„Miłość,
to nie pluszowy miś ani kwiaty.
To też nie diabeł rogaty.
Ani miłość, kiedy jedno płacze,
a drugie po nim skacze.
Miłość, to żaden film w żadnym kinie
ani róże, ani całusy małe, duże.
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze.”
Ani miłość, kiedy jedno płacze,
a drugie po nim skacze.
Miłość, to żaden film w żadnym kinie
ani róże, ani całusy małe, duże.
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze.”
Powierzchnia morza delikatnie falowała od podmuchów ciepłego
wiatru, który niósł ze sobą kropelki bryzy. Wieczorne powietrze było duszne,
lecz to nie przeszkadzało pewnej kobiecie z burzą brązowych loków na
spacerowanie boso przez żwirową plażę. Spoglądała przed siebie, podziwiając
zarysy oddalonych wysp, nad którymi na niebie powolnie chowała się pomarańczowa
powłoka zachodzącego słońca. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej, a w
miejscu gdzie niebo przybrało już kolor węgla, zaczęły pojawiać się gwiazdy.
Migotały i układały się w konstelację, które Hermiona coraz częściej
podziwiała, gdy tylko pozwoliła jej na to pogoda. Sprawiały, że mogła na chwilę
oderwać się od otaczającego jej świata i zagłębić się w odległą galaktykę,
która była dla niej czymś interesującym i niedostępnym. Usiadła na betonowym
murku, kładąc obok swoje japonki, nogi zamoczyła w chłodnej wodzie, która dała
jej chwilowe orzeźwienie. Wyciągnęła z torby cienką książkę o poniszczonej
okładce. Otworzyła ją w miejscu, w którym wczoraj skończyła czytać i wgłębiła
się w lekturę. Wodziła wzrokiem po literkach, na które padało słabe światło z
pobliskiej latarni. Szatynka ostatni tydzień spędzała swoje wieczory na
czytaniu, rozmyślaniu i knuci planów na przyszłość. Jej wspólny wyjazd na
wakacje wraz z jej mężem, okazał się być totalną klapą. Wspólny… był raczej
osobny. Gdyby nie mieszkali w jednym pokoju i nie jedli wspólnie posiłków,
mogłaby pomyśleć, że zafundowała sobie samotne wakacje, aby odpocząć od natłoku
pracy. Szybko pokręciła głową, aby odgonić myśli o Rudzielcu i zająć się
lekturą. Nie chciała myśleć o złym wyborze, którego konsekwencje będzie
przeżywać, aż do końca swojego życia. Jej wzrok zatrzymał się na fragmencie,
które ugodziło prosto w jej naruszone serce. Każda chwila z tobą sprawia, że czuję się żywy. Nie widzisz tego, że
jestem w tobie szaleńczo zakochany?! Dzięki tobie mam po co budzić się rano. Bo
wiem, że gdy cię zobaczę wszystko co było złe zniknie, a zostaniesz tylko ty.
Bo to tylko ty się liczysz. Jesteś moją przeszłością, teraźniejszością i
przyszłością. Oderwała wzrok od tekstu, mrugając szybko powiekami, aby
pozbyć się łez, które zamgliły jej widoczność.
-Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość- wyszeptała, a gdy
ponownie zamrugała z jej oczu poleciało kilka łez.
Opadły na pożółkłe stronnice i pozostawiły po sobie mokre
kropki.
Ron był jej pomyłką.
Żałowała, że uświadomiła sobie to dopiero, gdy zostawiła jego. Chciała zrobić mu na złość,
sprawić, żeby to on cierpiał tak jak ona cierpiała przez ten głupi incydent.
Skąd mogła wiedzieć, że jej chęć zemsty sprawi, że jej plan zagalopuje się, aż
tak. Naważyła sobie piwa i musiała je wypić. Kiedy powiedziała Rudzielcowi tak, wiedziała dokładnie, na co się
pisze. Wtedy jak głupia marzyła, że blondyn im przeszkodzi. Aż do ostatniego
momentu, kiedy stała na ślubnym kobiercu, miała nadzieję, że wpadnie przez
drzwi, krzycząc, że się nie zgadza. Jednak ceremonia zakończyła się, a jego nie
było. Postąpiła jak naiwna nastolatka i teraz musiała się liczyć, że jej czyny
będą miały jakieś konsekwencje. Jedną z nich było to, że ona wyjazd spędzała
najczęściej czytając na plaży, albo kąpiąc się w morzu, a jej mąż w
towarzystwie ludzi z Ministerstwa ruszał popołudniami na krótką partyjkę golfa.
-Może wynegocjuję z nimi korzystną dla naszego Departamentu umowę…,
kto wie. Czuję, że ten wieczór okaże się być kluczowy dla mojej posady-mówił,
gdy co wieczór zawiązywał krawat.
Hermiona stała za nim i wpatrywała się smutnym wzrokiem w
jego odbicie w lustrze. Mówił tak co wieczór, a ona wiedziała, że ich
negocjacje kończą się po dwóch drinkach, po których idą grać, a cały świat nie
jest już wtedy ważny. W tym ona.
-Wrócę za chwilę- obracał się do niej i całował ją bez
uczucia prosto w czoło.
Szatynka kiwała głową, jednak nawet i ten gest nie zostawał,
zauważony przez jej małżonka. Czuła się jak duch, który chodził po pustych
korytarzach nawiedzonego domu, krzycząc i rozpaczając nad swoim losem. Jednak
nikt go nie widział, nie słyszał… nie pomógł.
Opuściła głowę na tekst z książki. Jej wzrok przykuły dwa
słowa Kocham cię. Niby nic, mógłby
ktoś pomyśleć. Czemu rozczulasz się na takich słowach?-może by zapytał.
Hermiona jednak była świadoma, że ona nigdy nie usłyszy tych słów od swojego
męża. Zamknęła z hukiem książkę. Myśli wirowały jej i pchały się, aby
wykorzystać swoją chwilę. Jednak ona zawzięcie starała się o niczym nie myśleć…
nie czuć. Niestety, gdy tylko przypomniała sobie deszczowy, październikowy
dzień, który wprawił w ruch całą maszynę, nie mogła nie wrócić myślami do Hogwartu.
Siedziała po turecku
przy olbrzymim dębie na błoniach. Jej oczy błądziły od niechcenia po tafli
jeziora, które przybrało czarny odcień. Niebo przysłaniały gęste, burzowe
chmury, z których padał deszcz. Kropelki wody spadały na koronę drzewa, a gdy
przebiły się przez gęsto rosnące liście, opadały na jej mokre już włosy, które
kleiły się do różowych z zimna policzków. Hermiona pierwszy raz nie wiedziała,
co ze sobą zrobić. Gdy pokłóciła się z Ronem, pragnęła chwili spokoju, aby
ochłonąć i przemyśleć całe zajście. Było już grubo po ciszy nocnej, dlatego nie
mogła udać się do biblioteki ani schować się w którymś z kątów na korytarzu.
Była zrozpaczona, lecz nie głupia. Jako Prefekt Naczelny nie mogła sobie
pozwolić, aby ktokolwiek ją znalazł. Stary dąb okazał się być idealnym
miejscem, które trudno dostrzec ze szkoły. Dodatkowo okropna pogoda działa na
jej korzyść. Komu o zdrowych zmysłach chciałoby się wyjść w burzę z Hogwartu?
Każdy daleko od deszczu ogrzewał się przy kominku w Pokojach Wspólnych, a ona
miała pewność, że dziś jej nikt nie przeszkodzi. Westchnęła i pozwoliła w
końcu, by z jej oczu poleciały łzy, które trzymała już od dłuższego czasu. Spływały
po jej twarzy, łącząc się z zimnym deszczem, po czym spadały na mokre źdźbła
trawy. Ona i Ron? Niemożliwe stało się możliwe, jednak nie było tak jak w
bajce, gdzie wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Od powrotu do szkoły chłopak
robił jej wyrzuty. Nie podobało mu się, że rozmawiała z innymi uczniami- płci
męskiej. A dzisiejsza kłótnia nie dotyczyła niczego innego. Krótka wymiana zdań
z Nevillem o Zielarstwie doprowadziła do tego, że czarnowłosy zwiał do pokoju,
mierzony przez Ronalda wzrokiem godnym mordercy, a Hermiona nasłuchała się
wyzwisk, które Rudzielec kierował w jej stronę. Przetrwam to, dopomagała sobie
w myślach. Próbowała wmówić sobie, że z czasem Ron uświadomi sobie, że nie
widzi poza nim nikogo innego, jednak nawet i te słowa wypowiedziane w jej
umyśle, nie brzmiały dla niej przekonywująco. Ron był chorobliwie zazdrosny, co
czasami przerażało ją nie na żarty. Wybuchał przy wszystkich. Chciał, aby
wszyscy słyszeli jak w jego oczach ją widzi. A gdy następnego dnia przepraszał
ją, odbywało się to najczęściej w najciemniejszym zaułku w szkole, do którego
nawet niejeden Ślizgom bałby się wejść. Szatynka kochała go. Jednak czy da radę
nadal ciągnąć coś, co, każdego dnia sprawia jej coraz więcej bólu. Związek
powinien opierać się na wspólnym dążeniu do celu, na pomaganiu sobie, a nie na
zadawaniu sobie niepotrzebnego bólu. Żadne kwiaty, prezenty, ani miłe słówka
nie zmienią, że ten związek stacza się coraz bardziej w dół.
-Nie- wyszeptała
twardo.- Koniec.
Szybko przetarła
rękawem kurtki łzy i podniosła głowę w górę. Nie pokaże już nigdy swojej
słabości, skończy z tym, co ją rujnuje. Na niebie pojawiła się pierwsza
błyskawica, swoim uderzeniem przestraszyła Gryfonkę, która zbliżyła się
bardziej do konara drzewa. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak jej decyzja była
lekkomyślna. Szybko zebrała się ze swojego miejsca i pobiegła do najbliższego
wejścia do szkoły. Gdy otwarła drzwi, zardzewiałe zawiasy zapiszczały głośno.
Przeklinała w duchu, że zapomniała o drzwiach, które przysporzyły kłopoty
uczniom, którzy wymykali się ze szkoły. Modliła się, aby dzisiejszy patrol nie
sprawował Filch. Nie zastanawiając się dłużej, ruszyła w stronę Pokoju
Wspólnego, stawiając długie, lecz ciche kroki. W szkole panowała głucha cisza,
którą przerywały spadające kropelki deszczu, które uderzały o dach. Gryfonka
czuła się jak nieproszony gość, gdy kroczyła po korytarzach. Nie powinna się
tutaj znajdować. O tej porze powinna spać w swoim dormitorium, a rano wstać
wypoczęta i gotowa do następnych lekcji. Niezmiernie bała się o to, że ktoś ją
złapie. Modliła się, aby jej przygoda nie skończyła się szlabanem, a co za tym
idzie odebraniem odznaki. O nie! Za ciężko pracowała na tą odznakę, aby teraz
się złapać. Skręciła w jeden z mniej odwiedzanych korytarzy i znikła w
ciemnościach. Nie odważyła się podnieść różdżki, aby światło nie przyciągnęło
nikogo niechcianego. Postanowiła iść po omacku, z końcem różdżki skierowanym na
stopy, gdzie dostosowany, słaby płomień oświetlał jej podłogę. Prawą dłonią
dotknęła kamiennej ściany szkoły i palcami przesuwała po niej delikatnie i
powoli, aby móc znaleźć, chociaż jeden punkt zaczepienia. Serce biło jej jak
szalone. Miała nadzieję, że tylko ona słyszy jego mocne uderzenia. Poczuła, że
ściana opada w prawą stronę. Uśmiechnęła się niewyraźnie, wiedząc, że już
niewiele brakuje jej do wymarzonego łóżka i spokoju. Nagle usłyszała szelest.
-Nox-wyszeptała
szybko, a końcówka jej różdżki zgasła.
Zauważyła nikłe
światło na końcu korytarza, które z każdą chwilą stawało się bardziej wyraźne.
Dosłyszała również cichy głos, którego nie mogła zinterpretować przez dzielącą
odległość. Rozejrzała się dookoła, jednak przez panującą ciemność nie mogła
zauważyć miejsca, gdzie mogłaby się schować. Przełknęła nagromadzoną ślinę z
wysiłkiem i założyła włosy za uszy. Jej myśli krążyły jak szalone, przeklinając
ją za głupotę i za to jak łatwo dała się złapać. Jasny punkcik był już
kilkanaście metrów przed nią, gdy postać ponowie się odezwała.
-Oj kochaniutka-
westchnął.- Myślisz, że to dziś będzie ten szczęśliwy dzień? Te małe gnojki
wycwaniły się i wiedzą jak przed nami uciekać…, ale my, my nie poddajemy się
tak szybko, co złociutka? Może w końcu, któryś z uczniów wpadnie w nasze
łapska, a wtedy… miejmy nadzieję, że Albus przemyślał już moją propozycję. Oj
tak… stare sposoby karania od razu dałyby zadawalające efekty. Chodź kochana…
Zakończył, a na
potwierdzenie jego słów Hermiona usłyszała ciche miauknięcie jego kotki. Z jej
czoła powoli spłynęła kropelka potu, a jej nogi przykleiły się do podłoża jak
zamurowane. Czemu musiała być taka nie rozważna?! A jej nieszczęście
przyciągnęło tutaj samego Filch’a. To już po mnie, pomyślała. Cały zapał i
optymizm opadł z niej, jakby wylano na nią kubeł zimnej wody. Lampa wraz z
osobą, która ją niesie przybliżała się wraz z momentem spotkania. Pani Norris
ponownie zamiauczała, tym razem w jej tonie słychać było coś oskarżycielskiego.
-Ktoś tam jest
kochana?- Zapytał dozorca i podniósł wyżej lampę.
Hermiona zamknęła
oczy, oczekując na słowa, których tak bardzo nie chciała usłyszeć. Jednak nie
nadeszły. Poczuła jak ktoś łapie ją w pasie, a później jej plecy uderzają o
zimną i twardą ścianę. Otwarła oczy ze zdumienia, a gdy zobaczyła osobę, która
uratowała ją przed dozorcą… chciała rzucić w niego jak najszybciej jakąś
obelgą. Nawet za to, że ją uratował. Jednak, gdy tylko otworzyła usta, chłopak
przycisnął do nich swoją dłoń, a palec drugiej ręki podniósł i dotknął nim
usta- pokazując, aby zamilkła. Niechętnie zamknęła usta, jednak jej oczy cały
czas spoglądały na niego z nienawiścią. Słyszała ciężkie kroki Filch’a oraz
jego monolog prowadzony z panią Norris. Rozejrzała się dookoła zauważając, że chłopak
schował ich za jedną ze zbroi, ustawionych po lewej stronie korytarza. Jej
oddech powoli zwalniał, jednak nadal czuła, że jej serce łopocze. Spojrzała w
jego oczy. Szare tęczówki spoglądały, w każdą ze stron, jednak ewidentnie ją
omijały. Czuła, że rośnie w niej gniew. Po co ją ratował, jeśli teraz nawet nie
chciał na nią spojrzeć? Blondyn jakby odczytując jej myśli, wbił swój wzrok w jej
czekoladowe oczy. Nie mogła odczytać żadnych emocji, jednak widziała jak jego
klatka piersiowa unosiła się szybko. Ich ciała były zbyt blisko siebie. Ona,
jak i on wiedzieli to dokładnie. Jednak najdziwniejsze było to, że nie
przeszkadzało im to. Czuli się, że coś, czego dawno potrzebowali stało przed
nimi. Kroki ucichły, a światło z lampy zniknęło w innym korytarzu. Oni jednak
nadal stali w pozycji, w której schowali się za zbroją. Gryfonka czuła
wzrastającą frustrację, czując wpływ blondyna na sobie.
-Odważni Gryfoni-
warknął coś pod nosem, jednak nadal nie przestawał spoglądać w jej oczy.
Szatynka oburzyła się,
wymawiając wiele niepochlebnych uwag na temat jego zachowania, jednak dźwięki
zostały zahamowane przez jego dłoń, powodując, że z jej ust wydobył się bełkot.
-Chyba cię nie
rozumiem-odpowiedział, dobrze się bawiąc.
Jednak ona nie miała
zamiaru dłużej czuć się przez niego przytłoczona. Może czasami zachowywała się
jak szara myszka, jednak przy tym chłopaku budził się w niej instynkt
drapieżcy. Otworzyła szeroko usta i z całej siły wbiła się zębami w dłoń
blondyna. Chłopak odskoczył od niej jak porażony, trzymając mocno krwawiącą
dłoń.
-Tobie już doprawdy
odbiło!- krzyknął.- Wariatka!
Szatynka spojrzała na
niego obojętnie i wzruszyła ramionami. Żałowała, że nie widziała dokładnie
wyrazu jego twarzy, bo była pewna, że maluje się na niej teraz ból. Uśmiechnęła
się ironicznie i już otwierała usta, aby rzucić w niego jakąś obelgą, gdy
ponownie usłyszała głos dozorcy.
-Nie przesłyszało ci
się kochaniutka… ktoś tu był- ton jego głosu, sprawił, że Hermiona od razu
wyobraziła sobie jego uśmiech, który odsłaniał zepsute zęby.
Wzdrygnęła się, a
przez jej ciało przeszły dreszcze. Spojrzała na Dracona, który uważnie
przyglądał się miejscu, z którego dochodził głos Filch’a.
-Chodź!- krzyknął i
złapał ją mocno za rękę.
-Zostaw
mnie!-Wrzasnęła, próbując wyrwać się z jego uścisku, jednak chłopak nie miał
zamiaru jej puścić.
Przebiegli kilka
kroków, gdy zatrzymali się przed pustą ścianą. Blondyn puścił jej rękę, a ona
poczuła, że dziwnie brakuje jej ciepła jego ciała. Szybko odgoniła te myśli,
kierując swoją uwagę na poczynania chłopaka. Nawet w ciemności zauważyła, że
uderza we wybrane kamienie ręką, a one usuwają się pod wpływem jego dotyku.
Głos charłaka niósł się po pustym korytarzu, powodując, że Hermiona zaczęła
obawiać się, że tym razem nie uda się im wymknąć. Nie liczyło się dla niej, że
idzie ze swoim wrogiem, jedyną wartością dla niej była odznaka, której nie
chciała stracić. Zza rogu pojawiło się słabe światło jego lampy.
-Malfoy! Cokolwiek
robisz pośpiesz się- warknęła na niego, próbując, aby nie usłyszał paniki w jej
głosie.
Blondyn wymruczał coś
pod nosem. Dziewczynie wydawało się, że była to obelga kierowana w jej stronę i
pewnie się nie myliła. Gdy dotknął ostatniego kamienia, który wsunął się w
głąb, uruchomił jakiś mechanizm. Usłyszeli szczęk kół zębatych i już po chwili
ściana przed nimi usunęła się na bok, otwierając przejście przez mroczny
korytarz.
-Nie wejdę
tam!-Oznajmiła i założyła ręce na piersi.
-No to zostań tu.
Droga wolna. Jednak, gdy będziesz odbywać szlaban, przypomnij sobie w jak łatwy
sposób dałaś się złapać. A ja…
-Nie mów, że chciałeś
pomóc- parsknęła śmiechem.- Nigdy nikomu nie pomagasz. Jesteś egoistycznym
dupkiem, który…
-Oni na pewno tu są!-
Wykrzyczał dozorca, śmiejąc się do kotki.- W końcu!
Malfoy wzruszył
ramionami i wszedł do korytarza. Machnął różdżką, powodując, że płomień z niej
rozjaśnił wnętrze pomieszczenia. Korytarz ciągnął się długo prosto. Wyłożony
był kamieniem, który porastał mchem. Z sufitu kapała woda, która zbierała się w
zagłębieniach w podłodze. Hermiona ponownie pokręciła głową, przełykając ślinę.
Jej umysł podzielił się listę na plusy i minusy, jednak nie potrafiła jej
rozważyć, słysząc groźne krzyki dozorcy. Malfoy szedł już powoli do przodu, a
ona wpatrywała się w jego kroki. Jego chód hipnotyzował, a sama postawa dawała
dużo do przemyśleń. Nie szedł dumnie wypięty, jak zawsze zauważała go na
korytarzach, szedł z dziwną lekkością, która przedstawiała go w zupełnie innym
świetle. Wyciągnął do góry różdżkę, wprawiając w ruch ponownie mechanizm drzwi,
które zaczęły się zamykać. Hermiona spojrzała szybko w stronę światła, które
było dosłownie przy niej. Czuła na sobie nienawistne spojrzenie Filcha oraz
słyszała ciche syki pani Norris. Ponownie zerknęła w stronę tajemniczego
korytarza. Drzwi już prawie się zatrzasnęły, jednak ona zwinnie przecisnęła się
przez lukę. Chwilę później usłyszała krzyki mężczyzny, który nie mógł nikogo
znaleźć. Stała chwilę spoglądając w zamknięte drzwi. Serce biło jej jak
szalone, czuła, że adrenalina rozlała się po całym jej ciele. Obróciła się, a
gdy nie zauważyła blondyna, przeraziła się, że trafiła do jakiejś pułapki.
Pobiegła prosto, a jej nogi ledwo stawiały kroki, trzęsąc się jak z waty.
Odetchnęła z ulgą, gdy przed nią pojawiło się nikłe światło z różdżki. Zrównała
się krokiem ze Ślizgonem i spojrzała na jego twarz. Na blade czoło opadały
rozwalone włosy, a w jego oczach przez moment skakały iskierki, które szybko
zakamuflował obojętnością. Kąciki jego ust wygięły się w ironicznym uśmiechu. Hermiona
czuła jak buzuje od niego zadowolenie, pewność siebie oraz triumf.
Nienawidziła, gdy czuł się tak pewnie, a ona ledwo mogła skleić myśli do kupy.
Dzisiejsze wydarzenie przelatywało jej jak szalone przed oczami, a emocje
przeżywała dwa razy mocniej, niż dotychczas. Jej oddech się unormował, a serce
wróciło do normalnego bicia, jednak nadal się bała. Denerwowała ją postawa
chłopaka, jego zachowanie i… cały on, jednak powstrzymała się od uwag i
rozpoczynania kłótni. W końcu była teraz na przegranej pozycji, a on dowodził
całą akcją-, co najwyraźniej bardzo mu się podobało. Korytarz nadal ciągnął się
prosto, a po bokach nie było żadnych rozwidleń. Gryfonka zaciekawiona tym
miejscem rozglądała się na boki, próbując zapamiętać każdy szczegół, aby- jeśli
będzie to konieczne- wrócić tą samą drogą.
-Dlaczego nikt jeszcze
nie znalazł tego korytarza?- Zapytała, a blondyn westchnął poirytowany.
-Myślisz, że ci
powiem?-Parsknął śmiechem.- Powinnaś się cieszyć, że tutaj w ogóle jesteś.
Powinienem był zostawić cię, abyś radziła sobie sama.
-Ale nie zostawiłeś…
Spojrzała na niego z
zainteresowaniem. Jednak on nie pociągnął dalej ich wymiany zdań, gdyż w oddali
pojawił się pomarańczowy punkcik. Dracon zgasił różdżkę i wyciągnął z żelaznego
uchwytu w ścianie pochodnie, którą oświetlił schody prowadzące w dół. Skierował
się w ich stronę, a gdy nie usłyszał kroków dziewczyny, obejrzał się od
niechcenia przez ramię.
-Gdzie prowadzi ten
korytarz?-Zadała w końcu pytanie, które męczyło ją, od kiedy znalazła się przed
otwartymi drzwiami.
-W bezpieczne miejsce-
odpowiedział, a gdy ona zmierzyła go wzrokiem, dodał.- Jeśli nie pasuje możesz
się wrócić. To jak?
-Masz mi powiedzieć,
gdzie prowadzi ten korytarz?!-warknęła i założyła ręce na piersi.
-Do Pokoju Wspólnego
Slythenriu- odpowiedział i uśmiechnął się widząc, jej przerażoną minę.
-Bezpieczne
miejsce!-Krzyknęła.- To jest twoim zdaniem bezpieczne miejsce?! To jest
zbiorowisko żmij, które tylko czekają na okazję, żeby mnie wyśmiać. Gdzie ty
masz rozum?!
-Na swoim miejscu-
odpowiedział urażony.- Ze mną tam nic ci nie grozi.
Parsknęła pod nosem,
lecz poczuła gdzieś głęboko w sercu, że chłopak mówi prawdę i chociaż nie
chciała iść z nim, nie widziała innego rozwiązania. Chłopak odwrócił się i
zaczął schodzić po schodach. Gryfonka ruszyła w jego ślady, delikatnie i
uważnie kładąc nogi na stopniach. Uważała, żeby się nie poślizgnąć, ani nie
potknąć się o wystające z nich kamienie. Schody były strome, a po ich stopniach
spływały strużki wody, która spadała w sufitu. Gdy już prawie byli na dole,
uwagę dziewczyny przykuły ogromne, czarne drzwi, z których biła wielkość i
majestat. Nie uważając na kroki, poślizgnęła się i poleciała do przodu. Blondyn
obrócił się, gdy tylko usłyszał jej pisk, a ona wpadła wprost w jego ramiona,
które złapały ją zdecydowanie. Hermiona przerażona mocno trzymała go w pasie,
nie zwracając uwagi na to, że jest jej wrogiem.
Dopiero jego chrząknięcie odłączyło ją od niego. Granger odskoczyła od
chłopaka jak poparzona, zdając sobie sprawę z niezręcznej sytuacji, w której
się znalazła. Na jej policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce, które tym
razem chłopak zauważył. Uśmiechnął się tylko, powstrzymując się od wrednego
komentarza. Hermiona ponownie podążyła za nim, narzekając w myślach na swoją
głupotę. Gdy klatka schodowa zakończyła się, stanęli przed drzwiami. Chłopak
spojrzał na nią.
-Gdy wejdziemy masz
się nie odzywać, ani nawet nie patrzeć na osoby będące w salonie, zrozumiano?-
Zapytał, a gdy dziewczyna otworzyła usta, aby zapytać go, czemu, odpowiedział.-
Potem, Granger.
Otworzył drzwi
wpuszczając ją do środka legowiska węży.
- wiem, długo mnie nie było, ale nie bijcie. Gdy tylko znajdowałam chwilę, zabierałam się za pisanie. Nie myślałam, a raczej nie chciałam dopuścić do świadomości tego, że ten rok szkolny, będzie dla mnie wyjątkowo trudny. Siedzę 7-9 godzin w szkolę i gdy wracam... zanim poćwiczę, zanim odrobię lekcję i nauczę się na następne mija mi mnóstwo czasu i wieczorami zostaje mi niecała godzina do napisania czegoś. Ale macie moje słowo, że będę wykorzystywała każdy moment na pisanie. W weekendy spędzę więcej czasu nad tym i myślę, że bez problemu będę nadal prowadziła tego bloga. A teraz chce przedstawić wam moją pierwszą miniaturkę na tym blogu. Postanowiłam podzielić ją na dwie części, ponieważ wyszła za długa na jedną notkę, a też nie chciałam, abyście czytali ją, myśląc " Kiedy to wreszcie się skończy?!" Mam nadzieję, że się Wam podobało. Pozostaje mi czekać na wasze opinie w komentarzach :*
Czekam na drugą część:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ana
Cieszę się :)
UsuńBrak mi słów. Najlepszy tekst jaki napisałaś. Matko.. Uwielbiam <3 Wspniałe <3 Dalej, Dalej, Dalej!!!:D <3
OdpowiedzUsuńOjej. Dziękuję <3
UsuńCudowne !!! <333
OdpowiedzUsuńJejuu, rozpływam się :*
Dziś na krótko :C...
Pięneee !!! :D
Warto było czekać na coś tak niezwykłego <33
Pozdrawiam :)
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Dziękuję :*
UsuńStrasznie mi się podobało! Nie mogę się doczekać kolejnej części :c
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKochana Onnawen!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tą miniaturkę po szkole. Zaczęłam czytać i od razu tak jakby mnie zaczarowała i wciągnęła. DLACZEGO MUSIAŁAŚ SKOŃCZYĆ NA TAKIM MOMENCIE... WKURZYŁAM SIĘ TROCHĘ.
Ale poza tym ... nie widziałam żadnego błędu. A dzisiaj miałam taką ochotę coś takiego przeczytać <3 nawet nie coś co się ciągnie, tylko o ...miniaturkę.
Zachwyciłam się twoimi opisami! Są takie realne i sprawiają, że jest mi bardzo łatwo przenieść się w ten inny, magiczny świat. Może dodała byś muzykę? Bo z nią na pewno wszystko jeszcze bardziej by wyszło tak z ... no wiesz, muzyka wzmacnia odczucia. Oczywiście ta odpowiednia!
Nie przejmuj się, że nie możesz tak często czegoś dodawać. U mnie będzie tak samo... więc musimy mieć wszystkie wyrozumienie do siebie <3.
Dziękuje ci za tak piękny tekst, i za te prawdziwe opisy. Dziękuje za coś, co może nie jest kompletnie inne...od wszystkiego, (oryginalne) ale ty to napisałaś to tak inaczej, że ... po prostu sam miodzik.
Czytałam to z rozkoszą. <3
I nawet się prawie popłakałam,...ach ostatnio za często mi się to zdarza. No cóż.. nie wiem czy wyrobię się u mnie do piątku, ale zobaczymy.
BYŁO tak uczuciowo. Nie przedstawiłaś Rona jako kogoś złego, tylko bardziej, że oni do sb nie pasują i tyle. :D
Pozdrawiam i życzę dużo siły i wytrwałości, motywacji i WENY
Lora :*
na-skraju-wolnosci.blogspot.com
Z muzyką jest ten problem, że niektórym nie odpowiada. Miałam ją na starym blogu, jednak ciężko było dogodzić wszystkim. Niestety, ci którzy lubią czytać z muzyką muszą sobie włączyć coś na yt. :) Dziękuję bardzo za miłe słowa, które są również i motywacją dla mnie. Umiesz pobudzić mnie do dalszej pracy <3
Usuńbardzo dobrze wyszła ci miniaturka, jeśli pierwsza jest tak dobra to strach pomyśleć jakie będą kolejne :) ale.... czekam z niecierpliwością na drugą część, chcę wiedzieć więcej na temat znajomości draco i hermiony... no i mam nadzieję na szczęśliwe zakończenie, kiedy wrócisz z powrotem do teraźniejszości :) nie karz nam czekać długo na następną część
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję :* Na drugą część mam już zarys fabuły... teraz pozostało już tylko napisać :D
UsuńNaprawdę pięknie piszesz :*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nowej część
Dziękuję ;*
UsuńAve!
OdpowiedzUsuńSkomentuję później, a teraz pragnę Cię nominować do LBA! Chociaż nie wiem, czy się w to bawisz po ostatnich trzech nominacjach x.x
~ Potterhead.
http://people-sometimes-change.blogspot.com/
Dziękuję za nominację :) Na pewno odpowiem na pytania, które dołączę do poprzedniej notki :)
UsuńNie ocenię miniaturki, nawet nie przeczytam... poczekam aż będzie całość! :D
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam na nowy rozdział :) http://draco-and-diana.blogspot.com/
Super się zaczyna :) Nie mogę się doczekać następnej części :)) Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://alex2708.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAve!
OdpowiedzUsuńObiecałam, że wpadnę w najbliższym czasie, czyż nie? No to wpadam. Postanowiłam przeznaczyć jednak osobny komentarz na ten komentarz (lel, dziwna składnia), żeby już nie spamić pod nominacją.
Jest weekend, a ja siedzę w łóżku z piekielnym bólem gardła, więc w sumie ,,dlaczego nie''. Mogę pisać jednak nieco chaotycznie - stan podgorączkowy, jak go nazywam.
Nie komentowałam rozdziałów, ale wiedz, iż są przeczytane. Wszystkie. O tej miniaturce dowiedziałam się z jakiejś grupy na facebook'u i chyba Cię tam odnalazłam. A tak wracając do rzeczy, to zaznaczam Ciebie na liście kolejnych, świetnych pisarzy. Jesteś... Ach, wprost fenomenalna. Te opisy mnie zabijają, są takie piękne, prawdziwe, naturalne i szczegółowe... Po prostu ,,awww". W całej tej notce nie zauważyłam ani jednego błędu - zazdroszczę.
Ech, a tak bardziej poruszając temat miniaturki - wybitna. Nie cierpię Rona, co ty już bardzo dobrze wiesz po tym, co sama wypisuję u siebie. Jest potwornym idiotą, pajacem, palantem, kretynem, bęcwałem i w ogóle >.< Za to Draco to zupełnie inna historia. Jezu, czemu ja lecę na niegrzecznych chłopców? Zaczęłam piszczeć (a raczej chciałam, biorąc pod uwagę moje gardło) gdy ją zaciągnął za tą zbroję. I jeszcze ta wyprawa do Pokoju Wspólnego Slytherinu. O-Bo-Że!
Weny, podrawiam i tak dalej.
~ Potterhead.
PS: Rozdział 5 już się ukazał :)
http://people-sometimes-change.blogspot.com
Oj dziękuję kochana <3 Zdrowiej mi tu szybko! Obiecuję, że dziś przeczytam... miałam zabiegany tydzień i dopiero dziś mogę sobie na spokojnie przysiąść. :)
UsuńGenialne! Czekam na kolejną notkę i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńPff... Wcale mi się nie podobało! I wcale nie próbuję siebie pocieszyć, że nie potrafię tak pisać, bo to nieprawda!
OdpowiedzUsuń...
Dobra, a tak na serio:
-miniaturka całkiem, całkiem aczkolwiek pomysł nie jest za bardzo oryginalny (chociaż wejście do Pokoju Ślizgonów? Będzie ciekawie)
-kiedy będzie rozdział?! (oczywiście bez presji, bo mają być dobre rozdziały, a nie słabe i krótkie odstępy między nimi)
-wcześniej skończysz miniaturkę czy wstawisz rozdział?
Pozdrawiam i życzę weny oraz duuużo wolnego czasu,
Cassie :)
Mam napisaną już część rozdziału, ale jak na razie zajmuję się drugą częścią miniaturki. :) Miniaturka będzie wcześniej :). Dziękuję za komentarz :*
UsuńBardzo sympatyczny tekst :) Świetnie mi się go czytało i naprawdę się wciągnęłam. Zaintrygowałaś mnie i to bardzo, a to jest to, co lubię najbardziej :D Już się nie mogę doczekać drugiej części :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Dziękuję :*
UsuńJest nowy rozdział! :) draco-and-diana.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI'm truly enjoying the design and layout of your website.
OdpowiedzUsuńIt's a very easy on the eyes which makes it much more pleasant for me to come here and visit
more often. Did you hire out a developer to create your theme?
Fantastic work!
my website :: cheap uk hosting
Miniaturka u mnie. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńO jezu, czego dopiero teraz wpadłam na twojwgo bloga? Genialnie, genialnie, pięknie napisane, dopracowane do ostatniej kropeczki, bardzo interesujące, oryginalne i przede wszystkim pochłonęło mnie w całości, lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, cudowny blog jesteś cudowną pisarką
OdpowiedzUsuńTak jak moja poprzedniczka dopiero trafił am na twojego bloga niedawno.
Po prostu cudo.
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak to możliwe ze dzięki tym bogom o HP poczuł am to coś. Dzięki temu zakochał am się w tych książkach filmach i blogach. To zdecydowanie moje klimaty lecz bardziej podoba mi się pomysł bycia Hermiony z draco malfoyem niż z rudzielcem.
Zaprasza na mojego bloga. To jest dopiero początek lecz i tak prosiła bym o jakiś komentarz na ten temat pozdrawia i dużo weny
my-dual-personality.blogspot.com