Let's live tonight like fireflies
And one by one light up the sky
And one by one light up the sky
Gdy
tylko wkroczyli do salonu, Hermiona przeprosiła Dracona na chwilkę i zniknęła
za drzwiami swojego pokoju. Jej serce biło jak oszalałe. Oparła się plecami o
drzwi i przetarła twarz dłońmi. Nie wiedziała, na co się pisze. Zaczęły
narastać w niej obawy. Szczerość? Czy to akurat to, czego najbardziej
potrzebuje? Oderwała się od drzwi i podeszła do szafy, po czym wyciągnęła z
nich szare, dresowe spodnie i czarną koszulkę z krótkim rękawkiem, na której
widniało logo jednej z brytyjskich kapel. Uśmiechnęła się, gdy uświadomiła
sobie, że Draco na pewno nigdy o nich nie słyszał. Zaczęła się przebierać, lecz
w środku była nieobecna. Wszystkie czynności wykonywała mechanicznie. Podnieść
rękę, wsunąć bluzkę przez głowę. Jej myśli już dawno odłączyły się od
rzeczywistości i lewitowały we własnej galaktyce zmartwień. Nie mogła przestać
niepokoić się o jedno, jedyne pytanie, które zakończyłoby wszystko. Jeśli je
zada… Pokręciła głową i przelotnie spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
Zatrzymała się. Zauważyła niewysoką dziewczynę, o przemoczonych włosach i
bladej cerze. Posłała jej słaby uśmiech, a ona odwzajemniła go. Odwróciła
wzrok, sięgając po różdżkę, po czym jednym skinieniem wysuszyła włosy, aby
później spiąć je w kucyka. Gdy ponownie weszła do salonu, uderzyła w nią fala
gorąca. Na jej policzkach pojawiły się momentalnie rumieńce. Swój wzrok
skierowała w stronę chłopaka, który siedział na kanapie, tyłem do niej. W dłoni
trzymał Proroka Codziennego, a jego wzrok utkwiony był na pierwszej stronie.
Hermiona podeszła do niego, aby móc przeczytać najnowszy, główny temat dnia, lecz
gdy Draco usłyszał jej kroki, szybko odłożył gazetę na stolik, poza zasięg jej
wzroku. Zmarszczyła czoło i spojrzała na niego pytająco.
-Zwykłe
brednie…-wyszeptał i machnął dłonią od niechcenia.
Hermiona
założyła ręce na piersi, a jej brwi mimowolnie podniosły się do góry. Chłopak
westchnął, widząc jej niedowierzanie.
-Lepiej
usiądź- zaczął, a gdy wykonała jego polecenie, podał jej gazetę.
Hermiona
przesunęłam kolana pod brodę i złapała gazetę w dłonie, po czym odwróciła na
stronę tytułową. Prorok Codzienny jak zwykle zawierał w sobie mnóstwo
artykułów. Hermiona przeleciała wzrokiem przez te, które zawsze omijała, czyli
rubryczkę dla kobiet, aż zatrzymała się na tych, które były warte jej uwagi.
Dzisiejszy artykuł zdecydowanie do takich należał. Rozszerzyła oczy z
niedowierzania. Nagle tekst, który czytała stał się dla niej nieczytelny. Zdała
sobie sprawę, że cała się trzęsie. Wspomnienia zaczęły napływać. Twarze…
znienawidzonych przez nią ludzi, przelatywały jej przed oczami. Strach
powrócił, a ona poczuła się naga. Wszystkie bariery, które wcześniej stworzyła
opadły. Zostawiły ją kruchą i bezbronną. Podatną na jakikolwiek ból.
Draco
spoglądał na jej reakcję z niepokojem. Nie był najlepszym pocieszycielem, ale
nie mógł pozwolić, aby została teraz sama. Potrzebowała wsparcia, a on był jej
to dłużny. Podszedł do niej szybko i usiadł na oparciu fotela. Objął ją
ramieniem, a ona, gdy tylko poczuła ciepło jego ciała, wtuliła się w jego tors.
Z jej ust wydobył szloch, a z oczu zaczęły płynąć łzy, które moczyły
podkoszulek chłopaka. Draco pomimo tego nie odsunął się od niej. W duchu
przyznał, że sam potrzebował takiej chwili. Jego świat teraz stanął na głowie.
Nie wiedział czy na święta wróci do domu. Może jego ojciec, nie byłby taki
głupi i nie wróciłby do ich rezydencji, jednak mógłby wysłać tam kogoś innego.
Pomimo bycia na radarze Lucjusz Malfoy był wyszkolony w poruszaniu się w
cieniu. Jeśli uciekł… był nieobliczalny. Jeśli przy jego boku szła jego stuknięta
ciotka, mogło się okazać, że z ich szaleństwa wyjdzie coś naprawdę złego.
Wszystkie wcześniejsze zmartwienia stały się dla niego banalne. Nagle poczuł
delikatny ruch w jego ramionach. Hermiona uspokoiła się i wygrzebała się z jego
uścisku. Drobną dłonią przetarła szybko policzki, na których widniały pozostałości
po łzach. Gdy ponownie na niego spojrzała, jednym śladem jej wcześniejszego
załamania były czerwone oczy.
-Przyniosę
nam to kremowe piwo- oznajmiła cichym głosem i zniknęła za drzwiami pokoju.
Blondyn zabrał gazetę i ponownie rzucił się na kanapę. Wciągnął do płuc świeże
powietrze i jeszcze raz spojrzał na kawałek papieru, który leżał na jego
kolanach. Artykuł nie dawał mu spokoju. Ponownie wciągnął się lekturę.
Ministerstwo
Magii prosi o zachowanie szczególnej ostrożności!
Dnia 24 listopada o godzinie
1:30 w nocy z Azkabanu zdołała uciec dwójka więźniów: Lucjusz Malfoy oraz
Bellatrix Lestange. Powołana do tego zadania specjalna drużyna aurorów spotyka
się dzisiaj, aby uzgodnić szczegóły akcji. Sam plan ma być wprowadzony dnia 26
listopada…
Jeśli
ktokolwiek wie coś o położeniu dwójki zbiegów i pomagającej im grupce
Śmierciożerców, prosimy o szybki kontakt z Biurem Aurorów.
Przerwał.
Czuł rosnącą w nim nienawiść oraz odrazę. Wstał szybko z kanapy i podszedł do
kominka. Przykucnął przy nim i przyjrzał się płomieniom, które strzelały,
pochłaniając suche drewno. Wrzucił tam gazetę. Z satysfakcją przyglądał się jak
te same płomienie pożerają papier wraz ze zdjęciami uciekinierów. Wzrok
chłopaka zatrzymał się przez moment na twarzy swojego ojca. Później i ona
zniknęła w płomieniach.
-Dosypałam
troszeczkę imbiru- usłyszał jej głos, który wyrwał go z zmyśleń.
Wstał
i odwrócił się. Na jej ustach widniał delikatny uśmiech, lecz wiedział, że był
doklejony. Wszystko zdradzały jej oczy. Puste i bez wyrazu. Znał tą taktykę, aż
za dobrze, lecz nie skomentował tego. Kim byłby pouczając ją o tym jak
najlepiej radzić sobie z bólem? Zbeształ się w myślach i zajął miejsce obok
niej na kanapie. Zaraz potem podała mu szklany puchar, napełniony jasnobrązowym
płynę, nad który unosiła się pianka. Musiał przyznać, że pachniało znakomicie.
Spojrzał na Gryfonkę, która z przymkniętymi oczami, wąchała swój ulubiony
napój. Poczuła jego wzrok na sobie i uchyliła powieki. Uśmiechnął się, gdy na
jej policzkach pojawił się rumieniec.
-Z
czego się śmiejesz Malfoy?- Warknęła i choć wyczuł w tym nutkę rozbawienie,
zabrzmiała ostro i obco.
Nie
odpowiedział jej, zaśmiał się tylko i upił łyk napoju. Do jego gardła walała
się istna fala słodyczy, która sprawiła, że zakrztusił się i odstawił szybko
kubek na stolik. Tym razem usłyszał jej szery śmiech, który sprawił, że nie
mógł powstrzymać uśmiechu.
-Nie
smakuje ci?- Zapytała przesłodzonym głosem.
-Przykro
mi Granger- westchnął z udawanym przejęciem.- Nie mam zamiaru chorować od
nadmiaru cukru, który się w tym znajduje.
Hermiona
wydęła wargi, udając obrażoną i sięgnęła po jego puchar, po czym przesunęła go
w swoją stronę.
-Tylko
na tym skorzystam- odpowiedziała mu z cwanym uśmiechem.
Draco
przewrócił oczami, a następnie wbił w nią ciekawski wzrok. Ta dziewczyna była
dla niego zagadką. Nie mógł uwierzyć, że ten rok ułożył się w ten sposób. Nigdy
by nie pomyślał, że Granger stanie się dla niego kimś tak bliskim. Ona zapewne
podzielała jego myśli. Nagle wpadł na pomysł. Jeśli to miała być godzina
szczerości… to niech nią będzie.
-O
czym myślisz Granger?- Spytał ją, przerywając tym ciszę.
Puchar
z napojem, którym sięgała do swoich ust, zatrzymał się w połowie drogi. Widział
jak jej ciało napina się. Odwróciła głowę w jego stronę, mierząc go
przenikliwym wzrokiem.
-Proszę?
Była
zdziwiona. Wiedział, że było to bezpośrednie i może naruszało jej prywatność,
lecz chciał jej pomóc. Musiała go dopuścić do swoich obaw, tak jak zrobiła to
tej pamiętnej nocy, kiedy nie dawały jej spać koszmary.
-To
proste pytanie, kochana- odparł i uśmiechnął się cwanie.- O czym myślisz w tej
chwili?
Jej
całe ciało napięło się mocniej, a jej spojrzenie wprost wierciło w nim dziurę.
-Staram
się opanować, ponieważ mam wielką ochotę ci przyłożyć Malfoy-warknęła.
-A
tak naprawdę?
Jeszcze
bardziej poszerzył swój uśmiech, widząc jak czerwienieją jej policzka. Nie da
się tak szybko wykiwać. Wiedział, że i tak i tak Gryfonka się przełamie i
porozmawia z nim szczerze. Była honorowa. Nie mogła rzucić słów na wiatr. To
nie było w jej stylu. Miał ją. Ona również to wiedziała, co pokazało jej
zdenerwowane spojrzenie, które starało się omijać jego osobę. Odłożyła puchar
na stolik, aby nie okazać jak bardzo trzęsły się jej dłonie. Przysunęła do
siebie nogi i objęła je ramionami. Zamknęła oczy i westchnęła cicho, opierając
swój podbródek o kolana. Draco się nie śpieszył. Wiedział, że pośpiech i
nadgorliwość w stosunku od tej małej złośnicy nic nie da.
-Boję
się- wyszeptała tak cicho, jakby obawiając się tego słowa.- Myślałam, że
przyjazd do Hogwartu sprawi, że moje myśli skupią się na nauce, a nie na
wertowaniu wspomnień z czasu wojny. Starałam się je porzucić w najciemniejszym
zakątku mojego umysłu. Udało się, lecz dziś…
Przerwała
i otworzyła oczy. Brąz spotkał jasny błękit. Żar, który przeskoczył między ich
spojrzeniami, sprawił, że Gryfonka ponownie opuściła wzrok. Po chwili jednak
zaczęła mówić ponownie.
-Boję
się- powtórzyła, tym razem jednak głośno i wyraźnie.-Jeśli oni wrócili… znaczy,
że wszystko wróciło. Niebezpieczeństwo, które zażegnaliśmy, ponownie nas
nawiedziło. A ja czuję się za słaba, a by ponownie walczyć.
Nastała
cisza. Draco spokojnie analizował każde jej słowo, próbując znaleźć w tym
wszystkim złoty środek. Musiał go znaleźć. Przysunął się do niej i ponownie
objął ją ramieniem. Nie uciekła.
-Nie
musisz już walczyć- wyszeptał.- Zostaw to mnie. Ja się wszystkim zajmę.
Po
jego słowach Hermiona zrobiła coś, czego Draco nigdy się nie spodziewał.
Odwróciła głowę w jego stronę i złożyła na jego policzku subtelny pocałunek.
Gdy oderwała od jego skóry swoje usta, on nadal czuł mrowienie w tym miejscu.
Zwrócił swój wzrok na jej twarz i spojrzał ze zdziwieniem.
-Dziękuję-
wyszeptała.- Dziękuję, że tu jesteś i że mnie słuchasz. Tego mi było trzeba.
Przerwała
i wtuliła się w niego, kładąc głowę, pełną burzy brązowych loków, na jego
ramieniu.
-Jednak
tkwiła we mnie potrzeba szczerości- wyszeptała.
Na
ustach Dracona pojawił się smutny uśmiech. Wiedział, że jeśli ona otworzyła się
przed nim i powiedziała to, co było dla niej największym sekretem. Największą
słabością. On musiał postąpić tak samo. Odsunął się od niej nagle i podwinął
rękaw podkoszulka. Resztki po mrocznym znaku nadal widniały na jego ramieniu.
Był dla niego hańba. Przypominał mu o chwilach słabości i strachu. Nie mógł
znieść jego widoku, ani chwili dłużej. Odwrócił wzrok, lecz delikatny dotyk na
przedramieniu, nakazał mu ponownie spojrzeć w dół. Palce Gryfonki jeździły po
pobladłym znaku, który szpecił jego ciało. Każdy jej dotyk wprawiał go w
osłupienie, lecz teraz… to było zupełnie inne odczucie. Jej palce gładziły jego
skórę, a jego ciało drżało. Spojrzał na jej twarz, lecz ona w skupieniu nadal
spoglądała na jego skazę.
-Nienawidzę
się za to- przerwał ciszę i sprawił, że jej wzrok zwrócił się ku niemu.- To
była najgorsza decyzja w moim życiu, lecz inaczej nie mogłem postąpić. Moja
matka…
Przerwał
i opuścił głowę, próbując skupić swoje myśli. Było mu ciężko mówić o takich
rzeczach. Nigdy jeszcze nie otworzył się przed nikim w taki sposób. Poczuł
drobną dłoń, która wplątuje się w jego. Uśmiechnął się delikatnie. Wiedziała,
czego potrzebował. Westchnął, a do jego umysłu wleciały wspomnienia.
Obudziła go skrzatka,
która głośno oświadczyła, że zostało mu niewiele czasu na przygotowania. Chciał
ją zignorować, lecz wiedział, że dzisiaj nie może pozwolić sobie na żadne
potknięcie. Wszystko musi działać jak w zegarku. Nieprzyjemny dźwięk deportacji
rozbrzmiał w pomieszczeniu, gdy Malfoy postanowił wyjść z łóżka. Został sam. Niechętnie
założył na siebie przygotowane ubrania oraz zaczesał włosy do tyłu. Gdy
spojrzał na siebie w lustrze, nie mógł uwierzyć, że on…dziecko stanie się
zaraz… Przerwał, nie mogąc dokończyć zdania. Narastał w nim stres, który
objawiał się trzęsącymi dłońmi oraz niepewnym spojrzeniem. Obawiał się, że
Voldemort zobaczy jego słabość, a wtedy cała uroczystość zamieni się dla niego
i jego matki w koszmar. Ojciec zdążył już wytłumaczyć mu dość szczegółowo,
czego od niego oczekuje. Przeszedł go dreszcz, gdy przypomniał sobie
bezwzględne oczy ojca. Pokręcił głową i poprawił kołnierz śnieżnobiałej
koszuli. Ponownie spojrzał na siebie w lustrze, lecz tym razem jego wzrok
zatrzymał się na lewym przedramieniu. Podwinął rękaw i przyjrzał się bladej
skórze. Jego kciuk przejechał po miejscu, w którym już dzisiaj miał pojawić się
znak. Dziwne, że miał wątpliwości. Przecież od małego wiedział, że jego życie
potoczy się właśnie w tym kierunku. Jednak dopiero teraz to wszystko stawało
się prawdą, która okazała się być przerażająca. Z rozmyślań wyrwał go odgłos
pukania. Szybko zakrył ramię i zapiął guzik przy nadgarstku. Po chwili w
odbiciu lustra zauważył otwierające się drzwi, przez które wkroczył jego
ojciec. Szedł dumnie. Na jego twarzy jak zawsze malowała się pogarda. Stukot
jego laski dopasował się do bijącego serca Dracona. Lucjusz stanął za nim i
przyjrzał mu się dokładnie. Uśmiech, który pojawił się na jego ustach,
świadczył o tym, że był zadowolony z efektu.
-Pamiętaj, że
dzisiejszy dzień to zaszczyt dla naszej rodziny- zaczął wyniosłym głosem.- Sam
lord Voldemort przyjedzie tutaj, aby cię naznaczyć.
Gdyby tylko miał
odwagę, z wielką chęcią fuknąłby teraz z pogardą i powiedział ojcu, co myśli o
tym wspaniałym czarnoksiężniku. Jednak, gdy tylko spojrzał w jego zimne oczy,
cały plan poległ w gruzach. Nie mógł się sprzeciwić. Musiał to zrobić dla jej
dobra.
-Chcę cię widzieć na
dole za pięć minut-oświadczył i odwrócił się w stronę drzwi.
-Czy matka zaszczyci
lorda swoją obecnością?- spytał, siląc się, aby jego głos zabrzmiał donośnie i
pewnie.
Udało mu się to. Ojciec
odwrócił się do niego i spojrzał mu prosto w oczy. Blondyn wytrzymał jego
spojrzenie i z wielką ulgą przyjął delikatny, lecz cyniczny uśmiech na jego
ustach.
-Oczywiście, że zejdzie
na ceremonie- oświadczył kpiącym głosem.- To byłaby zniewaga dla Czarnego Pana,
gdyby pani domu nie pojawiła się na jego przybycie.
Coś w głosie jego ojca
nie dało mu spokoju. Coraz bardziej bał się o matkę, lecz nie potrafił
wyciągnąć od ojca oświadczenia, że nic jej nie zrobi. Lucjusz jakby czytając w
myślach syna, poszerzył swój uśmiech i dodał:
-Jeśli ceremonia
odbędzie się bez żadnych przeszkód-powiedział i zniknął za drzwiami.
Zostawił go samego z
coraz to gorszymi myślami. Stres narastał w nim ciągle, lecz powtarzał sobie,
że musi to zrobić dla matki. Będzie dla niej silny i przejdzie przez to z
wysoko uniesioną głową.
-Ojciec
był sadystą… nadal nim jest- powiedział, a w jego głosie czuć było odrazę.-
Kiedy groźba zamknięcia wisiała w powietrzy, on… chował się jak szczur. Jednak
pewnego wieczoru postanowił wrócić. Uważał, że za jego porażkę odpowiedzialna
jest matka. Zresztą jak zawsze. Zemścił się. Zabił ją. Ja… załamałem się wtedy.
Nie mogłem uwierzyć, że mężczyzna, który powinien być dla mnie autorytetem,
mógł zrobić coś takiego.
Ponownie
przerwał swoją wypowiedź, lecz tym razem spojrzał prosto w oczy Gryfonki.
Zauważył, że zaszkliły się one od łez. Czuł drżenie jej dłoni, lecz nie mógł
przestać mówić. Potrzebował tego. Nawet jeśli miałby być teraz największym
egoistą na świecie, musiał dokończyć.
-Pamiętasz
jak zapytałaś mnie, dlaczego wróciłem do szkoły?- Spytał, a ona potwierdziła
to, kiwając głową.- Wróciłem dla niej. Ona by tego chciała. Innego życia.
Lepszego. Nie mogłem jej zawieść ponownie…
-Nigdy
jej nie zawiodłeś Draco- usłyszał jej cichy głos, przepełniony gromem uczuć.-
Zrobiłeś wszystko, aby ją uratować. Nie mogłeś zrobić nic więcej. Nie mogłeś…
Blondyn
pokiwał głową i wciągnął do płuc świeże powietrze. Poczuł się inaczej. Ta
rozmowa sprawiła, że pozbył się ciężaru, który od dawna go prześladował.
Ścisnął dłoń Hermiony, próbując dać jej do zrozumienia, że już wszystko dobrze.
Czuł się dziwnie. Okazało się w końcu, że to on bardziej potrzebował takiej
rozmowy, niż ona.
-Ja
również dziękuję- wyszeptał.
Palcami
odsunął jej włosy na boki i złożył na jej czole krótki pocałunek. Chciał w ten
sposób pokazać, że jest jej wdzięczny… za wszystko.
***
Minęło
kilka dni od pamiętnego wieczora. Hermiona czuła, że coś pomiędzy nimi się
zmieniło. Ich kontakty stały się bardziej…zżyte. Ufali sobie. Gryfonka z
uśmiechem stwierdziła, że pasuje jej taki obrót spraw. Potrzebowała kogoś
bliskiego. Ginny i Harry byli jej przyjaciółmi, lecz gdyby poruszyła temat
wojny, stałoby się niezręcznie. Nie chciała tego.
-Myślisz,
że w ten weekend zorganizują wyjście do wioski?- Spytała ją Ginny.
Z
ust dziewczyny do rana nie mógł zejść uśmiech. Wygrana z Puchonami dodała jej
wigoru, którego dawno u niej nie widziała. Uwielbiała ją w takim stanie. Ruda
złapała ją pod rękę i skocznym krokiem, skierowała je w stronę sali do
eliksirów.
-Szczerze
wątpię- przyznała starsza.- W sobotę wieczorem ma się odbyć świąteczna impreza
w Klubie Ślimaka…
-Ale
to wieczorem!- Oburzyła się młodsza i wygięła usta w grymasie.- Chciałam kupić
trochę słodyczy na święta, ale chyba będę musiała się bez tego obejść. Tak samo
jak bez ciebie…
Hermiona
uśmiechnęła się smutno. Pobyt w Norze równałby się z powrotem wspomnień.
Dodatkowo obecność Rona nie wypłynęłaby na nią za dobrze. Zdecydowanie wolała spędzić
te święta w szkole.
-Z
przyjemnością bym przyjechała, ale…
-Rozumiem,
Herm-przerwała jej i uśmiechnęła się szczerze.- Jesteśmy na miejscu.
Zatrzymała
się przy klasie, przy której powoli gromadzili się uczniowie. W tłumie
zobaczyły Harry’ego, który zaraz pojawił się przy ich boku. Jego kruczoczarne
włosy opadały mu na czoło, a okulary jak zawsze spadały z jego nosa.
-Zostawiam
cię w dobrych rękach i lecę na Zielarstwo. Pa!
Ginny
krótko pocałowała Harry’ego w usta i pomachała na pożegnanie ręką. Potter
zaśmiał się widząc jej entuzjazm. Włożył ręce do kieszeni i skinął głową w
stronę parapetów.
-Ona
tak od rana?- Spytał.
Hermiona
pokiwała głową, a na jej ustach również pojawił się delikatny uśmieszek. Wraz z
Potter’em usiedli na wolnym parapecie, a plecy oparli o okno. Do lekcji została
im jeszcze chwila czasu.
-Jedziesz
na święta do Nory?-Spytała Hermiona.
Harry
pokiwał głową, lecz na jego twarzy nie zauważyła entuzjazmu, który zawsze
pojawiał się przed świętami. Czuła, że tak samo jak ona ma wiele wątpliwości.
-Myślisz,
że pogodzisz się z Ron’em?
-Jeśli
nie będzie zgrywał kretyna… to może- westchnął, po czym dodał.- Te święta będą
różniły się od wszystkich innych.
-Wiem
dokładnie, co masz na myśli- odpowiedziała mu z równie zamyślonym głosem.
Widać
było również, że cała szkoła czuje tą zmianę. Prawie wszyscy kogoś stracili w
bitwie. Trudno będzie cieszyć się ze świąt, gdy puste miejsca przy stole,
sprawią, że będzie chciało się płakać.
Podniosła
głowę, gdy poczuła na sobie kogoś wzrok. Na jej usta wypłyną delikatny uśmiech,
gdy zauważyła Dracona. Stał, oparty plecami o ścianę. Ręce chował w kieszeniach
czarnych spodni, a jego wzrok wnikliwie spoglądał na nią. Pokręciła głową i
zganiła go wzrokiem za jawne przyglądanie się jej. Blondyn wzruszył ramionami
nic sobie z tego nie robiąc.
-Zbliżyliście
się do siebie…-usłyszała głos Harry’ego.
Wychwyciła
w nim cichą nutkę niedowierzanie, którą jednak próbował zatuszować uśmiechem.
Spojrzała w jego stronę i dokładnie się mu przyjrzała. Czując jej wzrok na
sobie, szybko poprawił okulary. Usta miał ściśnięte w wąską linię. Nerwowo
również przygryzał policzek.
-O
co chodzi Harry?- spytała go.
-Nie
uważasz, że to dość podejrzane?- przerwał i odważył się spojrzeć w jej oczy.-
Ta jego nagła zmiana. Ucieczka jego ojca.
Hermiona
rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Nie, to nie może być prawda. Ścisnęła dłonie w
pięści, próbując opanować uczucia, które wzbierały się w środku. Przeważała
głównie złość. Na Harry’ego, że był tak głupi, aby pomyśleć sobie coś takiego.
-Kto
wpadł na taki pomysł? Bo nie uwierzę, że sam mógłbyś pomyśleć coś tak
niedorzecznego- oburzyła się.
W
oczach Harry’ego zalśnił blask, który jeszcze bardziej utwierdził Gryfonkę w
przekonaniu, że ktoś mąci mu w głowie. Zeskoczyła z parapetu z zamiarem
odejścia, lecz zatrzymała się i obróciła się ostatni raz w stronę Gryfona.
-Draco
nie jest taki jak jego ojciec- warknęła, zaciskając zęby.- Zmienił się. A ty
nawet nie możesz poświęcić chwili, aby z nim porozmawiać… tylko wyciągasz
pochopne wnioski.
Przerwała
i spojrzała w jego oczy. Chciała w ten sposób przesłać mu wszystkie swoje
emocje oraz zapewnienie o tym, że Draco jest niewinny.
-Jeśli
to przemyślisz…wiesz gdzie mnie znaleźć.
Zza
pleców usłyszała miły i radosny głos nauczyciela, który otworzył drzwi do sali
i z uśmiechem witał przybyłych uczniów. Szatynka posłała ostatnie spojrzenie w
stronę Harry’ego i zniknęła w tłumie wchodzących uczniów. Nie mogła uwierzyć,
że i on jest przeciwko Malfoy’owi. Przecież Draco mu pomógł, a on… opiera swoje
zdanie o jakieś beznadziejne plotki. Przecisnęła się przez tłum uczniów i
uderzyła torbą o ziemie, tuż przy swoim stanowisku pracy. Kociołek przed nią był
wypełniony wodą, a palnik pod nim już płonął ogniem. Nauczyciel z
zafascynowaniem mówił o dzisiejszym zadaniu, lecz jej było ciężko na czymkolwiek
się skupić. Poczuła nagle znajomy zapach wody kolońskiej i usłyszała ironiczny
głos przy swoim uchu.
-Kłopoty
z Potter’em?- Spytał blondyn i odsunął się od niej.
Hermiona
spojrzała na niego i westchnęła. Nie chciała mu powiedzieć, że poszło o niego.
Harry i tak w końcu przejrzy na oczy i pomyśli samodzielnie. Skinęła tylko
głową, mając nadzieję, że blondyn nie pociągnie dalej tematu. I na szczęście
tak zrobił. Uśmiechnął się tylko do niej pocieszająco i zajął się
przygotowaniem zadanego eliksiru. Hermiona spojrzała na przepis, który widniał
na tablicy i również zabrała się do pracy.
***
Koniec
lekcji nastał zdecydowanie za szybko. Gryfonka pomimo tego, że chciała skupić
całą swoją uwagę na eliksirze, nie mogła nie rzucać ukradkiem spojrzeń w stronę
jej przyjaciela. Harry wydawał się być nieobecny. Wiedziała, że równie mocno
jak ona przeżywa ich dzisiejszą sprzeczkę. Kiedy nauczyciel ogłosił koniec zajęć,
większość uczniów z zadowoleniem porzuciło swoje kociołki i wybiegło z klasy.
-Wszystkich
uczniów należących do Klubu Ślimaka poproszę do mnie-jego głos przedarł się
przez wrzawę.
Hermiona
westchnęła zrezygnowana. Jako Prefekt Naczelna miała na głowie również bal,
który zbliżał się wielkimi krokami. Obawiała się, że wraz z Draconem nie
podołają i nie zorganizują wszystkiego na czas. Dodatkowo impreza, którą
organizował Slughorn zabierze im cenny wieczór, w którym mogliby ustalić i
zamówić wszystkie dekoracje.
-Postanowiłem
udoskonalić nasze spotkanie- rozpoczął, gdy grupka uczniów zbliżyła się do
niego.-Święta dla każdego wiążą się z prezentami, dlatego pomyślałem, abyśmy
zrobili w naszym gronie małe losowanie.
Na
potwierdzenie swoich słów zza pleców wyciągnął stary, czarny cylinder, w którym
znajdowały się malutkie karteczki.
-Widnieją
na nich wasze imiona- wyjaśnił.- Każdy po kolei będzie losował karteczkę, a
osoba, której imię się na niej pojawi będzie waszym celem na święta.
Zachichotał
pod nosem.
-Będziecie
musieli poznać tą osobę oraz sprawić jej prezent, który według was będzie dla
niej idealny- przerwał i podsunął cylinder pod nos dziewczyny z
Hufflepuffu.-Wydawać się może, że jest to proste zadanie, lecz miejcie na
uwadze to, że może wam się trafić osoba, której nie znacie. Postarajcie się!
Hermiona
zesztywniała, gdy nagle kapelusz pojawił się tuż przed jej twarzą. Czuła na
sobie wzrok zgromadzonych, więc szybko włożyła do niego rękę i zakręciła
papierkami. Złapała jeden w palce i ścisnęła mocno. Kapelusz poszedł dalej,
zostawiając ją z mocno bijącym sercem. Zwinęła dłoń w pięść, a wraz z nią
kawałek papieru. Postanowiła tą niespodziankę zostawić sobie na wieczór.
***
Zajęcia
zakończyły się dzisiaj zaskakująco szybko. Sypiący śnieg, który zasłonił białą,
puchową kołdrą całą okolicę, sprawił, że uczniowie, choć na chwilę zapomnieli o
swoich zmartwieniach i urządzili wielką bitwę na śnieżki. Hermiona pomimo
sprzeciwów, została zaciągnięta przez swoją rudą przyjaciółkę na błonia. Walka
była zażarta. Każdy dom chciał wygrać, jednak to Ślizgoni obrali lepszą
taktykę. Gryfonka już po kilku minutach była cała przemoczona i zmarznięta.
Pomimo tego w środku, aż kipiała ze złości. Draco obrał ją sobie za doskonały
cel i nawet teraz, kiedy schowana była za drzewem, słyszała odbijające się o
korę śnieżki.
-Daj
mi spokój Malfoy!-Krzyknęła, wychylając się zza drzewa.
-Chciałabyś
księżniczko!-Odpowiedział jej i rzucił w nią śnieżką.
Hermiona
była na to przygotowana. Szybko ponownie schowała się za drzewo, przez co
śnieżka przeleciała obok niej, nie trafiając w nią. Na jej ustach mimowolnie
pojawił się delikatny uśmiech.
-I
co teraz Malfoy?!-Krzyknęła, nie wychodząc ze swojej bezpiecznej kryjówki.
Zdziwiła
się, kiedy nie otrzymała odpowiedzi. Zmarszczyła brwi i zacisnęła usta w linię.
Zrobiło się za cicho. Postanowiła w końcu sprawdzić, co dzieje się za nią, lecz
gdy tylko wychyliła głowę na jej twarzy roztrzaskała się śnieżka. Draco
wybuchnął szczerym śmiechem.
-Narażasz
się Malfoy!- Oburzyła się, zdejmując z twarzy pozostałości po śniegu.
Miała
już dość tej zabawy, która mogła ją tylko przyprawić o gorączkę i katar. W tym
momencie marzyła już tylko o gorącej czekoladzie i kominku w ich salonie. Nie
mówiąc ani słowa wyminęła Ślizgona i ruszyła do zamku. Nie obchodziła jej
tocząca się bitwa. Szła przez środek pola, co po chwilę unikając nadlatujących
pocisków.
-Granger
stój!- Usłyszała za sobą głos blondyna.
Po
chwili do jej uszu dobiegł również zgrzyt śniegu, gdy jego buty uderzały o
biały puch. Dobiegł do niej i próbował ją zatrzymać. Na jego ustach malowało
się zmartwienie. Czyżby obawiał się, że się na niego obraziła? Na ustach
Gryfonki mimowolnie pojawił się uśmiech, który wywołał zdziwienie u chłopaka.
-Nie
Malfoy. Nie jestem zła- odparła, wymijając go i ponownie ruszając do szkoły.-
Po prostu jestem już zmarznięta i nie mam ochoty dalej się w to bawić. Możesz
wrócić do kolegów, ja idę do pokoju.
Draco
pomimo jej słów, nie wrócił na pole bitwy, tylko pomaszerował wraz z nią do
szkoły. W ciszy przemierzali puste korytarze szkoły, aż wreszcie dotarli do ich
dormitorium. Hermiona szybko przebrała się w luźniejsze ubrania i zajęła
miejsce na kanapie. Draco pojawił się chwilę po niej. W ręce niósł brązowy koc,
którym później ją przykrył. Hermiona spojrzała na niego, a na jej ustach
pojawił się uśmiech.
-Dziękuję-
wyszeptała.
-Nie
chcę, abyś potem winiła mnie za swoją chorobę- odparł i wzruszył
ramionami.-Przeziębione kobiety są nie do zniesienia.
Hermiona
zmierzyła go wzrokiem. Złapała poduszę i zdzieliła go po ramieniu. Udał, że
jest urażony i złapał się za ramię.
-No
wiesz co? Granger… to już chyba tradycja.
Zaśmiała
się pod nosem i wtuliła się mocniej w koc.
-Jeśli
nadal tak chętnie się mną zaopiekujesz, co powiesz na gorącą czekoladę z
kuchni?- spytała i uśmiechnęła się słodko.
-Ty
mnie wykorzystujesz Granger- oburzył się, lecz posłusznie wstał z kanapy.
Gdy
był już przy drzwiach, odwrócił się do niej i skinął głową na stolik przed nią.
Dziewczyna powędrowała w tamtą stronę wzrokiem i zauważyła dużą księgę.
-Dyrektorka
zostawiła nam to dzisiaj- przypomniał sobie.- Mamy się zająć dekoracjami.
Hermiona
cicho przełknęła pod nosem i od razu chwyciła książkę w ręce. Zapowiadała się
długa noc. Z gorącą czekoladą i Draconem przy boku.
- To niemożliwe ile można mieć problemów z dodaniem jednego rozdziału. Ten przeszedł sam siebie. Jednak już jestem! Spóźniona o dzień, lecz przychodzę z baaardzo długim rozdziałem. Możecie być ze mnie dumni. Jeśli chodzi o kolejny rozdział, to jego data stoi pod znakiem zapytania. Postanowiłam zrobić roboty techniczne na blogu i poprawić pierwsze rozdziały, więc największą uwagę skupię na tym, ale w wolnym czasie będę pisała. Od poniedziałku również zaczynam kursy na prawo jazdy, więc czasu będzie mi powoli uciekało coraz bardziej.
Czekam na dalsze ^^.
OdpowiedzUsuńNo cóż, mogę powiedzieć? Wciągnęło mnie i to bardzo. Zapraszam również do siebie C;
http://gdykochacsercechce.blogspot.com/
Dziękuję :)
UsuńTo mnie wciąga i wciąga. Jak jakaś magia! Draco jest naprawdę uroczy. <3 Hermionka ma w nim oparcie co jest kochane <3. Harry nie wtrącaj mi się w nich bo uduszę! Ginny jest taka zadowolona i pełna energii. Szkoda, że tak wyszło z tymi świętami.... No, ale na pewno coś wymyślisz dla Hermiony w zamian :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Beca
Dziękuję za komentarz :D
UsuńŚwietaskowy rozdział. Aj low ju Draco <3 (to jest specjalnie;) ). Jestem zła na Harry'ego.
OdpowiedzUsuńAna2003
Dziękuję za komentarz :)
UsuńWow. Rozdział genialny. Piszesz naprawdę lekko, aż miło czytać.
OdpowiedzUsuńO jejuuu, ale mi się teraz zrobiło ciepło na sercu. Te ostatnie linijki rozdziału... <3
Można poczuć tą całą zimową aurę. Draco jest taki opiekuńczy wobec Hermiony!
Ta ich szczera rozmowa była świetnym pomysłem. Jak sama napisałaś, stali się bardziej ze sobą zżyci. Z mocno bijącym sercem czekałam jak Hermiona zacznie mówić o swoich obawach. Nie wiem, co ty moja droga knujesz z tym Lucjuszem i Bellatrix, ale trochę mnie przestraszyłaś ;( Boję się, że oni jakoś dowiedzą się o relacji Malfoya ze,, szlamą" i coś jej zrobią. Brr...Lepiej o tym nie myśleć.
Uwielbiam w każdym razie pierwszą scenę, kiedy siedzieli obok siebie i się sobie zwierzali. Masz wyczucie do uczuć i umiesz umiejętnie opisać sytuację.
Nie wiem skąd u Harry'ego wziął się taki pomysł na temat ojca Malfoya. Jestem jednak o to spokojna, bo Draco sam przyznał, że jego rodziciel to sadysta, który zabił własną żonę ;(
Jestem ciekawa kogo wylosowała Hermiona...
Przepraszam za taki chaotyczny komentarz. Ten rozdział był naprawdę kochany i wywołał uśmiech na mojej twarzy.
Gorąco pozdrawiam i życzę weny!:*
N.
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Nela <3 dziękuję!
UsuńAh... dziewczyno. Rozdział napisany bardzo dobrze, jednak znalazłam kilka literówek (nie jest ich dużo, więc nawet nie masz się czym martwić, tutaj dosłownie się czepiam). Jeśli chodzi o pomysł... Przeszłaś samą siebie. Ich dialogi są cudowne, naprawdę. Kłótnia z Harrym? Będzie się działo. Jeśli chodzi o długość... jestem z Ciebie dumna! Jest I.D.E.A.L.N.A.
OdpowiedzUsuńPS Cieszę się, że nie zakończysz na tym opowiadaniu o Dramione swojej historii z piórem. Tak, czytam wszystko co wstawiasz.
PS 2 Nie poprawiaj tamtych rozdziałów, serio. Moim, niezwykle skromnym, zdaniem jest dobrze. Lepiej zajmij się następnymi :)
PS 3 Dziękuję za życzenia!
~ Wielka fanka Dramione
Miło mi, że przeczytałaś moje odpowiedzi :) Dziękuję za komentarz!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo, bardzo dobry. Dzisiaj znalazłam Twojego bloga i bardzo przypadł mi do gustu! Świetny styl pisania. Jedyne, co rzuciło mi się w oczy to parę literówek oraz to, że kiedy piszesz myślnik, spację stawia się z obu stron. :) Czyli zamiast:
OdpowiedzUsuń-No wiesz co (...) pisz:
- No wiesz co (...)
Może się czepiam, ale to trochę razi. ;) Jednakże, piszesz naprawdę bardzo przyzwoicie, dlatego spodziewaj się mnie tu przy kolejnych rozdziałach, bo chyba będziesz pierwszym blogiem, którego zaobserwuję. :D
Życzę weny i zapraszam do siebie (na drugi rozdział):
http://celujemy-w-niebo.blogspot.com/
Leth
Dziękuję :) Postaram się poprawić.
UsuńWróciłam! I mam nadzieję, że już nie opuszczę. :)
OdpowiedzUsuńRozdział był słodki, ciepły i wywoływał szczery, niewymuszony uśmiech. :)
Daniel mnie tylko niepokoi. Czy tylko ja mam takie złe przeczucia, że bardzo tutaj namiesza? Zwłaszcza naszej parze?
Weny życzę! :)
Pozdrawiam,
Cassie :)
http://wieczne-pioro-cassie.blogspot.com/
ooo Cassie <3 Dziękuję za komentarz!
UsuńTak, jestem dumna ! :D scene, którą omawiałyśmy idealnie poprawiłaś ! *.* To jest świetny Harry :D Bitwa na śnieźki ! *,* też chcę ! :D Dodatkowo w takim towarzystwie :D podoba mi się rozdział ; 3 ale boję się... Lucek... brrr .... idem czytać dalej :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
Zgubiona Sofii w końcu się znalazła! Dziękuję za komentarz i na gg mi wejdź!
UsuńŚwietny rozdział <3 Rozmowa Draco i Hermiony była świetnie napisana i odczucia blondyna jeśli chodzi o znak też. Lecę czytać następne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńMaggie Z.
Harry, nie daj się Danielowi omotać, błagam. Jeszcze tego brakuje, żeby on się uwziął na Dracona. Przecież to widać, że się zmienił. Bardzo mnie poruszyła jego rozmowa z Hermioną. Zdecydowanie obojgu dobrze to zrobiło.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/