So we’ll just
keep each other as safe as we can
Until we reach the border, until we make our plan
Podniosła
się z łóżka cała spocona. Jej serce biło jak szalone, a całe ciało drżało.
Przetarła dłońmi twarz i opadła ponownie na poduszki. Jej przedramię pulsowało
z bólu. Rana szczypała, jak gdyby sen stał się rzeczywistością. Wszystko
wróciło ponownie. Nie wiedziała, czym było to spowodowane, lecz zasiana w niej
nadzieja, prysła tak szybko jak się pojawiła. Koszmary wróciły. Obawiała się,
że ponownie staną się rzeczywistością, lecz była w Hogwarcie. Nie miała, czego
się obawiać. Pomimo tych zapewnień i tak
czuła rosnący w niej niepokój. Śmierciożercy nie odpuszczą tak szybko.
Wiedziała to, tak jak wiedzieli to wszyscy, lecz próbowali to wszystko
zatuszować. Przełknęła ślinę, która z trudem przeszła przez jej gardło.
Sięgnęła po różdżkę i wyczarowała sobie szklankę z wodą. Szybko upiła z niej
kilka łyków i wstała z łóżka. Nerwowo krążyła po pokoju, starając się odsunąć
od siebie złe myśli. Było jej ciężko. Z każdą sekundą mrok, który panował w jej
pokoju, przyprawiał ją o dreszcze, a wyobraźnia… zaczęła odżywać. Podbiegła do
okna i zerwała zasłonę. Pokój oświetliło światło dnia, które odbijało się od
zasp śnieżnych. Prószył śnieg. Jego płatki wirowały na wietrze w chaotycznym
tańcu. Zderzały się ze sobą, a później odfruwały dalej. Nastała kolejna pora
roku. Świat po wojnie funkcjonował tak jak powinien, więc czemu ona nie mogła?
Wypuściła ze świstem powietrze i usiadła na parapecie. Przykryła się szczelnie kocem,
a czoło oparła o szybę. Każdy jej oddech, zostawiał po sobie ślad na szkle.
Później zanikał. Powoli. Serce nadal nie unormowało swojej pracy. Słyszała jego
mocne uderzenia, które echem wypełniało całe jej ciało. Przygryzła wargę,
starając zapobiec łzą, napływającym do jej oczu. Nie mogła pozwolić sobie na
chwilę słabości. Wtedy całe jej starania, poszłyby na marne. Nie mogła. To było
już inne życie. Ale może okaże się
lepsze? Musiała się postarać i dać z siebie wszystko.
Wstała,
pobudzona nagłym zastrzykiem energii. Na dzisiejszy dzień miała pełny grafik, w
którym nie było miejsca na użalanie się nad swoim losem. Ubierając się,
próbowała nie zwracać uwagi na bliznę na jej ręce, która nadal pulsowała,
wysyłając tępy ból po cały jej ciele. Kontrola. To najważniejsze. Musi się tego
trzymać. Spojrzała na siebie w lustrze. Czarne spodnie, gruby, czerwony sweter,
na który narzuciła szkolną szatę i burza włosów, która zdołała wydostać się z
gumki. Wyglądała jak dawniej. Posłała w kierunku swojego odbicia smutny uśmiech,
po czym opuściła wzrok. Założyła kozaki, a na ramię zarzuciła torbę wypełnioną
po brzegi książkami. Był piątek. Ale nie zapowiadał się być taki jak zawsze.
Lekcje zostały skrócone, przez popołudniowe wyjście do wioski. Po obiedzie
wszyscy uczniowie ruszą na zakupy, wpadając w szał weekendowej wolności. Pomimo
tego, że Hermiona nie czuła tej wolności,
cieszyła się, że będzie mogła spędzić ten wieczór w towarzystwie przyjaciół.
Miała również nadzieję na krótką rozmowę z Harrym. Musieli sobie wyjaśnić to
zajście. Kolejnych cichych dni już by nie wytrzymała. Zerknęła ostatni raz na
biurko, sprawdzając czy zabrała ze sobą wszystko, po czym wyszła z pokoju. W
salonie, jak zawsze, w kominku palił się ogień. Ciszę, która w nim panowała,
zagłuszało jedynie ciche trzaskanie palącego się drewna oraz szum wody,
dochodzący z łazienki. Malfoy. Mimowolnie na jej ustach pojawił się nikły
uśmiech, który jednak nie utrzymał się na nich długo. Wyszła z salonu w
momencie, gdy usłyszała zakręcanie kurków. Nie unikała go. Po prostu nie miała
ochoty na poranną konfrontację z nim. Musiała sobie to wszystko poukładać i
chociaż plan wydawał się być prosty… w jej życiu już raczej nic nie mogło takie
być. Chłopak wkroczył do niego ze swoimi buciorami, wypełniając jej serce
nadzieją. Przecież od początku chciała mu pomóc. Pamiętała wyraźnie jego wzrok,
gdy oglądał ją kręcącą się w przebieralni. Pamiętała jak doprowadził Rona do
czystej złości na peronie, czy też w wielkiej sali, gdy wbił się w jej usta.
Jej dłoń powędrowała do tego miejsca i pogładziła je, czując jego wargi na
swoich. Mimo tego, że było to tak odległe… ona czuła wszystko. Nikt jeszcze nie
przyprawił jej o taki zawrót głowy. Ich rozmowa w przedziale. Już wtedy zrozumiała,
że chłopak postanowił się zmienić. Dała mu tą nadzieję na rozprawie. Dali mu z
Harrym szansę. Skorzystał z niej. Więc czemu przepełniają ją nadal obawy? Czemu
nie może się cieszyć tym, że Draco był nią zainteresowany? Wydawało się to być
zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe. Każdy jej związek kończył się fiaskiem.
Pomimo tego, że było ich mało, każdy zachował oddzielne miejsce w jej sercu.
Czy więc znajdzie w nim go jeszcze więcej dla tego chłopaka? Nie wiedziała czy
rany, które na nim powstały… zabliźnią się, gdy on do niego wkroczy. A może
pojawią się głębsze? Może mocniej zaboli, gdy pęknie jej serce. Ponownie. Nawet
nie zauważyła, gdy przekroczyła próg wielkiej sali. Dopiero głos jej
przyjaciółki wyrwał ją z zamyślenia. Ginny pomachała jej ręką, wskazując, aby
zajęła miejsce tuż obok. Hermiona ścisnęła pasek torby i ruszyła w jej stronę.
Była przyzwyczajona do tego, że uczniowie wodzili za nią wzrokiem, jednak
dzisiaj czuła się wyjątkowo niekomfortowo. Przebrnęła szybko przez dzielący je
dystans i z ulgą usiadła obok Ginny. Miała w niej wsparcie. Lecz równało się to
z tym, że bardzo dobrze potrafiła odczytać z jej twarzy wszystkie myśli.
Momentalnie na jej talerzu pojawiły się kanapki posmarowane dżemem, a w
pucharku znalazł się pomarańczowy sok. Hermiona uśmiechnęła się do niej z
wdzięcznością i zabrała się za jedzenie. Rozmawiały, jak zawsze, o wszystkim.
Uwielbiała to, ponieważ dzięki niej, mogła przestać myśleć. Mogła mówić to, co
jej ślina przyniesie na język, nie zastanawiając się czy postąpiła słusznie.
-Ostatnio
Harry cały czas znika- przerwała chwilę ciszy, która nastała, gdy obydwie upiły
trochę soku.- Wraca zdenerwowany. Nie mogę się z nim dogadać.
Hermiona
przez moment zamyśliła się nad słowami przyjaciółki. Kiedy ona nie miała
Dracona też nie mogła sobie poradzić ze wspomnieniami. Może wojna dopadła
również i jego? Rozejrzała się po sali, szukając przy stole burzy czarnych
włosów. Jednak nigdzie ich nie zauważyła, natomiast jej uwagę przykuł inny
osobnik. Nie chował się z tym, że wpatruje się w nią natarczywie. Był wręcz
zadowolony z tego, że przyłapała go na tym. Posłał jej ironiczny uśmiech i
ugryzł kanapkę. Hermiona opuściła wzrok zdenerwowana. Daniel Khal. Jej kolejny
problem, który musiał jednak w tym momencie zaczekać. Spojrzała na przyjaciółkę,
która wyczekiwała jej reakcji.
-Porozmawiam
z nim dzisiaj Ginny- zaczęła i uśmiechnęła się do niej pocieszycielsko.-
Wypytam, o co chodzi i postaram się mu pomóc. Jestem jego przyjaciółką, w
końcu. Jestem mu to winna.
Ruda
rzuciła się jej na szyję i przycisnęła do siebie mocno.
-Dziękuję-
wyszeptała jej do ucha, po czym odsunęła się od niej, posyłając w jej stronę
słaby uśmiech.
Po
sali rozniósł się nagle damski pisk. Hermiona chwyciła za różdżkę i mocno
ścisnęła ją w swojej dłoni. Wstały z Ginny w tej samej chwili, rozglądając się
za osobą, która wydała ten dźwięk. Później jednak usłyszały śmiech. Perlisty,
szczęśliwy i przede wszystkim znajomy. Gdy uczniowie odsunęli się na boki,
zauważyły Lavender Brown, która wisiała na szyi… Rona. Nad nimi latały różowe
balony, na których napisy układały się w pytanie: Czy pójdziesz ze mną na bal?
Hermiona
opadła na ławkę i schowała różdżkę do torby. Ginny po chwili jej zawtórowała.
Na ustach młodszej widniał grymas obrzydzenia.
-Zaraz
się porzygam- oznajmiła ruda i upiła kilka łyków soku, próbując tym wymazać
sobie z głowy obraz, który widziała przed chwilą.
Hermiona
skinęła tylko głową. Nadzieja na przyjaźń z rudzielcem w tej chwili została
zmiażdżona. Chłopak najwyraźniej nie zamierzał się pozbyć swojej nowej
dziewczyny, a Hermiona nie zamierzała z nim rozmawiać, gdy ta…. Westchnęła i
pokręciła głową, odganiając od siebie te myśli. Ron pomimo tego, że ją
zdradził, był jej przyjacielem. Ciężko pogodzić się z tym, że nigdy już to nie
wróci.
-Harry
jeszcze nie zaprosił mnie na bal, a i tak pewnie zrobi to na ostatnią chwilę-
odpowiedziała, a w jej głosie można było wyczuć nutkę żalu.
-Wiesz,
że jest nieśmiały!- Uśmiechnęła się do przyjaciółki.-Zaprosi i na pewno zrobi
to w wielkim stylu!
Ginny
zaśmiała się pod nosem, po czym skierowała swoje ciekawskie oczy w stronę
przyjaciółki.
-A
ciebie już ktoś zaprosił?-Spytała i uniosła brwi do góry.
Policzki
Hermiony zapłonęły rumieńcem. Pokręciła głową i zwróciła wzrok na resztki
swojego śniadania. Ginny skwitowała zachowanie przyjaciółki krótkim śmiechem,
po czym dodała:
-Może
nie tylko Harry jest nieśmiały.
***
Hermiona
zajęła swoje stanowisko, jako jedna z pierwszych. Uczniowie powoli zbierali się
w szklarni, powodując, że temperatura w środku podskoczyła. Gryfonka
powachlowała się dłonią i rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając Harry’ego,
lecz nigdzie nie mogła go zauważyć. Obok niej nadal było puste miejsce, które
zazwyczaj zajmował szatyn. Przez obawy Ginny, sama również zaczęła się
niepokoić o stan Gryfona. Musiała coś z tym zrobić i to szybko!
-Czemu
tak szybko uciekłaś dziś rano?- Usłyszała zachrypnięty głos blondyna, który
stanął za nią.
Jego
delikatny oddech uderzał o jej szyję, powodując przyjemne dreszcze. Otrząsnęła
się szybko z tego dziwnego uczucia i rozejrzała się po twarzach zgromadzonych. Nikt
na szczęście nie zauważył sceny, która rozegrała się między nimi. Blondyn zajął
miejsce obok niej, rzucając torbę na blat. Mierzył ją ciekawskim spojrzeniem, w
którym skakały iskierki rozbawienia. Hermiona natomiast nie podzielała jego
dobrego humoru. Nie dość, że martwiła się o przyjaciela, to jeszcze Draco prawił
jej jakieś niewytłumaczalne aluzję.
-Gdyby
ktokolwiek to usłyszał…-zwróciła się do niego szeptem, a jej palec wystrzelił w
kierunku jego twarzy.
Blondyn
zaśmiał się serdecznie i podniósł dłonie w geście poddania. Rozbawienie nie
schodziło z jego twarzy.
-Czyżby
zabrzmiało to dwuznacznie?- Spytał i uniósł jedną z brwi do góry.
Hermiona
poczuła jak jej policzka czerwienią się ze wstydu. Chciała zrzucić to na
panującą w pomieszczeniu duchotę, lecz… nie potrafiła okłamać samej siebie.
-Lepiej
się zamknij Malfoy- warknęła szybko i odwróciła od niego wzrok.
W
tym samym momencie do klasy weszła nauczycielka, która sprawiła, że wszystkie
rozmowy momentalnie ucichły. Gryfonka była jej za to dozgonnie wdzięczna.
-Dzisiaj
będziemy pracować w grupach!- Oznajmiła swoim donośnym głosem i klasnęła w
grubiutkie dłonie.- Wy dwaj! Podejdźcie do koleżanek, a ty obróć się do tamtej
trójki!
W
klasie zapanował istny harmider. Każdy szybko zmieniał swoje miejsca, kierując
się na nowe, wyznaczone przez nauczycielkę. Hermiona utkwiła swój wzrok w
kobiecie, pomimo tego, że czuła jak Draco natarczywie chcę zwrócić jej uwagę na
siebie. Nie dała się. Dopiero, gdy nauczycielka wymieniła jej imię i skinęła na
nią dłonią, aby podeszła do niej, spojrzała na chłopaka.
-Miłej
pracy, Malfoy- uśmiechnęła się i ominęła go.
Chłopak
zmarszczył czoło i rozejrzał się po uczniach, którzy zostali przy jego stanowisku.
Zabini wyciągał właśnie z torby książkę, która okazała się być cała zapaćkana
jakąś kleistą substancją. Zdenerwowany rzucił ją na stół i wymamrotał kilka
przekleństw pod nosem. Draco nawet nie chciał wiedzieć, czym jest ta kremowa
substancja, która… podejrzanie przypomina budyń. Obrócił głowę w bok, po czym
zacisnął dłonie w pięści. Zostały jeszcze dwie osoby. Jeden Puchon, który
zerkał na niego bojaźliwie oraz on… Daniel Khal. We własnej osobie. Nawet nie
zwracał na niego uwagi. Wertował podręcznik, szukając wyznaczonych przez
nauczycielkę stron.
-I
tutaj ostatnia grupka – pani Sprout wskazała na nich i uśmiechnęła się
serdecznie.- Możecie zacząć pracę. Chcę abyście wykorzystali swoją wiedzę oraz
informację z podręcznika i zapisali w podpunktach, jakie właściwości mają
rośliny, które leża przed wami. Mam nadzieję, że z ich rozpoznaniem nie
będziecie mieć żadnego problemu.
Zakończyła
klaszcząc ponownie w dłonie. Na ustach Dracona pojawił się grymas
niezadowolenia. Wręcz nienawidził tych lekcji, ale dzisiaj wszystko
przekroczyło dozwoloną granicę. Jeszcze raz spojrzał na swoich towarzyszy.
Puchon dźgał swoją różdżką kwiat lawendy, jakby obawiał się, że zaraz zamieni
się w diabelskie sidła. Zabini bujał się na krześle i rozglądał się po
pomieszczeniu, jakby szukając w nim kogoś. A Daniel…, jako jedyny siedział
uważnie z nosem w książce i czytał opisy roślin. Pomimo całej nienawiści do
tego chłopaka był mu wdzięczny, że przynajmniej on przykłada się do tego
zadania. Zerknął na stolik i przyjrzał się uważnie rośliną, które przed nimi
się znajdowały. Lawenda, wydawała z siebie wspaniały zapach, który kojarzył mu
się z ogrodem jego matki. Kochała te kwiaty. Uśmiechnął się smutno i odłożył
pęk kwiatów. Asfodelus, podobny do lilii. Bardzo przydatny do wielu eliksirów.
Ślaz, który zbierany w pełnię księżyca może posłużyć, jako składnik do eliksiru
wielosokowego. Na końcu znajdował się…
-Nie
ruszaj tego!- Po szklarni rozniósł się krzyk Dracona, który próbował ostrzec
Puchona.
Niestety,
było już za późno. Wnykopieniek ożył, gdy różdżka nieznośnego ucznia dźgnęła go
w korę. Długi, kolczasty pęd wyrósł znikąd i zaatakował młodszego chłopaka,
raniąc go w ramię. Materiał szaty zaczął przesiąkać krwią, a chłopak zbladł,
gdy zauważył strużki krwi lecące po jego palcach. Pani Sprout podbiegła do
chłopaka i szybko posadziła go na krześle obok. Na jej twarzy widniało
zdenerwowania, a w oczach kryła się istna panika.
-Hermiono!-
Krzyknęła, a dziewczyna po chwili pojawiła się tuż obok nauczycielki.
Jej
wzrok próbował za wszelką cenę skupić się na twarzy kobiety, jednak świadomość,
że jej kolega jest ranny, nie pomagała jej w tym. Z jej twarzy zniknął cały
kolor, a dłonie drżały z przerażenia. Wspomnienia… one…
-Muszę
iść z Erniem do Skrzydła Szpitalnego- oznajmiła i złapała chłopaka, podciągając
go do góry. Już po chwili znaleźli się przy wyjściu.- Jesteś Prefektem
Naczelnym, zajmij się nimi i przypilnują, aby dokończyli swoje zadanie.
Hermiona
sztywno skinęła głową i zwróciła się w stronę uczniów. Wszystkie pary oczu
wpatrzone były w nią. Oczekiwali na dalsze instrukcje. Pomimo tego, że Hermiona
była w ich wieku, czuli do niej respekt. Zdołała pokazać, że zdolności, jakie
posiada oraz wiedzę, jaką nabyła, czynią ją wręcz niepokonaną.
-Słyszeliście
panią Sprout- zdołała wydobyć z siebie głos.- Do pracy!
Pomimo
tego, że starała się zabrzmieć donośnie i pewnie, czuła, że nie wszyscy
odebrali to właśnie tak. Oczy jednego z uczniów spoczęły na niej, wiercąc w
niej dziurę. Odważyła się zmierzyć go wzrokiem, jednak, gdy zauważyła te
brązowe, puste oczy, które patrzyły na nią bez wyrazu. Przeszedł ją dreszcz.
Pragnęła ominąć ich szybko, jednak jego głos sprawił, że musiała się zatrzymać.
-Czy
mogłabyś nam pomóc Hermiono?- Spytał. Delikatnie. Bez nutki nienawiści. Po
prostu.
Spojrzała
na niego, a na jego ustach pojawił się przepełniony ironią uśmiech.
-Wydaje
mi się, że radzimy sobie bardzo dobrze- usłyszała głos za sobą. Draco.-Czy masz
problem z odróżnieniem rośliny Khal?
Daniel
niechętnie przeniósł wzrok z Hermiony na Dracona i zmarszczył czoło. Uśmiechnął
się słabo i skinął w stronę Zabiniego.
-Ani
ty, ani twój przyjaciel nie okazujecie zbytnio chęci współpracy, dlatego chyba
muszę zgłosić się po nowego towarzysza. Czy nie jesteś przypadkiem bez grupy Hermiono?
Na
policzkach dziewczyny pojawił się niechciany rumieniec. Otworzyła już usta, aby
odmówić, jednak ubiegł ją Draco, który odsunął ją na bok i przybliżył się do
chłopaka. Hermiona jeszcze nigdy nie widziała żeby był, aż tak zdenerwowany.
Nawet wtedy, gdy pobili się na korytarz. Teraz wręcz kipiał ze złości. W jego
oczach widziała czystą nienawiść. Nie mogła uwierzyć, że tu chodziło tylko o
nią i o pytanie Daniela. Za tym musiało się kryć coś więcej. Bez zastanowienia
wkroczyła między dwójkę i rozdzieliła ich od siebie. Czuła jak uczniowie
przyglądają się im z zaciekawieniem. Nie mogła pozwolić, aby na jej warcie
stało się coś złego.
-Draco
idź do siebie i zajmij się zadaniem- zaczęła, lecz gdy zauważyła jego zdziwione
spojrzenie, dodała ciszej.- Proszę… Nie chcę mieć problemów.
Blondyn
skinął głową i odszedł niezadowolony. Nie spuszczał jej jednak z oczu. Ona
natomiast zwróciła się w stronę Daniela, który nadal spokojnie wpatrywał się w
nią.
-To
jak będzie z tą pomocą?- Spytał.- Przecież każdy dobrze wie, że dla ciebie to
błahostka, a ja chyba mam problem z zielarstwem. Może gdybym podszedł do pani
Sprout i powiedział, że nie chciałaś mi po…
-Przestań!-Podniosła
głos i fuknęła zdenerwowana.- Pomogę ci, dobrze? Ale w zamian masz mi i
Malfoyowi dać spokój.
-Obiecuję-
zaczął, po czym dodał.- Jeśli to ty do mnie nie przyjedziesz pierwsza…
-O
to się nie martw- warknęła i zwróciła swój wzrok na listę, którą chłopak
przygotował.
Przejrzała
ją dokładnie i sięgnęła po pióro. Jego notatki były schludne i uporządkowane.
Miał prawie wszystko, czym miło zaskoczył Gryfonkę. Do każdej rośliny zrobiła
jeszcze po jednym podpunkcie i oddała listę chłopakowi.
-Brakuje
ci jeszcze opisów wyglądu- zaczęła.- Ale do tego chyba już mnie nie będziesz
potrzebował.
Daniel
uśmiechnął się delikatnie, a Hermiona nie zauważyła w jego uśmiechu ironii. Był
to dziwny, szczery uśmiech, którym pierwszy raz została obdarowana przez tego
Ślizgona. Odwróciła od niego wzrok i spojrzała na innych uczniów. W
pomieszczeniu panowała istna duchota. Każdy, co po chwile wycierał czoło, po
którym spływały kropelki potu. Hermiona podwinęła rękawy swojego swetra,
narzekając w myślach, że nie ubrała na siebie czegoś cieńszego, wiedząc dobrze,
że dwie godziny będzie musiała spędzić w szklarni. Większość pozbyła się już
ciepłych ubrań, jednak trójka Ślizgonów, przy których stoiku się znajdowała,
nie zrobiła tego. Pomimo tego, że pot płynął po ich czołach, a ubrania coraz
bardziej przylegały do ich ciał… oni pracowali nadal. Zmarszczyła czoło i
przyjrzała się uważnie Draconowi. Nagle jej wzrok zawędrował na lewe
przedramię. Biała koszula mogła ukrywać znak, jednak jego kontur stawał się
coraz to bardziej widoczny. Przeniosła wzrok na Daniela. Lewe przedramię
zasłaniał czarny sweter, przez który nie miała możliwości spojrzeć. Pomimo
tego, że nie była pewna swoich racji, serce w jej środku zaczęło mocniej bić.
***
Zaraz
po obiedzie wszyscy uczniowie ruszyli pędem do swoich dormitoriów, aby zabrać z
nich wszystko, co uważali za potrzebne. Hermiona założyła na siebie ciepłą
kurtkę, na uszy czapkę, a na ręce wełniane rękawiczki, które kiedyś zrobiła dla
niej kochana Molly. Zbiegła po schodach, a z jej ust nie schodził uśmiech.
Postanowiła sobie, że to popołudniu minie jej bez żadnych zmartwień. Będzie to
po prostu miły wieczór z przyjaciółmi. Najpierw jednak będzie musiała zamienić
kilka słów z Harrym. Spięła się na samą myśl, jednak zacisnęła dłonie w pięści,
dodając sobie odwagi. To przecież Harry… jej przyjaciel. Jest dla niej jak
brat. Jeśli potrzebuje wsparcia, jej zadaniem jest danie mu go.
Wybiegła
ze szkoły i zatrzymała się przy murku, przy którym zazwyczaj spotyka się z
przyjaciółmi. Oparła się o niego plecami, a ręce założyła na piersi, aby
stworzyć nikłą ochronę przed zimnym wiatrem. Nie musiała długo czekać. Już po
chwili zauważyła w tłumie burzę rudych włosów, upiętych w wysokiego kucyka.
Ciągnęła za rękę niskiego chłopaka, któremu z nosa cały czas spadały okulary.
Hermiona poczuła się lepiej, widząc, że na jego ustach widnieje uśmiech.
-Hej
Herm!- Ruda mocno przytuliła ją do siebie.- Długo czekasz?
Starsza
Gryfonka pokręciła głową i zwróciła swój wzrok na przyjaciela. Gryfon
przyglądał się jej niepewnie.
-Mogę
go porwać na chwilę?-Spytała Ginny, na co ta przytaknęła energicznie głową.
Hermiona
złapała Harryego pod ramię i uciekła z nim przed ciekawskimi spojrzeniami
uczniów. Usiedli na jednym z wolnych parapetów. Hermiona podciągnęła swoje nogi
do klatki piersiowej, a Harry nerwowo wykręcał swoje palce.
-Ja…
przepraszam cię Hermiono- zaczął, czym zdziwił swoją towarzyszkę.- Wiem, że nie
powinienem oceniać go tak szybko. Na rozprawie dałem mu drugą szansę, a
ostatnio zachowałem się jak głupek. Ludzie mówią…
-Wiesz,
że zawsze mówią- przerwała mu, a w jej głosie słychać było delikatną nutkę
gniewu. Gdy zaczęła mówić ponownie, starała się ją zamaskować.- Ile razy o
tobie pisali jakieś niestworzone historię w Proroku? Pamiętasz jak na piątym
roku nikt ci nie chciał uwierzyć? Jak wszyscy wymyślali swoje wersje wydarzeń?
Tak było, jest i będzie…
-Wiem
Hermiono… ja wiem.
-Draco
naprawdę się stara- zaczęła mówić z determinacją.- Dałeś mu szansę, więc i ty z
niej skorzystaj. Porozmawiaj z nim! Przekonaj się, że nie jest już tą samą
osobą.
Harry
pokiwał głową. Nastała cisza. Potrzebna cisza. Musieli przemyśleć swoje słowa.
Musieli rozważyć wszystkie myśli, które zdołały napłynąć im do głowy. Nie było
w niej niczego niezręcznego. Była potrzebną przerwą, którą obie strony
wykorzystały.
-Ja
jeszcze raz cię przepraszam- zaczął i zwrócił się do dziewczyny.
-Wiesz,
że tu nie chodzi o to- przyznała, lecz nie potrafiła powstrzymać uśmiechu,
który pchał się jej na usta.- Cieszę się, że w końcu zrozumiałeś.
Nagle
usłyszeli głos Filcha, który oświadczył, że uczniowie mogą już wychodzić ze
szkoły. W tym samym momencie zeskoczyli z parapetu. Jednak, gdy już mieli iść,
Hermiona pociągnęła Harryego za rękaw i zatrzymała go jeszcze na chwilę.
-Harry…-
zaczęła tym razem. Zwróciła swój wzrok w jego stronę i dopiero, gdy on spojrzał
na nią, zaczęła mówić ponownie.-Czy coś się dzieje? Martwimy się, że…
-Wszystko
jest w porządku Herm- uśmiechnął się smutno.- Po prostu dużo spraw zebrało się
na raz i… muszę sobie to wszystko poukładać.
-Wiesz,
że zawsze możesz na mnie liczyć?- Spytała.
Harry
posłał jej szczery uśmiech, po czym przytulił ją do siebie. Poczuła jego typowy
zapach i zaśmiała się pod nosem. Pasta do polerowania miotły, landrynki i
słodkie perfumy, które dostał od Ginny. Chłopak oderwał ją od siebie i spojrzał
na nią zdziwiony.
-Po
prostu się cieszę, że sobie wszystko wyjaśniliśmy- odpowiedziała i ponownie
przytuliła się do przyjaciela.
Wiedziała
już od początku ich drobnej sprzeczki, że za niedługo się pogodzą. W końcu byli
jak rodzeństwo. Pomimo tego, że non stop dochodzi po między nimi do sprzeczek,
zawsze się godzą, ponieważ kochają się z całego serca. Cieszyła się, że ma przy
sobie takiego brata, takiego przyjaciela.
***
Hogsmeade
pękało w szwach. Z cichego i spokojnego miejsca zmieniło się w przetłoczoną
wioskę, gdzie uczniowie ledwo mieścili się w sklepach. Już z oddali było
słychać śmiechy oraz głośne rozmowy. W powietrzu unosił się zapach prażonych
kasztanów, które sprzedawane były na ulicach. Wydawać się mogło, że nagle cała
wioska ożyła. Jednak było to błędne. Z daleka od zgiełku, który panował w
centrum, ciągnęły się zaśnieżone uliczki, do których nikt nie zaglądał. Dzisiaj
jednak stał się wyjątek. Wysoki chłopak szedł przez jedną z takich uliczek,
zostawiając ślady ciężkich butów na śniegu. Zostawił gdzieś za sobą cały
zgiełk, który zapanował w wiosce i udał się do wyznaczonego miejsca. Gospoda
pod Świńskim Łbem jak zawsze świeciła pustkami. Gdyby nie to, że była
najbezpieczniejszym miejscem na spotkanie, chłopak nigdy by nie postawił tutaj
nogi. Gdy tylko wszedł do pomieszczenia do jego nosa dotarł odór alkoholu,
który mieszał się z zapachem zgnilizny. Zakrył nos czarnym szalikiem i
skierował swoje kroki jak najszybciej do oddzielnego pomieszczenia. Uchylił
drzwi, a przez szparę zauważył jego dzisiejszą towarzyszkę. Pomimo panującego
zimna miała na sobie krótką spódniczkę. Wysokie kozaki sięgały jej za kolana, a
gołą nogę przykrywał jedynie cienki płaszcz, który miała narzucony na różową
bluzę. Mimowolnie przewrócił oczami, po czym zamknął za sobą drzwi. Nie
ściągnął z siebie kurtki. Temperatura w pomieszczeniu równała się temperaturze
na polu. Zajął miejsce przy jedynym stoliku w pomieszczeniu i poluźnił szalik,
który wbijał się w jego szyję. Rzucił okiem po całym pomieszczeniu, a na jego
ustach pojawił się grymas obrzydzenia. Na ziemi walały się resztki jedzenia, a
plamy po napojach przyklejały się do podeszw butów. Parapety wyścielała warstwa
kurzu, a same okna pokrywały ogromne pajęczyny. Szkło natomiast pokrywał mróz,
tworząc na nim przeróżne kształty. Chłopak przerwał swoje obserwację i zwrócił
swój wzrok na dziewczynę, która przyglądała mu się z niecierpliwością. Nie
przeszkodziła mu jednak, co pokazało, że się go obawia. I słusznie- przeszło mu przez myśl. Dziewczyna pod wpływem jego
wzroku zaczerwieniła się na policzkach i sięgnęła po szklankę z napojem. Na
jego ustach pojawił się grymas. Wskazał palcem na szklankę, która leżała przed
nim.
-
Myślisz, że będę z tego pił?- Spytał, siląc się na uprzejmy ton głosu.
Z
dziewczyną łączyły go tylko interesy, lecz dzięki jej determinacji i informacji,
mógł dojść o wiele dalej niż bez niej. Dziewczyna odłożyła szklankę z hukiem na
stół i zmierzyła go wzrokiem.
-
Umyłam je wcześniej zaklęciem- warknęła pod nosem.-Możemy już przejść do
rzeczy?
Chłopak
siknął głową i machnął ręką, pokazując tym, aby ona zaczęła.
-
Wiesz, że Draco chcę zaprosić na bal tę szlamę?
-
Już mówiłaś o tym wcześniej- westchnął znudzony.- Podobno miałaś coś innego,
niż żałosne podsłuchiwanie Dracona z Zabinim w skrzydle.
Brunetka
zmarszczyła czoło i łypnęła na niego groźnie. Była świadoma tego, że łączą ich
tylko interesy. Miała już jednak czasami dość jego władczego zachowania, lecz…
ich współpraca za niedługo miała się skończyć i to z wielkim hukiem. Dla dobra
sprawy, nie skomentowała jego wrednego komentarza i ponownie wróciła do swojej
opowieści.
-
Najwyraźniej jest przekonana, że Draco ją zaprosi, dlatego odrzuca każde
zaproszenie. Nie wiem, co on widzi w tej brzydkiej szlamie, jest tylko…
-
Do rzeczy Pansy!- Oburzył się, na co dziewczyna fuknęła tylko gniewnie.
-
Jeśli mamy ich rozdzielić, to trzeba się śpieszyć. Bal jest tuż, tuż… i najlepsza
okazja, jaka może się nadarzyć… będzie jutro.
-
Impreza u Slughorna- dopowiedział, a ona skinęła głową.
-
Będziemy musieli działać szybko- oznajmiła, a jej drobna dłoń uderzyła w stół.-
O taktyce już rozmawialiśmy, zostały jeszcze drobne szczegóły.
-
Mianowicie?
-
Tak jak prosiłeś- uśmiechnęła się i wyjęła z kieszeni płaszcza małą karteczkę.-
Hermiona Granger. Nie było to łatwe, bo młody Puchon strasznie się uparł, że
chcę zrobić jej prezent, lecz dla chcącego nic trudnego.
Na
ustach Ślizgona pojawił się wredny uśmiech. Rozwinął kartkę i przyjrzał się
koślawemu pismu nauczyciela. Jej imię i nazwisko widniało na skrawku papieru.
Schował je od razu do kieszeni kurtki.
-
Zamówiłam już to, o co prosiłeś- zaczęła mówić ponownie, wyciągając skrawek
papieru, na którym widniało zdjęcie, wycięte z magazynu.- Powinno pojawić się z
samego rana.
-
A jeśli nie?- Zmierzył ją wzrokiem, unosząc brew do góry.
-
Na pewno będzie- złapała w dłoń szklankę i upiła z niej kilka łyków napoju.- To
wszystko z mojej kwestii. Mów lepiej jak ci idzie przyjaźń ze złotym chłopcem?
Kącik
jej ust powędrował do góry. Uwielbiała tą część planu. To miało być jej show.
Dzięki temu, ona zyska swojego ukochanego, a on… będzie miał tę szlamę. Nie
obchodziło jej, czemu tak bardzo chłopakowi na niej zależy, ani co z nią zrobi
jak już ją zdobędzie. Dla niej liczył się Draco.
-
Opornie, lecz prowadzi w dobrym kierunku- odpowiedział.-Za niedługo załatwię ci
hasło.
-
Mam nadzieję, że się pośpieszysz. Nie mamy dużo…
-
Czasu-dopowiedział za nią i wstał od stołu.- Tak, wiem.
Wyszedł
za nim mogła cokolwiek odpowiedzieć. Zostawił po sobie jedynie nieruszony napój
oraz zapach drogich, męskich perfum. Pansy pomimo tego, że całe swoje serce
oddała Draconowi, poczuła w nim mocne ukłucie. Co, jak co, ale Daniel Khal
potrafił sprawić, że nawet ona poczułaby do niego coś więcej. Gdyby tylko
chciał…
***
Hermiona
opadła na krzesło w pubie i westchnęła zmęczona. Zakupy z tą parą równały się
ciągłemu chodzeniem od innego sklepu do innego. Tam gdzie Ginny czuła się jak w
raju, Harry błagał, aby ta męczarnia jak najszybciej się skończyła. I na
odwrót. Hermiona jedynie człapała za nimi, a jej myśli błądziły wokół prezentu,
który miała sprawić przyjacielowi. Znalazła go dopiero w ostatnim sklepie,
gdzie para w końcu była zgodna. Nowo otwarty salon mioteł i gadżetów był
wypchany po brzegi. Dzięki temu Hermiona zwinnie złapała jedną z książek o
taktyce oraz rękawice zrobione z elastycznej skóry smoka. Cały tydzień
nasłuchiwała się o tym jak jego rękawice powoli się wycierają, dzięki temu w
końcu będzie mogła na to poradzić. Prezent bezpiecznie spoczywał na samym dnie
torby, na której użyła zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego.
-Co
zamawiasz Hermiono?- Usłyszała głos przyjaciółki.
Szybko
zerknęła na kartkę, którą trzymała w dłoniach i stuknęła palcem w wybrane
miejsca.
-Poproszę
piwo kremowe i szarlotkę z dużą ilością cynamonu- uśmiechnęła się w stronę
kelnera, który później zniknął z ich zamówieniem.
Ginny
sięgnęła w stronę swoich zakupów i wyciągnęła ponownie z kwadratowego pudełka śliczną,
kremową sukienkę, sięgającą jej do kolan. Przejechała dłonią po ozdobionym
kryształkami dekolcie w serduszko, po czym zjechała niżej na jedwabisty materiał,
którym wykończony był dół. W jej oczach iskrzyły się iskierki szczęścia.
Hermiona pomimo tego, że nie podzielała pasji przyjaciółki, co do ubrań, w tej
sprawie rozumiała ją idealnie. Ta sukienka uratowała jej życie. Szata, którą
dostała od matki… była dla niej najgorszym nieszczęściem. Gryfonka wiedziała,
że przyjaciółka chce, aby ten wieczór był idealny. Wtedy, na czwartym roku, nie
poszła z Harrym. Teraz… mogła przeżyć to ponownie z odpowiednią osobą. Jej
myśli powędrowały w stronę blondyna. Bal zbliżał się wielkimi krokami, a on
nadal nie odważył się jej zaprosić. Zaczęła się nawet obawiać, że nie ma on
takiego zamiaru. Chociaż… czemu ona tego oczekiwała od niego? Owszem byli ze sobą
blisko, lecz może pocałunek w skrzydle nie znaczył dla niego tyle ile dla niej?
Przerwała swoje przemyślenia, gdy pojawił się przed nią pucharek ze słodko
pachnącym piwem oraz ciasto, które wypełniło pomieszczenie zapachem jabłek i
cynamonu. Upiła kilka łyków, po czym wciągnęła się w rozmowę z przyjaciółmi.
Nawet nie zauważyli, kiedy zrobiło się ciemno, a knajpa prawie opustoszała.
Rozmowa kleiła im się jak nigdy. Każdy, chociaż zmęczony przez wracające
wspomnienia, zdołał wyciągnąć z głębi siebie iskierkę radości, którą podzielił
się z innymi. Hermiona uśmiechnęła się na myśl, że u niej ta iskierka przerodziła się już dawno w płomień.
A winien tego był pewien Ślizgon, o którym nie mogła przestać myśleć.
- Jest to najdłuższy rozdział, który pojawił się na tym blogu! Boję się jednak, że pomimo tego, że starałam się napisać go długiego, to gdzieś zagubiłam się w pisaniu. Sama nie wiem. Pisało mi się ciężko. W pewnych chwilach pisałam nawet z przymusu. Moja wena robiła sobie ze mnie żarty i powstało takie coś. Mam jednak cichą nadzieję, że się Wam spodoba! Piszcie w komentarzach swoje opinie!
- Druga kropka! To musi oznaczać coś złego i... poniekąd jest. Jak każdy wie wakacje powoli dobiegają do końca. Co za tym idzie, ponownie muszę powiedzieć "Witaj szkoło!" i odstawić na bok moją historię. Sierpień był moim przełomowym miesiącem, w którym dodałam 5 notek! Musicie się jednak przygotować, że od początku roku szkolnego będę dodała rzadziej. Będę się starać utrzymać przy dwóch rozdziałach na miesiąc, lecz nie wiem jak ciężko będzie w tym roku. Proszę więc o wyrozumiałość :)