czwartek, 29 października 2015

—27. It's cold and loveless

ROZDZIAŁ JEST NIEPOPRAWIONY


Z oczu płynęły jej łzy. Z ust wydobył się nagle głośny szloch, który rozbrzmiał w pustych korytarzach szkoły. Zęby szczękały o siebie z zimna. Ciało targane było przez dreszcze. Jej kroki odbijały się echem. Stukot równał się z biciem jej serca, które przyśpieszyło swój rytm. Nie wiedziała gdzie idzie. Nie chciała wiedzieć. Chciała po prostu uciec od niego… od niej. Jak mogła być taka głupia? W końcu, gdy postanowiła mu zaufać, oddać w jego posiadanie cząstkę siebie, on…
Ponownie z jej ust wydobył się szloch. Pełen bólu i frustracji. Była zła na siebie. Wiedziała zawsze, że trzeba słuchać rozumu, bo serce ją zgubi. Ale co z tego? Brnęła w ten toksyczny związek, nie zważając czy pozostawi on na niej, choćby suchą nitkę. Teraz nie mogła uwierzyć, że była taka głupia. Straciła kontrolę nad sobą, zaślepiona chwilowym zauroczeniem.
-Głupia…- wymsknęło jej się.
Głos wypełniał ból. Łzy płynęły nadal po policzkach. Zwolniła. Zatrzymała się przy jednym z parapetów, w korytarzu, który jak na jej gust prowadził do biblioteki, jednak nie potrafiła zmusić się do rozważenia tego. Nie to się teraz dla niej liczyło. Wgramoliła się na parapet, zostawiając na ziemi parę szpilek, na które spojrzała z gniewem. Nawet one dzisiaj były przeciwko niej. Skuliła się w kłębek, łapiąc rękami za nogi i przyciskając je do siebie. Jej ciało szarpnął dreszcz. Ponownie zapłakała żałośnie, nie mogąc pozbyć się, rosnącego ukłucia bólu w okolicy jej serca. Czemu to tak bolało?
Za każdym razem, gdy chciała wymazać to wspomnienia z pamięci, ono nawracało. W kółko i w kółko. Wyrywając jej serce z klatki i miażdżąc je na tysiące kawałeczków. Obiecał jej w końcu, że będzie cały czas przy niej… Przy niej.
Nie dotrzymał słowa.

A zaczęło się tak niewinnie…

Gdy tylko wkroczyła na korytarz, prowadzący ku komnatom nauczyciela, do jej uszu doleciała głośna i chwytliwa muzyka. Czuła jak podłoga wibruje, sprawiając, że jej żołądek skoczył fikołka. Nigdy nie lubiła wystawnych zabaw. Samo planowanie balu było dla niej wielkim wyzwaniem, w końcu nie miała doświadczenia w imprezowaniu. Ten rok jednak przysporzył jej wiele niespodzianek. Uśmiechnęła się pod nosem i zwolniła kroku, zbliżając się do drewnianych drzwi. Poczuła jak coś nagle opada na jej nos. Spojrzała ku górze, zauważając malutkie płatki śniegu, które spadały z zaczarowanego sufitu. Profesor zadbał o każdy, nawet malutki szczegół. Przystanęła i wciągnęła do płuc świeże powietrze. Z lekkim wahaniem podniosła rękę i zapukała w drzwi kilka razy. Położyła dłoń na torebce i poklepała ją kilka razy. Odetchnęła z ulgą, gdy poczuła brzegi opakowania, w które włożyła prezent dla Harryego. Już nie mogła doczekać się jego reakcji!
Usłyszała zgrzyt. Drzwi zaczęły się rozsuwać, a w nich stanął wesoły nauczyciel eliksirów. Włosy miał w nieładzie, a na policzkach widniały dwa wielkie rumieńce. Hermiona zastanawiała się czy nie są one spowodowane zbyt dużą ilością trunku, jednak później szybko zepchnęła tą myśl na drugi plan.
-O! Panna Granger!-Krzyknął uradowany i złapał ją za ramię, wprowadzając ją do środka.-Wchodź, wchodź! Rozgość się moja droga!
Skierował głowę w bok i zwrócił się do jednego z kelnerów, aby zabrał okrycie dziewczyny. Hermiona uśmiechnęła się do młodszego chłopaka delikatnie, po czym oddała mu swój płaszcz. Ponownie poczuła mocny uścisk na swoim ramieniu. Profesor pociągnął ją w głąb pomieszczenia, pokazując jej dzisiejszy wystrój. Ogromny salon, aż kipiał od ozdób. Nad sufitem wisiały girlandy zrobione z przeróżnych słodyczy, które gdy tylko ktoś chciał je zerwać, zmieniały się w malutkie gryzonie, odstraszając tym wielbicieli słodyczy. Na środku pomieszczenia stała ogromna choinka, której zapach roznosił się po całym pomieszczeniu. Nawet zapach wypieków, czy kremowego piwa, nie mógł się równać z nim. Hermiona uśmiechnęła się ponownie. Święta. Jakże ona je uwielbiała. Ten klimat. Rodzinna atmosfera. Nagle jej rozmyślenia zostały przerwane. Rodzina? Zacisnęła usta, starając się nie okazać swojej słabości. Odnalezienie ich graniczyło z cudem. Ale może czasem cuda się zdarzają?
-Może tutaj panienka położyć prezent –profesor Slughorn wskazał jej miejsce pod choinką, pod którą już znajdowały się chmary pakunków.-Później odbędzie się uroczyste wręczanie!
Z zadowoleniem klasnął w dłonie, posyłając jej uroczy uśmiech, którym i ona odpowiedziała. Mężczyzna odwrócił się nagle ku drzwi, które świeciły się jasnym blaskiem.
-Oho! Kolejni goście! Muszę cię na chwileczkę zostawić moja droga. Baw się dobrze!
Hermiona skinęła głową i zaśmiała się pod nosem, widząc płatającego się we własną szatę profesora, który kroczył ku wejściu głównemu. Jej dłonie powędrowały w stronę torby, po czym wyjęła z niej prezent. Pogładziła czerwony papier i ułożyła go pod drzewkiem. Westchnęła ciężko, gdy przyszło jej teraz znaleźć kogoś w tym tłumie. Stanęła na palcach, rozglądając się na boki w poszukiwaniu jej dzisiejszych towarzyszy. Niestety, w oczy nie rzuciła się jej ani blond ani czarna czupryna. Nie mogła jednak wyzbyć się uczucia, że ktoś ją obserwuje. Rozejrzała się niepozornie i zmarszczyła brwi. Musiało jej się wydawać. Pokręciła głową i ruszyła w stronę stołu z przekąskami i napojami. Z przyjemnością wciągnęła przyjemny zapach pieczonego jabłka i cynamonu. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, pomimo tego, że coraz bardziej czuła się obserwowana. Chciała już sięgać po butelkę piwa kremowego, gdy koło niej pojawił się czarnowłosy chłopak. Zderzył się z nią bokiem i podsunął pod jej nos puchar z parującym napojem.
-Harry?!- Pisnęła przestraszona, na co chłopak zaśmiał się gardłowo.
Jego policzka płonęły, a kosmyki włosów przykleiły się do spoconego czoła. Najwyraźniej bawił się wspaniale. Ponaglił ją, aby przyjęła od niego pucharek, po czym poprawił okulary. Hermiona spojrzała na niego pytająco, pochylając swój nos nad pucharkiem. Poczuła mocny aromat goździków i cierpi zapach wina.
-Wiesz, że nie przepadam za grzanym winem?- Spytała go i uśmiechnęła się delikatnie.
Harry machnął ręką, pociągając z pucharka łyk napoju, po czym zaczął mówić.
-Wiem, wiem- westchnął.- Ale cały czas mam nadzieję, że w końcu zmienisz zdanie.
-Nie tym razem- zaśmiała się i odłożyła pucharek.
Wspomnieniami wróciła ku ich częstych wypadów do wioski. Było to może rok, a może dwa lata temu. Schowali się do Trzech Mioteł przed ogromną zamiecią śnieżną i wtedy ona odkryła wspaniały smak kremowego piwa z nutką imbiru, a oni zakochali się w grzanym winie. Nigdy ich nie rozumiała. Słodkość piwa kremowego przyćmiewała gorzki i cierpki smak ich napoju. Jednak od tamtej jej przyjaciela za punkt honorowy obrali sobie przekonanie jej do ich racji. Nadal im to nie wyszło.
-Hermiono?- Ocknęła się z zmyśleń, gdy Harry pomachał jej ręką przed nosem.- Zatańczysz?
Harry wyciągnął ku niej dłoń, a ona westchnęła głośno, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem. Ujęła go za rękę, po czym poprowadził ją na sam środek parkietu. Położyła dłoń na jego ramieniu, a ona na jej tali. Złączyli swoje dłonie, zaciskając swoje palce. Ruszali się w delikatny takt muzyki, zwracając na siebie uwagę zebranych. Harry wyglądał komicznie uważając cały czas, aby nie podeptać stóp swojej przyjaciółki, a ona nie mogła powstrzymać śmiechu, za każdym razem, gdy wciągał ze zgrozą i świstem powietrze- jego noga zazwyczaj wtedy była w bliskim kontakcie z jej stopami.
-Kiedy już zrobiliśmy z siebie głupków- zaśmiała się, a ona podniósł głowę, spoglądając na nią.-To może powiesz mi o co w tym wszystkim chodzi?
Policzki chłopaka zaczerwieniły się jeszcze bardziej. Hermiona uniosła brwi ku górze zdając sobie sprawę, że możliwe, że wpadła w środek jakiegoś planu Pottera.
-No słucham-ponagliła go, gdy ten nadal nie odpowiadał.
-Czy coś łączy ciebie i Malfoya?- Spytał, wyrzucając z siebie to jak najszybciej.
Dziewczyna przystanęła na chwilę, czując, że jej twarz musi w tej chwili wyglądać dokładnie tak samo jak jej przyjaciela. Przywołała się jednak do porządku i fuknęła cicho pod nosem.
-Skąd takie pytanie Harry?- Zdziwiła się.
-Spędzasz z nim ostatnio mnóstwo czasu… ja… słyszałem jak Ron mówił…
-Przestań- oburzyła się.- Nie chcę słyszeć co mówił Ron.
Westchnęła głośno i pozwoliła okręcić się dookoła przyjacielowi. Dał jej czas, aby ułożyła odpowiednią odpowiedź, jednak takowa nie nadchodziła. Gdy ponownie stanęli do siebie twarzą w twarz, przymknęła powieki, wciągnęła powietrze i zaczęła mówić.
-Jest mi bliski…Myślałam, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy przed wyjściem do wioski. Co znowu się stało, że postanowiłeś poruszyć ten temat?
Chłopak ewidentnie się speszył, opuszczając wzrok. Pokręcił głową.
-Nic, nic… po prostu chce się upewnić, że to wszystko dzieje się naprawdę- zaśmiał się krótko, a ona skinęła głową.
Wiedziała dobrze, że kłamie, jednak nie chciała wyciągać z niego wiadomości na siłę. Jeśli będzie chciał, powie jej. Prędzej czy później.
-Proszę wszystkich o uwagę!- Po sali rozniósł się głos profesora, który stanął pod choinką.-Już czas, aby rozpakować prezenty! Potem możemy wrócić do zabawy!
W dłoni trzymał prezent, próbując odczytać imię i nazwisko osoby, dla której była ona przygotowana. Zmarszczył czoło, mrużąc przy tym okulary. W końcu zdenerwował się i warknął na pierwszego z brzegu ucznia, który podszedł ku niemu i chwycił prezent.
-Draco Malfoy!- Cieniutki głos piątoklasisty rozniósł się po pomieszczeniu.
Hermiona rozejrzała się, poszukując w tłumie wymienionej osoby. Jednak nigdzie nie mogła go znaleźć. Chłopak powtórzył po raz kolejny imię i nazwisko chłopaka, i ponownie nikt nie wyszedł na środek.
-Panno Granger idź poszukać naszej zagubionej sierotki, a ty Hugan bierz kolejny prezent- jego ciepły głos łączył się z nutką zdenerwowania.
Hermiona skinęła głową i skierowała się do pozostałej części komnat profesora, przeciskając się przez tłumu uczniów, czekających na swój prezent. Jej myśli wariowały. Obiecał jej, że będzie przy niej, i co? Spoważniała nagle, gdy uświadomiła sobie jedno… a jeśli coś mu się stało? Krew w niej zawrzała, a ręce zaczęły się trząść ze strachu. Skierowała swoje kroki ku łazienką, przeklinając w myślach swoje obolała nogi. Stukot jej szpilek roznosił się po pomieszczeniu, a gdzieś w tle słychać było śmiechy uczniów. Obydwie łazienki okazały się być jednak puste. Czuła jak jej serce coraz bardziej przyśpiesza, a nogi robią się jak z waty. Skręciła w korytarz, prowadzący do gabinetu dyrektora i przystanęła nagle. Poczuła się jakby ktoś nagle wylał na nią kubeł zimnej wody. Poczuła jakby ktoś uderzył ją z całej siły w twarz. Poczuła… się jak skończona idiotka, która w końcu zdała sobie sprawę ze swojej głupoty.

Usłyszała nagle czyjeś kroki. Niechętnie zsunęła się z parapetu, szybko łapiąc do rąk swoje buty. Nie obchodziło ją to, że masywne kamienie tworzące podłogę w szkole, ziębią ją w stopy. Nie obchodziło jej to, że na jej ramionach pojawiła się gęsia skórka. Nie zwracała uwagi na szczękające z zimna zęby. Nie wiedziała gdzie idzie. Ponownie chciała uciec. Przed światem oraz przed idącym korytarzem człowiekiem. Jeśli to był on? Nie… nie mogła teraz skonfrontować się z Draconem. Wiedziała, że nie utrzymałaby swoich nerwów na wodzy. Gdy chciała już skręcić w korytarz prowadzący w stronę jej komnat, nagle na kogoś wpadła. Odbiła się od jego umięśnionej klatki i wylądowała na ziemi, tłukąc sobie tylną część ciała. Jąknęła i spojrzała ku górze. Fuknęła zła… z deszczu pod rynnę. Chłopak podsunął pod jej nos swoją dłoń, chcąc pomóc jej wstać, jednak ona pokręciła głową i podniosła się o własnych siłach. Spojrzała na niego hardo. Stał tuż przy niej. Od jego ciała bił żar, ogrzewający jej zmarzniętą skórę, przez którą przechodziły dreszcze. Z jej oczu nadal niekontrolowanie spływały łzy, mocząc jej zaczerwienione policzki. Wpatrywał się w nią tymi nieprzenikniętymi oczami, w których krył się impertynencki błysk. Chciała uciec. Chciała? Nie wiedziała, co czuje w tej chwili. W jej środku panowała istna burza uczuć, niepozwalająca się jej skupić na choćby takich czynnościach jak obrót i powrót do swoich komnat. Stała, więc…wpatrując się w chłopaka z wysoko uniesionym podbródkiem i rękoma założonymi na piersiach. Wiedziała, że zdaje sobie sprawę z tego, że to wszystko pozory. Wiedziała również, że na usta ciśnie mu się jedno zdanie, które pomimo tego, że nadal nie zostało wypowiedziane, odbijało się echem po jej głowie. Czyżbym cię nie ostrzegał? W jej gardle ponownie urosła gula, która sprawiła, że zacisnęła zęby, starając się nie załamać. Nie może. Nie przy nim. Opuściła głowę, zamykając powieki. Nie chciała żeby widział ją w takim stanie. Chciała w tym momencie być sama. Samotność była jej odwieczną przyjaciółką, której brakowało jej od dłuższego czasu. Jednak on nadal stał przy niej. Między uderzeniami swojego serce, słyszała jego krótki oddech. Czuła jego obecność, co jeszcze bardziej potęgowało w niej uczucie niepokoju. Jednak… przynosiło ulgę. W pewnym stopniu jej myśli opuściły wydarzenia z dzisiejszej nocy i skupiły się na nim. Jego tajemniczość stała się dla niej istną zagadką, którą chciała rozwiązać. Czy nie podobnie było z Draconem? Przełknęła ślinę i mocniej zacisnęła powieki. Nie mogła o nim myśleć, nie mogła. I… nie musiała. Gdy tylko poczuła słaby uścisk na swoim podbródku… przestała w ogóle myśleć. Poczuła nacisk z jego strony. Pozwoliła mu przejąć kontrolę. Chłopak podniósł jej twarz, aby ponownie spojrzała w jego stronę. Uchyliła niechętnie powieki. Jego brązowe oczy wpatrywały się w nią teraz ze szczerym zaciekawieniem. Na ustach nie błąkał się żaden wredny uśmieszek, a jego twarz… była po prostu poważna. Może i nawet pełna skruchy, żalu. Jednak nie wiedziała tego dokładnie. To był w końcu on. Wieczna zagadka, która stanęła na jej drodze, wywracając jej życie do góry nogami. To był on. Nie wiedziała czy był jej przekleństwem, czy błogosławieństwem. Tej nocy jednak był przy niej. Jego obecność wystarczyła, aby mogła poczuć się, choć odrobinkę lepiej. By móc zapomnieć…

Zacisnęła mocno pięści. Chciała podbiec do ich, oderwać tą wywłokę od niego, a potem uderzyć go z całej siły w tą piękną… nie! przebrzydłą twarz! Nie zrobiła tego jednak, dlaczego? Bo w chwili, gdy oderwała od ziemi nogę, on oderwał swoje usta od tej przeklętej mopsicy i spojrzał na nią. Prosto w jej oczy. Patrzył, nie ruszając się z miejsca. Jego ręce nadal znajdowały się na jej plecach. Dziewczyna zamruczała niechętnie do jego ucha, po czym również się odwróciła. Gdy tylko zauważyła, kim była osoba, która im przeszkodziła, na jej ustach pojawił się wielki uśmiech satysfakcji.
-Jednak Harry miał rację…-zdołała tylko tyle powiedzieć.
Chwilę później do jej oczu doleciały łzy, a w gardle pojawiła się wielka gula. Draco odrzucił w bok Pansy i ruszył w jej kierunku.
-Nie!- Krzyknęła.
Zatrzymał się i spojrzał na nią… swoimi pięknymi, błękitnymi oczami. W tym momencie wypełniał je tylko ból. Uśmiechnęła się smutno. On się źle czuł? Fuknęła pod nosem. Co ona ma w takim razie powiedzieć?! Poczuła się zdradzona! Zraniona na wszystkie możliwe sposoby. Nie chciała nawet słuchać jego tłumaczeń, więc gdy się odezwał, po prostu odeszła.
-Hermiona…
Zaczął przepełnionym wyrzutami sumienia głosem, jednak ona już się odwróciła. Modliła się w duchu, aby za nią nie pobiegł. Chociaż wtedy… pokręciła głową i zacisnęła mocniej pięści. Chciała po prostu stąd uciec.


-Mówiłem, że wrócisz Granger.
Jego subtelny głos wyciągnął ją z rozmyślań. Nadal nie oderwał swojej dłoni z jej podbródka, a ona nie miała siły strącić jej. Czuła, że jest bliska wybuchu płaczu. To… to bolało. Tak strasznie. Nie miała na nic siły. Normalnie fuknęłaby na niego zła, jednak teraz… cieszyła się, że jest tutaj. Czy to dziwne? Zdecydowanie. Lecz teraz jej rozum nie odpowiadał za jej ciało, wszystkim sterowały emocje, które nagromadzone w jej ciele, krzyczały, aby zwrócić na nie uwagę. Udało się. Łzy poleciały z jej oczu. Całe jej ciało zaczęło drżeć. Daniel złapał ją w pasie i podtrzymał zanim upadła. Wspierając się na jego ramieniu podeszli do najbliższego parapetu. Chłopak złapał ją delikatnie i podsadził. Nawet nie zareagowała, gdy usiadł obok niej, a jego ramię dotknęło jej.
-Nie jestem zbyt dobry w pocieszaniu- wyrwało mu się, sprawiając, że na jej ustach pojawił się delikatny, lecz smutny uśmiech.
-Nigdy nie myślałam, że usłyszę te słowa z twoich ust.
Spojrzała na niego, aby zobaczyć szczery wyraz rozbawienia na jego twarzy. To był dziwny wieczór dla ich dwójki. Zapomnieli o swoich sporach i po prostu napawali się swoim towarzystwem. Nie myśląc o konsekwencjach, nie myśląc o przyszłości.
-Mam jednak coś co może poprawić ci humor- ponownie przerwał ciszę, wyciągając z marynarki różdżkę i wypowiadając pod nosem regułkę zaklęcia.
Już po chwili w jego rękach pojawił się, zapakowany w czarny papier, prezent. Przyczepiony był do niego zwitek papieru, na którym widniało jej imię i nazwisko.
-Czyli to ty byłeś moim Mikołajem?- Zaśmiała się i złapała niepewnie podarunek, który ułożył jej na kolanach.
-Zgadza się- przytaknął głową.- Zwrotów nie przyjmuje. Tak samo jak odmowy.
Spojrzała na niego zdziwiona, jednak on tylko skinął głową w stronę prezentu. Sprawnie rozdarła papier i otworzyła pudełko. Przejechała dłonią po pięknej tkaninie, która pod jej palcami naprężała się, ukazując wspaniałe piękno jedwabiu. Złapała za materiał i wyciągnęła go ku górze. Z pudełka wysunęła się piękna, długa suknia o morskim kolorze. Była bez ramiączek, a wycięty w serce dekolt usłany był świetlistymi diamencikami.
-Jest piękna, ale…
-To prezent –przerwał jej.

Uśmiechnęła się delikatnie. Jednak, gdy tylko chciała odłożyć suknie ponownie do pudełka, wypadła z niej mała notatka, która sprawnie złapała w palce. Czuła jak mięśnie chłopaka napinają się z nerwów. Otworzyła zwitek papieru i rozszerzyła oczy ze zdziwienia…

  • wiem, wiem... nie dość, że tak krótko to w takim odstępie czasowym. Przyznaję się do winy bez bicia. Jednak ten rok szkolny okazał się być dla mnie dość trudny. Dopiero teraz, kiedy złapała mnie choroba mogłam sobie pozwolić na dokończenie tego rozdziału. Nie wydaje mi się on zbyt dobry i pewnie będziecie mieć do niego zastrzeżenia, jednak... warto zaryzykować.

piątek, 2 października 2015

Przedsmak 27 rozdziału



Stał tuż przy niej. Od jego ciała bił żar, ogrzewający jej zmarzniętą skórę, przez którą przechodziły dreszcze. Z jej oczu nadal niekontrolowanie spływały łzy, mocząc jej zaczerwienione policzki. Wpatrywał się w nią tymi nieprzenikniętymi oczami, w których krył się impertynencki błysk. Chciała uciec. Chciała? Nie wiedziała, co czuje w tej chwili. W jej środku panowała istna burza uczuć, niepozwalająca się jej skupić na choćby takich czynnościach jak obrót i powrót do swoich komnat. Stała, więc…wpatrując się w chłopaka z wysoko uniesionym podbródkiem i rękoma założonymi na piersiach. Wiedziała, że zdaje sobie sprawę z tego, że to wszystko pozory. Wiedziała również, że na usta ciśnie mu się jedno zdanie, które pomimo tego, że nadal nie zostało wypowiedziane, odbijało się echem po jej głowie. Czyżbym cię nie ostrzegał? W jej gardle ponownie urosła gula, która sprawiła, że zacisnęła zęby, starając się nie załamać. Nie może. Nie przy nim. Opuściła głowę, zamykając powieki. Nie chciała żeby widział ją w takim stanie. Chciała w tym momencie być sama. Samotność była jej odwieczną przyjaciółką, której brakowało jej od dłuższego czasu. Jednak on nadal stał przy niej. Między uderzeniami swojego serce, słyszała jego krótki oddech. Czuła jego obecność, co jeszcze bardziej potęgowało w niej uczucie niepokoju. Jednak… przynosiło ulgę. W pewnym stopniu jej myśli opuściły wydarzenia z dzisiejszej nocy i skupiły się na nim. Jego tajemniczość stała się dla niej istną zagadką, którą chciała rozwiązać. Czy nie podobnie było z Draconem? Przełknęła ślinę i mocniej zacisnęła powieki. Nie mogła o nim myśleć, nie mogła. I… nie musiała. Gdy tylko poczuła słaby uścisk na swoim podbródku… przestała w ogóle myśleć. Poczuła nacisk z jego strony. Pozwoliła mu przejąć kontrolę. Chłopak podniósł jej twarz, aby ponownie spojrzała w jego stronę. Uchyliła niechętnie powieki. Jego brązowe oczy wpatrywały się w nią teraz ze szczerym zaciekawieniem. Na ustach nie błąkał się żaden wredny uśmieszek, a jego twarz… była po prostu poważna. Może i nawet pełna skruchy, żalu. Jednak nie wiedziała tego dokładnie. To był w końcu on. Wieczna zagadka, która stanęła na jej drodze, wywracając jej życie do góry nogami. To był on. Nie wiedziała czy był jej przekleństwem, czy błogosławieństwem. Tej nocy jednak był przy niej. Jego obecność wystarczyła, aby mogła poczuć się, choć odrobinkę lepiej. By móc zapomnieć…

  • wiem, wiem, nie tego się spodziewaliście, jednak chcę abyście wiedzieli, że nie pozostawiłam tej historii. Rozdział jest w trakcie pisania, lecz... przeszkodą w dokończeniu go jest szkoła. Wrzesień rozpoczął się dla mnie pełną parą, jednak nadal jestem z Wami i z tą historią! :) 

środa, 9 września 2015

—26. Until we reach the border, until we make our plan

I know you've suffered 
But I don't want you to hide 
It's cold and loveless 
I won't let you be denied


Hermiona rzuciła się na łóżko, wzdychając głośno. Sprężyny wydały z siebie zgrzyt, po czym uformowały się pod ciałem Gryfonki. Uniosła ręce nad głowę i przeciągnęła się, ziewając głośno. Była zmęczona i zmarznięta. Na dodatek czuła jak jej stopy pulsują z bólu. Co jak co, ale jej przyjaciele potrafili wycisnąć z niej siódme poty. Mimowolnie na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Cieszyła się ich szczęściem. Pasowali do siebie idealnie. Wspomnienie ich oddzielnie stały się tak… odległe. Nawet początek roku, gdy Ginny starała się zatuszować zdradę Rona, przez co prawie rzuciła Harryego… stał się nierealny.
Gryfonka ponownie westchnęła głośno, po czym niechętnie wstała z łóżka. Podniosła poduszkę, spod której zabrała swoją piżamę i wyszła z pokoju. Nie spodziewała się go spotkać. Lecz on był tam. Siedział na kanapie tyłem do niej, a w ręku kręcił szklanką z bursztynowym płynem. W drugiej dłoni trzymał książkę, którą czytał ze skupieniem. Hermiona chciała jak najciszej przemknąć do łazienki, aby mu nie przeszkadzać, jednak jej plan się nie powiódł. Zapatrzona w chłopaka, nie zauważyła nogi pianina, w którą po chwili uderzyła gołą stopą. Wydała z siebie głośny jęk. Odrzuciła piżamę na ziemię i złapała się dłońmi za palce. Próbowała rozmasować ból, jednak on nie znikał.
Draco jak na komendę odwrócił się do tyłu, wpierw odstawiając przedmioty na stolik. Gdy poskładał wszystkie fakty w całość, wybuchnął szczerym śmiechem. Hermiona zmierzyła go za to wzrokiem. Poczłapała do fotela, po czym usiadła na nim, podciągając nogę do góry. Oderwała przez moment swoje palce od bolącego miejsca. Głośno wciągnęła powietrze, gdy zauważyła, że miejsce sinieje.
- Kurde!-Oburzyła się, nie zwracając uwagi na chłopaka, który zbliżył się do niej.
-Spokojnie Granger…- zaczął, a w jego głosie pobrzmiewała nutka rozbawienia.-O proszę!
Hermiona zdziwiona podniosła wzrok i nagle zesztywniała. Malfoy bezceremonialnie spoglądał na jej piżamę, lustrując każdy jej centymetr.
- Koronka?- Spytał i rzucił w jej stronę materiał.- Czy to niezbyt wyzywające dla ciebie?
- A co ci do tego Malfoy?-Odpowiedziała pytaniem na pytanie, łapiąc szybko w swoje drobne dłonie kawałek materiału.
Wstała z fotelu i wyminęła Ślizgona posyłając mu mordercze spojrzenia. Gdy chciała już wejść do łazienki jego silna dłoń zatrzasnęła drzwi. Hermiona zacisnęła zęby i przewróciła oczami. Odwróciła się do niego i mocno dźgnęła go w klatkę piersiową palcem wskazującym.
- Miałam dziś bardzo ciężki dzień, więc gdybyś mógł mi, choć na chwilę dać spokój byłabym wdzięczna!- Podniosła głos, starając się zatuszować rumieniec, który pojawił się na jej policzkach, gdy jej palce dotknął umięśnionej klatki chłopaka.
Jednak przed blondynem nic się nie ukryło. Jego podbródek drgnął lekko, a kąciki ust podniosły się do góry w rozbawieniu. Przysunął się do dziewczyny bliżej, nie zdejmując dłoni z drzwi. On mógł w spokoju spoglądać w jej piękne bursztynowe oczy, a ona mogła podziwiać jego wspaniały zapach. Mimo tego obydwoje nie chcieli dać po sobie poznać, że sprawiało im to przyjemność. Dogryzanie. Walka ich oczu. Czy też potajemny dotyk. Byli dla siebie czymś zakazanym. Czymś co nigdy nie powinno istnieć. Czuli, że ich znajomość może przynieść kłopoty, lecz w takich chwilach jak ta… ich umysły po prostu przestawały działać. Serce przejmowało kontrolę nad nimi. Biło jak oszalałe, domagając się uwagi.
- Czy mogę ci jakoś pomóc, aby ten… ciężki dzień upiększyć?- Spytał. Gryfonka otworzyła już usta, aby odpowiedzieć mu kąśliwą uwagą, jednak on przewidując jej krok i zatkał jej buzie dłonią.- I zanim powiesz żeby się wypchał… -uśmiechnął się, widząc jak kiwa głową.- Zastanów się, bo więcej takiej propozycji możesz nie otrzymać.
Gdy odsunął od jej buzi rękę, Hermiona zaczerpnęła świeżego powietrze. Ich oczy nadal toczyły ze sobą walkę, jednak front dziewczyny osłabł. Nieznacznie, lecz osłabł. W końcu odwróciła wzrok, a na jej policzkach pojawił się subtelny rumieniec.
- Jest jedna rzecz…- uśmiechnęła się, a w jej oczach coś zaiskrzyło.
- Tak?- Usłyszała jego subtelny głos, który sprawił, że prawie straciła panowanie nad swoimi nogami. Zrobiło jej się gorąco.
Przybliżyła się do niego. Musiała zadrzeć głowę do górze, aby móc spojrzeć mu głęboko w oczy. Ich twarze dzieliły od siebie centymetry. Czuli swoje oddechy na ustach. One natomiast zachłannie pragnęły siebie. Gryfonka uśmiechnęła się delikatnie, po czym uciekła pod jego ręką i skierowała się w stronę pianina. Przejechała dłonią po instrumencie i podniosła na niego wzrok. Stał tam jak spetryfikowany, nadal nie mogąc otrząsnąć się z uczuć, które zawładnęły jego ciałem. To wszystko było dla niego nowe. Uczucia. Nie tylko samo pożądanie.
W końcu zwrócił swój wzrok w jej stronę. Nie potrafiła ukryć rozbawienie widząc jego zdumioną twarz.
- Zagraj mi coś…- usłyszał jej cichy głos.

***
Kate, jej współlokatorka, obudziła ją w środku nocy. Rudowłosa otworzyła niechętnie powieki i spojrzała na koleżankę śpiącym wzrokiem.
- To ważne…?-Spytała, po czym ziewnęła głośno.
- Sama zobacz- uśmiechnęła się tajemniczo i skinęła głową w stronę drzwi, w których stał… Harry.
W dłoniach trzymał ogromny bukiet róż oraz jedwabny kawałek materiału. Ginny od razu otrzeźwiała. Zerwała się z łóżka i pobiegła do chłopka, rzucając mu się na szyję. Harry zaśmiał się, widząc jej reakcję. Gdy oderwała się od niego, wręczył jej kwiaty, które powąchała. Prześliczny zapach zawirował w jej nosie.
- Są piękne, ale, z jakiej to ok…
- Chodź ze mną- przerwał jej i złapał jej dłoń, mocno ściskając do swojej.
Poczuła ciepło, które pulsowało od jego ciała. Widziała jego słodki uśmiech, w którym się zakochała. Oraz jego oczy. Były pełne emocji. Były takie piękne.
Skinęła głową i odwróciła się do współlokatorki, której podała kwiaty. Dziewczyna przyjęła je i szybko wyczarowała wazon z wodą, do którego je wsadziła. Ginny sięgnęła po ciepłą kurtkę, która wisiała na wieszaku i otuliła się nią dokładnie. Wygładziła dłonią pomięty materiał szarych spodni dresowych, po czym na nogi założyła buty. Później ruszyła wraz z Harrym. Chłopak założył na nich pelerynę niewidkę, dzięki czemu niezauważeni wyszli z Pokoju Wspólnego. Ginny widząc pusty korytarz, wypełniony zmrokiem, poczuła się jak dawniej. Teraz jednak odczuwała wyraźnie odwzajemnioną miłość ukochanego chłopaka, który nadal trzymał ją za rękę i gładził kciukiem jej skórę. Gdy wyszli z budynku szkoły, chłopak ściągnął z nich niewidzialny materiał i wyciągnął z kieszeni, widzianą wcześniej przez Ginny, chustkę. Przepaskę zawiązał jej na oczach, po czym złapał ją w tali. Jego silne dłonie, sprawiły, że przez ciało dziewczyny przeszedł dreszcz. Uśmiechała się lub piszczała cicho, gdy przez przypadek zbaczała z kursu, a on ciągnął ją do siebie. Dla pobocznego obserwatora ta scena byłaby wręcz komiczna. Lecz dla tej dwójki były to piękne chwilę, w których mogli zapomnieć o przeszłości. Miłość zawładnęła nimi. W końcu się zatrzymali. Zawiał chłodny wiatr, który owiał dwójkę uczniów, sprawiając, że zapragnęli swojej bliskości, ciepła. Ginny drżała z ciekawości. Jako jedna z najbardziej ruchliwych osóbek nie mogła wytrzymać czekania, a w tej chwili Harry puścił jej ciało i oddalił się na kilka kroków. Jej dłoń powędrowała w stronę przepaski, lecz uprzedził ją władczy ton chłopaka.
- Nawet mi się nie waż!- Pomimo groźnej nuty, wiedziała, że uśmiecha się do niej.
Po chwili poczuła jego obecność ponownie. Stanął za nią i zaczął rozwiązywać przepaskę. Gdy opadła, zamrugała kilka razy powiekami, przyzwyczajając się do otoczenia. Zdziwiona, okręciła się dookoła. Znajdowali się na boisku do Quidditcha. Na murawie leżały porozrzucane miotły. W powietrzu natomiast latały malutkie kulki, dające światło. Gryfonka odwróciła się do chłopaka i uniosła do góry brwi.
- Harry…- zaczęła, jednak nie dał jej skończyć.
Zza pleców wyciągnął swoją miotłę i wskoczył na nią. Jego dłoń po chwili powędrowała w jej stronę. Dziewczyna przez chwilę się wahała, jednak przyjęła jego dłoń i usiadła za nim. Swoimi rękami oplotła go w pasie i mocno przytuliła się do jego sylwetki. Poczuła zapach jego perfum, które dostał od niej i uśmiechnęła się pod nosem. Przyłożyła policzek do jego pleców i zamknęła oczy, delektując się tym odczuciem. Latanie na miotle było dla nich odskocznią od życia. Ta chwila, gdy wzbijasz się do nieba, lecisz… Wszystko z góry wydaje się być takie małe. Wydaje się wtedy, że problemy i zmartwienia…znikają.
- Spójrz w dół.- Usłyszała jego głos, który wyrwał ją z zamyślenia.
Niechętnie oderwała się od niego, otwierając oczy. Gdy spojrzała na dół, wciągnęła z zaskoczenia powietrze. W oczach pojawiły jej się łzy, a usta uformowały się w wielkim uśmiechu.
- Harry…- ponownie wypowiedziała jego imię, a jej głos załamał się przez nagromadzone w niej uczucia.- Ja, ja nie wiem, co powiedzieć.
- Masz tylko dwie opcje do wyboru- zaśmiał się, odwracając w jej stronę głowę.- Tak albo nie.
Ginny poszerzyła swój uśmiech i jeszcze raz zerknęła na murawę. Miotły znajdujące się pod nimi układały się w napis „bal?”. Świecące kuleczki okrążyły ich dookoła, oczekując na odpowiedź dziewczyny. Słyszała szmer, który z siebie wydobywały.
- Tak!- Krzyknęła.- Oczywiście, że tak!
Kuleczki eksplodowały, odsypując ich brokatowym proszkiem. Ginny zaśmiała się głośno i wtuliła się ponownie w swojego chłopaka. Hermiona miała racje, przeszło jej przez głowę. Harry pomimo tego, że zaprosił ją późno, zrobił to we wspaniałym stylu. Miała nadzieję, że Malfoy wykorzysta swoją szansę na imprezie u Slughorna. Inaczej cały jej plan skończy się  z fiaskiem.

***
Muzyka - https://www.youtube.com/watch?v=pkGSFttA-G0

Zajął miejsce przy niej. Jego noga dotknęła jej. Ciarki przeszły przez nich równocześnie. Zerknęła na niego ukradkiem, rumieniąc się na policzkach. Jak to możliwe, że tak na nią działał? Draco podwinął rękawy. Jego kościste palce zaczęły sunąć po klawiszach. Hermiona zamknęła oczy. Poczuła jak dźwięki zaczynają ją otulać. Chłopak wciągnął ją do zupełnie innego świata. Każda nutka budziła w niej inne odczucie. Dreszcze przechodziły po jej ciele, a uśmiech sam pchał się na usta. Draco był kompozytorem. Tworzył sztukę, która przemawiała do niej jak żadna inna. Ciemność, którą widziała po zamknięciu oczu, wypełniły kolory, dźwięki. Jej wszystkie zmysły zaczęły pracować, aby móc wychwycić wszystko. Węch, aby móc poczuć jego wspaniały zapach, wymieszany z ostrą nutką Ognistej.
Słuch, aby każda nuta była dla niej innym przeżyciem.
Dotyk, gdy czuła jak jego ramię, co po chwile trąca jej, wywołując tym nieznajome dla dziewczyny gilgotanie w okolicy pępka.
Smak krwi, gdy przez wszystkie zgromadzone w niej uczucia, musiała przygryźć wargę.
Oraz wzrok. Dzięki temu, że jej powieki nadal były zamknięte była w stanie zwizualizować nuty. Zobaczyć jego smukłe palce, jego bladą twarz oraz oczy, które błyszczały z pasją.
Nagle nastała cisza, a ona wybudzona z jej letargu, otworzyła niechętnie oczy. Spojrzała na chłopaka, który przyglądał się jej z zachwytem. Nigdy jeszcze nie widziała go takiego. Jakby gra na pianinie rozrywała jego bariery. Zostawiając jedynie szczery środek, który tak bardzo uwielbiała. Jego dłoń powędrowała w stronę jej policzka. Jego palce gładziły go z delikatnością, sprawiając, że zaczerwieniła się bardziej. Gdy wsunął swoje palce w jej włosy, a dłonią otarł się o jej policzek, przymknęła oczy, wtulając się w jego twardą skórę. Poczuła jak chłopak napina się cały. Uchyliła powieki i ponownie spojrzała w jego oczy. Skakały w nich iskierki. Piękne iskierki, które sprawiły, że szybciej załomotało jej serce. Poczuła nacisk ze strony jego dłoni. Przysuwał jej twarz do siebie coraz bliżej. Powoli. Nie śpiesząc się. Tworząc nastrój wyczekiwania. Hermiona jednak nie mogła tego dłużej znieść. Zbyt długo broniła się przed uczuciami, żeby teraz nie móc pokazać chłopakowi, co w niej wyzwala. Złapała jego twarz w dłonie i wbiła się szybko w jego usta. Zachłannie. Nie podobnie do ich wcześniejszych pocałunków. Nie podobnie do niej samej. Chciała pokazać nim jak bardzo go potrzebuje. Jak bardzo zmienił cały jej światopogląd. Kim tak naprawdę dla niej jest. Chłopak przez moment był zbyt zdziwiony, aby oddać pocałunek, jednak po chwili z równie wielką pasją gładził jej wargi swoimi. Jego dłonie sięgnęły ku jej talii i otuliły ją mocno. Ona nie pozostawała mu dłużna. Jedna dłoń nadal gładziła jego szorstki policzek, na którym pojawił się kilkudniowy zarost, a drugą wplątała w jego włosy. Chcieli, aby ta chwila trwała wiecznie. Jednak jak zawsze to bywa. Najlepsze chwile zostają przerwane.

***

Czarnoskóry Ślizgon szedł niepewnie po korytarzach Hogwartu. Jedną dłoń miał podniesioną na wysokości twarzy. Ściskał w niej różdżkę, która oświetlała, nikłym promieniem, drogę przednim. Pomimo tego, że było już po ciszy nocnej chłopak nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca w dormitorium ani w Pokoju Wspólnym. Czuł spojrzenia innych, które wodziły za nim wzrokiem. Nie był pewien, czym sobie zasłużył na taki zaszczyt, ale miał tego dość. Zacisnął dłoń drugiej ręki, której palce ściskały szyjkę butelki. Pod wypływem jego energicznych kroków płyn uderzał o ścianki butelki, wydając z siebie cichy chlupot.
Jego przyjaciel okazał się być dzisiejszego dnia ostatnią deską ratunku. Musiał z kimś porozmawiać, musiał z kimś pobyć. Obce, szydercze twarze… wywoływały w nim tylko obrzydzenie. Wiedział, że to już nie te czasy, gdy łatwo było mu udawać. Tak jak Draco potrzebował znaleźć kogoś, kto nawróci go na dobra drogę. I w końcu trafiła się ona.
Uśmiechnął się, wydając z siebie niechciane westchnienie tęsknoty. Co się z nim działo?! Pokręcił głową i przystanął przy wyznaczonym miejscu.
-Magiczna więź- wyszeptał, a przejście zamigotało, odsłaniając salon pary Prefektów.
Zabini przystanął nagle, gdy zauważył patrzącą się na niego z wielkimi wypiekami na policzkach Hermionę, która nerwowo stąpała z nogi na nogę. Swój podejrzliwy wzrok przeniósł na towarzysza siedzącego tuż obok niej z wielkim uśmiechem na ustach. Zabini zmrużył oczy i uniósł jedną brew ku górze.
-Czy ja może… przeszkodziłem?-Spytał, a w jego głosie pobrzmiewała nutka rozbawienia.
-Oczywiście, że nie!- Oburzyła się Hermiona, czerwieniąc się jeszcze bardziej.-Ja… ja właśnie szłam wziąć prysznic!
Nerwowo ruszyła w stronę fotela, z którego zabrała swoją piżamę i skierowała się następnie w stronę drzwi do łazienki. Zatrzymał ją ironiczny głos Zabiniego.
-Sama, czy z kimś?- Sugestywnie poruszył brwiami, a towarzyszył mu przy tym chichot ze strony kolegi.
Hermiona odwróciła się w stronę Malfoya porażając go mocnym spojrzeniem, na co chłopak uniósł tylko dłonie do góry w geście poddania. Hermiona, gdy tylko usłyszała jak drzwi do ich dormitorium się otwierają, odskoczyła od niego jak oparzona. On nawet nie zdążył zareagować. Wszystko działo się tak szybko. Na jego ustach pojawił się uśmiech, który Hermiona odczytała w negatywny sposób. Fuknęła jak rozwścieczona kotka i zniknęła za drzwiami łazienki, trzaskając nimi głośno. Zabini przez moment wpatrywał się w osłupieniem w pustą przestrzeń, po czym zwrócił wzrok na przyjaciela.
-Co ją ugryzło?- Spytał i zmarszczył czoło.
Wskoczył na kanapę, układając sobie pod głową kilka poduszek, aby móc bez problemu widzieć Malfoya. Chłopak wzruszył ramionami i zajął miejsce na fotelu. Wpierw jednak wyrwał z silnego uścisku przyjaciela butelkę Ognistej i rozlał ją do szklanek, które wyczarował dzięki różdżce.
-A może raczej mam się zapytać, kto ją ugryzł?-Skinął na chłopaka głową.
Draco przewrócił oczami i upił kilka łyków płynu. Napój przyjemnie zapiekł go po gardle, po czym popłynął dalej.
-Skończ ten temat Zabini- ostrzegł go.- Chyba, że chcesz oberwać od nieźle wkurzonej Gryfonki.
Ślizgon zaśmiał się pod nosem i nie kontynuował tematu. Był świadomy tego jak bardzo groźna może być Granger, gdy ktoś wyprowadzi ją z równowagi. Mimowolnie spojrzał na nos przyjaciela, który po spotkaniu na trzecim roku z jej piąstką, został delikatnie przekrzywiony. Na jego ustach pojawił się szczery uśmiech. Zatuszował go szybko, gdy napił się mocnej whisky.
***

Kolejna nieprzespana noc. Kolejny koszmar, który wybudził ją ze snu. Kolejne próby zaśnięcia. Bezskuteczne. Westchnęła głośno, wstając z łóżka. Czasami zastanawiała się, czy gdyby nie przeczytała tego artykułu byłoby inaczej? Teraz była przepełniona strachem. Nawet tutaj. Najbezpieczniejsze miejsce na świecie, stało się dla niej miejscem przepełnionym bolesnymi wspomnieniami. Może gdyby nie wróciła do szkoły na ten rok wszystko potoczyłoby się inaczej? Odpędziła od siebie te myśli. Gdyby nie ten rok, nie poznałaby prawdziwej strony Dracona. Nie wyszłaby z depresji. Nie zaznałaby… tych uczuć.
Wciągnęła do płuc powietrze ze świstem. Sama myśl o chłopaku powodowała, że przez jej ciało przechodziła fala gorąca. Samo wspomnienie ich pocałunku, sprawiało, że miała ochotę do niego pobiec, zarzucić swoje ramiona na jego, dłonie wsunąć pomiędzy jego włosy, a usta złączyć z jego. W namiętnym pocałunku. Sama się sobie dziwiła. Gdy była z Ronem wszystko wydawało się być proste. Pocałunek był tylko pocałunkiem. Jego dotyk nie sprawiał jej tyle szczęścia. Czyż w końcu nie była przyzwyczajona do Rudzielca? Spędzili ze sobą tyle czasu, jako przyjaciele, czy była jakakolwiek szansa, że to wszystko mogło przerodzić się w miłość? To było tylko przyzwyczajenie, które dzięki Lavender w końcu poznało swoje oblicze. To dziwne…, ale była jej wdzięczna. W końcu blondynka otworzyła jej oczy. W brutalny sposób, jednak to zrobiła. Jako jedyna pokazała jej prawdę.
Zrzuciła z siebie kołdrę i wstała z łóżka. Podeszła do okna i zabrała z niego wełniany koc, którym otuliła się dokładnie. Podnosząc głowę, spojrzała za okno. Zza koron drzew Zakazanego Lasu wynurzało się pomarańczowe słońce, tworzące jasną poświatę wokół siebie. Zasypane przez śnieg konary drzew, błyszczały, gdy promienie słońca dotarły do nich. Wszystko powoli budziło się do życia. Hermiona uśmiechnęła się subtelnie. Wiedziała bardzo dobrze, że już nie zaśnie. Sobotni poranek chciała jednak wykorzystać w jak najlepszy sposób. Z jej własnej półki na książki zabrała podręcznik do eliksirów i ruszyła do salonu, z zamiarem przygotowania się na poniedziałkową lekcję. Jej plany jednak zostały zniweczone przez blond chłopaka, który, gdy tylko usłyszał zgrzyt jej drzwi, odwrócił głowę w jej stronę. Na ustach malował mu się szczery uśmiech, chociaż w oczach widziała smutek, przeplatany z bólem. Zmarszczyła czoło. Czyżby nie tylko ona miała trudną noc?
- Nie dasz mi spokoju, co?- Spytała i zajęła miejsce na kanapie.
Książkę odłożyła na stolik. Wiedziała, że nie będzie w stanie skupić się przy nim nawet na jednym słowie.
Draco podniósł jedną brew do góry, okazując zdziwienie. Założył ręce na piersi i zmierzył ją wzrokiem.
- Jakbyś nie zauważyła Granger to ty przeszkodziłaś mi.- Powiedział dobitnie i oparł swoją głowę o zagłówek fotela.
Hermiona fuknęła zdenerwowana. Nie dość, że zajął jej fotel, to jeszcze uważał się za lepszego. Oburzona mocniej przycisnęła do siebie materiał koca, mierząc go cały czas wzrokiem.
- No nie patrz już tak- zaśmiał się głośno.- Twoje oczka nie przekonają mnie, aby sobie stąd poszedł i dał ci spokój.
Hermiona nic nie odpowiedziała. Przyglądała się mu z zaintrygowaniem. Dopiero teraz zauważyła, że jego uśmiech wydaje się być sztuczny. Jego ruchy nerwowe i sztywne. Wszystko dopełniały oczy, w których nadal widziała ból.
- Nie chcę żebyś stąd szedł- odpowiedziała mu po chwili ciszy.- Myślałam, że będę potrzebowała chwili spokoju i samotności, lecz najwyraźniej Merlin wie lepiej ode mnie.
Draco zmarszczył czoło, wpatrując się w nią bez większego zrozumienia. Ta dziewczyna była istną zagadką. Jej humorki, co chwilę potrafiły się zmieniać. A on… nie miał na to nic do gadania. Musiał się podporządkować i ciągnąć obrany przez nią temat.
- Czyli jednak moje towarzystwo sprawi ci przyjemność?- Spytał, nie mogąc się oprzeć.
Dziewczyna ponownie zmierzyła go wzrokiem, lecz po chwili wyprostowała się i spojrzała w płonący ogień w kominku. Chwilę trwała w zadumie, po czym ponownie zerknęła na chłopaka.
- Tak.- Odpowiedziała szczerze, unosząc do góry podbródek.- Tak, Draco.
Powtórzyła, a on zastygł przez moment. Draco… Jego imię w jej ustach brzmiało tak… dziwnie, lecz również pięknie. Uśmiechnął się delikatnie.
- Ja również lubię z tobą spędzać czas Granger.- Odpowiedział i spojrzał na nią.
Zauważył delikatny grymas, który pojawił się na jej ustach, gdy usłyszała swoje nazwisko. Nie mógł nic poradzić na to, że wypowiedzenie jej imienia stało się dla niego wyzwaniem. To było… intymne. Dziwne. Przecież od początku zwracał się do niej po nazwisku lub wykorzystywał do tego obleg. Ona… była miła, wybaczała. Przecież wybaczyła i mu. To była najlepsza chwila w jego życiu. Jednak…, czemu tak bardzo bał się wypowiedzieć jej imię? Może oznaczało to dla niego przejście jakiejś granicy w ich relacjach. Może świadczyło to dla niego o tym, że jego przeszłość bezpowrotnie zniknie za nim. Czemu się tego bał? Jego przeszłość była do bani. Ona była jego teraźniejszością. Spojrzał na nią w przypływie nagłej odwagi. Miała opuszczoną głowę. Palcami bawiła się frędzlami koca. Światło z kominka padało na jej twarz, oświetlając jej piegi na nosie. Włosy opadały na jej buzie, zakrywając jej oczy. Musiał je zobaczyć. Musiał widzieć jej reakcję, gdy postara się wypowiedzieć to jedno słowo, które jest dla niego milowym krokiem w jego życiu. Wstał z fotela i zajął miejsce obok niej. Poruszyła się niepewnie, czując jego reakcję. Nie spojrzała na niego jednak. Chłopak przewidział to. Założył szybko opadające pasma jej kasztanowych włosów za ucho, po czym wsunął swoją dłoń w jej włosy, muskając przy tym jej policzek. Poczuł jak skóra na jej twarzy napina się. Nie wiedział czy uznać to za dobry czy zły znak. Pozwolił sobie obrócić jej twarz w jego stronę. Gdy jej oczy spotkały się z jego, poczuł jak rozlewa się o nim ciepło. Jej piękne czekoladowe oczy były… urzekające. Mógłby patrzeć się w niej bez przerwy. Chłonąc każdy ich punkcik. Jednak teraz nie mógł sobie na to pozwolić.
- Hermiono…- zaczął, a ona drgnęła na dźwięk jego głosu.
Sam zdziwił się, z jaką czułością wypowiedział jej imię. Czuł jak jego dusza w pewnym stopniu raduje się z postępu, jaki zrobił, jednak czuł również, że postawił on krok, z którego nie będzie odwrotu. Niby taka banalna rzecz. Wypowiedzenie imienia. Lecz dla niego było to czymś ważnym. Prawdziwym.
- Draco…-również odpowiedziała jego imieniem, po czym opuściła wzrok.
Obudziła się w niej niepewność. Zaczęła obawiać się o niego. W końcu zeszła impreza u Slughorna skończyła się dla niego źle. Bardzo źle. Nie chciałaby, aby to się powtórzyło. Gdy ponownie podniosła wzrok, zauważyła jego delikatny uśmiech. Jego kciuk gładził jej policzek, wywołując na nim rumieniec.
- Dzisiejszy wieczór…-zaczęła, spoglądając głęboko w jego oczy.- Nie chcę… nie chcę żeby ponownie coś ci się stało.
Przerwała oczekując jego rekcji. On jednak wpatrywał się w nią nadal. Kciuk zatrzymał się i zaczął nerwowo drgać.
- Nie zniosłabym ponownie, gdyby coś ci się stało- dodała, widząc, że chłopak powoli zamyka się w swoim świecie.
Pomimo tego, że nie wiedziała, co się stało tamtego dnia. Czuła gdzieś w środku, że zapewnienia chłopaka są kłamstwem. Coś skrywał. Nie mogła z niego wymusić tych informacji, jednak miała nadzieje, że kiedyś otworzy się przed nią i powie jej całą prawdę.
- Obiecuję, że w ten wieczór nic się nie stanie- zaczął i wzmocnił swój uścisk.- Będę cały czas przy tobie. Obiecuję…

***

Nie zauważyli, kiedy wybiła godzina śniadania. Dopiero, gdy promienie słońca wdarły się na twarz dziewczyny, ta przebudziła się z krótkiej drzemki i spojrzała w górę. Draco siedział oparty plecami o kanapę. Miał zamknięte powieki, a jego klatka piersiowa podnosiła się regularnie. Delikatnie oderwała się od jego barku. Z jej ust nie mógł zejść uśmiech. Zdołała przy nim zasnąć… Nie wybudziły ją żadne koszmary. Otoczył ją poczuciem bezpieczeństwa, przez którą nie przebrnęły nawet złe wspomnienia.
Chłopak poruszył się, gdy poczuł brak ciepła na swoim ramieniu. Uchylił powieki i zauważył burzę brązowych loków, które skrywały drobną twarz, okrytą rumieńcem.
- Dzień dobry – uśmiechnął się i ziewną krótko, rozciągając ramiona do góry.
- Dzień dobry- odpowiedziała mu, zakładając za uszy swoje włosy.
Dzięki temu mógł bliżej przyjrzeć się jej twarzy. Nigdy wcześniej nie czuł się tak jak teraz. Wszystko w nim buzowało. Złe chwile. Koszmary. Wyparowały. A on obudził się przy jej boku. Pomimo bolących pleców, czuł się świeży i wypoczęty, jak nigdy wcześniej. A jej uśmiech sprawił, że od razu mocniej zabiło mu serce. Może wcześniej zganiłby siebie za szczeniackie zachowanie, lecz teraz… cieszył się tym, co ma.  Przybliżył się do niej i złożył na jej ustach krótki pocałunek, który ona przyjęła z zawodnym jęknięciem. Zaśmiał się pod nosem i wstał z kanapy.
- Następnym razem wybierz jakieś wygodniejsze miejsce do spania- powiedział, zwracając swoje kroki ku szafce, na której leżała butelka ognistej.
Gryfonka zmierzyła go wzrokiem i również wstała z kanapy. Podeszła do niego w trzy kroki i wyjęła mu z ręki szklankę, po czym odłożyła ją na stoliku, kręcąc głową. Draco spojrzał na nią zdziwiony.
- Dopiero, co się obudziłeś i pierwsze, za co łapiesz to…-zaczęła, a w jej głosie pobrzmiewał wyrzut.
Słysząc jej mamrotanie złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie bliżej. Od razu umilkła. Spoglądali sobie w oczy. Tonąc w kolorach.
- Wolę łapać ciebie… – uśmiechnął się cwanie i ponownie wbił się w jej usta.
Tym razem ona odsunęła się od niego i wykręciła się z jego objęć. Pomimo jej srogiej miny, widział w jej oczach… to uczucie. Założyła ręce na piersi i fuknęła wyniośle.
- Po pierwsze- zaczęła, a jeden z jej palców wystrzelił ku górze.- Ograniczasz picie! Po drugie… nie traktuj mnie podmiotowo. A po trzecie… ty, chociaż spałeś na kanapie, ja musiałam się męczyć na twoim niewygodnym ramieniu.
Draco zaśmiał się, widząc jej udawaną wrogą postawę. Może człowiek, który nigdy nie miałby do czynienia z tą energiczną Gryfonką, nie wiedziałby, że tak naprawdę nie mówi tego poważnie. Jednak on… znał ją już za dobrze. Trzy palce, które wskazywały trzy zarzuty drgały delikatnie, głos załamywał się częściowo, a oczy… były zwierciadłem duszy, która stała przed nim otwarta jak księga. Czytał z niej wszystko.
- Więc czemu nie wymknęłaś się po cichu?- Spytał i uśmiechnął się cwanie.- Jeśli było ci, aż tak źle, co cię trzymało Hermiono?
Zadrżała, gdy usłyszała swoje imię. Po czym zganiła się w myślach za reakcję, jak i za słowa wypowiedziane w chwilowej złości. Nie rozumiała uzależnienia Ślizgona. Starała się mu pomóc, jednak jej plany zawsze kończyły bez większych rezultatów. Teraz… również nie miała na niego haka. A gdy mu się przyglądała… cała wściekłość, determinacja do zmiany, znikło. Zostało tylko to dziwne uczucie, które rozchodziło się po całym jej ciele, z przyjemnym gilgotaniem i ciepłem.
- Nie chwytaj mnie za słowa!- Warknęła zła, nie mogąc znaleźć innej wymówki.
Chłopak zaśmiał się szczerze. Ponownie przybliżył się do niej, spoglądając jej nadal prosto w oczy. Przybliżył swoją twarz i złożył na jej policzku słodki pocałunek. Zamknęła na chwilę oczy. Chłopak wyminął ją, rzucając przez ramię:
- Do zobaczenia na śniadaniu!- Odwróciła się, skupiając uwagę na jego ustach, które wygięły się w ironiczny uśmiech.- I tak wiem, że ci się podobało!
Hermiona zaczerwieniła się jak piwonia. Szybko podbiegła do fotela, z którego zabrała poduszkę i rzuciła nią mocno w chłopaka. Ten, niestety, obronił się przed nią, uciekając do pokoju.
- Nie trafiłaś!- Rozległ się jego krzyk, który wywołał na jej ustach ogromny uśmiech.
Co ty ze mną robisz…?, Spytała się w myślach, po czym również i ona zniknęła za drzwiami pokoju.
Śniadanie trwało już w najlepsze, dlatego raz, dwa uczesała swoje włosy, po czym spięła je w kucyka. Następnie przebrała się w czarne spodnie i turkusowy sweter.
W mgnieniu okna pojawiła się w Wielkiej Sali. W tłumie uczniów Gryffindoru znalazła swoją przyjaciółkę, która samotnie kończyła jeść śniadanie. Przysiadła się do niej z westchnieniem. Ginny nalała jej soku pomarańczowego i z uśmiechem rozpoczęła rozmowę.
- Zaprosił mnie!- Wykrzyczała szczęśliwa.- Miałaś rację. Zrobił to w niewiarygodnym stylu, aż nie pasowało to do niego. Był taki romantyczny! Zabrał mnie…
Rudowłosa z przejęciem opowiadała jej zajście poprzedniej nocy, a Hermiona kiwała głową ochoczo. Uwielbiała ją w takim stanie. Harry spisał się znakomicie. Gdzieś głęboko w jej sercu poczuła delikatną igiełkę, która wbiła się do niego i drążyła głębiej. Dni mijały… a ona nadal nie miała partnera na bal. Pomimo tego, że czuła, że dla Dracona stała się bardzo bliską osobą, bała się… Pokazanie się z nią publicznie było kolejnym krokiem w ich dziwnym związku. Oczywiście! Wcześniej wychodzili razem, jednak… to nie to samo. Bal. To wydarzenie, o którym będzie się mówiło i mówiło. A bycie na językach całej szkoły, może być dla niego problematyczne. Zerknęła przez moment na stół Slytherinu. Draco siedział obok Zabiniego i rozmawiał z nim o czymś energicznie. Koło niego krzątała się jak zwykle Pansy, która starała się zwrócić na siebie uwagę. Nie wychodziło jej to najlepiej.
- A teraz nawet nie miał zamiaru przyjść na śniadanie!- Skończyła swoją wypowiedź, uderzając delikatnie swoją drobną piąstką w stół.
- Może zaspał?- Zasugerowała.
- Harry?- Fuknęła pod nosem zdenerwowana.- Nabrał wcześniejszych nawyków Rona i zaznaczył, że śniadanie to jego najważniejszy moment w każdym dniu. Nie możliwe żeby zaspał.

***
Na niebie powoli wschodziło słońce. Jego promienie ocieplały zaspy śniegu, które rozpływały się tworząc kałuże. Pomimo tego, że nieustanie zbliżała się zimna, w dzisiejszy dzień jakby postanowiła sobie zrobić przerwę. Harry czuł się jak na wiosnę. Brakowało mu tylko wystającej spod śniegu zielonej trawy i pąków na drzewach.
Skręcił na plac przed szkolą, po czym zniknął między filarkami. Nerwowo ponownie przeszedł przez korytarz, w którym umówił się z Danielem. Wszystko wymykało się spod kontroli. Rozmowa z Hermioną uświadomiła mu, że Draco… nie jest groźny. Stał się dla niej bardzo bliską osobą, a on… nie chce jej tego zabierać. Bał się jednak, że na dzisiejszym spotkaniu ulegnie Ślizgonowi, tak jak dotychczas. Wciągnął do płuc powietrze i przytaknął z poważną miną, potwierdzając, że dzisiaj jego silna wola zwycięży.
- O czym chciałeś porozmawiać?- Usłyszał jego zdenerwowany głos, po czym obrócił się w jego stronę.
Ręce schowane miał w niebieskie jeansy. Czarna koszula opinała jego ciało, a pod brodą rozpięte miał dwa guziki. Wyglądał niebezpiecznie i w pewien sposób tajemniczo. Onieśmielał. Harry otworzył usta, po czym zamknął je. Wszystko, co miał mu powiedzieć, nagle gdzieś uciekło, a on stał i patrzył się na niego głupio. Daniel westchnął zirytowany i rozejrzał się wokół, sprawdzając czy są sami.
- Pośpiesz się Potter, bo chciałbym zjeść śniadanie-odwarknął.
Harry szybko otrzeźwiał. Zanim spojrzał ponownie w twarz chłopaka, złączył ze sobą palce i zaczął nerwowo je wyginać. Wciągnął powietrze i na jednym wydechu powiedział:
- Nie pomogę ci- zaczął, a gdy jego towarzysz nic nie odpowiedział, kontynuował.- On jej nie skrzywdzi. On już nie jest tą samą osobą, co wcześniej. Każdy ma szansę na zmianę.
Nagle w oczach Ślizgona pojawił się gniew. Rozpalił się w nich gwałtownie, a jego płomienie aż wiły się pod wpływem jego mocnych wdechów. Złapał Harryego za kołnierz białej koszuli i uderzył nim o ścianę. Chłopak z niedowierzeniem wpatrywał się w Daniela, próbując wydostać się z jego uścisku.
- Nikt nigdy nie przestaje być śmierciożercą!- Warknął i puścił chłopaka.
Odszedł od niego na kilka kroków, wciągając do płuc świeże powietrze. Oddychał szybko. Jego klatka unosiła się i opadała gwałtownie. Złapał się za głowę i mocno zacisnął palce na włosach. Harry nadal stał, opierając się plecami o ścianę. Wpatrywał się dziwnemu zachowaniu Ślizgona z niemałym przerażeniem. Wiedział, że podjął słuszną decyzję. Chłopak zapewne w żaden sposób nie chciał pomóc jego przyjaciółce. Przecież, gdyby zależałoby na niej nie zachowywałby się tak. Chyba, że niemoc w obronie jej sprawiła, że teraz…
Przyjrzał się mu dokładniej. Nie był już teraz opanowanym uczniem, który nie reaguje emocjonalnie na cokolwiek, co go spotyka. Widział przed sobą niezrównoważonego psychicznie chłopaka, który zabłądził na swojej drodze. Harry podszedł do niego ostrożnie i złapał go za ramię. Daniel zastygł pod wpływem jego dotyku. Obejrzał się za siebie.
- Czy ty coś czujesz do Hermiony?- Spytał, a jego głos pełny był obawy.

***


Hermiona przejrzała się w lustrze. Jej burza włosów została ujarzmiona przy pomocy Ginny, przez co jej loki zmieniły się w delikatne fale, które opadały na jej gołe ramiona. Przyjaciółka wymusiła również na starszej Gryfonce mocniejszy makijaż, podkreślając jej oczy cieniami, a usta malując mocno czerwoną szminką. Hermiona pomimo tego, że czuła się dziwnie, cieszyła się, że Ginny jej pomogła. W końcu dzień ten miał okazać się wyjątkowy. Uśmiechnęła się do swojego odbicia ukazując śnieżnobiałe zęby, które kontrastowały z kolorem jej ust. Jej dłoń pogładziła delikatny materiał czerwonej sukienki bez ramiączek. Była prostą, lecz szykowną sukienką, która podkreślała jej atuty. Pokazywała jej zgrabne nogi, lecz nie odsłaniała niestosownie wiele. Czarny pasek zakreślał jej talię, a jego złota klamra nadawała jej iście Gryfońskiego wyglądu. Westchnęła głośno, wzruszając ramionami. Nie mogła zrobić nic więcej. Pomimo tego nie ruszyła się z miejsca. Stres zżerał ją od środka, a uczucie niepewności wierciło w niej dziurę. Złe przeczucia krążyły w powietrzu i pomimo tego, że zapewnienia Dracona dodały jej siły… nie mogła ich tak po prostu zlekceważyć. Ostatni raz zerknęła na swoje odbicie, po czym odwróciła wzrok. Sięgnęła po malutką torebkę, którą zaczarowała zaklęciem zmniejszająco-zwiększającym i schowała do niej różdżkę. Wolała być tego wieczora przygotowana na wszystko…

  • rozdział z dużą ilością przerywników. Mam nadzieję, że to nie spowoduje, że będzie Wam się czytało gorzej. Jednak rozdział pisałam bez wstępnego pomysłu. Był pisany pod wpływem żywiołu, weny, nagłego natchnienia. Dlatego każda część może się różnić od siebie. Muszę jednak przyznać, że moim faworytem jest noc naszych bohaterów, pisało mi się to... przyjemnie. I to bardzo! A Wam co się czytało najlepiej? Czekam, więc na Wasze opinie w komentarzach! :)