niedziela, 26 listopada 2017

—28. I will take you to my grave

   Nadal nie mogę w to uwierzyć… wróciłam! Nienawidzę zostawiać czegokolwiek niezakończonego i tyczy się to również tego bloga. Dokończę tę historię, choćby się waliło i paliło, o! Trochę minęło od mojego ostatniego posta, dlatego musiałam sobie nadrobić całą historię od samego początku. Cieszę się, że znalazły się duszyczki, które oczekiwały na mój powrót. Nawet nie wiedziecie, jak dużą przyjemność mi sprawiliście, pisząc o tym w komentarzach. A zatem… nie rozpisując się już za bardzo, pragnę zadedykować ten rozdział wszystkim, którzy czekali na mój powrót. Jesteście wspaniali!

      -Zaplanowaliście to wszystko?!- krzyknął w stronę przestraszonej Ślizgonki.
   Kuszący uśmiech zniknął z jej twarzy, a skurczona ciało, nagle wydało się być bezbronne. Wiedział, że to tylko trik. Chciała wywołać w nim poczucie winy, żeby przy niej został. Nie tym razem, powiedział sobie w myślach.
    -Złapałem się na wasz podstęp jak głupi...-warknął, odpychając jej dłoń, która powędrowała w stronę jego ramienia.-Do czego ty dążysz?!
    -A jak myślisz, Draco?-Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na niego hardo, chociaż oczy zaszkliły się jej od łez.-Chcę ciebie. Już mówiłam. Nigdy z ciebie nie zrezygnuję, a jakaś tępa Gryfonka na pewno nie sprzątnie mi cię sprzed nosa.
        Zbliżyła się do niego w kilku szybkich krokach i złapała mocno za marynarkę.
      -Wszystko potoczy się według planu. Kroczek po kroczu...-Ponownie uśmiechnęła się kusząco i przejechała dłonią po jego klatce.
     Odepchnął ją od siebie i fuknął pod nosem. Kipiał ze złości. Jego ciało trzęsło się od natłoku emocji, które wrzały w nim jak lawa we wulkanie. Czuł, że zaraz wybuchnie i pierwszy raz od dawna... bał się samego siebie.
       Pomimo tego że czuł do Pansy tylko czystą nienawiść, nie mógł pozwolić sobie na brak kontroli. Jego ręka wędrowała już w stronę różdżki, jednak powstrzymał się, gdy już kościste dłonie złapały za nią. Nie mógł. Wiedział, że Pansy jest tylko pionkiem. Obawiać się mógł tylko jednej osoby, która zapewne owijała sobie właśnie wokół palca Hermionę. Chciał wierzyć w to, że dziewczyna nie ulegnie jego urokowi, lecz nie chciał się okłamywać. Była wściekła. Chciała zemsty... a Khal mógł to bez problemu wykorzystać przeciwko niej. Nie miał już zbyt dużo czasu...
    -Jesteś nienormalna.- Skwitował zachowanie Ślizgonki i odsunął się od niej na bezpieczną odległość.- Prosiłaś mnie o ostatni pocałunek. Dałem ci go. Teraz masz zniknąć z mojego życia, tak jak obiecałaś. Nic między nami się nie zmieniło. Nigdy nie będzie, tak jak wcześniej. Nigdy.
        Nie oczekując na jej odpowiedź, odwrócił się i odszedł w stronę, w którą uciekła Hermiona. Jego serce biło jak oszalałe, a nogi same ciągnęły go na przód. Prawie biegł. Bał się. Przed oczami ukazał mu się pokój, w którym zginęła jego matka. Plamy krwi na podłodze, jej nieruchowe ciało... A co jeśli Hermiony również nie zdąży ocalić?

***
         Drżącą dłonią podniosła kartkę, która opadła na kamienną podłogę szkoły. Czuła na sobie jego spojrzenie, lecz próbowała nie zwracać na to uwagi. Była mu wdzięczna, że pozwolił jej myślom oddalić się od wcześniejszego, nieprzyjemnego spotkania z Draco i Pansy, ale wciąż coś nie pasowało jej w jego zachowaniu. Nie była głupia, pamiętała jak zaczęła się ich znajomość i wiedziała, że od tak chłopak na pewno nie zmienił swojego podejścia do niej. Sprawa jej przyjaciela, który coraz częściej gdzieś znikał, a później wracał z Khalem, również śmierdziała na kilometr. 
         Z drugiej jednak strony... zaufała Draconowi, który za jej plecami zapewne wciąż spotykał się z tą przebrzydłą Ślizgonką. Nienawidziła siebie w tej chwili, że była tak łatwowierna. Chciała mu wierzyć, może było jej to na rękę? Sama już nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Czuła wciąż jego pocałunki na ustach, a dotyk jego zimnych dłoni przenikał jej ciało. Nie potrafiła wyrzucić go z głowy. Mogła tylko próbować. 
         Obróciła karteczkę i przeczytała pytanie, które się na niej znajdowało. Zamrugała kilkakrotnie powiekami. Przepięknie wykaligrafowane litery jednak nie zniknęły. Odwróciła się w stronę Khala, który wpatrywał się w nią z oczekiwaniem. 
          -To jakiś żart, tak?-Spytała.
       -Czemu to miałyby być żart?-Odpowiedział jej pytaniem na pytanie.- W sumie trochę zbiłaś mnie z tropu, Aniele. 
         -A czego się spodziewałeś? Może, że rzucę ci się w ramiona i się zgodzę?-Fuknęła pod nosem.-Przypomnę ci, gdybyś zapomniał o tym, a na to wygląda, nie lubimy się. Wydaje mi się nawet, że wręcz mnie nienawidzisz, a więc wybacz, że nie zareagowałam, tak jakbyś chciał. 
        -Zareagowałaś dokładnie tak, jak myślałem, że zareagujesz.- Zeskoczył z parapetu i złapał ją za nadgarstek, przyciągając ją do siebie. -Bal już za niedługo...może to cię nie przekona, ale postaram się być partnerem, o jakim marzyłaś. 
       Uderzył, w to co wciąż jeszcze się nie zagoiło. Myśl o Draconie pojawiła się w jej głowie, a obraz jego i Pansy... ich złączonych ust... Nie mogła. Nie chciała już dłużej o tym myśleć. Draco miał tyle czasu, aby zaprosić ją na ten cholerny bal. Nie skorzystał z żadnej okazji, która się nadarzyła. A było ich przecież dużo! 
       W jej głowie nagle pojawiła się nieprzyjemna myśl, która ogarnęła całe jej ciało. A co jeśli... to nie ona miała być jego wybranką na tę noc. Co jeśli tylko bawił się jej uczuciami, a to Pansy miała być tą jedyną. Po kryjomu stawiała siebie na piedestale, ale to może ona miała być tą, która kryję się w ciemnościach i nigdy nie ma wyjść na światło dzienne? 
        -To prawda. Tym mnie ani trochę nie przekonujesz.- Sama nie wiedziała, czemu te słowa wypłynęły z jej ust. Może spowodowane były one złością, która ponownie wypełniła jej ciało. 
             Wciąż trzymał ją kurczowo za nadgarstek, lecz po chwili wplótł swoją dłoń w jej, a druga powędrowała w stronę jej talii. Tańczył jak profesjonalista. Nie mogła porównać tego tańca z żadnym innym. Przed oczami przeszły jej pijane podrygi Pottera, co wywołało delikatny uśmiech na jej twarzy. Khal chyba odczytał to w zupełnie inny sposób, ponieważ złapał ją mocniej w pasie, podniósł i okręcił ją w powietrzu. 
        Gdy jej nagie stopy dotknęły zimnego kamienienia, cała zadrżała. Bliskość chłopaka przytłaczała ją ze wszystkich stron, a ona w tej chwili nie miała siły sprzeciwiać się jego władczości. Sprawował kontrolę nad ich tańcem i nad jej ruchami.
             -To tylko przedsmak moich tanecznych umiejętności.- Zaśmiał się, wpatrując się w jej zamyślone oczy. - To jak będzie, Hermiono? Jaka jest twoja odpowiedź?
                 -Tak.
***

            Wsunęła na nogi ozdobne pantofelki i przejrzała się w lustrze. Nie wyglądała olśniewająco, wyglądała przeciętnie, a nawet może i trochę dziwnie. Taka piękna, ozdobna suknia nie pasowała do jej postury, a przyzwyczajona do szerokich swetrów nie umiała spojrzeć na siebie inaczej, niż jak na dziwaka, który nagle postanowił przebrać się w coś eleganckiego.
            Marzyła, aby zrzucić z siebie suknię, rzucić się na łóżko i ponownie przepłakać noc. Jednak nie chciała dać mu tej satysfakcji. Chciała pokazać, że potrafi funkcjonować bez niego. Sama jednak nie wiedziała, czy bardziej zależało jej na tym, aby ją zobaczył, czy może chciała udowodnić sobie, że jest silna i go nie potrzebuje.
            Nie chciała się nawet nad tym zastanawiać, bo gdy tylko Draco zajmował jej głowę, coś w jej sercu odzywało się i kuło ją boleśnie. Przeszła już przez etap, kiedy przeklinała swoją własną głupotę, teraz… trwała już w stanie otępienia, z którego nikt nie mógł jej wyciągnąć.
            Zabini próbował z nią rozmawiać nie raz. Jednak nie chciała słuchać jego tłumaczenia. Bolało ją to, że Malfoy go wysłał, jakby była tylko niepotrzebnym problemem, który chciał jak najszybciej zakończyć i to najlepiej przez pośrednika. A sam Malfoy… rzadko widywała go w ich dormitorium. Na początku miała jeszcze nadzieje, że spróbuje wyjaśnić jej te sytuacje, jednak on nawet się nie starał.
            Nie wiedziała, czy spowodowane to było wiadomością o jej partnerze na bal, czy może tym że po prostu miał jej już dość. Ta niewiadoma sprawiała, że miała ochotę pobiec do jego pokoju, wykrzyczeć mu wszystko w tę jego beznadziejną gębę, a następnie wybiec i już nigdy nie wracać. Ten plan jednak był niemożliwy do wykonania, ponieważ chłopak z premedytacją ją omijał.
            Czuła, że coś wisi w powietrzu. Wrogi cień, który wcześniej trzymał się oddalony, nagle wyczuł luki w szeregach i wywęszył okazję. W głowie wciąż powtarzała wypadek Dracona… to jak wyglądał w Skrzydle Szpitalnym – nie uwierzyła wtedy w przypadek. Wiedziała, że coś jest nie  tak, ale uczucia wzięły górę. Pomimo tego że chciała pochować go w odmętach swojej świadomości i zapomnieć o nim raz na zawsze, nie mogła. Bała się o niego i o to co wciąż za nim kroczyło. Jego demony przeszłości wciąż istniały.
            Podskoczyła przestraszona, gdy malutka sowa zastukała w jej okno. Do nóżki przywiązaną miała krótki liścik.
Jesteś już gotowa, Aniele? Nie daj na siebie długo czekać.
D.K
            Pomięła kartkę i rzuciła ją w kąt pokoju. Wcale nie chciała iść z nim na ten bal. Ten wieczór miał wyglądać inaczej. Na miejscu Khala miał być Draco, który otoczyłby ją swoim ramieniem i pozwoliłby jej zapomnieć o całym świecie na ten jeden wieczór. Przy Danielu nie chciała się zatracać, nie ufała mu ani trochę, chociaż Harry wciąż upierał się przy jego nieskazitelnej osobowości.
Westchnęła głośno i przejechała dłonią po materiale przepięknej sukni w morskim odcieniu. Delikatne kryształki w kształcie łezek zamigotały w świetle świec. Spojrzała w stronę szafy, gdzie na jej drzwiczkach wisiała jeszcze jedna suknia. Zielona ze złotymi elementami – ta, którą wraz z Ginny znalazły na początku roku na Pokątnej.
Uśmiechnęła się smutno, gdy jej pamięć wróciła w tamte czasy, kiedy to jej znajomość z Draconem wciąż tkwiła na drodze wojennej.

Obracała się dookoła, aż nagle usłyszała chichot. Spojrzała w stronę skąd dobiegał ów dźwięk i zauważyła pewnego Ślizgona, który nonszalancko opierał się o ścianę. Ręce trzymał w kieszeniach, a kilka niesfornych pasm jego blond włosów opadało mu na czoło. Hermionę przeszedł dreszcz. Nawet po wojnie miała wobec chłopaka mieszane uczucia.
- Co tu robisz, Malfoy? - spytała, siląc się, aby jej głos brzmiał naturalnie.
-Garnger...-przemieścił się za nią, tak że w odbiciu lustra mogła widzieć jego twarz. Widniał niej ironiczny uśmiech.- To samo co ty, kupuję szaty. 
Gryfonka zastygła w bezruchu. Spojrzała w jego oczy w odbiciu, lecz nie zobaczyła w nich kłamstwa. Mówił prawdę, a to znaczyło...
-Wracasz do Hogwartu...-wyszeptała swoje myśli na głos. 
-Brawo! A uważają cię za taką mądrą - zaśmiał się. – Tak, Granger, wracam do Hogwartu.
Usta Gryfonki ułożyły się w grymasie niezadowolenia, maskując przy tym szok, który wywołała najnowsza wiadomość.
-A! I jeszcze jedno, zieleń to nie twój kolor, skarbie - powiedział, a jego brew sięgnęła ku górze. 
-Nie mam zamiaru cię słuchać - odpowiedziała nad wyraz spokojnie.
Draco zmierzył ją wzorkiem, kiedy zniknęła za zasłonką w przebieralni. Po chwili wyszła, zerkając na niego nerwowo. Wiedział, że jego wzrok wywoływał u niej uczucie dyskomfortu. Zaczerwienione policzki były na to doskonałym przykładem.
- Jeszcze coś? - spytała, zakładając ręce na piersi.
- Oj, Granger… - westchnął. - Jak zawsze nieuprzejma. Nie uważasz, że powinniśmy się do siebie odzywać z szacunkiem? W końcu został nam jeszcze ostatni rok, który spędzimy wspólnie.
Gryfonce ponownie dzisiaj zabrakło słów. Jej wzrok ze zdziwieniem wpatrywał się w Malfoya, a mózg przetrawiał wypowiedziane przez niego przed chwilą słowa. 
-Chyba sobie żartujesz fretko. Co ty sobie wyobrażasz?! Czemu mam być dla ciebie miła… Nie zasługujesz na jakikolwiek gest dobroci z mojej strony.
- Nie krzycz. Jesteśmy w miejscu publicznym - ostrzegł ją, przybliżając się w jej stronę o kilka kroków.
- A no tak, zapomniałam - zmierzyła go wrogim spojrzeniem. - Takiemu arystokracie jak ty nie wypada pokazywać się publicznie ze szlamą.
Nagle do szatni wbiegał Ruda, przywołana donośnym głosem swojej przyjaciółki. Gdy zauważyła Draco, od razu podbiegała do Hermiony.
- Chodźmy stąd - wyszeptała jej do ucha.

Nie minęło dużo czasu od tego pamiętnego spotkania, które zaważyło na ich relacjach. Nie chciała tego zapominać, chciała wciąż pamiętać jego dziwne próby zwrócenia na siebie uwagi. Rozmowę w przedziale, później jazdę powozem. Jego marynarkę. Jego zapach. To wszystko nagle uderzyło w nią ze zdwojoną siłą.
Wybiegła z pokoju, powstrzymując łzy, i z całej siły zapukała w drzwi do pokoju obok. Jej serce łomotało jak szalone, a gardło piekło z powodu zbliżającego się płaczu. Cisza. Ponownie zapukała. Nic. Najwyraźniej nawet wszechświat próbował jej powiedzieć, żeby już więcej się nie starała.
-Zostaw to, Hermiono. Nie warto.-Powiedziała pod nosem, po czym zabrała torebkę, do której na wszelki wypadek schowała różdżkę i chusteczki.
Otarła łzy i z podniesioną głową wyszła, kierując się w stronę wejścia do Wielkiej Sali, pod którym już niecierpliwie czekał na nią jej dzisiejszy partner.





poniedziałek, 11 września 2017

Sowia Poczta 3

Cześć wszystkim! 
Dawno, oj dawno, mnie tutaj nie było. Pisząc ten post, zastanawiam się nad powrotem, ale czy tylko ma to sens? Czy są tu jeszcze jakieś duszyczki, które oczekują na mój powrót? :D

Podczas mojej dość długiej przerwy rozpoczęłam drugi projekt, którym jest kanał książkowy na Youtubie! Jeśli ktoś zainteresowany jest moją osobą, a przede wszystkim opinią na temat książek - zapraszam!