sobota, 15 sierpnia 2015

—23. Stranded together

Let's live tonight like fireflies
And one by one light up the sky


Gdy tylko wkroczyli do salonu, Hermiona przeprosiła Dracona na chwilkę i zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Jej serce biło jak oszalałe. Oparła się plecami o drzwi i przetarła twarz dłońmi. Nie wiedziała, na co się pisze. Zaczęły narastać w niej obawy. Szczerość? Czy to akurat to, czego najbardziej potrzebuje? Oderwała się od drzwi i podeszła do szafy, po czym wyciągnęła z nich szare, dresowe spodnie i czarną koszulkę z krótkim rękawkiem, na której widniało logo jednej z brytyjskich kapel. Uśmiechnęła się, gdy uświadomiła sobie, że Draco na pewno nigdy o nich nie słyszał. Zaczęła się przebierać, lecz w środku była nieobecna. Wszystkie czynności wykonywała mechanicznie. Podnieść rękę, wsunąć bluzkę przez głowę. Jej myśli już dawno odłączyły się od rzeczywistości i lewitowały we własnej galaktyce zmartwień. Nie mogła przestać niepokoić się o jedno, jedyne pytanie, które zakończyłoby wszystko. Jeśli je zada… Pokręciła głową i przelotnie spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Zatrzymała się. Zauważyła niewysoką dziewczynę, o przemoczonych włosach i bladej cerze. Posłała jej słaby uśmiech, a ona odwzajemniła go. Odwróciła wzrok, sięgając po różdżkę, po czym jednym skinieniem wysuszyła włosy, aby później spiąć je w kucyka. Gdy ponownie weszła do salonu, uderzyła w nią fala gorąca. Na jej policzkach pojawiły się momentalnie rumieńce. Swój wzrok skierowała w stronę chłopaka, który siedział na kanapie, tyłem do niej. W dłoni trzymał Proroka Codziennego, a jego wzrok utkwiony był na pierwszej stronie. Hermiona podeszła do niego, aby móc przeczytać najnowszy, główny temat dnia, lecz gdy Draco usłyszał jej kroki, szybko odłożył gazetę na stolik, poza zasięg jej wzroku. Zmarszczyła czoło i spojrzała na niego pytająco.
-Zwykłe brednie…-wyszeptał i machnął dłonią od niechcenia.
Hermiona założyła ręce na piersi, a jej brwi mimowolnie podniosły się do góry. Chłopak westchnął, widząc jej niedowierzanie.
-Lepiej usiądź- zaczął, a gdy wykonała jego polecenie, podał jej gazetę.
Hermiona przesunęłam kolana pod brodę i złapała gazetę w dłonie, po czym odwróciła na stronę tytułową. Prorok Codzienny jak zwykle zawierał w sobie mnóstwo artykułów. Hermiona przeleciała wzrokiem przez te, które zawsze omijała, czyli rubryczkę dla kobiet, aż zatrzymała się na tych, które były warte jej uwagi. Dzisiejszy artykuł zdecydowanie do takich należał. Rozszerzyła oczy z niedowierzania. Nagle tekst, który czytała stał się dla niej nieczytelny. Zdała sobie sprawę, że cała się trzęsie. Wspomnienia zaczęły napływać. Twarze… znienawidzonych przez nią ludzi, przelatywały jej przed oczami. Strach powrócił, a ona poczuła się naga. Wszystkie bariery, które wcześniej stworzyła opadły. Zostawiły ją kruchą i bezbronną. Podatną na jakikolwiek ból.
Draco spoglądał na jej reakcję z niepokojem. Nie był najlepszym pocieszycielem, ale nie mógł pozwolić, aby została teraz sama. Potrzebowała wsparcia, a on był jej to dłużny. Podszedł do niej szybko i usiadł na oparciu fotela. Objął ją ramieniem, a ona, gdy tylko poczuła ciepło jego ciała, wtuliła się w jego tors. Z jej ust wydobył szloch, a z oczu zaczęły płynąć łzy, które moczyły podkoszulek chłopaka. Draco pomimo tego nie odsunął się od niej. W duchu przyznał, że sam potrzebował takiej chwili. Jego świat teraz stanął na głowie. Nie wiedział czy na święta wróci do domu. Może jego ojciec, nie byłby taki głupi i nie wróciłby do ich rezydencji, jednak mógłby wysłać tam kogoś innego. Pomimo bycia na radarze Lucjusz Malfoy był wyszkolony w poruszaniu się w cieniu. Jeśli uciekł… był nieobliczalny. Jeśli przy jego boku szła jego stuknięta ciotka, mogło się okazać, że z ich szaleństwa wyjdzie coś naprawdę złego. Wszystkie wcześniejsze zmartwienia stały się dla niego banalne. Nagle poczuł delikatny ruch w jego ramionach. Hermiona uspokoiła się i wygrzebała się z jego uścisku. Drobną dłonią przetarła szybko policzki, na których widniały pozostałości po łzach. Gdy ponownie na niego spojrzała, jednym śladem jej wcześniejszego załamania były czerwone oczy.
-Przyniosę nam to kremowe piwo- oznajmiła cichym głosem i zniknęła za drzwiami pokoju. Blondyn zabrał gazetę i ponownie rzucił się na kanapę. Wciągnął do płuc świeże powietrze i jeszcze raz spojrzał na kawałek papieru, który leżał na jego kolanach. Artykuł nie dawał mu spokoju. Ponownie wciągnął się lekturę.

Ministerstwo Magii prosi o zachowanie szczególnej ostrożności!
Dnia 24 listopada o godzinie 1:30 w nocy z Azkabanu zdołała uciec dwójka więźniów: Lucjusz Malfoy oraz Bellatrix Lestange. Powołana do tego zadania specjalna drużyna aurorów spotyka się dzisiaj, aby uzgodnić szczegóły akcji. Sam plan ma być wprowadzony dnia 26 listopada…

Jeśli ktokolwiek wie coś o położeniu dwójki zbiegów i pomagającej im grupce Śmierciożerców, prosimy o szybki kontakt z Biurem Aurorów.

Przerwał. Czuł rosnącą w nim nienawiść oraz odrazę. Wstał szybko z kanapy i podszedł do kominka. Przykucnął przy nim i przyjrzał się płomieniom, które strzelały, pochłaniając suche drewno. Wrzucił tam gazetę. Z satysfakcją przyglądał się jak te same płomienie pożerają papier wraz ze zdjęciami uciekinierów. Wzrok chłopaka zatrzymał się przez moment na twarzy swojego ojca. Później i ona zniknęła w płomieniach.
-Dosypałam troszeczkę imbiru- usłyszał jej głos, który wyrwał go z zmyśleń.
Wstał i odwrócił się. Na jej ustach widniał delikatny uśmiech, lecz wiedział, że był doklejony. Wszystko zdradzały jej oczy. Puste i bez wyrazu. Znał tą taktykę, aż za dobrze, lecz nie skomentował tego. Kim byłby pouczając ją o tym jak najlepiej radzić sobie z bólem? Zbeształ się w myślach i zajął miejsce obok niej na kanapie. Zaraz potem podała mu szklany puchar, napełniony jasnobrązowym płynę, nad który unosiła się pianka. Musiał przyznać, że pachniało znakomicie. Spojrzał na Gryfonkę, która z przymkniętymi oczami, wąchała swój ulubiony napój. Poczuła jego wzrok na sobie i uchyliła powieki. Uśmiechnął się, gdy na jej policzkach pojawił się rumieniec.
-Z czego się śmiejesz Malfoy?- Warknęła i choć wyczuł w tym nutkę rozbawienie, zabrzmiała ostro i obco.
Nie odpowiedział jej, zaśmiał się tylko i upił łyk napoju. Do jego gardła walała się istna fala słodyczy, która sprawiła, że zakrztusił się i odstawił szybko kubek na stolik. Tym razem usłyszał jej szery śmiech, który sprawił, że nie mógł powstrzymać uśmiechu.
-Nie smakuje ci?- Zapytała przesłodzonym głosem.
-Przykro mi Granger- westchnął z udawanym przejęciem.- Nie mam zamiaru chorować od nadmiaru cukru, który się w tym znajduje.
Hermiona wydęła wargi, udając obrażoną i sięgnęła po jego puchar, po czym przesunęła go w swoją stronę.
-Tylko na tym skorzystam- odpowiedziała mu z cwanym uśmiechem.
Draco przewrócił oczami, a następnie wbił w nią ciekawski wzrok. Ta dziewczyna była dla niego zagadką. Nie mógł uwierzyć, że ten rok ułożył się w ten sposób. Nigdy by nie pomyślał, że Granger stanie się dla niego kimś tak bliskim. Ona zapewne podzielała jego myśli. Nagle wpadł na pomysł. Jeśli to miała być godzina szczerości… to niech nią będzie.
-O czym myślisz Granger?- Spytał ją, przerywając tym ciszę. 
Puchar z napojem, którym sięgała do swoich ust, zatrzymał się w połowie drogi. Widział jak jej ciało napina się. Odwróciła głowę w jego stronę, mierząc go przenikliwym wzrokiem.
-Proszę?
Była zdziwiona. Wiedział, że było to bezpośrednie i może naruszało jej prywatność, lecz chciał jej pomóc. Musiała go dopuścić do swoich obaw, tak jak zrobiła to tej pamiętnej nocy, kiedy nie dawały jej spać koszmary.
-To proste pytanie, kochana- odparł i uśmiechnął się cwanie.- O czym myślisz w tej chwili?
Jej całe ciało napięło się mocniej, a jej spojrzenie wprost wierciło w nim dziurę.
-Staram się opanować, ponieważ mam wielką ochotę ci przyłożyć Malfoy-warknęła.
-A tak naprawdę?
Jeszcze bardziej poszerzył swój uśmiech, widząc jak czerwienieją jej policzka. Nie da się tak szybko wykiwać. Wiedział, że i tak i tak Gryfonka się przełamie i porozmawia z nim szczerze. Była honorowa. Nie mogła rzucić słów na wiatr. To nie było w jej stylu. Miał ją. Ona również to wiedziała, co pokazało jej zdenerwowane spojrzenie, które starało się omijać jego osobę. Odłożyła puchar na stolik, aby nie okazać jak bardzo trzęsły się jej dłonie. Przysunęła do siebie nogi i objęła je ramionami. Zamknęła oczy i westchnęła cicho, opierając swój podbródek o kolana. Draco się nie śpieszył. Wiedział, że pośpiech i nadgorliwość w stosunku od tej małej złośnicy nic nie da.
-Boję się- wyszeptała tak cicho, jakby obawiając się tego słowa.- Myślałam, że przyjazd do Hogwartu sprawi, że moje myśli skupią się na nauce, a nie na wertowaniu wspomnień z czasu wojny. Starałam się je porzucić w najciemniejszym zakątku mojego umysłu. Udało się, lecz dziś…
Przerwała i otworzyła oczy. Brąz spotkał jasny błękit. Żar, który przeskoczył między ich spojrzeniami, sprawił, że Gryfonka ponownie opuściła wzrok. Po chwili jednak zaczęła mówić ponownie.
-Boję się- powtórzyła, tym razem jednak głośno i wyraźnie.-Jeśli oni wrócili… znaczy, że wszystko wróciło. Niebezpieczeństwo, które zażegnaliśmy, ponownie nas nawiedziło. A ja czuję się za słaba, a by ponownie walczyć.
Nastała cisza. Draco spokojnie analizował każde jej słowo, próbując znaleźć w tym wszystkim złoty środek. Musiał go znaleźć. Przysunął się do niej i ponownie objął ją ramieniem. Nie uciekła.
-Nie musisz już walczyć- wyszeptał.- Zostaw to mnie. Ja się wszystkim zajmę.
Po jego słowach Hermiona zrobiła coś, czego Draco nigdy się nie spodziewał. Odwróciła głowę w jego stronę i złożyła na jego policzku subtelny pocałunek. Gdy oderwała od jego skóry swoje usta, on nadal czuł mrowienie w tym miejscu. Zwrócił swój wzrok na jej twarz i spojrzał ze zdziwieniem.  
-Dziękuję- wyszeptała.- Dziękuję, że tu jesteś i że mnie słuchasz. Tego mi było trzeba.
Przerwała i wtuliła się w niego, kładąc głowę, pełną burzy brązowych loków, na jego ramieniu.
-Jednak tkwiła we mnie potrzeba szczerości- wyszeptała.
Na ustach Dracona pojawił się smutny uśmiech. Wiedział, że jeśli ona otworzyła się przed nim i powiedziała to, co było dla niej największym sekretem. Największą słabością. On musiał postąpić tak samo. Odsunął się od niej nagle i podwinął rękaw podkoszulka. Resztki po mrocznym znaku nadal widniały na jego ramieniu. Był dla niego hańba. Przypominał mu o chwilach słabości i strachu. Nie mógł znieść jego widoku, ani chwili dłużej. Odwrócił wzrok, lecz delikatny dotyk na przedramieniu, nakazał mu ponownie spojrzeć w dół. Palce Gryfonki jeździły po pobladłym znaku, który szpecił jego ciało. Każdy jej dotyk wprawiał go w osłupienie, lecz teraz… to było zupełnie inne odczucie. Jej palce gładziły jego skórę, a jego ciało drżało. Spojrzał na jej twarz, lecz ona w skupieniu nadal spoglądała na jego skazę.
-Nienawidzę się za to- przerwał ciszę i sprawił, że jej wzrok zwrócił się ku niemu.- To była najgorsza decyzja w moim życiu, lecz inaczej nie mogłem postąpić. Moja matka…
Przerwał i opuścił głowę, próbując skupić swoje myśli. Było mu ciężko mówić o takich rzeczach. Nigdy jeszcze nie otworzył się przed nikim w taki sposób. Poczuł drobną dłoń, która wplątuje się w jego. Uśmiechnął się delikatnie. Wiedziała, czego potrzebował. Westchnął, a do jego umysłu wleciały wspomnienia.

Obudziła go skrzatka, która głośno oświadczyła, że zostało mu niewiele czasu na przygotowania. Chciał ją zignorować, lecz wiedział, że dzisiaj nie może pozwolić sobie na żadne potknięcie. Wszystko musi działać jak w zegarku. Nieprzyjemny dźwięk deportacji rozbrzmiał w pomieszczeniu, gdy Malfoy postanowił wyjść z łóżka. Został sam. Niechętnie założył na siebie przygotowane ubrania oraz zaczesał włosy do tyłu. Gdy spojrzał na siebie w lustrze, nie mógł uwierzyć, że on…dziecko stanie się zaraz… Przerwał, nie mogąc dokończyć zdania. Narastał w nim stres, który objawiał się trzęsącymi dłońmi oraz niepewnym spojrzeniem. Obawiał się, że Voldemort zobaczy jego słabość, a wtedy cała uroczystość zamieni się dla niego i jego matki w koszmar. Ojciec zdążył już wytłumaczyć mu dość szczegółowo, czego od niego oczekuje. Przeszedł go dreszcz, gdy przypomniał sobie bezwzględne oczy ojca. Pokręcił głową i poprawił kołnierz śnieżnobiałej koszuli. Ponownie spojrzał na siebie w lustrze, lecz tym razem jego wzrok zatrzymał się na lewym przedramieniu. Podwinął rękaw i przyjrzał się bladej skórze. Jego kciuk przejechał po miejscu, w którym już dzisiaj miał pojawić się znak. Dziwne, że miał wątpliwości. Przecież od małego wiedział, że jego życie potoczy się właśnie w tym kierunku. Jednak dopiero teraz to wszystko stawało się prawdą, która okazała się być przerażająca. Z rozmyślań wyrwał go odgłos pukania. Szybko zakrył ramię i zapiął guzik przy nadgarstku. Po chwili w odbiciu lustra zauważył otwierające się drzwi, przez które wkroczył jego ojciec. Szedł dumnie. Na jego twarzy jak zawsze malowała się pogarda. Stukot jego laski dopasował się do bijącego serca Dracona. Lucjusz stanął za nim i przyjrzał mu się dokładnie. Uśmiech, który pojawił się na jego ustach, świadczył o tym, że był zadowolony z efektu.
-Pamiętaj, że dzisiejszy dzień to zaszczyt dla naszej rodziny- zaczął wyniosłym głosem.- Sam lord Voldemort przyjedzie tutaj, aby cię naznaczyć.
Gdyby tylko miał odwagę, z wielką chęcią fuknąłby teraz z pogardą i powiedział ojcu, co myśli o tym wspaniałym czarnoksiężniku. Jednak, gdy tylko spojrzał w jego zimne oczy, cały plan poległ w gruzach. Nie mógł się sprzeciwić. Musiał to zrobić dla jej dobra.
-Chcę cię widzieć na dole za pięć minut-oświadczył i odwrócił się w stronę drzwi.
-Czy matka zaszczyci lorda swoją obecnością?- spytał, siląc się, aby jego głos zabrzmiał donośnie i pewnie.
Udało mu się to. Ojciec odwrócił się do niego i spojrzał mu prosto w oczy. Blondyn wytrzymał jego spojrzenie i z wielką ulgą przyjął delikatny, lecz cyniczny uśmiech na jego ustach.
-Oczywiście, że zejdzie na ceremonie- oświadczył kpiącym głosem.- To byłaby zniewaga dla Czarnego Pana, gdyby pani domu nie pojawiła się na jego przybycie.
Coś w głosie jego ojca nie dało mu spokoju. Coraz bardziej bał się o matkę, lecz nie potrafił wyciągnąć od ojca oświadczenia, że nic jej nie zrobi. Lucjusz jakby czytając w myślach syna, poszerzył swój uśmiech i dodał:
-Jeśli ceremonia odbędzie się bez żadnych przeszkód-powiedział i zniknął za drzwiami.
Zostawił go samego z coraz to gorszymi myślami. Stres narastał w nim ciągle, lecz powtarzał sobie, że musi to zrobić dla matki. Będzie dla niej silny i przejdzie przez to z wysoko uniesioną głową.

-Ojciec był sadystą… nadal nim jest- powiedział, a w jego głosie czuć było odrazę.- Kiedy groźba zamknięcia wisiała w powietrzy, on… chował się jak szczur. Jednak pewnego wieczoru postanowił wrócić. Uważał, że za jego porażkę odpowiedzialna jest matka. Zresztą jak zawsze. Zemścił się. Zabił ją. Ja… załamałem się wtedy. Nie mogłem uwierzyć, że mężczyzna, który powinien być dla mnie autorytetem, mógł zrobić coś takiego.
Ponownie przerwał swoją wypowiedź, lecz tym razem spojrzał prosto w oczy Gryfonki. Zauważył, że zaszkliły się one od łez. Czuł drżenie jej dłoni, lecz nie mógł przestać mówić. Potrzebował tego. Nawet jeśli miałby być teraz największym egoistą na świecie, musiał dokończyć.
-Pamiętasz jak zapytałaś mnie, dlaczego wróciłem do szkoły?- Spytał, a ona potwierdziła to, kiwając głową.- Wróciłem dla niej. Ona by tego chciała. Innego życia. Lepszego. Nie mogłem jej zawieść ponownie…
-Nigdy jej nie zawiodłeś Draco- usłyszał jej cichy głos, przepełniony gromem uczuć.- Zrobiłeś wszystko, aby ją uratować. Nie mogłeś zrobić nic więcej. Nie mogłeś…
Blondyn pokiwał głową i wciągnął do płuc świeże powietrze. Poczuł się inaczej. Ta rozmowa sprawiła, że pozbył się ciężaru, który od dawna go prześladował. Ścisnął dłoń Hermiony, próbując dać jej do zrozumienia, że już wszystko dobrze. Czuł się dziwnie. Okazało się w końcu, że to on bardziej potrzebował takiej rozmowy, niż ona.
-Ja również dziękuję- wyszeptał.
Palcami odsunął jej włosy na boki i złożył na jej czole krótki pocałunek. Chciał w ten sposób pokazać, że jest jej wdzięczny… za wszystko.

***

Minęło kilka dni od pamiętnego wieczora. Hermiona czuła, że coś pomiędzy nimi się zmieniło. Ich kontakty stały się bardziej…zżyte. Ufali sobie. Gryfonka z uśmiechem stwierdziła, że pasuje jej taki obrót spraw. Potrzebowała kogoś bliskiego. Ginny i Harry byli jej przyjaciółmi, lecz gdyby poruszyła temat wojny, stałoby się niezręcznie. Nie chciała tego.
-Myślisz, że w ten weekend zorganizują wyjście do wioski?- Spytała ją Ginny.
Z ust dziewczyny do rana nie mógł zejść uśmiech. Wygrana z Puchonami dodała jej wigoru, którego dawno u niej nie widziała. Uwielbiała ją w takim stanie. Ruda złapała ją pod rękę i skocznym krokiem, skierowała je w stronę sali do eliksirów.
-Szczerze wątpię- przyznała starsza.- W sobotę wieczorem ma się odbyć świąteczna impreza w Klubie Ślimaka…
-Ale to wieczorem!- Oburzyła się młodsza i wygięła usta w grymasie.- Chciałam kupić trochę słodyczy na święta, ale chyba będę musiała się bez tego obejść. Tak samo jak bez ciebie…
Hermiona uśmiechnęła się smutno. Pobyt w Norze równałby się z powrotem wspomnień. Dodatkowo obecność Rona nie wypłynęłaby na nią za dobrze. Zdecydowanie wolała spędzić te święta w szkole.
-Z przyjemnością bym przyjechała, ale…
-Rozumiem, Herm-przerwała jej i uśmiechnęła się szczerze.- Jesteśmy na miejscu.
Zatrzymała się przy klasie, przy której powoli gromadzili się uczniowie. W tłumie zobaczyły Harry’ego, który zaraz pojawił się przy ich boku. Jego kruczoczarne włosy opadały mu na czoło, a okulary jak zawsze spadały z jego nosa.
-Zostawiam cię w dobrych rękach i lecę na Zielarstwo. Pa!
Ginny krótko pocałowała Harry’ego w usta i pomachała na pożegnanie ręką. Potter zaśmiał się widząc jej entuzjazm. Włożył ręce do kieszeni i skinął głową w stronę parapetów.
-Ona tak od rana?- Spytał.
Hermiona pokiwała głową, a na jej ustach również pojawił się delikatny uśmieszek. Wraz z Potter’em usiedli na wolnym parapecie, a plecy oparli o okno. Do lekcji została im jeszcze chwila czasu.
-Jedziesz na święta do Nory?-Spytała Hermiona.
Harry pokiwał głową, lecz na jego twarzy nie zauważyła entuzjazmu, który zawsze pojawiał się przed świętami. Czuła, że tak samo jak ona ma wiele wątpliwości.
-Myślisz, że pogodzisz się z Ron’em?
-Jeśli nie będzie zgrywał kretyna… to może- westchnął, po czym dodał.- Te święta będą różniły się od wszystkich innych.
-Wiem dokładnie, co masz na myśli- odpowiedziała mu z równie zamyślonym głosem.
Widać było również, że cała szkoła czuje tą zmianę. Prawie wszyscy kogoś stracili w bitwie. Trudno będzie cieszyć się ze świąt, gdy puste miejsca przy stole, sprawią, że będzie chciało się płakać.
Podniosła głowę, gdy poczuła na sobie kogoś wzrok. Na jej usta wypłyną delikatny uśmiech, gdy zauważyła Dracona. Stał, oparty plecami o ścianę. Ręce chował w kieszeniach czarnych spodni, a jego wzrok wnikliwie spoglądał na nią. Pokręciła głową i zganiła go wzrokiem za jawne przyglądanie się jej. Blondyn wzruszył ramionami nic sobie z tego nie robiąc.
-Zbliżyliście się do siebie…-usłyszała głos Harry’ego.
Wychwyciła w nim cichą nutkę niedowierzanie, którą jednak próbował zatuszować uśmiechem. Spojrzała w jego stronę i dokładnie się mu przyjrzała. Czując jej wzrok na sobie, szybko poprawił okulary. Usta miał ściśnięte w wąską linię. Nerwowo również przygryzał policzek.
-O co chodzi Harry?- spytała go.
-Nie uważasz, że to dość podejrzane?- przerwał i odważył się spojrzeć w jej oczy.- Ta jego nagła zmiana. Ucieczka jego ojca.
Hermiona rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Nie, to nie może być prawda. Ścisnęła dłonie w pięści, próbując opanować uczucia, które wzbierały się w środku. Przeważała głównie złość. Na Harry’ego, że był tak głupi, aby pomyśleć sobie coś takiego.
-Kto wpadł na taki pomysł? Bo nie uwierzę, że sam mógłbyś pomyśleć coś tak niedorzecznego- oburzyła się.
W oczach Harry’ego zalśnił blask, który jeszcze bardziej utwierdził Gryfonkę w przekonaniu, że ktoś mąci mu w głowie. Zeskoczyła z parapetu z zamiarem odejścia, lecz zatrzymała się i obróciła się ostatni raz w stronę Gryfona.
-Draco nie jest taki jak jego ojciec- warknęła, zaciskając zęby.- Zmienił się. A ty nawet nie możesz poświęcić chwili, aby z nim porozmawiać… tylko wyciągasz pochopne wnioski.
Przerwała i spojrzała w jego oczy. Chciała w ten sposób przesłać mu wszystkie swoje emocje oraz zapewnienie o tym, że Draco jest niewinny.
-Jeśli to przemyślisz…wiesz gdzie mnie znaleźć.
Zza pleców usłyszała miły i radosny głos nauczyciela, który otworzył drzwi do sali i z uśmiechem witał przybyłych uczniów. Szatynka posłała ostatnie spojrzenie w stronę Harry’ego i zniknęła w tłumie wchodzących uczniów. Nie mogła uwierzyć, że i on jest przeciwko Malfoy’owi. Przecież Draco mu pomógł, a on… opiera swoje zdanie o jakieś beznadziejne plotki. Przecisnęła się przez tłum uczniów i uderzyła torbą o ziemie, tuż przy swoim stanowisku pracy. Kociołek przed nią był wypełniony wodą, a palnik pod nim już płonął ogniem. Nauczyciel z zafascynowaniem mówił o dzisiejszym zadaniu, lecz jej było ciężko na czymkolwiek się skupić. Poczuła nagle znajomy zapach wody kolońskiej i usłyszała ironiczny głos przy swoim uchu.
-Kłopoty z Potter’em?- Spytał blondyn i odsunął się od niej.
Hermiona spojrzała na niego i westchnęła. Nie chciała mu powiedzieć, że poszło o niego. Harry i tak w końcu przejrzy na oczy i pomyśli samodzielnie. Skinęła tylko głową, mając nadzieję, że blondyn nie pociągnie dalej tematu. I na szczęście tak zrobił. Uśmiechnął się tylko do niej pocieszająco i zajął się przygotowaniem zadanego eliksiru. Hermiona spojrzała na przepis, który widniał na tablicy i również zabrała się do pracy.


***

Koniec lekcji nastał zdecydowanie za szybko. Gryfonka pomimo tego, że chciała skupić całą swoją uwagę na eliksirze, nie mogła nie rzucać ukradkiem spojrzeń w stronę jej przyjaciela. Harry wydawał się być nieobecny. Wiedziała, że równie mocno jak ona przeżywa ich dzisiejszą sprzeczkę. Kiedy nauczyciel ogłosił koniec zajęć, większość uczniów z zadowoleniem porzuciło swoje kociołki i wybiegło z klasy.
-Wszystkich uczniów należących do Klubu Ślimaka poproszę do mnie-jego głos przedarł się przez wrzawę.
Hermiona westchnęła zrezygnowana. Jako Prefekt Naczelna miała na głowie również bal, który zbliżał się wielkimi krokami. Obawiała się, że wraz z Draconem nie podołają i nie zorganizują wszystkiego na czas. Dodatkowo impreza, którą organizował Slughorn zabierze im cenny wieczór, w którym mogliby ustalić i zamówić wszystkie dekoracje.
-Postanowiłem udoskonalić nasze spotkanie- rozpoczął, gdy grupka uczniów zbliżyła się do niego.-Święta dla każdego wiążą się z prezentami, dlatego pomyślałem, abyśmy zrobili w naszym gronie małe losowanie.
Na potwierdzenie swoich słów zza pleców wyciągnął stary, czarny cylinder, w którym znajdowały się malutkie karteczki.
-Widnieją na nich wasze imiona- wyjaśnił.- Każdy po kolei będzie losował karteczkę, a osoba, której imię się na niej pojawi będzie waszym celem na święta.
Zachichotał pod nosem.
-Będziecie musieli poznać tą osobę oraz sprawić jej prezent, który według was będzie dla niej idealny- przerwał i podsunął cylinder pod nos dziewczyny z Hufflepuffu.-Wydawać się może, że jest to proste zadanie, lecz miejcie na uwadze to, że może wam się trafić osoba, której nie znacie. Postarajcie się!
Hermiona zesztywniała, gdy nagle kapelusz pojawił się tuż przed jej twarzą. Czuła na sobie wzrok zgromadzonych, więc szybko włożyła do niego rękę i zakręciła papierkami. Złapała jeden w palce i ścisnęła mocno. Kapelusz poszedł dalej, zostawiając ją z mocno bijącym sercem. Zwinęła dłoń w pięść, a wraz z nią kawałek papieru. Postanowiła tą niespodziankę zostawić sobie na wieczór.

***

Zajęcia zakończyły się dzisiaj zaskakująco szybko. Sypiący śnieg, który zasłonił białą, puchową kołdrą całą okolicę, sprawił, że uczniowie, choć na chwilę zapomnieli o swoich zmartwieniach i urządzili wielką bitwę na śnieżki. Hermiona pomimo sprzeciwów, została zaciągnięta przez swoją rudą przyjaciółkę na błonia. Walka była zażarta. Każdy dom chciał wygrać, jednak to Ślizgoni obrali lepszą taktykę. Gryfonka już po kilku minutach była cała przemoczona i zmarznięta. Pomimo tego w środku, aż kipiała ze złości. Draco obrał ją sobie za doskonały cel i nawet teraz, kiedy schowana była za drzewem, słyszała odbijające się o korę śnieżki.
-Daj mi spokój Malfoy!-Krzyknęła, wychylając się zza drzewa.
-Chciałabyś księżniczko!-Odpowiedział jej i rzucił w nią śnieżką.
Hermiona była na to przygotowana. Szybko ponownie schowała się za drzewo, przez co śnieżka przeleciała obok niej, nie trafiając w nią. Na jej ustach mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech.
-I co teraz Malfoy?!-Krzyknęła, nie wychodząc ze swojej bezpiecznej kryjówki.
Zdziwiła się, kiedy nie otrzymała odpowiedzi. Zmarszczyła brwi i zacisnęła usta w linię. Zrobiło się za cicho. Postanowiła w końcu sprawdzić, co dzieje się za nią, lecz gdy tylko wychyliła głowę na jej twarzy roztrzaskała się śnieżka. Draco wybuchnął szczerym śmiechem.
-Narażasz się Malfoy!- Oburzyła się, zdejmując z twarzy pozostałości po śniegu.
Miała już dość tej zabawy, która mogła ją tylko przyprawić o gorączkę i katar. W tym momencie marzyła już tylko o gorącej czekoladzie i kominku w ich salonie. Nie mówiąc ani słowa wyminęła Ślizgona i ruszyła do zamku. Nie obchodziła jej tocząca się bitwa. Szła przez środek pola, co po chwilę unikając nadlatujących pocisków.
-Granger stój!- Usłyszała za sobą głos blondyna.
Po chwili do jej uszu dobiegł również zgrzyt śniegu, gdy jego buty uderzały o biały puch. Dobiegł do niej i próbował ją zatrzymać. Na jego ustach malowało się zmartwienie. Czyżby obawiał się, że się na niego obraziła? Na ustach Gryfonki mimowolnie pojawił się uśmiech, który wywołał zdziwienie u chłopaka.
-Nie Malfoy. Nie jestem zła- odparła, wymijając go i ponownie ruszając do szkoły.- Po prostu jestem już zmarznięta i nie mam ochoty dalej się w to bawić. Możesz wrócić do kolegów, ja idę do pokoju.
Draco pomimo jej słów, nie wrócił na pole bitwy, tylko pomaszerował wraz z nią do szkoły. W ciszy przemierzali puste korytarze szkoły, aż wreszcie dotarli do ich dormitorium. Hermiona szybko przebrała się w luźniejsze ubrania i zajęła miejsce na kanapie. Draco pojawił się chwilę po niej. W ręce niósł brązowy koc, którym później ją przykrył. Hermiona spojrzała na niego, a na jej ustach pojawił się uśmiech.
-Dziękuję- wyszeptała.
-Nie chcę, abyś potem winiła mnie za swoją chorobę- odparł i wzruszył ramionami.-Przeziębione kobiety są nie do zniesienia.
Hermiona zmierzyła go wzrokiem. Złapała poduszę i zdzieliła go po ramieniu. Udał, że jest urażony i złapał się za ramię.
-No wiesz co? Granger… to już chyba tradycja.
Zaśmiała się pod nosem i wtuliła się mocniej w koc.
-Jeśli nadal tak chętnie się mną zaopiekujesz, co powiesz na gorącą czekoladę z kuchni?- spytała i uśmiechnęła się słodko.
-Ty mnie wykorzystujesz Granger- oburzył się, lecz posłusznie wstał z kanapy.
Gdy był już przy drzwiach, odwrócił się do niej i skinął głową na stolik przed nią. Dziewczyna powędrowała w tamtą stronę wzrokiem i zauważyła dużą księgę.
-Dyrektorka zostawiła nam to dzisiaj- przypomniał sobie.- Mamy się zająć dekoracjami.
Hermiona cicho przełknęła pod nosem i od razu chwyciła książkę w ręce. Zapowiadała się długa noc. Z gorącą czekoladą i Draconem przy boku.


  • To niemożliwe ile można mieć problemów z dodaniem jednego rozdziału. Ten przeszedł sam siebie. Jednak już jestem! Spóźniona o dzień, lecz przychodzę z baaardzo długim rozdziałem. Możecie być ze mnie dumni. Jeśli chodzi o kolejny rozdział, to jego data stoi pod znakiem zapytania. Postanowiłam zrobić roboty techniczne na blogu i poprawić pierwsze rozdziały, więc największą uwagę skupię na tym, ale w wolnym czasie będę pisała. Od poniedziałku również zaczynam kursy na prawo jazdy, więc czasu będzie mi powoli uciekało coraz bardziej. 

19 komentarzy:

  1. Czekam na dalsze ^^.
    No cóż, mogę powiedzieć? Wciągnęło mnie i to bardzo. Zapraszam również do siebie C;
    http://gdykochacsercechce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To mnie wciąga i wciąga. Jak jakaś magia! Draco jest naprawdę uroczy. <3 Hermionka ma w nim oparcie co jest kochane <3. Harry nie wtrącaj mi się w nich bo uduszę! Ginny jest taka zadowolona i pełna energii. Szkoda, że tak wyszło z tymi świętami.... No, ale na pewno coś wymyślisz dla Hermiony w zamian :)
    Pozdrawiam,
    Beca

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetaskowy rozdział. Aj low ju Draco <3 (to jest specjalnie;) ). Jestem zła na Harry'ego.

    Ana2003

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Rozdział genialny. Piszesz naprawdę lekko, aż miło czytać.
    O jejuuu, ale mi się teraz zrobiło ciepło na sercu. Te ostatnie linijki rozdziału... <3
    Można poczuć tą całą zimową aurę. Draco jest taki opiekuńczy wobec Hermiony!
    Ta ich szczera rozmowa była świetnym pomysłem. Jak sama napisałaś, stali się bardziej ze sobą zżyci. Z mocno bijącym sercem czekałam jak Hermiona zacznie mówić o swoich obawach. Nie wiem, co ty moja droga knujesz z tym Lucjuszem i Bellatrix, ale trochę mnie przestraszyłaś ;( Boję się, że oni jakoś dowiedzą się o relacji Malfoya ze,, szlamą" i coś jej zrobią. Brr...Lepiej o tym nie myśleć.
    Uwielbiam w każdym razie pierwszą scenę, kiedy siedzieli obok siebie i się sobie zwierzali. Masz wyczucie do uczuć i umiesz umiejętnie opisać sytuację.
    Nie wiem skąd u Harry'ego wziął się taki pomysł na temat ojca Malfoya. Jestem jednak o to spokojna, bo Draco sam przyznał, że jego rodziciel to sadysta, który zabił własną żonę ;(
    Jestem ciekawa kogo wylosowała Hermiona...
    Przepraszam za taki chaotyczny komentarz. Ten rozdział był naprawdę kochany i wywołał uśmiech na mojej twarzy.
    Gorąco pozdrawiam i życzę weny!:*

    N.

    co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah... dziewczyno. Rozdział napisany bardzo dobrze, jednak znalazłam kilka literówek (nie jest ich dużo, więc nawet nie masz się czym martwić, tutaj dosłownie się czepiam). Jeśli chodzi o pomysł... Przeszłaś samą siebie. Ich dialogi są cudowne, naprawdę. Kłótnia z Harrym? Będzie się działo. Jeśli chodzi o długość... jestem z Ciebie dumna! Jest I.D.E.A.L.N.A.
    PS Cieszę się, że nie zakończysz na tym opowiadaniu o Dramione swojej historii z piórem. Tak, czytam wszystko co wstawiasz.
    PS 2 Nie poprawiaj tamtych rozdziałów, serio. Moim, niezwykle skromnym, zdaniem jest dobrze. Lepiej zajmij się następnymi :)
    PS 3 Dziękuję za życzenia!

    ~ Wielka fanka Dramione

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że przeczytałaś moje odpowiedzi :) Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział bardzo, bardzo dobry. Dzisiaj znalazłam Twojego bloga i bardzo przypadł mi do gustu! Świetny styl pisania. Jedyne, co rzuciło mi się w oczy to parę literówek oraz to, że kiedy piszesz myślnik, spację stawia się z obu stron. :) Czyli zamiast:
    -No wiesz co (...) pisz:
    - No wiesz co (...)
    Może się czepiam, ale to trochę razi. ;) Jednakże, piszesz naprawdę bardzo przyzwoicie, dlatego spodziewaj się mnie tu przy kolejnych rozdziałach, bo chyba będziesz pierwszym blogiem, którego zaobserwuję. :D

    Życzę weny i zapraszam do siebie (na drugi rozdział):
    http://celujemy-w-niebo.blogspot.com/
    Leth

    OdpowiedzUsuń
  8. Wróciłam! I mam nadzieję, że już nie opuszczę. :)
    Rozdział był słodki, ciepły i wywoływał szczery, niewymuszony uśmiech. :)
    Daniel mnie tylko niepokoi. Czy tylko ja mam takie złe przeczucia, że bardzo tutaj namiesza? Zwłaszcza naszej parze?
    Weny życzę! :)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    http://wieczne-pioro-cassie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, jestem dumna ! :D scene, którą omawiałyśmy idealnie poprawiłaś ! *.* To jest świetny Harry :D Bitwa na śnieźki ! *,* też chcę ! :D Dodatkowo w takim towarzystwie :D podoba mi się rozdział ; 3 ale boję się... Lucek... brrr .... idem czytać dalej :*
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgubiona Sofii w końcu się znalazła! Dziękuję za komentarz i na gg mi wejdź!

      Usuń
  10. Świetny rozdział <3 Rozmowa Draco i Hermiony była świetnie napisana i odczucia blondyna jeśli chodzi o znak też. Lecę czytać następne rozdziały :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  11. Harry, nie daj się Danielowi omotać, błagam. Jeszcze tego brakuje, żeby on się uwziął na Dracona. Przecież to widać, że się zmienił. Bardzo mnie poruszyła jego rozmowa z Hermioną. Zdecydowanie obojgu dobrze to zrobiło.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń