Trójka uczniów zajmuje miejsce na wyczarowanych krzesłach
przed biurkiem nauczycielki. Każdy zupełnie inaczej podchodzi do tego
spotkania. Ron nerwowo bawi się palcami, a jego twarz nadal ma kolor dorodnego
buraka. W myślach przeklina blondyna na miliony sposobów, za to w jakim świetle
przedstawił go przed jego dziewczyną. Nie może również zapomnieć o czasie
wakacji, kiedy… Nie był z Hermioną szczery. Jednak, gdy znowu spogląda na
blondyna, jego współczucie od razu znika. Nie powie Hermionie co się stało, chce
być z nią szczery, jednak miałoby to za duże konsekwencje dla niego. Dziewczyna
rudzielca zakłada nogę na nogę i z podniesioną głową spogląda na każdy ruch
profesorki. W jej
oczach można dostrzec skruchę oraz strach przed słowami jej opiekunki. Nie chce
stracić tego, na co tak ciężko pracowała przez te wszystkie lata w Hogwarcie. A
wszystko przez tych dwóch kretynów, którzy zajmują miejsca po jej obydwóch
stronach. Fuka pod nosem, gdy jej podświadomość przypomina, że ona również
brała w tym udział. Przecież musiała odpłacić się, za to co zrobił. Przecież to
niedorzeczne żeby on pocałował ją. To musi mieć jakieś drugie dno, albo ona już
po prostu wpada w paranoję. Kolejny z trójki skazańców rozkłada się na krześle,
a ręce wkłada do kieszeni. Cicho pogwizduje pod nosem, zadowolony, że jego plan
przebiega tak idealnie. Nie obchodzi go to, że wylądował w gabinecie na
dywaniku – ważne, że dopiął swego. Ten pocałunek miał pokazać Wieprzlejowi, że
Hermiona zasługuje na kogoś lepszego, a on jest skończonym śmieciem, który
tylko bawi się jej uczuciami. To nie tak, że coś się w nim poruszyło i zaczął
współczuć dziewczynie. O nie… On tylko uważa, że każda kobieta powinna być
traktowana z należytym szacunkiem. Oczywiście w swoich myślach pomija to, że
chwila gdy poczuł jej słodkie usta na swoich, spowodowała u niego dziwne
uczucie, które rozlało się po całym ciele, tworząc przyjemną falę ciepła. Każdy
z uczniów jest tak zajęty myśleniem, że nie zauważa dyrektorki, która w końcu
siada na krześle przed nimi. Mierzy ich nerwowym spojrzeniem, a w jej głowie
panuje zawzięta walka ze samą sobą. W końcu jej obowiązkiem jest pozbawienie
tej trójki odznak. Jaki dają przykład młodszym klasom? Kręci głową z
niedowierzaniem. Jednak zatrzymuje ją jedna osoba, która patrzy na nią
błagalnym wzorkiem. Tak… Niestety jej najlepsza uczennica również jest wplątana
w całą tę intrygę. Wzdycha głośno. Wreszcie wpada na pomysł, który wszyscy
odczują na swojej skórze i w końcu zrozumieją, że bycie prefektem to nie
przelewki.
- Strasznie się na was zawiodłam - zaczyna. - Bójka na
początku roku w wielkiej sali, a ponadto wszczynają ją
prefekci. Jaki przykład dajecie?
Pyta, lecz żadna odpowiedź nie wydobywa się z ust uczniów. Kobieta
poprawia swoje okulary i spogląda na kota, który leniwie przeciągnął się obok
jej stopy. Uśmiecha się pod nosem, lecz gdy przypomina sobie, że przed nią
znajdują się uczniowie, od razu przybiera srogi wyraz twarzy.
- Macie szczęście, że to dopiero początek roku. Próbowałam znaleźć
wam już jakieś zajęcie, jednak nikt nie potrzebuje was do pomocy. Oczywiście
pomijając pana Filch’a, ale jeśli macie sprawować patrole, to niestety musimy
pominąć tę propozycję. Jednak takiego zachowania nie mogę pozostawić bez żadnej
kary. - Przerywa i mierzy uczniów wzrokiem przepełnionym mądrością. Jej uwagę
przykuwa blondyn, który z zainteresowaniem przygląda się jej gabinetowi i
strzela palcami, nucąc jakąś melodię. - Czy ja nie przeszkadzam panu, panie
Malfoy?
Wyżej wymieniony przewraca oczami, lecz w końcu swój wzrok
zatrzymuje na dyrektorce, która kipi ze złości.
- Powiedzmy, że jest to wasze pierwsze przewinienie w tym
roku, więc… Przymknę na to oko i nie odbiorę wam odznak, lecz pamiętajcie, że
jeszcze jeden taki wybryk, a cała trójka odda mi je, zanim zdąży powiedzieć
słowo „Hogwart”. Zrozumiano? Dodatkowo nie będę was już bronić przed pomocą
woźnemu. A coś mi się wydaje, że komnata pamiątek dawno nie była czyszczona.
Uśmiecha się wrednie w stronę blondyna, który wzrusza
ramionami. Pozostała dwójka na słowa dyrektorki kiwa sztywno głową.
- Od dziś, przez okrągły miesiąc, będziecie pomagać profesor
Galhaei, uczęszczając na jej lekcje OPCM wraz z pierwszoklasistami.
Malfoy chichocze pod nosem, a na szczęście - dla niego - Minerwa nie słyszy jego reakcji.
- Pani Alba potrzebuje niewielkiej pomocy, przy
prezentowaniu zaklęć, czy poprawianiu sprawdzianów i tak dalej. Myślę, a raczej
mam nadzieję, że to nie przerośnie waszych możliwości.
Blondyn prycha pod nosem, mierząc opiekunkę Gryfonów
złośliwym wzrokiem. Ta tylko uśmiecha się, bo najlepsze zostawiła na koniec.
- Oczywiście, przez taką nagłą zmianę muszę zmienić wasze
rozkłady zajęć. Jeśli wszystko ma dobrze funkcjonować to wasze domy muszą mieć
wspólnie lekcje. Na pewno wasi koledzy się ucieszą i podziękują wam za
zachowanie, które zaprezentowaliście na sali. Już od dawna chciałam wprowadzić
małe zmiany, a wy w końcu naprowadziliście mnie na pierwszy krok to takowych
zmian.
- Co!? Nie może pani tego zrobić! - Ron podnosi się ze
swojego krzesła i gestykuluje nerwowo rękami.
Malfoy chichocze pod nosem. Gdyby nie jego plan, już dawno
skoczyłby z mostu, słysząc, że przez cały rok ma męczyć się z tymi palantami…
jednak w zaistniałej sytuacji, wychodzi na to, że i dyrektorka mu sprzyja.
Uśmiecha się ironicznie do rudzielca, a ten jeszcze bardziej czerwienieje na
twarzy.
- Chce pani, żebyśmy się na tych lekcjach pozabijali?!
- Ron! - upomina go Hermiona.
- Dziękuję panno Granger - uśmiecha się do swojej uczennicy.
- Nie chcę was pozabijać panie Weasley. Chcę, żeby wasze domy w końcu zeszły ze
ścieżki wojennej. Każdy ma już dość waszych wymyślonych sporów. Proszę więc
trzymać swoje wzburzone emocje na wodzy, bo zdania nie zmienię. A co do waszego
szlabanu… Dodatkowe lekcje Obrony przed Czarną Magią będziecie odbywać podczas
okienek lub po lekcjach. Na pewno was o tym poinformuję.
- Ale…- ponownie zaczyna Ron.
- Nie ma żadnego „ale” - odpowiada stanowczo. - Jutro po
obiedzie stawcie się w gabinecie profesor Alby i nie chcę już dłużej słychać
sprzeciwów.
Ucisza ręką latorośl Weasley’ów, w którym nadal gotują się
negatywne emocje. Gdy tylko spojrzy na Malfoy’a, który swój przebrzydły wzrok
utkwiony ma w jego Hermionie. JEGO. To… z chęcią ponownie zepsułby mu tę
śliczną buźkę. Malfoy również kipi, ale z napływu pozytywnych emocji. Od
początku doskonale wiedział, że dzięki wspaniałej kujonicy nie odbiorą im
odznak. W końcu Hermiona Granger bez odznaki, to by wywołało niemałe
zamieszanie. Nie podoba mu się, że dyrektorka ma swój „wspaniały” plan na
pogodzenie ich domów, ale jeśli dzięki temu będzie mógł częściej podokuczać
Granger i reszcie… To czemu nie? Widząc co chwilę Wieprzleja na skraju
załamania nerwowego, będzie uznawał ten rok za naprawdę udany. Hermiona
natomiast zerka na obydwóch chłopaków, którzy mierzą się nienawistnym
spojrzeniem, a w myślach ma mętlik. Cieszy się, że to spotkanie skończyło się
tylko malutkim szlabanem, lecz lekcje ze Ślizgonami… powodują u niej mieszane
uczucia. Nie wie czy wytrzyma tak częste spotykanie się z blondynem. Przecież
oni mogą się naprawdę zabić. Nie dość, że on nie wywiązuje się z ich umowy, to
jeszcze sprawia jej problemy. W końcu profesor prosi, aby opuścili jej gabinet
i wrócili do swoich dormitoriów. Gdy odchodzą trochę dalej, Ron w końcu
wybucha;
- Jesteś z siebie zadowolony?! - krzyczy. - Wszystko przez
ciebie… Chciałeś nam spieprzyć cały rok. Proszę bardzo! Zrobione, ale masz to
jak w banku, że nie podaruję ci tego.
- A proszę bardzo - śmieje się ironicznie blondyn. - Nie
mogę się doczekać, może skończy się tak jak rzygałeś ślimakami. To dopiero było
widowisko.
Hermiona dotyka ramienia swojego chłopaka i mocno je ściska.
- Ron - szepcze. - Proszę cię, odpuść.
Rudzielec wyrywa rękę z jej uścisku i popycha blondyna na
ścianę. Ślizgon uśmiecha się ironicznie w stronę Hermiony.
- Twój chłopak chyba niezbyt cię szanuje, co? - śmieje się, a
gdy Ron podnosi na niego rękę, komentuje: - Chowaj te łapska, bo jeszcze sobie
zrobisz krzywdę. Było śmiesznie, gdy groziłeś mi jakimiś idiotycznymi zemstami,
ale jeśli ja to zrobię, uwierz, że zapamiętasz to do końca życia. Nie muszę
użyć siły, aby zostawić na twojej psychice blizny, której nawet w Mungu nie będą umieli
wyleczyć.
Odpycha go od siebie i otrzepuje się z niewidzialnego brudu.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić - odpowiada, a ręce
zaciska w pięści.
- Merlinie ratuj mnie, bo do czynienia mam z kompletnym
idiotą - mierzy go wzrokiem. - Nic ci nie każę… Ja tylko ostrzegam. Nie chcę
przez twoją głupotę tracić odznaki, więc przemyśl to sobie… Tylko dokładnie.
Uśmiecha się ironicznie. Spogląda na Granger, która mierzy
go podejrzliwym wzrokiem. W końcu od kiedy to Malfoy
przepuszcza tak dobrą okazję to naśmiewania się z innych, a tym bardziej z Ron’a. Dziewczyna widzi w
nim pewną zmianę, a dokładniej w jego oczach, które nie patrzą na nią przepełnione
nienawiścią, tylko… No właśnie. Blondyn jest jedyną osobą, u której Gryfonka
nie może wyczytać żadnych emocji. Draco podchodzi do niej i szepcze jej do ucha;
- Zostaje mi tylko powiedzieć: do zobaczenia na zajęciach -
uśmiecha się i odchodzi.
Hermiona nadal stoi w jednym miejscu, jakby coś
przytwierdziło ją do podłoża i nie chciało puścić. Ron łapie ją za rękę i
ściska za mocno. Dziewczyna przygląda mu się z wyraźnym zdziwieniem oraz
ostrożnością. Dzisiejszy dzień kompletnie wybił ją z rytmu. Tak… Pierwszy raz
Hermiona Granger nie wie co powiedzieć.
- Co to miało być?! - unosi głos. - Co się z tobą ostatnio dzieje?
- Co się dzieje ze mną? - pyta urażona.
- Ciągle gdzieś znikasz, chodzisz zamyślona… Obrażasz się o
byle co i dodatkowo pozwalasz mu się do siebie zbliżać. To nasz wróg!
- Mój już nie – odpowiada i podnosi głowę do góry. -
Zakopaliśmy topór wojenny i tobie również doradzam tę opcję.
- Chyba żartujesz - spogląda na nią z byka. - Robisz mi na
złość? Może jesteś na mnie o coś zła? Ginny ci coś mówiła?
- Co? Ron… Nieważne. Proszę cię, przestań. Od dawna nam się
nie układa. Nie wiem co spowodowało tę zmianę, ale przez wakacje oddaliliśmy
się od siebie. Myślałam, że jak wrócimy do Hogwartu to uczucia również wrócą,
ale myliłam się. Ja… Ja potrzebuję czasu, żeby wszystko przemyśleć.
- Co!? Nie no… Głupoty jakieś dzisiaj gadasz! - wrzeszczy. -
Co chcesz przemyśleć?! Przecież wszystko jest idealnie. Ja kocham ciebie, a ty
kochasz mnie! Nie pozwólmy, aby naszą relację zepsuł jeden przebrzydły Ślizgon.
Chyba mu nie ufasz?! Przecież to jest pewne, że podrywa cię tylko dlatego, żeby
coś z ciebie wyciągnąć! Przecież nie kręciłby z jakąś…
- No proszę - zakłada ręce na piersi. - Dokończ, dokończ.
Szlamą? To właśnie chciałeś powiedzieć. Jak miło, że w końcu wyznałeś, co tak
naprawdę o mnie myślisz Ronaldzie. Mówię to ostatni raz – tak żeby w końcu to
do ciebie dotarło. Tu nie chodzi o Malfoy’a. Zrozum w końcu, że również możesz
popełniać błędy, a ja nie będę ich zawsze wybaczać. Nie ten!
- Hermiona… - szepcze.
- Nie! - unosi głos. - To koniec Ron… Koniec.
- Mionka - łapie ją za rękę. - Przecież wiesz, że jesteś dla
mnie ważna. Broniłem cię dzisiaj, gdy on wymyślał o tobie jakieś brednie. Klei
się do ciebie, a ja… Nie mogę na to patrzeć.
- Więc go uderzyłeś - dopowiada. - Tak Ron… Wiem to. Byłam
tam. To jest Malfoy… Zawsze taki był, a ty powinieneś nad sobą panować. Taka
dobra rada na przyszłość. Ja mam dość. Dość każdej chwili, w której muszę
udawać, że wszystko jest dobrze. A ty? Myślisz tylko o sobie… Ron. Gdzie się
podział ten chłopak, w którym się zakochałam?
Pyta, a gdy czuje, że po jej policzkach zaraz popłyną łzy,
ucieka. Słyszy za sobą jego nawoływanie, lecz ignoruje je. W środku kipi ze
złości, lecz również ze smutku. W końcu nie spodziewała się takiego obrotu
akcji. Ale jeśli ma być sobą to z osobą, która ją zrozumie, wysłucha i da jej
oparcie. A teraz… Ma już dość ciągłego wybaczania oraz cierpienia. Nawet nie
zauważa, gdy podchodzi do drzwi prowadzących do dormitoriów. Wyciera rękawem
swoją twarz oraz pozostałości po łzach. Wciąga do płuc kilka głębokich wdechów,
aż w końcu wchodzi
do środka. Jej wzrok zatrzymuje się na jednym z foteli, na których siedzi
blondyn. W ręce – co dziwne - trzyma książkę, a nie szklankę z ognistą. Jego
wzrok mierzy ją od dołu do góry i zatrzymuje się na oczach. Zauważa w nich
smutek, a później zaczerwienienia obok nich oraz na nosie.
- Płakałaś - stwierdza bardziej, niż pyta.
- Nie twoja sprawa - opowiada.
Przechodzi koło chłopaka, lecz gdy chce go ominąć, przeszkadza
jej w tym jego ręka, która zaciska się na jej nadgarstku. Chłopak przybliża się
do niej, a swoje ręce kładzie na jej talii.
- Przepraszam, jeśli zrobiłem coś źle - szepcze do jej ucha.
Hermiona odpycha go od siebie i oddala się o kilka dużych
kroków. Spogląda na jego bladą twarz, po której błąka się teraz światło ogników
z kominka. Jego oczy ponownie emanują dziwnym blaskiem, który jest dla Gryfonki
czymś interesującym. Sekundy mijają, a ona nadal nic nie mówi. Chce go okrzyczeć
za to co robił w sali, za jego obojętność w gabinecie i za wkurzenie jej
chłopaka… Byłego chłopaka, ale żadne słowa nie wydobywają się z jej ust. Wie,
że poniekąd dzięki niemu zauważyła, że nie może żyć w toksycznym związku, że
ponownie chciała poczuć się wolna i kochana, a nie zależna od jego decyzji.
Uśmiecha się delikatnie, a na czole blondyna pojawia się zmarszczka. Gryfonka
zapamiętuje ten delikatny ruch twarzy, który u niego oznacza zaciekawienie oraz
zdumienie.
- Nie umiesz wywiązać się z umowy, co? - pyta. - Zmieńmy ją
trochę i zacznijmy wszystko od nowa.
* * *
Hermiona wchodzi pod wanny. Odkręca kilka kurków, z których
zaczyna lecieć kolorowa woda. Jedna z
nich pachnie lawendą, a inna natomiast świeżo skoszoną trawą i cytryną. Jej
zmysły rozluźniają się po tak długim i męczącym dniu. Poranek i od razu
kłopoty, później Ron - którego woli nie wspominać - i lekcje, dłużące się w
nieskończoność. W końcu czas na błogie lenistwo. Uśmiecha się do siebie i
postanawia okręcić jeszcze jeden kurek, przez który powstaje więcej baniek,
pachnących różami. Kładzie głowę na ręczniku, który położyła obok wanny i
odpręża się. Oczywiście, jej myśli wracają do niebieskich oczu Dracona, które
tak dziwnie spoglądały na nią, na każdej lekcji. Czuła się nieswojo, w końcu
pierwszy raz taka sytuacja ma miejsce. On patrzy na nią i to nie z nienawiścią.
Cały dzień zachowywał się tak normalnie - najwidoczniej zaczął ich umowę
traktować na serio. Nie nazwał jej ani raz szlamą, a Ron… Tak. I tu jest między
nimi różnica. Ten wredny Ślizgon wie jak się zachować w każdej sytuacji, a Ron…
Nie radzi sobie, gdy jest zdenerwowany.
Gdy woda robi się zimna, szybko wychodzi z niej i zakłada na
siebie piżamę. Wszystkie rzeczy wrzuca do swojego pokoju i dopiero wtedy
otwiera drzwi od strony blondyna, przez które już po chwili wchodzi on.
Uśmiecha się do niej, a ona to odwzajemnia.
- Dobranoc Malfoy - mówi.
- Dobranoc Granger - odpowiada.
Uśmiechnięta pada na łóżko. Jej myśli wirują w kółko, a ona
nie może przestać czuć tego dziwnego uczucia, które wypełnia jej ciało.
Spogląda na lusterko i zauważa, że na jej policzkach pojawiły się dwa rumieńce.
Karci się za to w myślach.
- Przecież to tylko Malfoy - szepcze.
Przypomina sobie jego pocałunek. Jego delikatne usta, które
złączyły się z jej. Nie wiedziała wtedy, że to zrobi. Była tak zdumiona, że nie
zdążyła zareagować od razu. Dopiero chwilę potem jak zaczęła rozpływać się w
jego uścisku, zrozumiała, że to on. Łapie się za głowę, a jej podświadomość karci ją za
zachowanie nastolatki. Uśmiech nadal nie schodzi jej z twarzy. Wie, że nie
pozbędzie się go tak szybko. Wtula się w kołdrę i wciąga nosem śliczny zapach.
Nagle powstaje pytanie, które zaczyna ją nurtować: A jeśli jutro wróci stary
Malfoy?
Zaprzecza głową. Zauważyła w nim dziś człowieka, który ma
uczucia i potrafi wstawić się za nią. Nawet uświadomić jej w jakim toksycznym
związku żyła.
Pierwszy dzień nauki minął, a ona nadal nie ma zamiaru
uciec. Czy to podstęp? Nie… Ma jedynie nadzieję, że kolejny dzień przyniesie jej
przyjemne wspomnienia. A gorąca plotka o niej i o Malfoy’u powoli
przycichnie. Chociaż… Uśmiecha się do siebie. Czy nie lepiej podniecić ten
ogień, który już i tak grzeje za gorąco. Zamyka oczy, wymyślając wredny plan,
który zaskoczy pewnego blondyna i da mu nauczkę za dzisiejsze przedstawienie,
które urządził jej w wielkiej sali.
Draco po szybkiej kąpieli zakłada na siebie spodnie od dresu
i przegląda się w lustrze. Pierwszy raz nie poznaje chłopaka, który stoi przed
nim. Widzi delikatny uśmiech i iskierki radości w oczach. Domyśla się, kto
spowodował tę zmianę, jednak nie chce przyznać, że to prawda. Coś jednak
ciągnie go do jej pokoju, próbuje przełamać tę potrzebę, jednak wszystko na
marne. Puka do drzwi, a gdy nikt mu nie odpowiada naciska na klamkę, która – o
dziwo – nie jest zablokowana. Mija chwila, gdy jego oczy przyzwyczajają się do
ciemności. Wtedy zauważa ją, wtuloną w jedną z poduszek. Blondyn uśmiecha się
mimowolnie. Ciągnięty przez jakąś niewidzialną siłę, podchodzi do niej i
przykrywa ją kołdrą, aby nie zmarzła. Przez chwilę patrzy na jej twarz; spokój
i radość, która maluje się na niej, daje mu nadzieję, że jednak wszystko się
ułoży. Porusza się delikatnie, a jeden kosmyk jej włosów opada na twarz. Malfoy
stoi przez chwilę w bezruchu, aby nie obudzić współlokatorki, lecz po chwili
dotyka jej policzka, który jest przyjemnie ciepły. Bierze w palce jej włosy i
zakłada za ucho. Gryfonka ponownie się porusza, więc chłopak ucieka szybko do
łazienki, a potem przez drzwi w niej do swojego pokoju. Rzuca się na łóżko i
rozgląda na około. Wygląda dokładnie tak samo jak dziewczyny obok, jednak różni
się barwami - u niego dominują zimne kolory. Patrzy jeszcze przez chwilę na
baldachim, myśląc o niej. W końcu po paru minutach odpływa do krainy snów.
* * *
Błoga cisza panuje w obydwóch dormitoriach. Jednak Hermiona
nie może spać spokojnie, przewraca się na boki i mamrocze pod nosem. Czuje, jak
kropelki potu spływają jej po czole oraz plecach. To znowu się dzieje,
powróciło to, czego najbardziej się bała. Ponownie spotyka się z nią we śnie.
Nie wytrzymuje już bólu, który zadaje jej kobieta, więc zaczyna krzyczeć.
Wszystko jest ponad jej siły. Chce umrzeć, chce żeby cały ten koszmar się
skończył.
Gdy Draco słyszy głośny krzyk od razu wstaje z łóżka,
rozgląda się dookoła przypominając sobie, gdzie się znajduje.
- Granger - szepcze i szybko wybiega przez drzwi.
Dziękuje w myślach, że dziewczyna zapomniała zabezpieczyć
swoich drzwi zaklęciem i wyciszyć pokoju. Podbiega
do jej łóżka i przygląda się jej, gdy rzuca się po łóżku, krzycząc i mamrocząc.
Nie wie co robić. W końcu pierwszy raz ma ochotę komuś pomóc i to bez wzmianki
o odpłacie. Siada na skraju łóżka i łapie ją za rękę. Jego dotyk powoduje, że
jej oddech normuje się oraz z jej ust nie wydobywają się już krzyki. Blondyn
obejmuje ją ramieniem i szepcze do ucha słowa pocieszenia, gdy nagle jej oczy
się otwierają.
- Malfoy? - pyta cicho, a w jej głosie czuć nutkę ulgi.
- To tylko sen, tylko sen - szepcze do niej.
Gryfonka jest tak zmęczona, że nie zwraca uwagi na to, że
jej głowa powoli opada na jego ramię, a jego ręce mocniej oplatają ją w pasie.
- To było tak prawdziwe - odpowiada zachrypniętym głosem, a z jej oczu powoli zaczynają lecieć łzy.
Jedna po drugiej spadają na goły tors blondyna, powodując u niego dreszcze.
Przytula ją do siebie jeszcze mocniej. Nadal zastanawia się czy dobrze robi,
ale na pewno nie zostawi jej teraz samej. Byłaby to najgłupsza rzecz, którą by
wymyślił.
- Cii - szepcze jej do ucha. - Spróbuj zasnąć. Będę tu z
tobą. Obiecuję, że już nic złego się nie stanie.
- Nie dam rady - przerywa. - Za bardzo się boję.
- Podobno Gryfoni nigdy nie tchórzą - docina jej.
Jej oczy spoglądają w jego, po chwili na jej ustach pojawia
się delikatny uśmiech, a na policzkach
robią się małe dołeczki, których przedtem Malfoy nigdy nie zauważył.
- Dziękuję ci, że mi pomagasz - odpowiada i kładzie swoją
głowę na jego klatce piersiowej. Jej oddech staje się miarowy i powoli zaczyna
się uspakajać. Już po chwili zasypia. Blondyn delikatnie gładzi jej włosy,
przed oczami przelatuje mu widok jej czerwonych oczu, a w uszach słyszy jej
krzyk. Przypomina sobie ten dzień, kiedy nie zrobił nic, aby ją uratować Pozwolił,
aby jego ciotka ją torturowała… Na jego oczach działa się ta tragedia. Jego
spojrzenie od razu kieruje się w stronę jej przedramienia. Napis ‘szlama’ nadal
na nim widnieje. Ślizgon czuje wielką gulę w gardle, gdy spogląda na swoją rękę,
gdzie widnieje czarny znak. Jaki był głupi, żeby za namową ojca włączyć się do
armii Voldemorta. Idiota.. Idiota! Spogląda ponownie w jej stronę. Śpi tak
beztrosko, wygląda tak delikatnie, jakby nawet dotknięcie mogło ją zranić, a
przeszła tyle złego. Przytula się do niej i wciąga nosem jej śliczny zapach.
Draco w tej samej chwili uświadamia sobie, że jego plan zaszedł za daleko.
Chciał się z nią tylko przekomarzać. Chciał, żeby było jak dawniej, kiedy
codziennie sobie dogryzali. Jednak co takiego się zmieniło, że to już nie jest
możliwe? Boi się, że stał się słaby. Za słaby, aby okazać nienawiść. Stracił
tyle i po co mu to było? Chyba potrzebuje zmiany. Potrzebuje wejść na inną
ścieżkę, która doprowadzi go do szczęścia, o którym tak bardzo marzy.
- na początku rozdział chce zadedykować Sofi , która codziennie wspiera mnie i chwali oraz dzięki niej mam wiele pomysłów na kolejne rozdziały. Dziękuję! Jesteś kochana :* Teraz rozdział... wiem, że na pewno niektórych wkurzy to, że oni już sobie okazują emocję. A właśnie, że nie! Pokazują swoje słabości, a druga osoba po prostu próbuje pomóc. Kolejną niezbyt pozytywną sprawą jest to, że w poniedziałek jadę na obóz naukowy i nie będzie mnie , aż 4 dni. Tak , więc nie bójcie się, że Was zostawiłam (czy coś takiego), lecz następny rozdział pojawi się na pewno trochę później :) Dziękuję za Wasze opinię pod poprzednim rozdziałem, na prawdę zaskoczył mnie tak duży odzew i to pozytywny! :D