Pociąg zatrzymał się, a spod jego kół usłyszeć można było głośny i
nieprzyjemny zgrzyt, gdy pojazd mocno zahamował przy stacji. Drzwi otworzyły się i
uczniowie gromadami wypychali się, aby jak najszybciej znaleźć się już w Hogwarcie.
Hermiona odczekała chwilę, aby korytarz się przerzedził i tak jak pozostali swobodnie
opuściła środek transportu. Gdy uderzyła podeszwami swoich butów o twardy grunt,
rozejrzała się po peronie. Mimo dość później godziny powietrze wydawało się być
przyjemnie ciepłe. Na niebie nie widać było ani jednej chmurki, a księżyc powoli
wynurzał się zza pagórka, aby swoim blaskiem oświetlić przepiękny budynek
szkoły magii. Gryfonka zatrzymała swój wzrok na zamku, który wyglądał dokładnie tak
samo jak w
ostatnich latach jej kształcenia się w nim. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy
wspomnienia z
ostatnich lat powróciły do jej głowy, a obrazy ułożyły się w jedną całość, przypominając jej o
wielkich i
wspaniałych przygodach, które tutaj przeżyła. W pełni świadoma swoich myśli,
mogła nazwać tę szkołę swoim drugim domem. Poznała tutaj przyjaciół i wrogów.
Znalazła miłość i, co
najważniejsze, poznała samą siebie. Zmieniła się z przerażonej czarodziejki,
która pochodziła z mugolskiej rodziny, w niezależną kobietę, dzięki której
świat uwolniony jest od wielkiego zła; w postaci Voldemort’a.
Podczas wakacji Zakon Feniksa, ponownie zebrał się i
zorganizował kilka spotkań, na których musieli zaprowadzić nowe porządki w
swoich szeregach. Hermiona dostała zadanie, które spodobało jej się od razu.
Zajęła się rekrutacją młodych i zdolnych umysłów, których napłynęła zaskakująco
duża liczba. Spotkania z osobami, w których widziała potencjał, sprawiały jej
radość. Coraz częściej wyobrażała sobie, że każdy z tych młodych czarodziei da
z siebie cząstkę dla nowego, lepszego Zakonu, który potrzebuje pomocy. Dużo
śmierciożerców po przegranej bitwie uciekło. Zadaniem rekrutów jest
odnalezienie ich i zamknięcie tam,
gdzie ich miejsce; w Azkabanie. Podjęta praca sprawiła, że Gryfonka zyskała
większą pewność siebie, dzięki kilku czarodziejom, którzy pochwalili ją za
odwagę, podziwiali za zawziętość oraz mądrość, i za to, że postanowiła zdziałać
coś w świecie magii. Dzięki temu, że stała się szanowana, zaprowadziła kilka
nowych porządków w Ministerstwie. Teraz czarodzieje z mugolskich rodzin bez
problemu mogli dostać posadę i to na wysokiej pozycji. Zajęła się również
domowymi skrzatami, które otrzymały swoje prawa. Jej organizacja W.E.S.Z zyskała
nawet większą popularność, niż wprowadzone przez Ron’a zawody w Eksplodującego
Durnia.
- Hermionka - usłyszała głos za sobą.
Uświadomiła sobie, że zbyt długo przebywała w świecie
wspomnień, przez co została prawie sama na peronie. Koło niej stanął wysoki i
grubiutki olbrzym oraz zgraja pierwszoroczniaków, którzy czekali, aż gajowy
przewiezie ich na łódkach prosto do wymarzonej szkoły. Teraz kilkoro z nich spoglądało na
Gryfonkę, naszeptując sobie coś do ucha i pokazując ją palcami.
- Hagrid! - ucieszyła się Gryfonka i z całej siły uścisnęła gajowego. - Jak tam uprawy?
Po takim gorącym lecie mam nadzieję, że dobrze się nimi zająłeś.
- No a jak! Holibka… Miona nawet nie wiesz, jak to słońce
może wysuszyć czyrakobulwy. Skubane niby takie odporne, a tu… bum! Ale nic
poważnego się nie stało. Dzięki pomocy pani Sprout wszystko przeżyło bez
szwanku.
- To dobrze - uśmiechnęła się, poklepując mężczyznę po ramieniu. - Ona zawsze ma wszystko pod
kontrolą.
- Oj tak. Przewspaniała kobieta - zachichotał, drapiąc się po
długiej brodzie, przypadkowo odsłaniając jej przypaloną część.
- Hagridzie… czyżbyś znowu bawił się smokami? - zapytała się, unosząc go góry brew.
Gajowy lekko zaczerwienił się na policzkach, a dłonie złączył niezdarnie i nerwowo zaczął się bawić swoimi grubiutkimi palcami.
- No bo wiesz Hermionko… - zaczął i spojrzał na wielki
zegar przy budynku stacji. - Holibka! Jak już późno! Leć, bo się spóźnisz na
ucztę, a ja jeszcze muszę odstawić pierwszaki przed wielką salę.
- Racja - posłała mu ostatni uśmiech i odeszła na kilka kroków. - Nie myśl, że nie dokończymy tej
rozmowy.
- Pewnie - uśmiechnął się nieśmiało. - Zapraszam was na
herbatkę i ciasteczka!
Hermiona zachichotała pod nosem, gdy przypomniała sobie wypieki Hagrida, które równie dobrze można zastosować jako kafel w
rozgrywkach.
Dziewczyna rzuciła okiem na zegar i przerażona popędziła biegiem w stronę bramy, za
którą stał powóz. Jej uwagę przykuło zwierzę, które go prowadziło. Czarne
stworzenie, przypominające konia, zerknęło na nią białymi oczami pozbawionymi
źrenic. Szatynka czuła na sobie jego chłodny oddech. Testral delikatnie otrząsnął się, pokazując duże skrzydła, na których skóra przylepiona była do kości,
odsłaniając cały układ. Gryfonka przyglądała się jeszcze przez chwilę zwierzęciu, przypominając sobie rok, na którym tylko Harry mógł zobaczyć owe stworzenie. Teraz po
wojnie miała wrażanie, że każdy uczeń, z niemałą ciekawością, spoglądał na nie i
podziwiał każdy dziwny element ich nienaturalnej budowy. Głośne chrząknięcie przywołało ją do porządku. Spojrzała na
powóz, w którym już ktoś siedział. Draco wyraźnie zniecierpliwiony mierzył ją
wzrokiem.
- Księżniczka ma zamiar wsiąść, czy chce iść na piechotę? -
zapytał z nutką ironii w głosie.
- Znowu ty! - warknęła i westchnęła zrezygnowana.. - Wolę zaczekać na kolejny, niż jechać
z tobą.
Założyła ręce na piersi i obejrzała się za siebie. Profesor Flitwick zamknął właśnie bramę, zabezpieczając ją zaklęciem; co
oznaczało, że nie było kolejnego powozu. Hermiona wpadła w panikę, a na jej twarzy
pojawił się grymas niezadowolenia. Podbiegła do pojazdu, który zaczął już
odjeżdżać i wsiadła do środka. Zajęła ławkę naprzeciwko blondyna, nie racząc go nawet jednym spojrzeniem. Wóz ruszył, a nagły, zimny
wiatr powiał z zachodu. Kilka drzew
niebezpiecznie uginało się pod jego naporem, jednak żadne z nich nie miało zamiaru
się złamać. Draco spojrzał na dziewczynę. Zauważył, że na jej policzkach
pojawiły się wielkie rumieńce, usta zbladły, a zęby zaczęły uderzać o siebie.
Ściągnął z siebie marynarkę i podał ją Gryfonce, pomimo tego, że w jego środku panowała istna bitwa, pomiędzy za i przeciw. Hermiona odtrąciła rękę Ślizgona i oddała mu jego własność.
- Nie potrzebuję twojej łaski - warknęła, chociaż w myślach
wydzierała się na siebie za taką reakcję.
Jej rozsądek uderzył się w czoło i rozłożył ręce w geście
niedowierzania nad jej głupotą. Szatynka spróbowała ignorować swoje ego i mocniej zacisnęła ramiona w uścisku, który dawał jej minimalne, ale zawsze jakieś, ciepło.
Ślizgon zerknął na nią i przewrócił oczami.
- Granger - warknął. - Wiem, że twoja gryfońska duma nie
pozwala ci zniżyć się do takiego poziomu, ale pomyśl o swoim zdrowiu.
- Od kiedy to się tak mną przejmujesz? - odpowiedziała zawzięcie.
Chłopak unniósł ręce w geście poddania.
- Chciej dobrze i jeszcze dostań za to opieprz -wymamrotał pod nosem.
Gryfonka słysząc te słowa, poczuła lekkie wyrzuty sumienia.
Spojrzała szybko na blondyna, a z jej ust wypłynęły słowa.
- Przepraszam.
Draco ponownie założył na nią swoją marynarkę, a ona tym
razem jej z siebie nie zdjęła. Podświadomość Gryfonki zaczęła bić brawo. Dziewczyna włożyła swoje ramiona w
otwory i otuliła się rękoma. Do jej nosa dostał się przepiękny zapach drogich, męskich perfum,
przez które lekko zakręciło się jej w głowie.
Nagle zza drzew wyłonił się wielki, oświetlony budynek. Przy
jego wejściu nie widać było żywej duszy, pomijając kilka duchów, które wesoło
rozmawiały o nadchodzącym sezonie Quidditcha.
Na samą myśl o tym sporcie przez Draco przeszedł dreszcz podniecenia. W końcu w tym roku
ponownie zajmie zasłużone miejsce trenera i będzie się starał doprowadzić swoją
drużynę do zwycięstwa. Pokonają ten przeklęty Gryffindor i zdejmą z twarzy Bliznowatego
i Wieprzleja te wesołe uśmieszki. Powóz zatrzymał się przy jednym z wejść
głównych do szkoły, a uczniowie wyskoczyli z niego szybko. Nagle
koło nich pojawił się Filch, a w swoich brudnych i owłosionych dłoniach trzymał jego przebrzydłą kotkę, która wodziła za uczniami dociekliwym wzrokiem.
- W końcu! - warknął pod
nosem, a później dorzucił, o wiele ciszej, kilka przekleństw, skierowanych w
stronę spóźnionych uczniów.
Draco zachichotał,
a Hermiona zmierzyła go wzrokiem godnym bazyliszka, nie podzielając jego entuzjazmu. W środku prowadziła zawziętą rozmowę ze samą
sobą. Narzekała na siebie, na Malfoya, na pogodę… na wszystko. Już pierwszego
dnia pozwoliła sobie na chwilę przemyśleń, przez co spóźniła się na ucztę.
Ponownie zamykając się w świecie własnych rozmyśleń, nie zauważyła nawet jak
doszli do drzwi wielkiej sali. Spojrzała na Dracona, który zatrzymał się i patrzył na nią z oczekiwaniem.
- Co? - oburzyła się.
- Prosiłem cię, abyś
oddała mi marynarkę. Chyba nie chcesz, aby twoi przyjaciele zobaczyli cię w
niej - uśmiechnął się złośliwie, gdy zauważył na jej policzkach rumieńce. - Żyj
Granger! Kiedyś cię okradną, jak nie przestaniesz tak zawzięcie o mnie
fantazjować.
Ponownie jego kąciki podnoszą się do góry w grymasie.
- Ja wcale… nie! -
przerywała, gdy blondyn uniósł swoje brwi do góry. I tak by go nie przegadała. - Jak ty mi działasz na nerwy!
Warknęła i zdjęła z siebie własność blondyna, po czym od niechcenia rzuciła ją w jego stronę.
- Nie nowość - odpowiedział i puścił do niej oczko.
Drzwi do wielkiej sali otworzyły się. Na ich szczęście uczniowie zajęci byli słuchaniem pieśni Tiary Przydziału
na nowy rok szkolny. Niespostrzeżenie zajęli miejsca przy swoich
znajomych, dziękując, że nie będą musieli tłumaczyć się ze wspólnego wkroczenia
do sali.
*
* *
Gdy zajęła miejsce koło swojej
rudej przyjaciółki, ta spojrzała na nią pytająco, jednak Hermiona zignorowała
jej ciekawość. W jej myślach nadal buszował blondyn, który gorączkowo domagał
się jej uwagi. Hermiona zastanawiała się, czy nie dać mu szansy. W końcu każdy na
nią zasługuje. Dzięki temu, że nie będą zabijać się wzrokiem lub ubliżać , w każdej możliwej chwili, wiele osób zaoszczędzi
sobie nerwów na upominanie ich. Sami również pozbędą się istotnego dla nich
kłopotu. Podświadomość Gryfonki kalkulowała za i przeciw na wielkiej,
czarnej tablicy, lecz jakiś cichy głosik w jej głowie śmiał się złowieszczo, przyciągając do niej obawy. On był przy tym jak torturowała ją Bellatrix. Stał na
miejscu i niewzruszony patrzył jak na jej ramieniu wycinała napis, który na
zawsze oszpecił jej ciało. Mimowolnie dotknęła blizny, która zapiekła ją, przypominając o czasach wojny.Nagle uczniowie zaczęli głośno klaskać, gdy kapelusz zakończył swoją piosenkę. Hermiona szybko zakryła napis i rozejrzała się dookoła. Nikt nie
zwrócił na nią uwagi, więc spokojnie wciągnęła powietrze do płuc. Wyczuła wspaniały zapach dań, który najwyraźniej zdążył przywędrować z kuchni. Odgarnęła złe myśli gdzieś do tyłu głowy, aby teraz móc nacieszyć się powrotem. Wielka
sala jak zawsze przyjęła dużą ilość uczniów. Nawet po wojnie, każdy chciał
wrócić, aby zacząć nowy rok; bez zła, którego symbolem był Voldemort i
śmierciożercy.
Dyrektorka postarała się,
aby było tak samo jak kiedyś. Z zaczarowanego sufitu, który teraz przedstawiał przejrzyste niebo z milionami gwiazd, zwisały świece, które oświetlały pomieszczenie. Można powiedzieć, że był to najważniejszy element wyposażenia, który
dodawał sali magicznego uroku. Na kamiennych ścianach wsiały wielkie flagi w
czterech kolorach, symbolizujące domy w Hogwarcie. Na każdej z nich widniało godło, a na nich zwierzęta - przedstawiające dany dom. Przy stole nauczycielskim
ułożone zostało małe krzesełko, a na nim przed kilkoma chwilami leżała Tiara.
Teraz podeszła do niego nauczycielka w
dużym, zielonym kapeluszu. Zza pleców wyjęła pergamin i rozwinęła go, zerkając
na przybyłych pierwszoklasistów, którzy nerwowo gromadzili się przed nią. Uśmiechnęła się do nich szczerze, dodając im otuchy.
Ginny trąciła przyjaciółkę
ramieniem. Jej zachowanie wzbudziło w niej niepokój. W końcu od kilkunastu minut
nie włączyła się w żadną rozmowę, tylko rozmarzona skakała wzrokiem po sali. Zaciekawiło ją również późne przybycie na uroczystość, co nie
pasowało do tej punktualnej Gryfonki.
- Herm - zaczęła. - Co
się dzieje?
Poprawiła swoje rude włosy, aby lepiej
widzieć starszą koleżankę. Z przyzwyczajenia zmarszczyła nosek, na którym widnieją piegi. Hermiona nie odpowiedziała. Opuściła wzrok na swoje ręce i zaczęła nerwowo bawić się palcami.
- Przecież widzę, że coś
się dzieje - zaczęła zawzięcie.
- Nic się nie dzieje - odpowiedziała. - Jest dokładnie tak samo jak było. Po prostu się zamyśliłam.
Ruda popatrzyła na nią
podejrzliwie, lecz kiedy szatynka złapała ją za rękę i uśmiechnęła się, odpuściła. Wiedziała, że jeśli Hermiona będzie chciała o tym porozmawiać, znajdzie ją i opowie. Nie będzie teraz starała się wyciągnąć z niej informacji na siłę. Obydwie odwróciły się, aby obejrzeć końcówkę przydziału. Hermiona przygląda
się dyrektorce, lecz nie może skoncentrować się na żadnym z jej słów. Dodatkowo
coś nie dawało jej spokoju, cały czas czuła na sobie czyjś wzrok. Przez to
natarczywe wrażenie, postanowiła rozejrzeć się po sali, aby sprawdzić kim jest
jej prześladowca. Po chwili jej oczy spotykały się ze stalowymi. Jego
zaciekawiony wzrok, świdrował ją od środka, sprawiając, że na jej policzkach
pojawiły się niechciane rumieńce. Jego usta uformowały się w ironiczny uśmiech,
na który Gryfonka przewróciła oczami. Ich spojrzenia przez chwilę jeszcze mierzyły się nawzajem, jednak Hermiona opuściła szybko wzrok na swoje ręce, które
nerwowo zaciskała na szacie. Skarciła się w myślach. Draco chwilę jeszcze przygląda się zawstydzonej dziewczynie
i uśmiechnął się triumfalnie. Nie uszło to uwadze Rona, który ze złością przyglądał się dwójce od jakiegoś czasu. Jego policzka przybrały czerwony odcień, a ręce złączyły się w pięści.
Ceremonia Przydziału zaraz
miała się skończyć, a na krzesełku usiadł ostatni z uczniów. Hermiona widziała w jego
oczach strach, wymieszany z zaciekawieniem, kiedy zniszczony przez wojnę
kapelusz wylądował na jego głowie. Kołysząc się na boki, wsłuchiwał się w głos
starej czapki, która przeprowadzała z nim konwersację. Sala pozostała w
krępującej ciszy, czekając, aż chłopak trafi do któregoś z domów. Kapelusz
wyprostował się, chrząknął i wybuchnął głośnym głosem:
- Slytherin!
Stół Salazara zaczął wiwatować i klaskać. Dzieciak zeszedł z taboretu i przybity ruszył wolnym krokiem w
stronę swoich nowych kolegów z Domu Węża.
- Witajcie! - przemówiła dyrektorka, a wszystkie oczy momentalnie spojrzały prosto na nią. - Na
początku chciałam podziękować wszystkim, którzy pomagali nam odbudować szkołę.
Dzięki wam jesteśmy tutaj i możemy ponownie rozpocząć rok szkolny. Sprawcie,
aby był dla was niezapomniany!
Uczniowie ponownie głośno zaklaskali.
- Ale nie zapominajcie, że
jesteście tu po to, aby się uczyć! - upomniała ich, a przez sale przeszedł jęk zawodu. - Następną kwestią jest
zmiana na dwóch stanowiskach w kadrze nauczycielskiej. Nauczycielem Eliksirów
ponownie zgodził się zostać profesor Slughorn.
Niski i pulchny nauczyciel wstał ze
swojego miejsca zza stołu nauczycielskiego i przywitał się skinieniem głowy.
- Natomiast stanowisko
profesora Obrony Przed Czarną Magią zajmie profesor Galhae.
Ze stołka po prawej
stronie dyrektorki wstała wysoka czarownica o jasnych włosach i zielonych oczach. Spojrzała na uczniów i uśmiechnęła się uroczo, ukazując w swoich policzkach dołeczki.
Rozległy się brawa i
dodatkowo ciche gwizdy ze strony chłopaków. Hermiona przewróciła oczami, kiedy zauważyła jak Wybraniec wpatruje się w nauczycielkę.
- Chyba się zakochałem -
powiedział z rozmarzonym głosem.
Ginny popatrzyła się na przyjaciółkę,
która powstrzymywała się przed wybuchnięciem śmiechem. Ruda uderzyła swojego chłopaka w ramię, a ten wydał z siebie okrzyk
niezadowolenia.
- Ała! - Zaczął masować obolałe miejsce. - Za co?
- Ktoś w końcu musiał to zrobić
- wytłumaczyła niewinnie. - Padło na mnie, więc bądź dobrym chłopakiem i swoje
oczka wlepiaj w swoją dziewczynę, a nie w nauczycielkę.
- Ktoś tu jest zazdrosny -
zaśmiał się i objął ją ramieniem.
- Ani trochę - oburzyła się, lecz pod wpływem uśmiech Wybrańca złagodniała.
Ginny przeniosła wzrok na swoją przyjaciółkę, która uśmiechała się szczerze, słysząc ich przekomarzanie.
- No i ten uśmiech chce
widzieć, każdego dnia… jasne? - wyszeptała jej do ucha, ostrzegając. - Jasne?
- Tak! - potwierdziła, kiedy
ruda zaczęła ją łaskotać.
Hermiona poczuła, że jej
blokady powoli się rozpadają, a pewna cząstka, która nadal jest w żałobie, przemienia
się w coś innego. Odwzajemniła uśmiech i ponownie odwróciła się w stronę pani profesor.
- W tamtym roku
przeszliśmy dużo - zaczęła, a jej mina spoważniała. - Postanowiłam wraz z innymi nauczycielami, że ten
rok szkolny będzie poświęcony ofiarom wojny. Chcemy, aby zostały one godnie
uczczone, a ich poświęcenie nie poszło na marne. Odbędzie się dużo wydarzeń, w
których każdy z uczniów będzie mógł wziąć udział. Aktywność w
konkurencjach będzie nagradzana
punktami, dlatego na puchar domów każdy może zapracować swoją postawą.
Najważniejszym z tych spotkań będzie bal, który urządzę wraz z nowymi prefektami
naczelnymi przed świętami.
Po sali przeszedł cichy
pomruk zadowolenia, który szybko został uciszony przez nauczycielkę.
- Zapomniałabym! - krzyknęła i poprawiła okulary, które spadły z jej nosa. - Prefektami Naczelnymi w tym roku zostają: Hermiona
Granger i Draco Malfoy. Gratuluję! Proszę was,
abyście zgłosili się do mojego gabinetu po uczcie. Przedstawię wam tam
wasze prawa i obowiązki.
Uśmiechnęła się w ich stronę
i kiwnęła różdżką. Na stołach pojawiły się przepyszne dania, których zapach sprawił,
że można by się na nie rzucić i zjeść wszystko co ma się pod nosem.
- A teraz pałaszujcie! -
zakończyła swoją wypowiedź i usiadła za stołem.
Uczniowie zabrali się za jedzenie, umilając sobie ten czas rozmową.
- Gratuluję - przytuliła ją
ruda. - Spełniło się twoje marzenie.
- Dziękuję.
- Szkoda, że wraz z tobą
jest ta kanalia - warknął Harry.
Gryfonka spojrzała w stronę Dracona, który dłubał widelcem w
swojej sałatce. Koło niego siedziała niska, czarnowłosa dziewczyna, która nazywała się Pansy. Oczy miała pomalowane czarnym cieniem, a twarz pełną pudru. Cały czas
opowiadała coś blondynowi, a on udawał, że jej słucha. Hermiona kiwnęła głową w stronę
Harry’ego, lecz nic nie odpowiedziała.
- Dokładnie - wtrącił się Ron. - W ogóle jak mogli wpuścić
śmierciożercę do szkoły po tym, co się stało?! Jak dla mnie on powinien
siedzieć w Azkabanie, tak jak jego ojciec.
Gryfonka wciągnęła powietrze i zacisnęła pod stołem dłonie w
pięści. Czemu tak reagowała na tę obelgę? Przecież nie dotyczyła jej, tylko jego.
Czy nie zasłużył na życie w Azkabanie? Był śmierciożercą. Pomógł innym
przedostać się do Hogwartu! Miał zabić Dumbledora. Jej podświadomość nasunęła pytanie, które również wtedy, na jego rozprawie, przesądziły nad wszystkim: czy tego chciał? Szatynka papatrzyła na chłopaka, a ich spojrzenia
kolejny raz spotykały się ze sobą. Smutek i żal w jego oczach łączył się z zaciekawieniem w
jej. Na pewno tego nie chciał. W końcu kto normalny wkracza do armii Voldemorta,
kiedy wie, że może przez to cierpieć. Lucjusz był śmierciożercą, więc dlatego
był nim i on. Tu nie było nic do gadania, musiał zostać i tyle.
- A właściwie Miona to czemu nie siedziałaś z nami w
przedziale? - zapytał się Harry.
Na policzkach Gryfonki pojawiły się rumieńce. Nie chciała okłamywać przyjaciół, ale gdyby powiedziała im prawdę… wtedy nie byliby
zachwyceni jej zachowaniem i na pewno zadawaliby dużo więcej pytań. Na przykład: czemu
nie wyszłaś, gdy dyrektorka wróciła do swojego przedziału? No właśnie. Czemu
nie wyszłaś głupia?, zapytała jej podświadomość.
- McGonagall mnie zatrzymała. Rozmawiałam z nią chwilę, a
potem kazała mi usiąść w przedziale - odpowiedziała.
- Byłam tak zmęczona, że zasnęłam. Przepraszam.
- Przestań - zaśmiał się Harry. - Każdemu się zdarza.
Hermionę od środka zżerało poczucie winy. Jej umysł był podzielony teraz na dwie części, które kłóciły się ze sobą, o to czy dobrze
postąpiła. Jej głowa zaczęła pulsować, a ręce delikatnie się trzęsły.
-
Ja…Przepraszam was, ale muszę już iść na to spotkanie - oświadczyła Gryfonka. -
Spotkamy się w Pokoju Wspólnym.
- Już się usprawiedliwiam! Nie mogłam zabrać się za rozdział i powstał dopiero przedwczoraj. Na początku wypadała nauka, potem się rozchorowałam i dopiero w majówkę znalazłam czas , aby cokolwiek napisać. Rozdział wyszedł nie za krótki, nie za długi. Nie chciałam dołożyć do niego więcej. Mam nadzieję, że się wam spodobał i zostawicie po sobie komentarz :)
Rozdział bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuńKrótki, lecz fajnie wprowadzający do dalszych wydarzeń:*
Czekam na kolejny :*
Layls
rozdział jak najbardziej udany; warto było poczekać;
OdpowiedzUsuńHej
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę fajny, czekowy i bardzo szybko się go czytało. Naprawdę jestem pod dużym wrażaniem twojego stylu pisania ładnie lekko…po prostu super. Nie wiem co jeszcze mogę ci napisać więc czekam na kolejny rozdział i do napisania
Pozdrawiam i całuje
N
http://dramione-perla-dementora.blogspot.com/
Postać Hagrida - bardzo rzeczywista, to mi się podoba :D Fajny szablon, nie jest pstrokaty :D Czekam na resztę i zapraszam do mnie http://precious-fondness.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDodaję Twój blog do listy polecanych, bo warto! :) Czekam na ciąg dalszy. Jest możliwość powiadamiania?~
OdpowiedzUsuńPewnie ;)
UsuńPIERWSZA <333 * wiem, że nie jestem pierwsza, ale... :c *
OdpowiedzUsuńZaklepuję sobie miejsce, bo skomentuję w piąteczek lub soboteczkę :D
*.* SUUUPCIOOOO :D zabieram się za następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńoj! jeszcze nie ma następnego.... no nic :( a więc czekam z niecierpliwościom i życzę weny :*
UsuńRozdział nabrawdę bardzo fajny. Miło się go czyta i wgl. Mimo że znam wiel blogów o podobnych pomysłach( Hermiona się zmienia w niezależną i piękną dziewczynę, Draco chce być lepszy, wszyscy wracają do Hogwartu i dwójka nienawidzących sie osób zostaje prefektami) lecz jakoś nie odtrąciło mnie to, gdyż bardzo lubię właśnie te pomysły. Wszystko bardzo fajnie, pięknie ale mam nadzieję, że nie zakochają się w sobie odrazu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Diabeł
Fajny rozdział. Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńKtoś sie tu leni, bo nie ma rozdziału! Myślałam, że tylko ja tu jestem taka powolna. Pisz szybko i zapraszam do mnie na rozdział 1.
OdpowiedzUsuńPS
Pisałam już, że ten szablon jest ekstra?
http://precious-fondness.blogspot.com/
Świetne opowiadanie!:D Z uśmiechem czytałam cały rozdział; 3
OdpowiedzUsuńI czekam na więcej!; d
Przy okazji zapraszam do siebie;D
http://xxxdramionexxx.blog.pl/
pozdrawiam Sofii;♥
Dopiero teraz widząc kolejny rozdział zdałam sobie sprawę, że nie skomentowałam tego. Ale wszystko jest do nadrobienia :D Notka oczywiście bardzo mi się podoba i zaraz pędzę czytać kolejną :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com
Fajny rozdział, przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńNie działo się zbyt dużo, ale to może i dobrze, w końcu to drugi rozdział...
Lecę czytać kolejny :)
Jestem! Po pierwsze chciałabym Ci bardzo podziękować że odwiedzasz mojego bloga i komentujesz...prawie zawsze jako pierwsza!!! ;D
OdpowiedzUsuńJest to niezmiernie motywujące dla mnie!
Czytałam twój rozdział i jest pod wrażeniem! Naturalne dialogi..opisy..wszystko stwarza oryginalną atmosferę Hogwartu! Draco...jako Dżentelmen..fajnie,zaskoczyło mnie to,nie powiem. Świetnie opisałaś ten moment kiedy spojrzeli na siebie. Cała rozmowa przy stole była tak ...prawdziwie opisana,że wszystko..nawet zapachy potrwa byłam w stanie sobie wyobrazić! Masz bardzo przyjemny styl pisania...i
po prostu lecę dalej czytać! Pozdrawiam <3
No więc, tutaj także skomentuję. Ależ ten Ron jest upierdliwy! :( haha, świetnie wprowadzasz to, że Hermiona powoli przekonuje się do Dracona i do tego te ich nieśmiałe spojrzenia w Wielkiej Sali :). Twój rozdział jest poważny a zarazem komiczny, chciało mi się śmiać w wielu wątkach :).
OdpowiedzUsuńDobra robota ;3.
Fajnie piszesz masz bardzo dobry styl. Scena z Draco jest świetna! Oby takich było więcej ;)
OdpowiedzUsuńWeny!
Dziękuję :)
UsuńRon jak zwykle denerwuje mnie. On chyba przespał się z inna na wakacjach. Tak mi się wydaje, a teraz jest zaborczy. Gorzej niż malfoy. Fakt jestem fanką tak jak w Lycheey lory wprowadzania związku BAAAAARDZO BARDZO STOPNIOWO. Ale tak tez jest okej. Bo Hermiona ńie myśli ciagle jaki to on jest boski i przystojny -.-
OdpowiedzUsuńRozdział miły, przyjazny, masz fajny styl pisania
-Verrsace
Www.theeternalexile.blogspot.com