poniedziałek, 27 kwietnia 2015

—18. Dance With The Devil

Say goodbye
As we dance with the devil tonight
Don't you dare look at him in the eye
As we dance with the devil tonight?


Za oknem rozpętał się istna burza. Deszcz targany mocnymi porywami wiatru uderzał w szybę w pokoju Hermiony, która przechadzała się po nim. Miała na sobie zakupiony strój, który według niej był zbyt wyzywający, lecz nie potrafiła się przemóc i go zdjąć. Biała sukienka sięgała jej do samych kostek, a materiał opinał jej zgrabne kształty. To mogłaby zaakceptować, lecz najbardziej martwiło ją rozcięcie po boku sukienki, które sięgało, aż do mniejszej połowy jej uda. Jej ręce cały czas mimowolnie  sięgały w jego stronę i przyciągały materiał do siebie, aby choć trochę przykryć ciało. Jednak wszystko i tak nie miało najmniejszego sensu, bo gdy tylko puszczała materiał, on wracał w swoje poprzednie miejsce. Westchnęła zrezygnowana i spojrzała na siebie w lustrze. Jej brązowe loki, jakby wyczuwając okropną pogodę pokręciły się jeszcze bardziej, powiększając swoją objętość. Próbowała przeczesać je dłonią, aby choć trochę je udobruchać, lecz i one jak na złość kierowały się dzisiaj swoimi prawami. Jedyną rzeczą, na którą nie mogła narzekać to były skrzydła wyrastające z jej pleców. Obróciła się tyłem do lustra i obejrzała swoje dzieło. Kilka machnięć różdżką i proszę. Efekt był fenomenalny. Uśmiechnęła się delikatnie. Śnieżnobiałe skrzydła zakrywały jej plecy i przy okazji dopełniały strój, który bez nich byłby zwyczajną sukienką. Sięgnęła do szuflady i wyciągnęła z niej brzoskwiniowy błyszczyk, który już po chwili pokrywał jej pełne usta. Spojrzała na siebie i jeszcze raz obiegła wzrokiem po swoim ciele. Wzruszyła ramionami. Już nic nie była w stanie zrobić. Spojrzała na zegar i uświadomiła sobie, że Zabini zapewne czeka już na nią przed wejściem. Zabrała do ręki torebkę, do której wsadziła na wszelki wypadek różdżkę i wyszła z dormitorium.  Rozejrzała się po korytarzu i zauważyła go opartego plecami o ścianę po jej lewej stronię. Podeszła do chłopaka i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. 
-Nie podoba ci się?- Spytał i założył ręce na piersi.- To szkoda, bo tylko dla ciebie zgodziłem się ubrać ten strój.
-Dla mnie? –Zdziwiła się.
-A kto gadał o księciu i o rumaku?- Oburzył się i skierował w jej stronę rękę, w której znajdowała się miotła przerobiona na wierzchowca.
Hermiona ponownie nie potrafiła pohamować śmiechu, lecz gdy tylko zauważyła poważny wyraz twarzy jej towarzysza szybko przestała i złapała go pod rękę. Uśmiechnęła się, uderzając paznokciem w srebrną zbroję, którą miał na sobie jej książę. Głuchy odgłos rozniósł się po korytarzu.
-Lepiej się nie narażaj Granger – warknął groźnie, lecz Hermiona zdołała wyłapać delikatny uśmiech na jego twarzy.
Westchnęła teatralnie i przewróciła oczami.
-Popatrz na to z innej strony – zaczęła.- Która dziewczyna oprze się takiemu rycerzowi?
-No żadna!
-No właśnie – uśmiechnęła się.- Więc się nie maż i nie narzekaj! Bo to ja mam tutaj z was wszystkich najgorzej.
-Ja nie widzę w twoim położeniu żadnych minusów –odparł i spojrzał na nią ze zdziwieniem.- Wyglądasz seksownie, Draco jest twoim partnerem, a cały Slytherin będzie wam dzisiaj zazdrościł.
Na policzkach dziewczyny mimowolnie pojawiły się rumieńce, których nie potrafiła zamaskować.
-Myślę, że przesadzasz Zabini.
-Mówię to jako poboczny obserwator, którego zdanie jest bezstronne – odpowiedział śmiertelnie poważnie. 
-Jeśli nawet i tak jest, to nie chcę żeby tak było –odpowiedziała jeszcze bardziej się czerwieniąc.- Nie lubię być w centrum uwagi.
-Przykro mi kochanie, lecz dzisiaj będzie to nieuniknione – uśmiechnął się uroczo i zatrzymał przed wejściem do lochów.
Hermiona wypuściła z płuc powietrze i zaczerpnęła nowego. Otworzyła usta, aby powiedzieć Zabiniemu, że jednak dzisiaj postanowiła zostać w pokoju, lecz nie zdążyła, gdyż chłopak jakby przewidując jej ruch złapał ją za ramię i wciągnął do paszczy węża. Stanęła jak wryta wpatrując się w liczbę ludzi w tym małym pomieszczeniu. Wydawało się jej jakby połowa szkoły przybyła na imprezę. Nie poprawiło jej to humoru. Czuła jak uczniowie wpatrują się w nią ze zdziwieniem. Próbowała nie zwracać na to uwagi, lecz gdy coraz bardziej zagłębiała się w pomieszczenie, stawało się to bardziej nachalne. Z wybawieniem ruszył jej rycerz, który torował swoją zbroją przejście do jednej z sof, na których siedział Theodor. W dłoni trzymał butelkę z piwem, a jego palce ze znudzenia wybijały w szkle rytm. Gdy zobaczył dwójkę uczniów na jego ustach od razu pojawił się wielki uśmiech, który odsłonił dwa śnieżnobiałe kły. Odsunął się w prawo, robiąc miejsca dla swoich towarzyszy. Hermiona usiadła w samym środku, pomiędzy jej dzisiejszymi ochroniarzami. Rycerzem i bladym wampirem. Zaśmiała się pod nosem. Nie myślała nigdy, że kiedykolwiek znajdzie się w tym miejscu i jeszcze w tak komicznym położeniu. Zabini spojrzał na nią podejrzliwie, a łokieć oparł o podłokietnik. Stal jego zbroi zazgrzytała.
-Czy życzysz sobie czegoś do picia?- Spytał i uśmiechnął się dostojnie.- Coś z nutką alkoholu czy  może zatrzymasz się dzisiaj przy czymś co nie zmąci ci umysłu?
Hermiona zmarszczyła czoło i spojrzała na niego z politowaniem.
-Dzisiaj wolę zostać przy soku pomarańczowym- odpowiedziała.
Zabini wzruszył ramionami i mozolnie wygramolił się z kanapy. Gdy tylko zniknął z horyzontu dwójki- zasłonięty przez tłumy tańczących ludzi-, Theo odwrócił się w jej stronę.
-Jeśli chcesz mogę cię w każdej chwili odprowadzić – zaproponował, lecz Hermiona pokręciła głową.
-Poczekam tylko na Malfoya, a jak tylko się zjawi to powiem mu co sądzę o wyciąganiu mnie na imprezę, na której nie ma zamiaru się nawet pojawić na czas i wtedy z klasą wyjdę.
Theodor zaśmiał się szczerze.
-Już wiem co on w tobie widzi.
Hermiona zmarszczyła brwi i odwróciła się w stronę Ślizgona. Nie mogła powstrzymać czerwieniących się policzków, lecz próbowała nadrobić to mocnym tonem głosu.
-Nie rozumiem o co ci chodzi Nott – zniżyła głos, aby ta rozmowa pozostała tylko i wyłącznie pomiędzy nimi.
-Nie udawaj Hermiono –machnął ręką i upił trochę piwa.- Każdy doskonale widzi, że coś między wami się zmieniło. Nie zabijacie się na każdym kroku, tak? A to już można uznać za postęp.
Szatynka uśmiechnęła się mimowolnie.
-To, że tak jest to nie znaczy, że o tym nie myślę- odpowiedziała krótko, kończąc tym niezręczny dla niej temat.- Gdzie jest ten Zabini?
-Nie oczekiwałbym jego powrotu- odpowiedział zgodnie z prawdą, po czym dodał z uśmiechem na ustach.- Pewnie już znalazł swoją wybrankę serca, a o swoich przyjaciołach dawno zapomniał.
Hermiona westchnęła i skierowała swój wzrok w stronę tłumu. Złapała się nawet na tym, że szukała burzy blond włosów, których jednak nigdzie nie mogła znaleźć.
-Może zatańczymy?-Usłyszała głos Theo, który wstał z kanapy i wyciągnął w jej stronę swoją dłoń.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł- zaczęła, lecz gdy tylko złączyła swoją dłoń z jego została pociągnięta w głąb wirujących ludzi.
Głośna i szybka muzyka, nie pozwoliła jej trzeźwo myśleć. Czuła wokoło siebie pot oraz mocny odór alkoholu, który sprawił, że skrzywiła się mimowolnie. Chciała uciec, lecz przeszkadzały jej w tym dłonie Ślizgona, które trzymały ją w mocnym uścisku. Z każdej strony napierali na nią nieznajomi ludzie. Czuła się przytłoczona. Próbowała przekonać samą siebie, że powinna czuć się tu swobodnie, lecz tak nie było. Była bezradna. Wspomnienia zaczęły do niej wracać. Jej oddech przyśpieszył, a serce zabiło mocniej. Nagle w jej umyśle pojawiły się sceny z wojny. Zaklęcia latały we wszystkie strony. Ona ukrywała się za jedną z kolumn. Próbowała pomóc czarnowłosej dziewczynce, która uciekała przed wielkim pająkiem. Jednak jej zaklęcia nie potrafiły trafić w przerośnięte zwierzę. Nagle kreatura rzuciła się na nią i… było już za późno. Hemiona odwróciła się i zacisnęła powieki. Nie chciała tego widzieć.
-Hermiona? Wszystko dobrze?- do jej uszu nagle dotarł znajomy głos.
Poczuła dotyk ciepłych dłoni, które gładziły ją po plecach, a gdy otworzyła oczy zobaczyła, że opiera swój podbródek o ramię Theodora.
-Wyglądasz strasznie blado- oderwał ją od siebie i przyjrzał się jej ze strachem. – Chodź.
Złapał ją za rękę i skierował ich do jednego z kątów sali. Zrzucił z fotela puste kubki po alkoholu i posadził w nim dziewczynę. Uklęknął przy niej i ścisnął jej dłonie.
-Wszystko dobrze?- Spytał ponownie, a ona pokiwała słabo głową.
-Po prostu poczułam się słabo… strasznie gorąco tutaj- dodała, wachlując się dłonią.
-Przynieść ci wodę?- Spytał, a ona pokiwała głową.- Zaraz wrócę.
Theodor zniknął w tłumie wirujących ludzi, a ona oparła głowę o swoją dłoń. Czuła się okropnie. W środku jej głowy czuła nieprzyjemne pulsowanie, które doprowadzało ją do szaleństwa. Wspomnienia wojny zadziałały na nią jak kubeł zimnej wody, który obudził ją z przyjemnego snu. Nie czuła się tutaj bezpieczna. Dodatkowo cały czas miała wrażenie, że ktoś ją obserwuję. Teraz również to poczuła. Podniosła delikatnie głowę i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie myliła się i w końcu zauważyła swojego oprawcę. Daniel spoglądał na nią z wyższością, a w dłoni trzymał piwo, które właśnie przyłożył do ust. Uśmiechnął się, gdy zauważył jak marszczy czoło i uniósł butelkę do góry. Później upił łyk i zniknął w tłumie ludzi. Hermiona fuknęła pod nosem. Nie rozumiała zachowania chłopaka, a tym bardziej rozdrażnił ją jego gest.  Miała wrażenie, że chłopak bardzo dobrze bawi się widząc ją w takim stanie. Czy on przypadkiem nie ubzdurał sobie, że doprowadziła się do takiego stanu przez alkohol? Fuknęła pod nosem.
-Proszę- nagle przy jej boku pojawił się Theo i podał jej plastikowy kubek z wodą.
Wzięła go od niego z wdzięcznością i upiła kilka łyków. Zimny płyn wywołał u niej ulgę i jakby ugasił jej rozgrzane ciało. Czuła jak jej policzki nadal są całe zaczerwienione, lecz tym razem spowodowało to gorąco, które było dość odczuwalne w pomieszczeniu.
-Dracona jeszcze nie ma?- Spytała.
-Nie widziałem go, ale mogę go poszukać- odpowiedział.
-Nie, nie musisz- zatrzymała go przy sobie.
Świadomość, że znienawidzony przez nią Ślizgon znajduje się w tym samym pomieszczeniu i dodatkowo obserwuję ją, wyzwoliła w niej strach. Musiała mieć koło siebie kogoś. A Theodor… Spojrzała na niego i zauważyła jak zerka dyskretnie w stronę tańczącej dziewczyny. Nie znała jej imienia, lecz często widywała ją w bibliotece z górą książek o starożytnych runach. Ruszała się delikatnie i z pełną gracją. Jej czarne bujne loki skakały jak małe sprężynki, gdy tylko obracała głowę. Często się śmiała, a ten dźwięk był miły i przyjemny dla uszu. Hermiona przeniosła swój wzrok na Theo i szarpnęła go za szatę. Chłopak odwrócił się do niej speszony, że zauważyła go w takiej sytuacji.
-Idź do niej- powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
-Ale… ale…
-Taka szansa może się już nigdy nie powtórzyć!- Ostrzegła go, a on spojrzał na nią z zakłopotaniem w oczach.
-Przed chwilą prawie zemdlałaś… nie pozwolę, aby coś ci się stało.
-Już mi lepiej- odpowiedziała.- Po prostu było mi strasznie gorąco… teraz już jest dobrze. Naprawdę. Theo idź do niej… poproś ją do tańca!
-Na pewno? Jeśli będziesz się źle czuła to przyjdź do mnie, dobrze?
-Dobrze, dobrze –pokiwała głową i popchnęła chłopaka w kierunku parkietu.
Uśmiechnęła się pod nosem. Wargi jej drżały, ponieważ cały czas czuła się niepewnie. Jej organizm nadal zachowywał się obco, a uczucie strachu buzowało w niej. Upiła końcówkę wody i rozejrzała się po pokoju wspólnym. Gdyby chociaż wiedziała jakie przebranie ubrał Dracon. Odstawiła kubek i wstała z fotelu. Postanowiła przejść się i porozglądać. Może w taki sposób dostrzeże blondyna i w końcu będzie mogła na niego nawrzeszczeć i wyjść. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie ten dzień. Jej największym zmartwieniem przez cały tydzień był właśnie Dracon, przy którym ona przestaje się poznawać. Puszczają jej wszystkie hamulce, a on perfidnie potrafi to wykorzystać. Muzyka nagle zmieniła się. Z głośników płynęła smutna i spokojna ballada, przez którą połowa parkietu zasiadła na miejscach. Zostały tylko pary, które w swoich objęciach postanowiły kołysać się w rytm piosenki. Poczuła jak ktoś za nią staje, a jego dłoń chwyta jej. Ich palce łączą się razem, a w powietrzu wiruje zapach Ognistej. Kąciki jej ust powoli podniosły się do góry. Odwróciła się i spojrzała w górę. Nagle oderwała się od chłopaka jak oparzona.
-Nie spodziewałaś się mnie, aniele?- Spytał Daniel, a na jego ustach pojawił się ironiczny uśmiech.
Hermiona zmarszczyła czoło i odwróciła się, próbując odejść od chłopaka. Jednak po chwili poczuła ponownie jego dłoń, która złapała jej.
-Zostaw mnie!- Warknęła i próbowała wyrwać swoją dłoń z jego uścisku.
Nic nie robił sobie z jej krzyków. Swoją drugą dłoń oparł o jej tułów i skierował ich na parkiet. Hermiona spoglądała na niego ze zdziwieniem, które mieszało się ze strachem. Nie wiedziała, czego może się spodziewać po dziwnym zachowaniu chłopaka. Postanowiła pozwolić mu prowadzić ją w tańcu. Czuła jak wzrok zgromadzonych wpatruje się w ich dwójkę z zaciekawieniem. Wiedziała, że w ich głowach powstaje kolejna bajeczka na jej temat, a ona nie chciała dawać im kolejnego widowiska do rozpowiadania. Dlatego udawała. Swoje emocje zaszufladkowała głęboko. Nie mogła ich okazać. Byłby to słabością. Rozumiała Dracona. W zbiorowisku takich ludzi trzeba kierować się innymi zasadami. Nie można okazywać uczuć, bo każdy właśnie dzięki nim trafi w twój czuły punkt i zaatakuje. Swój wzrok skierowała w stronę twarzy Daniela i spojrzała na niego wyzywająco. Chłopak odpowiedział jej tym samym. Swoją wolną dłoń oparła o jego bark i chwyciła mocno. On natomiast przejechał zimną dłonią po jej plecach, docierając do miejsca, gdzie sukienka odsłaniała gołe plecy. Zatrzymał się. Jego palce nie podniosły się wyżej, za co Hemiona dziękowała w myślach. Krążyli po całym parkiecie. Daniel prowadził jak profesjonalista. Omijał każdą parę bez żadnych problemów. Hermiona nie zwracała uwagi na swoje ruchy. On kierował wszystkim. Miał kontrole, co najwyraźniej mu się bardzo podobało. Gryfonka skupiła całą swoją uwagę na twarzy Ślizgona. Była to jedyna okazja, w której mogła spróbować go rozszyfrować. Jednak nie było to takie proste. Jego ciało napięło się nagle, a on oderwał ją od siebie. Trzymał ją teraz tylko za dłoń. Spojrzała w jego oczy, a on uśmiechnął się na swój specyficzny sposób. Nie wróżyło to zazwyczaj nic dobrego. Energicznie przyciągnął ją do siebie, a jego dłoń złapała ją mocno za plecy. Odchylił ją do tyłu, tak że jej rozpuszczone włosy dotknęły podłogi. Następnie ponownie przyciągnął ją do siebie, tak że jej klatka zetknęła się z jego. Czuła jego bijące serce, a on zapewne czuł i jej. Zostali tak. On ponownie położył swoją dłoń na jej plecach, a ona na jego barku. Zmniejszyła się jedynie odległość, przez którą Hermiona nie mogła spojrzeć w jego oczy. Czuła za to jego mocne perfumy oraz jego oddech, który gilgotał ją po szyi.
-Nie lubię jak mi się tak przyglądasz, aniele – wyszeptał jej do ucha, a po jej plecach przeszedł dreszcz.
Zastygła. Nie wiedziała, co powiedzieć, nie wiedziała, co zrobić. Jego słowa odbijały się w jej głowie echem, gdzie rozdzielała je na części i próbowała dojść to jakiegokolwiek rozwiązania. Nic jednak nie przychodziło jej do głowy. Nie potrafiła rozszyfrować jego taktyki. Dziś zachowywał się dziwnie, lecz nie czuć było od niego wrogości. Jedynie wisząca nad nią obietnica zemsty nie dawała jej spokoju. Nie pasowało jej to zachowanie do relacji jakie między nimi panowały. Próbowała być czujna, lecz uniemożliwiał jej to kciuk chłopaka, który cały czas gładził ją po plecach.
-Mówiłem, że będziesz wyglądała w niej zjawiskowo- ponownie wyszeptał jej do ucha.
-A ty dlaczego się nie przebrałeś?- Zdołała wydobyć z siebie słowa.
Oderwała się od niego i spojrzała w jego oczy. Chłopak wzruszył ramionami i westchnął.
-Najwidoczniej lubię być inny niż wszyscy- odpowiedział naturalnie.
Hermiona rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Zrozumiała właśnie, że Daniel powiedział jej coś o sobie. Otworzył się, a ona nie wiedziała dlaczego. Co najgorsze nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Potrafiła się jedynie w niego wpatrywać. Ciało Daniela ponownie się napięło, lecz tym razem nie było spowodowane to jej wzrokiem. Spoglądał za Hermionę, a na jego ustach pojawił się triumfalny uśmiech. Podniósł jedną brew do góry i ponownie przysunął ją do siebie.
-To był miły taniec – wyszeptał jej do ucha.- Mam nadzieję, że nigdy go nie zapomnisz.
Oderwał ją od siebie i obrócił. Poczuła jak jedna z jego dłoni puszcza jej plecy, a druga rozplątuje się z uścisku jej palców. Zniknął, gdy piosenka ponownie zmieniła się na szybką. Ludzie, którzy przed chwilą siedzieli na sofach, od razu rzucili się w stronę parkietu, a ona ledwie mogła się przez nich przedrzeć. Gdy tylko wygramoliła się z tłumu, zatrzymała się zdziwiona. Przed nią stał Dracon, który spoglądał na nią z grymasem na ustach. Widziała w jego oczach coś czego nie potrafiła zdefiniować. Jego dłonie złączone były w pięści, a czoło miał zmarszczone. Podeszła do niego i spojrzała prosto w jego oczy.
-Draco? – Zapytała cicho.
-Hermiono –powtórzył jej zachowanie, lecz w jego głosie czuć było nutkę wrogości.

  • rozdział dość krótki, lecz... no musiałam zakończyć w takim momencie no! Wiem, że pewnie mnie za to zabijecie i wiem też, że prawie wszyscy inaczej wyobrażali sobie imprezę, lecz noc jeszcze młoda. Rozdział 19 przyniesie nam również trochę imprezowych emocji :D Zachęcam również do komentowania, ponieważ wiecie pewnie jak ważna jest opinia innych! Pozdrawiam, Onnawem.

CZYTAM = KOMENTUJĘ


środa, 1 kwietnia 2015

—17. Strip me off shame...


-Rozpoczyna się zabawa –westchnął Draco i posłał Hermionie oczko.- Gotowa?
Dziewczyna pokiwała głową, lecz w środku czuła się niepewnie. Obawiała się spotkania z zakochaną parą, bo zazwyczaj nie kończyło się dla niej dobrze. Pewność siebie Lavender kompletnie wybijała ją z rytmu i tak było również i tym razem. Blondynka szła z wysoko uniesioną głową, a rękę chłopaka ściskała najmocniej jak potrafiła. Był jej własnością. A ona nie zamierzała się nim z nikim dzielić. Hermiona o tym wiedziała i nie chciała się wtrącać w zaborcze zachowania dziewczyny. W ogóle nie chciała mieć nic do czynienia z dwójką uczniów. Niestety, oni jak na złość podążali za nią krok w krok. Jej słodkie spojrzenie skierowało się w ich stroną, a na jej ustach ponownie pojawił się uśmiech. Zachichotała pod nosem, widząc jak Gryfonka zaciska pięści ze złości.
-Hej, hej…spokojnie- usłyszała głos blondyna i spojrzała w jego stronę.
Spoglądał na nią z wyraźnym niepokojem w oczach, a jego palce muskały jej zaciśniętą dłoń, która pod wpływem jego dotyku napięła się jeszcze bardziej.
-Możemy iść, jeśli…
-Nie- odpowiedziała mocno i zabrała ręce ze stołu.- Nie będę od nich uciekać.
Zamknęła oczy i odliczyła do dziesięciu, gdy tylko ponownie je otworzyła poczuła się spokojniejsza. Draco przyglądał się jej z zaciekawieniem oraz i niepokojem. Myślał, że poznał wszystkie twarze tej tajemniczej Gryfonki, jednakże się mylił. I to bardzo. Teraz nie potrafił powiedzieć, co w niej widzi. Miał przez sobą zagubione dziecko, wściekłą nastolatkę oraz bombę, której niewiele brakuje do wybuchu. Był bezsilny. Nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony, lecz jeszcze bardziej zdziwiła go jej stanowczość. Uszanował jej zdanie. Został, lecz w podświadomości spodziewał się najgorszego. Rozchichotana dziewczyna przeszła obok , nie zwracając na nich uwagi, po czym zajęła miejsce przy najbliższym stoliku. Ron wyprzedził ją i odsunął jej krzesło. Blondynka rozpromieniła się i ucałowała go w policzek, zostawiając ślad czerwonej szminki, który starła po chwili kciukiem.
-Dżentelmen się znalazł- skomentował to Draco.
Hermiona odwróciła wzrok od dwójki i spojrzała na blondyna z podniesioną barwią. Jego usta ułożone były w grymasie, wyrażając tym wstręt do zaistniałej sytuacji. Dziewczyna nie mogła pohamować śmiechu.
-Ty mi nie przysunąłeś krzesła- oburzyła się i założyła ręce na piersi.
Draco odwrócił się w jej stroną, a łokcie oparł na stole, przy okazji kładąc na nich swój podbródek. Wiedział, że nie będzie mógł jej stąd wyprowadzić, lecz postanowił i tak działać. Obrał inną taktykę, która okazała się być skuteczna.
-Granger…-westchnął do niej, a ona uśmiechnęła się uroczo.- Kiedyś się zrewanżuję.
-No ja mam nadzieję!
Parsknął pod nosem widząc jej poważną minę. Miał nadzieję, że chociaż na moment zwróci jej uwagę na coś zupełnie innego niż na siedzącą obok ich parę, jednak nie udało się. To działo się tak szybko… nie zdążył zareagować. Kelnerka wyszła zza lady, a na tacy niosła dwa kufle wypełnione ciepłym piwem kremowym, z którego wydobywał się przepiękny zapach. Kobieta podeszła do ich stolika, a gdy już miała sięgnąć dłonią po napoje, potknęła się, a taca i jej zawartość uderzyła w stół, rozlewając się na ubranie Hermiony. Dziewczyna odskoczyła szybko od stołu, powodując, że krzesło, na którym siedziała z hukiem uderzyło o ziemię. Spojrzała na siebie i westchnęła pod nosem. Była cała mokra. Sukienka przykleiła się do jej ciała, a lepki napój zastygał na jej skórze. Kelnerka, gdy już podniosła się z ziemi, podbiegła szybko do dziewczyny, która jednak nie zwracała uwagi ani na nią ani na jej przeprosiny. Podniosła wzrok i skupiła swoją uwagę na jednej osobie. Blondynka chichotała pod nosem, a w jej oczach widziała czysty triumf. Zacisnęła ręce w pięści. Czuła, że Draco podchodzi do niej od tyłu i chce złapać ją za ramię, lecz ona nie może… nie chce, aby jej dotknął. Wtedy wszystko skupiłoby się na nim, a teraz pragnęła jedynie… zemsty? Jego dłoń powoli zbliżała się do jej skóry. Czuła od miejsce, które zaraz dotknie pulsujące ciepło. Nie mogła.. Lavender uśmiechnęła się do niej sztucznie i  wsunęła nogę pod stół, dając jej do zrozumienia, że to właśnie ona to zrobiła.
-Oj- wyszeptała i wzruszyła ramionami.
Coś pękło. Nie mogła więcej. Dłoń Dracona nie zdążyła jej złapać. Podeszła do blondynki i kopnęła w krzesło, na którym siedziała. Blondynka niesmaczna i poirytowana wstała i zadarła głowę do góry. 
-To już przekroczyła wszelkie granice Brow- wysyczała Hermiona. – Co chcesz osiągnąć?! Naprawdę cię nie rozumiem. Zachowujesz się jak rozpieszczona nastolatka, której sprawia radość niszczenie życia innym. Czego więcej ode mnie oczekujesz?! Masz Rona, na tym ci zależało tak?! Zdobyłaś go już we wakacje. A więc o co chodzi w tej chorej rywalizacji?
-Jeszcze się pytasz? –Spytała oburzona.-Myślisz, że nie wiem, że nadal mącisz Ronowi w głowie!
Gryfonka zaśmiała się szyderczo i złapała dziewczynę za kołnierz koszuli.
-Posłuchaj mnie, bo powiem to tylko raz- wysyczała jej do ucha.- Nie czuję nic do tej zdradzieckiej świni, więc droga wolna. Nie interesuje mnie wasze życie, wasze sprawy. Nic! Daj mi po prostu święty spokój, bo nasze następne spotkanie skończy się o wiele gorzej.
Draco złapał ją za ramiona i odciągnął od przerażonej blondynki. Hermiona niechętnie puściła ubranie dziewczyny, a gdy usłyszała głos Dracona od razu wróciła do rzeczywistości.
-Chodź- wyszeptał jej do ucha.- Pójdziemy do toalety i zmyjemy to z ciebie.
Szatynka pokiwała głową i pozwoliła się kierować w stronę drzwi. Na jej policzkach pojawił się czerwony rumieniec, gdy zdała sobie sprawę z tego co przed chwilą zrobiła. Uczucie zażenowania potęgowało spojrzenie ludzi znajdujących się w pubie. Gdy spoglądała na nich, od razu odwracali wzrok i powracali do normalnych czynności, lecz ona wiedziała, że całą sytuację oglądali z zapartym tchem, próbując zapamiętać każde słowo. Od jutra zaczną się plotki. Wyszarpała się z uścisku blondyna i weszła do łazienki. Oparła swoje łokcie o umywalkę, a twarz skryła w dłoniach. Słyszała kroki blondyna za sobą. Nic nie mówił. A ona chciała coś usłyszeć… cokolwiek. Przetarła twarz i odkręciła zawór. Włożyła swoje ręce pod strumień zimnej wody i oblała swoją twarz. Nie obchodził ją makijaż. Chciała zmyć z siebie cały wstyd, lecz nie było to możliwe. Podniosła głowę i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Po jej twarzy spływały krople wody, które na policzku złączyły się w jedną i spadły do umywalki. Draco opierał się plecami o ścianę i spoglądał na nią uważnie. Jej wzrok również skakał po jego twarzy próbując zauważyć jakikolwiek znak, który powiedziałby jej czy zrobiła dobrze czy wręcz na odwrót. Nic. Blondyn złapał w dłoń mały ręcznik, który wisiał na ścianie i podał jej, aby mogła przetrzeć twarz. Skorzystała z jego pomocy. Usiadła na blacie obok umywalki, a plecy oparła o lustro. Głowę przekrzywiła w bok i spojrzała w jego błękitne oczy. Stał tuż przy niej. Opierał się bokiem o blat. Dzieliły ich od siebie centymetry.
-Przynajmniej nie musiałeś tego pić –uśmiechnęła się i wskazała na swoje ciało.
-Muszę powiedzieć, że teraz twoja propozycja wygląda o wiele bardziej kusząco- odpowiedział i uniósł brew do góry.
Gryfonka uderzyła go w ramię, choć później na jej ustach pojawił się mimowolnie delikatny uśmiech.
-Dałam niezły pokaz, co?-Spytała.
Draco pokiwał głową, lecz nic nie odpowiedział, czym jeszcze bardziej rozdrażnił dziewczynę. Odszedł od niej i przystanął przy wyjściu z pomieszczenia. Spojrzał na nią i łagodnie się uśmiechnął.
-Poczekam za drzwiami –oświadczył.- Spróbuj zmyć z siebie to piwo i wrócimy do Hogwartu.
Dziewczyna pokiwała głową i zeskoczyła z blatu.
-A! Granger…- odwrócił się do niej.- Dobrze zrobiłaś. W końcu ktoś musiał zrobić z nią porządek.
Spojrzała na niego dociekliwie, lecz nie zauważyła żadnych oznak kłamstwa. Pokręciła głową i uśmiechnęła się delikatnie.
-Dziękuję- wyszeptała.
***

Nadszedł w końcu ten dzień. Cała szkoła od samego ranka tętniła życiem. Nawet największe śpiochy dzisiaj zrobiły wyjątek i zeszły punktualnie na śniadanie. W Wielkiej Sali panował idealny klimat, o który, jak co roku zadbał gajowy. Hagrid siedział z dumnie uniesioną głową, cały czas zerkając na miny uczniów, na których ogromne wrażenie robiły dekorację. Flagi czterech domów w Hogwarcie na ten dzień zniknęły ze ścian. Może miało to oznaczać , że ma to być dzień bez żadnych barier między uczniami, albo po prostu nie komponowały się z resztą dekoracji. Czarno-białe serpentyny zwisały po ścianach tworząc złowieszcze pajęczyny, przez które co po chwilę przenikały duchy.  W kątach sali stały ogromne dynie z złowieszczymi uśmiechami. Na stolikach również znajdowały się podobne, lecz już w mniejszych rozmiarach. Potrafiły natomiast mówić, a ich skrzeczący głos obijał się o ściany pomieszczenia echem. Uwielbiały wtrącać się w rozmowy, wyśmiewać się i straszyć uczniów. Uroki tego święta, westchnęła Hermiona i zajęła miejsce koło Ginny, która wcinała ruszający się makaron. Gryfonka spojrzała na najnowsze przysmaki na stole i z niesmakiem stwierdziła, że pomimo tego jak bardzo odczuwa głód, tego dziwnego śniadania nie zje. Nalała sobie natomiast krwistoczerwonego soku, który ku zaskoczeniu dziewczyny, smakował jak słodkie maliny. Jej wzrok przez moment zatrzymał się złączonych dłoniach Harry’ego i Ginny, dla których najwidoczniej wypad do wioski okazał się być bardzo znaczący. Uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła wzrok, aby para mogła nacieszyć się sobą bez jej wścibskiego wzroku. Rozejrzała się natomiast po sali. Nie zauważyła czupryny blond włosów, lecz jej uwagę zwróciła grupka rozchichotanych Gryfonek, które bez żadnych ogródek spoglądały na nią wymownie i szeptały, co po chwilę chichocząc pod nosem. Główną przywódczynią świty był nie kto inny, a Lavender. Swoje blond loki spięła wysokiego kucyka, który z każdym ruchem jej głowy skakał na boki. Gdyby nie iście ślizgoński uśmiech widniejący na jej ustach, można by pomylić ją ze słodką dziesięciolatką, która wprost uwielbia różowy. Hermiona fuknęła pod nosem, ale nie skomentowała zachowania dziewczyny. Nie obchodziło jej co takiego mówiła swoim przyjaciółką, już dawno nie zwracała uwagi na opinię innych ludzi. Jednakże wolała, gdy jej zachowanie w barze było kwitowane śmiechem, niż słowami „Nie poznaje jej już” czy „To nie ta sama osoba”. Strach czy też odraza w oczach innych ludzi najbardziej ją bolała.  Nie czuła w sobie tej wielkiej zmiany, o której wszyscy mówili. Fakt, wtedy nie opanowała swoich emocji i nie zachowała się jak powinna się zachować osoba o jej sławie i posadzie, lecz każdemu zdarza się chwila słabości. Niestety, teraz musi za nią płacić. Miała cichą nadzieję, że jej osoba nie utrzyma się zbyt długo na językach szkoły. Każda sensacja kiedyś będzie musiała się skończyć. Nawet z nią i Malfoy’em w roli głównej. Parsknęła pod nosem, przypominając sobie jak niedorzeczne plotki słyszała w przeciągu tych kilku dni. Poznała wiele nowych faktów o sobie jak i o jej romansie z Draconem, w który wplątana była również Lavender. Niemiłe komentarze lały się strumieniami, lecz zatrzymywały się w drodze do jej podświadomości i spływały po wybudowanym murze, który nauczyła się budować od blondyna. Dobrze wiedziała, że teraz potrzebuje właśnie odgrodzenia się od świata, chwili spokoju.
-Witam wszystkich w tym szczególnym dniu!- głos dyrektorki wyrwał dziewczynę z rozmyślań. –Jak już zapewne wszyscy wiecie dziś odbędzie się symboliczne wydarzenie, czyli Noc Duchów. Mam nadzieję, że choć przez ten jeden wieczór zapomnicie o nauce i spędzicie miło czas ze swoimi przyjaciółmi.
Uśmiechnęła się przyjaźnie, a uczniowie zaczęli bić brawa.
-Pamiętajcie jednak, że w poniedziałek lekcje odbędą się zgodnie z planem, więc jakakolwiek nieobecność będzie nieusprawiedliwiana. Smacznego!
Dyrektorka zajęła miejsce za stołem nauczycielskim i zaczęła jeść swoje nienapoczęte śniadanie. Hermiona odwróciła się w stronę przyjaciół, którzy z uśmiechem spoglądali na nauczycielkę.
-Próbuję przywrócić Hogwart do czasów…
-Albusa –dopowiedział za nią Harry, a Hermiona pokiwała głową.- Dobrze jej idzie.
Dziewczyna uśmiechnęła się smutno na wspomnienie starszego dyrektora, który był dla nich ogromnym wzorem. Jego śmierć dużo zmieniła, lecz również dużo wprowadziła do ich życia. Nauczył ich jacy powinni być. Przedstawił im słodki świat magii. A później… oddał życie za dobro reszty.
-Masz jakieś plany na wieczór Hermiono?- ciszę przerwała Ginny, która chciała jak najszybciej pozbyć się z twarz przyjaciół ponurych min.- Może wpadniesz do Pokoju Wspólnego? Pogramy w Eksplodującego Durnia albo… poczytany książki?
Harry spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem, przy okazji uderzając ją delikatnie w nogę pod stołem. Ginny zignorowała zachowanie swojego chłopaka i nadal oczekiwała na odpowiedź przyjaciółki.
-Książki?- Zdziwiła się Gryfonka.- Ginny mów o co chodzi…
-O nic przecież nie chodzi! Już nie mogę się martwić o przyjaciółkę? Znaczy się… cały czas siedzisz w swoim dormitorium z Malfoy’em… znaczy się do Malfoya nic nie mam. No może troszkę. Ale! No w sumie chcę spędzić z tobą więcej czasu. Prawda Harry?
Odwróciła się do chłopaka i zmierzyła go wymownym spojrzeniem. Czarnowłosy pokiwał głową i przełknął ślinę. Nienawidził być wplątany w sprawę, o której nie miał pojęcia, a najwidoczniej Ginny próbowała odwieść Hermionę od jakiś planów.
-Ginny?- Gryfonka spojrzała na nią z wyczekiwaniem i uniosła jedną brew do góry.- Powiesz mi o co dokładnie chodzi?
-O nic! Naprawdę! –Zapierała się, lecz w końcu pod naporem srogiego wzroku przyjaciółki, odpuściła. Westchnęła i wzruszyła ramionami. –Wiem, że Draco zaprosił cię na tą jego imprezę… Może masz rację… może się zmienił, ale… no zrozum! Pójdziesz tam sama i jeśli coś ci się stanie…
-Jestem już dorosła, potrafię o siebie zadbać- uspokoiła ją Hermiona.- Rozumiem, że możesz mu do końca nie ufać i nie dziwię ci się. Lecz musisz zaufać mi, dobrze?
Ginny pokiwała głową niechętnie. Nadal była zaniepokojona oraz bała się o swoją przyjaciółkę, lecz wiedziała, że gdy będzie nalegała jeszcze bardziej pogorszy sytuację. Nie chciała również się kłócić, bo obawiała się, że doprowadzi to do kolejnej rozłąki, której by  nie zniosła.
-Lecę do biblioteki – stwierdziła Hermiona i zabrała swoją torbę.-Może zdążę jeszcze dzisiaj skończyć wypracowanie na poniedziałek.
Ginny pokręciła głową z niedowierzaniem, ale uśmiechnęła się mimowolnie. Starsza Gryfonka ucałowała ją w policzek i puściła oczko do Harry’ego, po czym zniknęła w tłumie wychodzących uczniów.
-Nie wyglądasz na przekonaną…- zaczął Harry.
-Bo nie jestem- odparła oburzona.- Nie przeszkadza mi, że trzyma się z Draconem. Wydaje się być inny, lecz kto wie jaki jest wraz ze swoimi kolegami. A jeśli powie coś… obrazi ją znowu? Albo… Nie chcę po prostu żeby cierpiała.
-Chcesz mieć ją na oku?- Spytał.
-Zauważy nas od razu, gdy tylko tam wejdziemy – skrzywiła się ruda.
-A gdybym poprosił Daniela, aby jej pilnował?- spytał i złapał ją za rękę.
Ginny przez moment rozważała propozycję swojego chłopaka. Oczywiście, że miała również i do niej mieszane uczucia, lecz co innego jej pozostało? Daniel był jedyną osobą, która nie będzie rzucała się w oczy we własnym Pokoju Wspólnym. Zgodziła się.

***

Gdy tylko wróciła z biblioteki rzuciła torbę w kąt pokoju. Dała radę. Napisała esej i teraz nie będzie musiała się martwić, że wszystkie zadania zostaną jej na niedziele. O nie. Hermiona postanowiła ten dzień spędzić w końcu na słodkim lenistwie i planowaniu dekoracji na nadchodzący bal, którym dyrektorka bardzo się ekscytowała, a ona nie chciała jej zawieść. Położyła się na kanapie, a za głowę włożyła dwie poduszki. Spojrzała w stronę ognia, który żarzył się w kominku, lecz po drodze jej uwagę przykuła do połowy opróżniona szklanka ognistej oraz porozrzucane części garderoby, które walały się po całej podłodze. Wstała nagle i odwróciła się w stronę uchylonych drzwi do pokoju Ślizgona, z którego dochodziło ciche pogwizdywanie. Nagle wyłonił się blondyn. Jego włosy rozrzucone były we wszystkie strony, a w dłoniach trzymał biały podkoszulek. Wszystko wyglądałoby normalnie, gdyby nie jeden tyci szczegół. Malfoy paradował w samych majtkach. Hermiona pisnęła pod nosem, gdy tylko chłopak odwrócił wzrok w jej stronę, czując jej wzrok na sobie. Na jego ustach pojawił się uśmiech, a ona czym prędzej opuściła wzrok i zabrała torbę z zamiarem zamknięcia się w swoim dormitorium.
-Gdzie tak uciekasz?- Spytał, wychodząc z pokoju.
-Zaraz rozpocznie się kolacja- odpowiedziała i ścisnęła metalową klamkę, która była jej jedynym oparciem.- Muszę się przebrać w coś bardziej eleganckiego.
-W to nie wątpię –odpowiedział, a ona czuła jego oddech na swojej szyi.- Czyżby odważna Gryfoneczka bała się spojrzeć na półnagiego mężczyznę?
Szatynka fuknęła pod nosem i kierowana impulsem odwróciła się w jego stronę i wymierzyła w niego wskazujący palec.
-Nie, nie boję – wysyczała i dźgnęła palcem w jego ramię, później orientując się, że dotknęła jego skóry.
Na jej policzkach pojawił się ogromny rumieniec, a Draco skwitował to uśmiechem. Fuknęła pod nosem, widząc jego reakcję. Odwróciła się i chwyciła klamkę, którą szarpnęła jak najmocniej. Trzask drzwi rozniósł się echem po salonie.
-Głupi Malfoy –warknęła pod nosem i oparła się plecami o drzwi.

***

Kolacja przeminęła w miłej i spokojnej atmosferze. Wielka Sala po raz pierwszy od czasów wojny przypominała starą, dobrą salę, w której jak zazwyczaj panował gwar, a nie głucha cisza. Rozmowy uczniów niosły się po pustych korytarzach Hogwartu, w którym wiał porywisty wiatr. Pogoda idealnie wkomponowała się w charakter tego święta. Drzewa Zakazanego Lasu uginały się pod naporem wiatru, który porywał ich liście i niósł daleko stąd. Na niebie uformowały się szare chmury, które oczekiwały na idealny moment, aby wypuścić ze swoich zbiorników krople deszczu. Lecz uczniowie, którzy przebywali w szkole nie musieli obawiać się nieprzyjemnej pogody. Zasiedli właśnie do stołu, na którym pojawiły się przeróżne przekąski. Duchy latały pomiędzy posiłkami, siadały przy stołach i wdawały się w rozmowy z uczniami, najczęściej z tymi z młodszych roczników, aby pokazać im, że nie są tacy straszni. Hermiona spędziła ten wieczór z przyjaciółmi, wspominając dawne czasy oraz rozmawiając na błahe tematy. Lecz gdy ponownie wróciła do dormitorium cały zapał z niej wyparował. Od razu skierowała się do pokoju, lecz nawet przez grube ściany szkoły, słyszała jak Draco przeklinał brak czasu. Najwyraźniej przygotowania do imprezy nie szły mu za dobrze. Gryfonka otworzyła szafę i wyciągnęła z niej kupiony stój. Przejechała dłonią po delikatnym materiale i westchnęła. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Draco z wielkim uśmiechem spoglądał na nią, próbując zawiązać krawat. Szło mu dość mizernie, więc Gryfonka zabrała sprawy w swoje ręce i zawiązała go na jego szyi.
-Poradziłbym sobie-odpowiedział z przekąsem.
-W to nie wątpię- uśmiechnęła się i założyła ręce na piersi.- Coś chciałeś?
-Muszę na chwilę wybrać się do Hogesmeade, ponieważ ci idioci rozbili kilka butelek ognistej.
-Co to ma wspólnego ze mną? -przerwała mu z niechęcią w głosie, spowodowaną wspomnieniem o alkoholu.
-Nie jestem pewny czy zdążę wrócić przed imprezą, trafisz sama?
-Nie obejdzie się bez tych kilku butelek?- Spytała i skrzywiła się na samą myśl o zejściu do jamy węża bez żadnego wsparcia.
-Aż tak będziesz za mną tęskniła?
Hermiona zaśmiała się szyderczo i złapała dłonią za drzwi, które przybliżyła w stronę Dracona, powodując, że musiał się wycofać o dwa kroki.
-Nie, nie będę- odpowiedziała i zmierzyła go wrednym wzrokiem.- Jeśli to tyle…?
Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Drugi raz tego samego dnia. Wydawało się by, że jej pokój stał się nie tylko azylem od świata, lecz również od Ślizgona, który swoim zachowaniem najczęściej uderzał w jej słabe punkty, co natomiast powodowało, że traciła nad sobą kontrolę. A tego nienawidziła.
-Spokojnie księżniczko!- Usłyszała jego krzyk zza drzwi.- Książe Zabini oddeleguje cię na imprezę, a tam ja już się tobą zajmę.
-Jeśli nie będzie miał białego rumaka to chyba będę musiała odmówić… -odpowiedziała mu, a na jej ustach pojawił się mimowolnie uśmiech.
-Zobaczę co da się zrobić wasza wysokość – zaśmiał się i odszedł.

  • Witam! Nie ma to jak dodać rozdział w Prima Aprillis. Żartu niestety Wam żadnego nie zrobię, bo jestem dość kiepska w tym, ale w rekompensatę dodaję te oto moje wypociny. Mam nadzieję, że się spodobają :) Pisało mi się dość ciężko, ponieważ miałam strasznie dużo nauki w szkole, a z tym równał się brak czasu, a za nim szedł brak weny. Ale liczy się, że jestem! :* Jeśli czytacie nie zapomnijcie skomentować! Każda opinia jest dla mnie bardzo ważna :) Wesołych Świąt!!