piątek, 24 lipca 2015

—21. The look in your eye was stronger than words




Czuł pulsujący ból, który ciągnął się od głowy i rozprzestrzeniał się po całym obolałym ciele. Uchylił delikatnie powieki, lecz równie szybko je zamknął. Spróbował raz jeszcze, po czym szybko pomrugał kilkakrotnie, aby przyzwyczaić się do światła, które wpadało przez uchylone okna w pomieszczeniu. Z wielkim wysiłkiem podniósł się i oparł swoje plecy o wielką białą poduszkę. Rozejrzał się, poznając w pomieszczeniu Skrzydło Szpitalne. Jego myśli wróciły do wczorajszego dnia. Bójka z Danielem, wizyta u profesor Galtheli i dziwne zjawisko, które pojawiło się, gdy wracał do swojego dormitorium. Z zmyśleń wyrwał go głośny i piskliwy głos dziewczyny, która najwidoczniej kłóciła się z pielęgniarką o wejście do skrzydła. Po chwili jednak uniesione głosy ucichły, a w pomieszczeniu rozległ się stukot obcasów. Już po chwili zasłony, które dawały mu wymarzoną prywatność, rozsunęły się, a w nich pojawiła się niska Ślizgonka. Gdy tylko zobaczyła, że jest przytomny na jej usta wkradł się wielki uśmiech, a w oczach zaiskrzyło ze szczęścia. Szybko pokonała dzielącą ich odległość i przysiadła na boku łóżka. Jej ręka złapała jego i mocno ścisnęła, próbując dodać mu otuchy.
-W końcu się obudziłeś- zaczęła, a w jej głosie można było dosłyszeć ulgę.-Tak strasznie się martwiłam… gdy, gdy wtedy cię znalazłam byłeś już nieprzytomny. Oh Draco…
Przerwała i wolną rękę położyła na jego policzku, po czym kciukiem przejechała po jego szorstkiej skórze.
-Tak się bałam…
Jej oczy zaszkliły się od łez, a z ust wydobył się cichy szloch. Dopiero wtedy Dracon otrzeźwiał. Wyplątał swoją dłoń z jej nachalnego uścisku i spojrzał na nią, próbując zakomunikować, aby go nie dotykała. Pansy zabrała szybko dłonie i założyła ręce na piersi. Lecz nadal jej wzrok wędrował po jego twarzy, sprawiając, że czuł się okropnie niekomfortowo.
-Chciałbym ci podziękować Pansy- zaczął i przerwał, próbując dobrać jak najodpowiedniejsze słowa.- Nie wiem co by było, gdybyś się wtedy nie zjawiła.
W oczach dziewczyny ponownie pojawiły się łzy, a usta wykrzywiły się w uśmiechu. Ponownie chciała złapać go za dłoń, lecz jednak w ostatniej chwili rozmyśliła się i położyła swoje dłonie na nogach, ściskając palcami swoje kolana.
-To nic takiego Draco-uśmiechnęła się delikatnie i założyła włosy za ucho.- To było tylko omdlenie.
Blondyn fuknął pod nosem. Omdlenie, jasne. Jednak teraz coś innego zwróciło jego uwagę. Draco przyjrzał się dokładnie Pansy. Gdzie podziała się dziewczyna, którą kiedyś znał i lubił? Jej fanatyzm stał się dla niej chorobą, która powoli zabijała piękną i utalentowaną dziewczynę. Kochała go, a on nie mógł jej dać tego samego. Uśmiechnął się do siebie, uświadamiając sobie, że jego serce jest już zajęte. Przez osobę, która może w tym momencie szczerze go nienawidzi. Skierował swój wzrok prosto w oczy Pansy.
-Pansy…-zaczął, a ona drgnęła, gdy tylko wymówił jej imię.- Wiesz, że nigdy nie będziemy już razem? Może i w tej chwili jestem, aż za nadto bezpośredni, lecz chce dać ci szansę. Proszę cię, wysłuchaj mnie… zapomnij o mnie, znajdź sobie kogoś kto się tobą zaopiekuję, da ci szczęście, ja…
-Ale Draco!- oburzyła się, a z jej oczu w końcu poleciały pierwsze łzy.- Ja cię nie zostawię, nigdy.
-Pansy-przerwał jej, podnosząc głos.- Między nami wszystko skończone. Przestań wchodzić w dziwne układy z Khalem, przestań rozsiewać plotki o nas, przestań mnie kochać. Proszę…
Nagle wyraz twarzy dziewczyny zmienił się diametralnie. Z błagalnej i delikatnej dziewczyny zmieniła się w istną kreaturę targaną przez nienawiść i zazdrość. Gwałtownie wstała z łóżka i spojrzała na niego wyzywająco.
-A więc chodzi ci tylko i wyłącznie o nią, co?!- fuknęła gniewnie.- Oczywiście, że o nią! Biedna, mała Gryfoneczka. Zmyliły cię słodkie słówka i maślane oczy. Jak możesz być taki głupi Draco?! Bratasz się ze szlamą, Gryfonką i ponad to przyjaciółeczką Pottera! Upadłeś na głowę!
Odeszła od jego łóżka i skierowała się ku zasłonek, jednak odwróciła się i złapała rękami za metalowe pręty łóżka. Na jej ustach pojawił się kpiący uśmiech, który nie pasował do jej okrągłej, dziecięcej twarzy.
-Zapomnij o niej Draco radzę ci dobrze- wysyczała.- Ona jest już czyjąś własnością, a on nie lubi się dzielić. Upomni się o swojego zwierzaka.
Dyskretnie potarła rękaw swojej szaty na lewym przedramieniu, po czym wyszła nie zaszczycając go spojrzeniem. Draco wpatrywał się tępo w pustą przestrzeń przed sobą, do momentu, kiedy nie przyszła do niego pielęgniarka. Wymienił z nią kilka zdań o swoim stanie, który ona skomentowała tylko:
-Musi pan więcej uważać, nie przemęczać się i przede wszystkim dużo spać! Pański organizm jest osłabiony, więc nic dziwnego, że omdlał pan na korytarzu.
Ponownie nie powstrzymał się od fuknięcia, które pielęgniarka skomentowała krótkim spojrzeniem. Krzątała się przy nim, co po chwilę podając mu leki lub eliksiry. On przyjmował je bez zarzutów, lecz myślami był gdzieś daleko. Pansy… ona, ona wiedziała. Ale od kogo? Skąd? Nawet on nie wiedział o planach oddania Hermiony jednemu ze śmierciożerów. Pomimo śmieri Voldemorta wielu sługusów przywiązało się do jego obietnic i nawet po jego śmierci kierowało się jego zasadami. Bał się. Cholernie bał się o Granger. Musiał jej to powiedzieć, lecz… co jeśli Pansy się zgrywała? Jeśli tak naprawdę nic jej nie grozi? Nie, nie, nie. I tak będzie musiał starać się nią opiekować za wszelką cenę. Nie mógłby sobie wybaczyć, gdyby coś jej się stało. Z przejęcia nawet nie zauważył jak podwinął rękaw piżamy i przyglądał się Mrocznemu Znakowi na swoim przedramieniu. Dopiero, gdy ponownie wkroczyła pielęgniarka szybko zaniechał tej czynności.
-Podam ci teraz eliksir słodkiego snu- powiadomiła go i odkorkowała fiolkę.
Podała go mu, a on od razu wypił całość. Potrzebował przerwy. Od świata. Od myśli. Od wszystkiego. Sen był dla niego wybawieniem. Kiedy się obudzi wtedy będzie musiał wymyślić plan, aby utrzymać Gryfonkę przy sobie. Bezpieczną.

***
Hermiona rozsiadła się wraz z przyjaciółmi na kocu przy jeziorze. Jego tafla falowała pod wpływem wiatru, który smagał go zimnymi podmuchami, wywołując fale. Hermiona wtuliła się w swój gruby, zimowy sweter, który dostała od pani Weasley na święta. Wielka litera H widniała na jej klatce piersiowej wydziergana ze złotej włóczki. Uwielbiała go. Był delikatny w dotyku i ciepły. Przysunęła do siebie kolana, po czym i je przykryła swetrem. Ginny już po chwili odeszła od nich, zawołana przez koleżanki z młodszego rocznika. Zostali sami. Pierwszy raz od dłuższego czasu mogli porozmawiać na spokojnie, bez wścibskich oczu. Jednak, gdy ta możliwość się nadarzyła nie wiedzieli jak zacząć. Harry po chwili spojrzał na nią, a na jego ustach pojawił się słaby uśmiech.
-Jak się czujesz?-spytał, a ona wiedziała, że nawiązywał do wczorajszych wydarzeń.
-Kiepsko, ale staram się o tym nie myśleć- przyznała i odpowiedziała mu uśmiechem.
-Rozmawiałem wczoraj z Danielem, gdy pielęgniarka nastawiała mu nos, przyznał, że specjalnie wywołał to całe zamieszanie.
Hermiona fuknęła zdenerwowana pod nosem, a całe jej ciało napięło się słysząc imię Ślizgona. Harry przyglądał się jej uważnie.
-On szukał cię wczoraj żeby cię przeprosić… on wie, że nie powinien…
-To czemu to zrobił Harry?- przerwała mu z wyrzutem.- Wiem, że go lubisz i go bronisz, ale jego wczorajsze zachowanie przekroczyło wszelkie granice!
Harry westchnął.
-Dobrze wiesz, że zaczął Malfoy…-Hermiona otworzyła już buzię, lecz Harry szybko ponownie zaczął mówić.- Lecz nie twierdzę, że cała wina leży po jego stronie. Obydwoje są winni.
Hermiona skuliła się w sobie i otuliła ramionami swoje nogi. Czuła się tak niepewnie. Sama nie wiedziała ile może powiedzieć Harry’emu. Teraz, kiedy przyjaźnił się z Danielem, nie była pewna swoich słów, obawiała się, że wszystko może usłyszeć Khal. To nie tak, że nie ufała Harry’emu, lecz dobrze wiedziała, jaki jest Ślizgon. Może wyciągnąć z niego informacje, a Harry nawet nie zauważy. Westchnęła jednak głośno i postanowiła zaryzykować. Musiała się komuś wygadać. Potrzebowała wsparcia.
-Harry…
-Tak?- przybliżył się do niej, sprawiając, że poczuła się pewniej.
-Zagubiłam się- wyznała szybko, chcąc nie trzymać w sobie tego dłużej.- Odejście Rona, znajomość z Draconem, jego dziwne wypadki, Daniel i jego zachowanie. To wszystko mnie przerasta, a ja czuję się jak mała dziewczynka, która stoi pośrodku tego całego zamieszania nie wiedząc co zrobić.
Na ustach Harry’ego pojawił się nikły uśmiech rozbawienia.
-Bawi cię to?-zapytała z wyrzutem.
-Oczywiście, że nie!- wyznał.- Lecz… to wszystko wydaje się takie nierealne. Wiesz… problemy nastolatków. Miłość. Przyjaźń. Odrzucenie. Wydaje mi się, że przez wojnę musieliśmy szybciej dorosnąć, a teraz to wszystko wraca do nas ze zdwojoną siłą.
-Nie chcesz mi powiedzieć, że jutro będę przechodziła typowy bunt nastolatki i przefarbuje swoje włosy na różowo?- uśmiechnęła się do niego, a on zaśmiał się głośno.
-Wiesz o co mi dokładnie chodzi- spojrzał na nią, a w jego oczach dostrzegła zrozumienie i troskę.- Wszystko się zmieniło. Nie ma Voldemorta, a my w końcu możemy odpocząć. Ale chyba z przyzwyczajenia szukamy sobie kłopotów.
-To raczej one zawsze znajdywały nas-skomentowała krótko, ponownie wywołując na ustach Gryfona uśmiech.
-Może ci się teraz wydawać, że jesteś w beznadziejnej sytuacji, ale to tylko życie, które zawsze utrudniało nam działanie. Spróbuj dumnie wypiąć pierś i przejść przez to z podniesioną głową. Rób to na co masz ochotę!
-Dziękuję Harry- uśmiechnęła się do niego i z całej siły przytuliła go do siebie.
Jego słowa powoli trafiały do jej umysłu, kształtując się w plan. Czy nie może pozwolić sobie choć na chwilę wytchnienia? Zrobić coś na co ma ochotę… a teraz najbardziej chce sprawdzić co dzieje się z Draconem. Gdy tylko informacja o jego pobycie w Skrzydle Szpitalnym rozniosła się po szkole, ona nie mogła skupić się na niczym innym. Wszyscy twierdzili, że to przez wczorajszą bójkę blondyn zemdlał, lecz jej nie pasowała ta wersja wydarzeń. Jeśli profesor Galthea wzięła go do swoich komnat i podała mu odpowiednie eliksiry, nie jest możliwym żeby wypuściła go z nich w kiepskim stanie. Coś ewidentnie śmierdziało jej w tej sprawie. Nagle z zmyśleń wyrwał ją głos Ginny, która przysiadła się obok niej i z uśmiechem podała im listy z zieloną pieczęcią, na której widniały inicjały nauczyciela eliksirów. Spojrzała na przyjaciółkę zaskoczona.
-Co to jest?- spytała.
-Zaproszenia. Profesor Slughorn spotkał mnie na korytarzu i kazał wam przekazać. Był taki podekscytowany, wydaje mi się, że szykuje się kolejna wielka impreza.
-Wspaniale- wyszeptała Hermiona, przypominając sobie ostatnie zdarzenia z przyjęcia profesora.

***

Gdy skończyły się dzisiejsze zajęcia, Hermiona pożegnała się z Harry, tuląc go do siebie mocno.
-A gdzie się wybierasz?- spytał, gdy już wypuściła go ze swoich objęć.
-Biorę życie w swoje ręce- uśmiechnęła się do niego i zaraz zniknęła za jedną z kolumn.
Biegła ile sił w nogach. Jej włosy falowały, uderzając w jej zaczerwienione policzka. Z jej ust nie mógł zejść uśmiech. Szła się z nim zobaczyć. Musiała sprawdzić jak się czuję i czy wszystko z nim w porządku. W zapewnienia Pansy nie mogła wierzyć. Dziewczyna cały dzień z przejęciem rozpowiadała szkole o jej miłości do Dracona i że to dzięki niej potrafiła go znaleźć w momencie, gdy miał kłopoty. Gryfonka skomentowała to tylko cichym prychnięciem. Jednak dowiedziała się czegoś ważnego… obudził się. Przystanęła nagle. W jej głowie pojawiły się wątpliwości, które starała się odgonić od siebie przez cały dzień. Co jeśli on nie chce jej widzieć? Ich relację od jakiegoś czasu nie brną w dobrą stronę, lecz wtedy…bił się o nią. Była ciekawa początku ich kłótni, chciała dowiedzieć się wszystkiego. Jedyną możliwością, aby zaspokoiła swoją ciekawość, było spotkanie z Draconem. Wciągnęła do płuc świeże powietrze i z zdeterminowaną miną ruszyła ponownie w stronę Skrzydła Szpitalnego. Jej dłonie pociły się, a nogi drżały. Zbeształa się za to w myślach. Nie była typową nastolatką, która mogła tak się zachowywać. A może chciała tego? Może chciała poczuć motylki w swoim brzuchu, zakochać się pierwszy raz… na zawsze. Z zamyślenia wyrwał ją donośny, piskliwy głos, który kłócił się ze spokojnym i zdeterminowanym. Przystanęła i schowała się za kolumną. Wychyliła się odrobinkę, aby zobaczyć, co się dzieję. Przy drzwiach stała Pansy. Na jej twarzy malowało się zdenerwowanie, lecz również dominacja. Była pewna swoich racji. Nie zwracała nawet uwagi na słowa pielęgniarki, które przeczyły kompletnie jej wymysłom.
-Panno Parkinson- upomniała ją po raz kolejny.- Nie wejdzie pani teraz do Dracona, ponieważ musi odpoczywać.
-Ale ja jestem jego dziewczyną!- oburzyła się.- Ja MUSZĘ się tam dostać i to teraz.
Ponownie natarła na pielęgniarkę, która jednak bez problemu odsunęła ją od drzwi. Wzrok starszej kobiety patrzył na dziewczynę wyraźnie zmęczony jej przedstawieniem.
-Pan Malfoy nie życzy sobie na razie niczyich odwiedzin- powiedziała twardo.- Proszę przyjść jutro, a może wtedy będzie czuł się lepiej, aby się z panią spotkać.
Drzwi zatrzasnęły się, a Ślizgonka fuknęła ze złości i tupnęła nogą. Mamrocząc coś pod nosem skierowała swoje kroki w stronę Hermiony. Dziewczyna zbyt wolno oprzytomniała i gdy próbowała uciec, uderzyła prosto w zbroje, która jak na złość stanęła jej na drodze. Huk od razu zaalarmował czarnowłosą, która już po chwili stała przed Gryfonką z ironicznym uśmiechem na ustach oraz szaleństwem w oczach.
-Kogo ja tu widzę? Wszystko wiedząca Granger. Co tutaj robisz?!
Hermiona spojrzała na nią, marszcząc czoło. Obawiała się dziewczyny. Po przedstawieniu, jakim zrobili wraz z Danielem, zrobiła się jeszcze bardziej drażliwa. Jej wzrok prześladował ją ciągle.
-Nie twoja sprawa- odpowiedziała naturalnie, a jej brwi skierowały się ku górze. Zdziwiła się, że jej głos nie załamał się podczas odpowiedzi.-Wydaje mi się, że nie muszę ci się spowiadać, z każdego mojego ruchu.
Pansy zaczerwieniła się na policzkach i złączyła dłonie w pięści. Szczerze nienawidziła dziewczyny, która stała przed nią. Nie mogła znaleźć odpowiedzi na to co w niej widział Dracon. Nie była szczupła. Nie była ładna. Była tą samą brzydką kujonicą co zawsze… a on jednak nie potrafił spuścić z niej oka. Coś w niej pękło. Ze złości, aż kipiała. Zazdrość o swojego ukochanego dodatkowo spotęgowała wszystkie uczucia. Nie myśląc rzuciła się na dziewczynę, chcąc przyprzeć ją do muru, jednak Hermiona spodziewała się takiego ruchu. Jednym skinieniem różdżki i cichą formułką, wypowiedzianą szeptem, sprawiła, że dziewczyna zastygła w bezruchu.
-Odejmuję Slytherinowi 30 punktów za atak na Prefekta Naczelnego- powiedziała surowym tonem, choć jej klatka unosiła się ze zdenerwowania.- Za pierwszym razem tylko cię ostrzegłam, dzisiaj przebrała się miarka, jeśli… jeśli kiedykolwiek spróbujesz ponownie się na mnie rzucić panno Parkinson, nie będę już taka dobroduszna i załatwię pani miesięczny szlaban. A teraz żegnam.
Uśmiechnęła się miło i zdjęła klątwę. Oszołomiona Ślizgonka upadła na podłogę, łapiąc do płuc powietrze. Kiedy podniosła wzrok pani Prefekt już nie było. Zostawiła ją pełną niewyładowanej złości, z mnóstwem planów na zemstę. 

***
Było już grubo po północy, gdy zakończyła swój samotny patrol. Dzisiejsza noc okazała się być spokojna. Nie spotkała ani jednego włóczącego się po korytarzach ucznia i dzięki temu z czystym sumieniem mogła wrócić do swojego dormitorium, nie odejmując wcześniej punktów. Jednak, gdy weszła do środka poczuła pustkę. W powietrzu nie unosił się nieznośny zapach Ognistej, w kominku nie palił się ogień, a drzwi do jego pokoju były zamknięte. Westchnęła, zdejmując z siebie czarny sweter i rzucając nim w kanapę. Kilkoma ruchami różdżki wygładziła materiał swojej białej koszuli oraz czarnej spódnicy. W jej głowie panował istny chaos. Jedna połówka walczyła o jej uwagę, cały czas próbując wydrzeć się na prowadzenie wraz ze swoim pomysłem. Druga, kontrolowana przez Gryfonkę, upierała się przy tym, aby jak najszybciej pozbyć się niechcianych myśli. Jednak już po chwili nie zdołała wygrać. Wybiegła z dormitorium i jak najciszej potrafiła dotarła do Skrzydła Szpitalnego. Wtargnięcie tam po cichy nocnej okazało się być prostsze niż myślała. Gdy tylko znalazła się w pomieszczeniu zauważyła panią Pomfrey, która drzemała na krześle w swoim gabinecie. Mimowolnie na jej ustach pojawił się uśmiech. Jak na razie wszystko szło po jej myśli. Ustawiła zaklęcia ostrzegające na drzwi medyczki, aby w razie potrzeby być zaalarmowaną wcześniej o jej wyjściu z gabinetu. Rozejrzała się szybko po pomieszczeniu. Tylko jedno łóżko było zakryte śnieżnobiałą zasłonką, co ułatwiało sprawę. Szybko znalazła się przy niej i przystanęła. Dopiero teraz zaczęły narastać w niej wątpliwości, które próbowała zagłuszyć, jednak obawiała się. Reakcja Dracona mogła być przeróżna, a ona nie chciała wyjść na… na kogo? Na zakochaną? Pokręciła szybko głową i w przypływie nagłej odwagi, delikatnie uchyliła zasłonki. Zajrzała do środka. Jej oczom ukazał się kształt zagrzebany w kołdrę z błogim wyrazem na twarzy. Ponownie uśmiechnęła się do siebie. Nie kontrolując swojego caiła podeszła do łóżka i usiadła na krześle obok niego. Jej wzrok spoczął na jego twarzy, na której nie było ani jednej rysy zdenerwowania, powagi… niczego. Był to najpiękniejszy widok, który widziała w swoim życiu. Ponownie pokręciła głową, chcąc, aby ta myśl uciekła jak najdalej. Co ona bredzi? Westchnęła i założyła włosy za uszy. Coraz bardziej zaczynała obawiać się swoich reakcji. Jej ciało już wcześniej przestało jej słuchać, lecz teraz również jej rozum? Gdzie podziała się ta dziewczyna, która miała nad wszystkim kontrolę? Ona nigdy nie pozwoliłaby, aby ta sytuacja dojrzała, aż do takiego momentu. Kim więc jest? Jak to możliwe, aby tak się zmieniła? Harry mówił, że po wojnie każdy się zmienia. Może ona straciła w tym wszystkim dawną siebie. Chciała zacząć żyć… jak normalna nastolatka. Musiała dać szansę nowej sobie. Co innego jej zostało? Ponownie przeniosła wzrok na blondyna. Delikatnie przekręcił się w bok, a jego dłoń, która przed chwilą podtrzymywała głowę, opadła obok niej. Nie wiedziała, czemu tak postępuję, lecz ponownie jej rozum zaszedł mgłą i nie pozwolił, aby zdrowy rozsądek mógł kierować tą sytuacją. Jej drobna dłoń dotknęła jego. Jej kościste palce zaplotły się z jego. Poczuła ciepło bijące od jego skóry. Nie był zimny. Nie był tym, kim był kiedyś. Teraz był Draconem. Jej Draconem. Jej przyjacielem. Pomocnikiem. Powiernikiem. Jej… Zatrzymała się. Gdzieś w głębi poczuła rosnącą w niej panikę. Wstała z krzesła i rozłączyła swoje palce od jego. Chciała odejść zanim jej serce podsunie jej słowo, które później będzie ją prześladowało. Jednak coś ją powstrzymało. Obejrzała się, a wtedy jej czekoladowe oczy spotkały się z jego szarymi. Jego zaspany wyraz twarzy oraz iskierki szczęścia, które skakały w jego oczach, sprawiły, że ugięły się pod nią kolana. Nagły uścisk na jej dłoni, sprawił, że oprzytomniała. Spojrzała w dół, a wtedy zauważyła, że jego dłoń trzyma jej. Jego kciuk z wielką czułością gładzi jej delikatną skórę, która przez jego dotyk, aż wariuje. Ponownie podniosła wzrok na niego.
-Hermiona…-poczuła jak jego dłoń ściska jej mocniej, jakby obawiając się, że jest tylko produkcją jego wyobraźni.- Zostań. Proszę.
Wyszeptał, a ona opadła na krzesło obok jego łóżka. Nie potrafiła sobie odpowiedzieć, czy to jego oczy, które wpatrywały się w nią z taką tęsknotą, czy jego słowa tak bardzo trafiły do jej serca. Jednak i to i to sprawiło, że nie puściła jego dłoni. Tkwili tak przed moment, choć obydwoje chcieli, aby ta chwila trwała dłużej.

  • witam! To aż niewiarygodne, że rozdział pojawił się tylko z tygodniową przerwą. Jestem z siebie dumna. Rozdział... podoba mi się. Może nic szczególnego się nie dzieje, ale czasami potrzeba chwilowego zwolnienia tempa. Chcę przeprosić za jakiekolwiek błędy, które znalazły się w tym rozdziale. Dodaję go w pośpiechu, aby wyrobić się z terminem. Jednak, gdy tylko znajdę czas, postaram się przeczytać go jeszcze raz i poprawić wszystkie niedociągnięcia. 



19 komentarzy:

  1. No, no dziewczyno :) Ten rozdział bardzo mi się podoba. Jest dobrze dopracowany, stylistyka jak i sam pomysł nie mają nic do zarzucenia. Dzisiaj już nie czuję niedosytu, czuję się spełniona :) Widzę, że pracujesz nad długością i muszę przyznać, że idzie Ci świetnie. Niecierpliwie czekam na następny!~ Wielka fanka Dramione

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Cieszę się, że tym razem wszystko wyszło okej!

      Usuń
  2. Jak zwykle świetne *.* Dałabyś radę wrzucać swoje rozdziały jak najczęściej? Błagam, inaczej po prostu umieram...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Staram się. Teraz jednak złapało mnie przeziębienie, więc nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział.

      Usuń
  3. Świetnie *-* Oj ta Pansy .. Mam nadzieje , że wymyślisz na nią jakiś plan :D
    Nie jestem zbyt przekonana do tego żeby Miona się zwierzała Harry'emu .. A wiadomo kto jest tego powodem .. Khal .. uhh !
    Ojeeju , scena w Skrzydle najpiękniejsza ♥ ♥ Uwielbiam gdy opisujesz takie momenty !
    Czekam niecierpliwie na następny ! :* Weny !

    ~Rennervate

    P.S.: Jeśli byś chciała i znalazła czas to może zajrzałabyś do mnie ? :) mam na razie tylko prolog , ale byłoby mi miło gdybyś wpadła :) http://dramione-nasz-maly-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* I oczywiście z miłą chęcią wpadnę do Ciebie!

      Usuń
  4. No no robi się coraz ciekawiej. ❤ Czekam na następny rozdział z utęsknieniem (a tak btw to odstęp czasowy miedzy wcześniejszym wpisem a tym jest idealny hahaha ale nie naciskam. ☺) a wiec czekam i życzę zdrówka i dużo pomysłów bo jak narazieee jest genialnie i oby tak dalej ;") 💔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Mam nadzieję, że będę trzymać poziom, albo nawet się polepszę!

      Usuń
  5. Bardzo mi się podoba to opowiadanie i podziwiam, że masz już 21 rozdziałów! :D Przy okazji mam pytanie - skąd wzięłaś taki świetny szablon? Sama robiłaś? :)
    P.S
    Jakbyś miała chwilkę to zajrzyj tutaj, na razie nic się nie dzieje, ale akcja się rozkręci:
    http://dramioneogienilod.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Szablon jest wynikiem długich poszukiwań po internetach, jednakże okazały się owocne :) Oczywiście zaraz wpadam do Ciebie i zabieram się za czytanie!

      Usuń
  6. Za krótko! Kurcze, ale cudo !!!!!!!! *.* brak mi słów, naprawdę *___*
    pozdrawiam♥

    OdpowiedzUsuń
  7. KOBIETO! Pisz mi ten rozdział, bo już tu umieram z tęsknoty za opowiadaniem spod Twojej cudownej ręki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz już wszystko co myślę o tym xd. Teraz czekam aż dostaniesz wielkiego natchnienia w niedzielę, albo nawet przed....
    Pozdrawiam.
    Ps; właśnie siedzę w Starbucksie i napiłam sir czegoś co nazywa się Caramel Coffee jelly
    Nie pij tego. Bardzo dziwne.
    :D
    Lycheey Lora

    OdpowiedzUsuń
  9. Końcówka chwyta za serce. Normalnie aż nie można się nie uśmiechnąć. Gorzej, jak człowiek pomyśli o Pansy. Strasznie zaintrygowała mnie ta sprawa z Hermioną jako czyjąś własnością. Interesujący wątek, którego rozwinięcia nie mogę się doczekać.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. BOZE JAK JA CIE KOCHAM. NAJLEPSZE DRAMIONE EVER

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział genialny <3 A końcówka idealna <3 Mam za duże zaległości więc lecę nadrabiać ;)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń