie :* Dziękuję za komentarz i za pokazanie mojego błędu. Taki mały skubaniec się wkradł!

      Usuń
  3. Ach korzystanie z uroków weny. Zatrzymywanie jej chociaż na moment, aby napisać rozdział zanim wena przedłuży swe wakacje. Zgadzam się z przedmówczynią, że pojawił się błąd, ale to się zdarza. Zwłaszcza przy tak długim rozdziale zawsze pojawi się chochlik :) Całość po prostu MFM - czyli Mega Fantastyczna Magiczna ;)

    Czekam na next ;)

    Zapraszam do siebie na http://slytherin-pure-blood.blogspot.com/ dopiero zaczynam ^.^"

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ! ;*
    Ach ta wena ;/
    Nie przejmuj się błędami ja nawet nie zwróciłam uwagi na nie ważne ze zajebisty rozdział !
    Pisz dalej jak najwięcej ! ;*
    Ahhh ten Draco <3
    Nie lubię tego Daniela a Pansy jeszcze bardziej ... co oni knują ?? ;c
    czekam na ciąg dalszy
    ~ J.K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :* Muszą coś kombinować bo nudno by było!

      Usuń
  5. Draco mało Malfoyowato xD ale poza tym rozdział świetny. Czekam na kolejne, dodaję do obserwowanych i serdecznie zapraszam do siebie

    http://magiczny-swiat-rachel-trust.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Draco od początku nie jest tym wrednym ślizgonem. Blog powstał z myślą, aby przedstawić zniszczonego przez wojnę nastolatka, który potrzebuję wsparcia drugiej osoby. Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  6. Bardzo fajnie piszesz :D

    www.drastoria-droga-do-szczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Whoooah. Serio. Onnawen, to było coś. Jakie za ciężko? O czym Ty mówisz? Zdecydowanie mój ulubiony rozdział, a długość... PERFEKCJA. Jedyna rzecz jaka mi nie pod pasowała to "W jej oczach iskrzyły się iskierki szczęścia". Tak to idealnie. Znowu. Oby tak dalej :) ~ Wielka fanka Dramione

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha :D oj tam! Dziękuję bardzo za komentarz :*

      Usuń
  8. Długość-nie ma znaczenia moim zdaniem.Liczy się to jak potrafisz pisać.Krótkie lub długie,jeżeli robisz to z pasją wychodzi świetnie.I tak Tobie wyszło-jest genialny.
    Mam nadzieję,że odwiedzisz też mnie

    http://fredweasley-fanfiction-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Od razu przepraszam, że wpadłam dopiero teraz. Obiecałam, że przeczytam wczoraj, ale tak się złożyło, że cały poniedziałek spędziłam na zakupach. Swoją drogą cieszę się, że zostawiłam sobie taką dobrą notkę na dzisiaj. Zawsze jakaś poprawa nastroju. Rozdział był nawet długi, ale w żadnym wypadku nie był męczący ani się nie ciągnął. Chyba nas kłamiesz z tą swoją weną, bo efekt jest niesamowity. Koniec wyszedł bardzo przyjaźnie. Momentami brakuje mi Rona, ale pogodziłam się, że spisałaś go na straty. Jak on mógł wrócić do Lavender...Ciekawe ile ich romans będzie trwał. Tylko nie opisuj jak będą się całować, bo chyba zwymiotuję jak to wspomniała Hermiona albo Ginny.
    O jejuuu. Scena z Pansy i z tym debilem Danielem...Czego on chce od Hermiony?!! No pytam, czego...Tylko mi spróbuje coś rozwalić między moją kochaną dwójką to go zabiję. Boję się ich całego zagrania. Granger naprawdę zakochuje się w Draconie, i niszczyć to w takiej chwili ;(((( Podli Ślizgoni. Cieszę się, że z Harrym wszystko już dobrze, ale jeżeli wszedł w jakiś układ z Danielem to jest naprawdę ...niemądry xD. Lekcja zielarstwa była boska. Już się bałam, że Draco rzuci się z pięściami na Ślizgona..Początek rozdziału od razu mnie urzekł. Udzielił mi się ten smętny humor Miony. To przykre, że nadal nawiedzają ją koszmary i, że ma jakieś wątpliwości...Ale dobrze utrzymujesz ten cały klimat. Wojna się skończyła, ale to nie oznacza, że od razu ma być dobrze. Nie zabrakło opisów. Szczególnie te na początku mnie porwały <33 Szybciutko wydawaj książkę i wyślij mi pierwszy egzemplarz. <3
    Powodzenia w szkole!;) I jak zwykle, czekam na rozdział.
    N.

    co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nela! <3 jak zawsze najwylewniejszy komentarz! Dziękuję za niego po stokroć! Co do książki... mam początki, ale na całość jeszcze będziesz musiała trochę poczekać :)

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. co ty zrobilas z moim zycie? tak sie wciagnelam, ze o niczym innym nie mysle!!! blog jest fantastyczny, prosze dodaj kolejny rdz jak najszybciej!!! draco musi byc w koncu z hermiona!!! weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy czytałam Twój komentarz! Dziękuję za miłe słowa :* Rozdział jest w trakcie pisania.

      Usuń
  12. Hej. Informuje o nowym rozdziale na http://slytherin-pure-blood.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na nowy rozdział już teraz! Teraz! Rozumiesz tak mnie traktujesz, że już muszę mieć następny rozdział!
    Daniel to wstrętna żmija...Tak mogę o określić i nie wieże, że zostawi Hermione i Draco w spokoju! Nie wierze!
    Ron jesteś dla mnie po prostu nie zrozumiały! Mam nadzieje,że Cię zrozumiem kiedyś.
    A Pansy...Naprawdę nie uda Ci się skrzywdzić Hermiony!
    Oburzona i szczęśliwa
    Beca

    OdpowiedzUsuń
  14. A więc tak,
    przeczytałam Twoje opowiadanie niedawno i w miarę możliwości baaaardzo szybko (koło 4-5 dni).
    Masz wspaniałe pomysły i cieszę się że znalazłam Twojego bloga. Mogłabyś spokojnie napisać dobrą książkę ;)

    Jednak nie obędzie się bez zastrzeżeń. Twoja ortografia trochę kuleje, Onnawen. (a przynajmniej tak sądzę po przeczytaniu tego opowiadania). Nie trzymasz się również pisania w jednym, określonym czasie. Irytujące jest też powtarzanie przez Ciebie pewnych słów i fraz, a mam na myśli słowo chichot, 'jej policzki przybrały kolor purpury' oraz 'w jej oczach można było dostrzec iskierki nadziei'. Dla kogoś, kto czyta ze zrozumieniem jest to rażące. Nie zapominaj również o prawidłowej interpunkcji ;)

    Nie traktuj moich słów jako atak lecz jako motywację i pomoc, ponieważ chyba nikt nie zwrócił na to jeszcze uwagi (jeśli tak, to przepraszam za powtórzenie).

    Pamiętaj, że diabeł tkwi w szczegółach!
    POWODZENIA, NO I WENY ORAZ SYSTEMATYCZNOŚCI ŻYCZĘ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam o podpisie, który jest konieczny moim zdaniem przy braku konta xD
      ~Juliet

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za komentarz :) Z ortografią zmagam się od dłuższego czasu, jednakże cały czas staram się robić postępy.

      Usuń
  15. Nie no super !! Naprawdę ekstra!! Czytam cały blog i wszystkie odcinki bardzo mi się podobają (; mam nadzieję że już niedługo pojawi się kolejny rozdział... życzę powodzenia w szkole xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Rozdziału można wyczekiwać na dniach.

      Usuń
  16. Daniel mnie przeraża. On ma serio jakąś obsesję na punkcie Hermiony. Niech Draco już ją lepiej zaprosi ;) Jestem ciekawa, co planuje Khan i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Dodatkowo ciekawi mnie, z kim pójdzie Zabini ;)
    Przepraszam, że narobiłam sobie tak duże zaległości!
    Życzę weny i pozdrawiam ;)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie dzieje :) Dziękuję za wszystkie komentarze!

      Usuń
  17. To ja, to ja, to ja. Wyrodna czytelniczka, która komentuje tak długo po opoblikowaniu rozdziału. Wybacz mi, Onnawen, niestety nauczyciele robią sobie ze mnie jakieś niezbyt miłe żarty w ilości zadań domowych i zapowiedzianych już testów. :(
    Postaram się zrekompensować to długością komentarza!

    A więc - Zabini. Początkowo myślałam, że jego wybranką będzie Weasleyówna, jednak... chyba zaczynam mieć podejrzenia co do Twoich planów... mianowicie, budyń kojarzy mi się tylko z jedną osobą z serii HP, a każdy Potterhaed chyba wie o kogo mi chodzi! :)
    Co dalej, co dalej... niechże Draco zaprosi wreszcie Hermionę na bal, bo nie wyrobię! Czekam na jakieś romantyczne zdarzenie między nimi, choć muszę przyznać, że ten tekst na zielarstwie... cóż, nie wiem jak Herm, ale ja zrozumiałam go w innym kontekście. >:D

    Kolejny wątek który chcę poruszyć - DANIEL.
    JAK JA GOŚCIA NIENAWIDZĘ... naprawdę, nienawidzę go z całego serca. Czytając akapit o spotkaniu jego i Pansy miałam ochotę wejść do tej historii i go udusić własnymi rękami!
    Mam jednak szczerą nadzieję, że Hermiona i Draco nie dadzą się rozdzielić, bo nie przeżyję tego.

    A teraz w kwestiach technicznych - długość perfekcyjna, parę powtórzeń, ale da się przeżyć i trochę mnie razi brak wcięć akapitowych. Ale jest super i tak trzymaj! <3

    Życzę weny i zapraszam do siebie na rozdział piąty:
    http://celujemy-w-niebo.blogspot.com/2015/09/rozdzia-v.html

    (okropna ale kochająca opowiadanie czytelniczka) Lethorin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wylewny i wspaniały komentarz, który wywołał na moich ustach ogromny uśmiech! <3

      Usuń
  18. Kochana moja......to jeden z dwóch moich ulubionych blogów. Masz taką łatwość przekazywania myśłi, że wystarczy zamknąć oczy i uciec w świat magii....uczuć....nie będę Cię popędzać...ale pisz ....i nie przestawaj :) a jak znajdziesz chwilkę...zaszczyć mnie swoją wizytą na:
    http://na-rozstaju-dusz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Daniel i Pansy knujący przeciwko Draconowi i Hermionie... z tego nie może wyniknąć nic dobrego. Ja nie wiem, co z nimi jest nie tak. Normalnie nic tylko zabić. Ehh mam nadzieję, że jednak nie pomieszają jakoś bardzo, bo aż się boję pomyśleć, co kombinują.
    Nie mniej jednak rozdział czytało mi się bardzo dobrze i teraz pędzę do następnego.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń