Już od kilku minut stoi przed gabinetem nauczycielki. Chociaż na
zewnątrz wygląda spokojnie, w środku aż kipi ze złości. Nie dość, że cała
szkoła mówi o jej wymyślonym związku z Malfoy'em, to jej najlepsza przyjaciółka
postanowiła być głową paczki Lavender -Parvati; głównych plotkar w Hogwarcie.
Dałaby sobie rękę uciąć, że gdyby wydały gazetkę
z ploteczkami, byłaby
sławniejsza od Proroka Codziennego. Ma ochotę krzyknąć, aby odreagować, lecz
wie, że nie byłoby to zachowanie godne prefekt naczelnej. Ma dawać przykład,
dlatego wciąga do płuc powietrze i po chwili je wypuszcza wraz ze wszystkimi
obawami i złością. Drzwi otwierają się przed czasem, a z nich wychyla się głowa
nauczycielki. Uśmiecha się do dziewczyny i gestem dłoni przywołuje ją do
siebie.
- Od zawsze wiedziałam, że dziewczyny są bardziej odpowiedzialne i
punktualne od chłopców.
- Oj tak - mówi i chichocze pod nosem. - Gdyby pani przez te wszystkie lata
miała na głowie dwóch takich, których nie obchodzą SUMY czy nawet zadanie domowe...
no cóż. Już chyba się do tego przyzwyczaiłam.
Blondynka uśmiecha się do niej życzliwie i wskazuje jedno z krzeseł
naprzeciwko jej biurka. Gabinet jest przestronny. Na środku znajduje się
wielkie, dębowe biurko, a na nim kilka ramek ze zdjęciami, pióra i wazon z
żonkilami, których zapach unosi się w pomieszczeniu, wprowadzając do niego
letni nastrój. Na ścianach wisi wiele półek, a te wypełnione są po brzegi
książkami. Hermiona uśmiecha się widząc tak wielką kolekcję, którą nauczycielka
musiała zbierać wiele lat lub są spadkiem po dalekich krewnych.
- Śmiało - mówi, gdy zauważa ciekawski wzrok szatynki. - Jeśli któraś ci się
spodoba, możesz pożyczyć. Ja polecam tę.
Profesorka wstaje ze swojego krzesła i podchodzi do jednego z regałów.
Przelatuje palcami po brzegach książek i wyciąga jedną, strzepując z niej kurz,
który zaległ na okładce. Podaje ją uczennicy, a na jej ustach nadal spoczywa
szeroki uśmiech. Kobieta siada na blacie biurka
i spogląda na wyraz
twarzy uczennicy. Zauważa w jej oczach iskierki zainteresowania i już wie, że
trafiła w sedno.
- Sekrety Hogwartu? - czyta na głos. - Nigdy nie słyszałam o tej książce.
- Nie dziwię ci się. Mój pradziadek był raczej pisarzem, który chował do
szuflady. Dopiero mój dziadek, chodząc do Hogwartu, skleił notatki swojego ojca
w jedną całość i tak powstała ona.
- Jednak nadal nikt jej nie wydał.
- Uważam, że jeśli nie zrobił tego mój pradziadek, niech już tak zostanie.
Niektóre sekrety najwyraźniej powinny być zamknięte w szufladzie.
Uśmiecha się do dziewczyny, która jeszcze bardziej zaciekawiła się jej nową
lekturą. Nagle drzwi do sali otwierają się z hukiem, a do gabinetu wbiegają
spóźnialscy.
- No to są już wszyscy - uśmiecha się Alba. - Siadajcie, a jeśli nie
zabiliście się po drodze, mam nadzieję, że i tutaj zachowacie się doroślej.
Chyba nie chcemy powtórzyć sprawy
z wielkiej sali.
- Kto nie chce, ten nie chce - mówi pod nosem Malfoy, a na jego szczęście
nikt z pozostałych nie usłyszał jego słów.
Kiedy chłopcy zajmują miejsce, a profesor Galhea zajmuje miejsce za
biurkiem, zaczyna się rozmowa.
- Mamy spędzić ze sobą miesiąc. Nie chcę żadnych bójek, kłótni i tak dalej.
Zrozumiano? To ma być przyjemna współpraca, która ma za zadanie nauczyć was
tolerowania siebie nawzajem.
Uśmiecha się do uczniów, a jej wzrok przykuwa grymas niezadowolenia na ich ustach.
Wzdycha głośno. Będzie jeszcze trudniej, niż jej się wydawało.
- Na początku roku będę sprawdzała ich wiedzę oraz spędzała czas na
wprowadzaniu nowych zaklęć oraz praktyce. Będą to spotkania raczej na świeżym
powietrzu. Jak to mój pradziadek mówił: umysł przyswaja najwięcej wiedzy
właśnie na polu.
Mówi i puszcza oko w kierunku Hermiony, która chichocze pod nosem.
- Widocznie tobie, Weasley, nikt o tym nie powiedział - dogryza rudzielcowi
Malfoy.
Ron od razu rumieni się na policzkach, a palce łączy w pięści.
- Jeszcze jedno słowo fretko, a nie ręczę za siebie!
- I co mi zrobisz? Znowu mnie uderzysz? Nie umiesz zrobić nic innego.
- Spokój! - podnosi głos Hermiona. - Nie możecie przez chwilę siedzieć
spokojnie?
- Dziękuję, panno Granger - uśmiecha się do niej. - Takie pogawędki podchodzą
do kłótni, które... są jakie?
- Zabronione - odpowiadają równo.
Blondynka ponownie uśmiecha się wesoło. Wyciąga z szuflady trzy teczki i podaje
je uczniom.
- Tutaj macie program na miesiąc. Oczekuję, że będziecie przygotowani na
każdą lekcje, ponieważ będziecie prowadzić je razem ze mną. Oczywiście, nie
bierzcie tego jako zabawę. Będziecie z tego rozliczani ocenami, a na końcu
wydam swoją specjalną opinię na wasz temat.
Spogląda na miny uczniów i wnioskuje, że są zdziwieniu takim obrotem sprawy,
co jest dla niej na rękę.
- Na dziś to już tyle - żegna się z nimi. - Do zobaczenia na zajęciach.
* * *
Już od kliku godzin siedzi w jednym miejscu, a konkretnie przy jej ulubionym
stoliku
w
bibliotece. Jest oddalony od pozostałych i dodatkowo trudny do okrycia przez
regały, które otaczają go ze wszystkich stron. Nikt jej tutaj nie przeszkadza i
w końcu w spokoju może napisać esej na zielarstwo. Teraz, gdy już zwinęła
pergamin, a wszystkie książki spakowała do torby, patrzy w płomień świecy.
Uwielbia ten klimat, gdy otacza ją to, co kocha. Czuje zapach każdej
poszczególnej książki i wie, że to jest miejsce dla niej. Mały ognik powoli
gaśnie, a ona ponownie musi wrócić do rzeczywistości, która zaczyna ją lekko
przytłaczać. Nie wie, czy nie wzięła na siebie za dużo obowiązków. Oczywiście,
niektóre z nich były narzucone – takie jak ten szlaban. Łapie za ramię torby i
dmucha w płomień, który momentalnie gaśnie. Zna bibliotekę jak własną kieszeń,
więc bez problemu trafia do wyjścia. Spogląda na zegar i łapie się za głowę.
Nawet jeśli jest prefektem naczelnym, chce przestrzegać ciszy nocnej. Ma
nadzieję, że nie trafi na żadnego z nauczycieli. Korytarze o tej porze są
dziwnie puste, a obrazy na ścianach nie prowadzą ze sobą konwersacji i kłótni,
tylko cicho pochrapują. Próbuje nie świecić im w oczy zaklęciem Lumos, lecz
niektóre budzą się
i
narzekają na nią oraz przeklinają jej zachowanie. Szybkim krokiem dochodzi do
wejścia do jej pokoju. Wciąga powietrze uświadamiając sobie, że z Malfoy'em
nie miała do czynienia od obiadu. Nie wie, co chłopak może powiedzieć, ani
jak się zachować.
- Daj spokój!
Mówi pod nosem i wypowiada hasło. Po chwili wchodzi do salonu,
niezauważona przez chłopaka, który zwrócony do niej plecami siedzi przed
fortepianem, a jego dłonie delikatnie muskają klawisze. Z instrumentu wydobywa
się przepiękna melodia, która przywołuje
Gryfonce wspomnienia jej rodziców. Kiedy każdego wieczora przysiadali w
trójkę przy ich malutkim, drewnianym pianinie i grali to smutne, to wesołe
piosenki. W ten sposób okazywali swoje emocje, wylewali stresy z dnia i
spędzali ze sobą czas, tworząc więź. Teraz kiedy gra piosenkę jej rodziców,
zbiera jej się na płacz. W ten sposób codziennie mówili sobie, że z każdym
dniem kochają się jeszcze bardziej. Hermiona zapomina o wszystkim. Chce go
unikać, na każdej lekcji przypomina sobie o jego najgorszych występkach. Jednak
gdy tylko zauważa go... przestaje myśleć. Jej chęć mordu za plotki gdzieś
ulatuje. Powoli przyzwyczaja się do nich. Wie, że z dnia na dzień czarodzieje
znajdą sobie inny obiekt zainteresowania niż oni. Jednak cały czas odczuwa to
dziwne uczucie, gdy blondyn jest
w pobliżu. Nie wie, co to
jest i co znaczy, lecz nigdy czegoś takiego nie czuła. Ciągnięta jakąś
niewidzialną siłą, siada obok niego. Chłopak zaskoczony jej obecnością,
przygląda się uważnie jej twarzy, na którą pada teraz blask księżyca. Jest
naturalnie piękna. Szatynka uśmiecha się do niego i pokazuje, żeby zagrał
jeszcze raz. Wykonuje jej polecenie, lecz ponownie myli się w jednym miejscu.
Widzi jak irytuje się za każdym razem, gdy mu się nie udaje.
- Spokojnie - szepcze. - Gdy przelewasz w ten sposób emocje, musisz być
gotowy również na niepowodzenia. Spójrz.
Dotyka swoimi zgrabnymi palcami klawiszy. Zaczyna grać, a chłopak wpatruje
się w nią jak zahipnotyzowany. Zauważa, że na jej twarzy pojawił się delikatny
i tajemniczy uśmiech. Kończy i spogląda prosto w jego oczy.
- Tu robiłeś błąd - gra ponownie część, która mu nie wychodziła.
- Jak ty to robisz?
- Ale co?
- Grasz z taką pasją - wyznaje.
- Piosenki są jak ludzie. Jeśli znaczą coś dla nas, jesteśmy w stanie zrobić
wszystko - uśmiecha się. - Dopasuj piosenki do osoby, a wtedy nabiorą one
głębszego znaczenia. A teraz spróbuj jeszcze raz.
Draco odrywa od niej wzrok i dotyka palcami klawiszy. Kończy grać melodię
bez żadnych błędów. W jego myślach pojawia się kobieta, która wiele dla niego
znaczyła. Boi się wspominać. Za bardzo boli go jej strata, jednak dzięki niej
potrafi kochać. To ona wspierała go w najczarniejszych momentach życia. Jego
wzrok ponownie zatrzymuje się na twarzy Gryfonki. Ona również mu pomogła. Dzięki
niej zmienił się i wypełnił wolę matki. Ta mała złośnica pokazała mu, że ma
inną stronę. Otworzył się dla niej i wyszło mu to na dobre.
- Dziękuję.
- Nie ma za co - uśmiecha się. -Bardzo dobrze zagrałeś.
- Ale... ja dziękuję za wszystko.
Na twarzy szatynki pojawia się delikatny uśmiech, a na policzkach czerwone
rumieńce. Muska palcami klawisze, a blondyn idzie w jej ślady. Gdy kończą utwór
ich palce stykają się o siebie, co powoduje, że robi im się gorąco. Ich
oczy ponownie spogladają na siebie, mierząc każdy nawet malutki ruch. Są blisko
siebie, wydaje się, że nawet trzęsienie ziemi nie byłoby w stanie rozdzielić
tej dwójki.
- Dobranoc, Malfoy - żegna się dziewczyna i znika za drzwiami swojego
pokoju.
Malfoy przez chwilę patrzy na nie, zastanawiając się, czemu tak reaguje na tę
dziewczynę. Przecież gdyby nie to, że poszła, rzuciłby się na nią i w końcu
zasmakował jej ust, do których ciągnie go już długo. Wzdycha pod nosem i
również zamyka się w swoim pokoju.
* * *
Hermiona zamyka za sobą drzwi i opierając się o nie, opada na podłogę. Jej
serce łomocze jak szalone, a jej dłonie trzęsą się delikatnie. Kładzie głowę na
drzwiach i wciąga dużo świeżego powietrza, które pozwoli jej racjonalnie
myśleć. Jednak, gdy zza ściany słyszy, że jej towarzysz zajął już łazienkę, wstaje
rozdrażniona swoim zachowaniem. Podchodzi do swojej torby i wypakowuje z niej
książki. Nagle łapie księgę pożyczoną od nauczycielki. Uśmiecha się pod nosem i
wdrapuje na swoje łóżko. Spogląda na okładkę, czytając tytuł. Przez jej ciało
przechodzą dreszcze. Uwielbia odkrywać nowe tajemnice, a tajemnice Hogwartu to
dopiero informacje! Otwiera na pierwszej stronie i już po chwili cały
rzeczywisty świat przestaje dla niej istnieć.
Draco wychodzi z łazienki. Nalewa do szklanki trochę ognistej, aby ostudziła
jego myśli.
W jego głowie
cały czas powtarza się scena sprzed chwili. Przykłada szklankę do ust
i pociąga z niej duży
łyk. Po chwili słyszy delikatne stukanie w szybę. Spogląda w tamtą stronę i
zauważa małą, czarną sowę, która do swojej nóżki przywiązaną ma paczuszkę.
Szybko wpuszcza ją do środka, a ona zostawia pakunek na jego biurku i wylatuje,
nie czekając na odpowiedź. Blondyn dziwi się, gdy zauważa, że przesyłka
adresowana jest nie tylko do niego, lecz również do Granger. Rozwija ją szybko,
a z jej środka wyciąga długi list oraz masę kopert i papeterię. Przelatuje
wzrokiem po eleganckim piśmie dyrektorki. Wzdycha, gdy przypomina sobie, że
muszą zabrać się za organizowanie balu, a co za tym idzie za wysłanie listów do
ważnych osobistości. Chce ponownie nalać do swojej szklanki bursztynowego
napoju, ale rozmyśla się i upija prosto z butelki, którą zabiera wraz
z korespondencją i
bez pukania wchodzi do pokoju Gryfonki. Hermiona mierzy go wzrokiem, a gdy
zauważa w jego ręce butelkę, wzdycha zrezygnowana.
- Jesteś uzależniony - stwierdza.
- Może troszeczkę.
Uśmiecha się i rzuca na łóżko obok niej list od dyrektorki. Szatynka
zaciekawiona spogląda na niego i czyta go uważnie. Draco korzystając z chwili
nieuwagi spogląda na książkę, którą dziewczyna zostawiła, gdy wszedł. Czyta jej
tytuł, a w jego oczach pojawiają się iskierki zainteresowania.
Chwyta ją szybko i wrzuca do łazienki. Dziewczyna nie zauważa jego zachowania,
a gdy podnosi wzrok jest zmartwiona.
- Mamy na to tylko tydzień. Nie wiem czy damy radę.
- My nie damy? - chichocze i znowu pociąga duży łyk z butelki.
Hermiona wstaje i wyciąga rękę w jego stronę.
- Oddaj butelkę - rozkazuje.
- Ooo nie. Nie ma mowy.
Hermiona spogląda na niego i po chwili rzuca się, aby wyrwać mu z ręki
alkohol. Draco jednak nadal myśląc trzeźwo, odwraca się i nie pozwala,
aby Gryfonka zabrała jego napój.
- Nie ma tak dobrze - chichocze.
Hermiona zakłada ręce na piersi i przygląda mu się podejrzliwe. Nagle w jej
oczach rozbłyskują iskierki, a przez Draco przechodzą mieszana uczucia.
Dziewczyna delikatnie przybliża się do niego. Jej ręka wędruje na jego
policzek, który zaczyna delikatnie gładzić. Pod palcami czuje delikatny zarost,
który powoduje, że po jej ciele przechodzą dreszcze. Przybliża się do niego, a
ich ciała prawie się stykają. Pozwala sobie przybliżyć swoje usta do jego.
Chłopak jest zbyt zaskoczony, aby zareagować, gdy wyciąga z jego ręki butelkę i
po chwili zamyka ją w szafie zaklęciem.
- Dostaniesz jak skończymy pracę - oznajmia.
- Wykorzystałaś moje męskie ego! - denerwuje się.
- Nie wkurzaj się, bo za ten cały pocałunek w sali powinnam zrobić coś o
wiele gorszego.
I nie myśl
sobie, że zapomniałam. Zemszczę się.
Gryfonka chichocze pod nosem i siada na podłodze rozkładając listę z
nazwiskami przed sobą.
- Siadaj i nie oburzaj się - mówi. - Zachowujesz się jak mała dziewczynka.
Draco jeszcze bardziej urażony zajmuje miejsce koło dziewczyny, która
zaznacza po kolei, do których osób wysłać zaproszenie jako pierwszych. Chłopak
chce zrewanżować się za zachowanie i przybliża się do niej blisko. Przez
"przypadek" dotyka jej dłoni, zabierając listę, szepcze jej do ucha,
a jego noga delikatnie muska jej. Hermiona zdziwiona jego zachowaniem, próbuje
nie reagować na zaczepki, ale coraz trudniej jest jej skoncentrować się przy
jego dotyku.
- Koniec na dziś! - wkurza się. - Dokończymy to jutro.
Draco uśmiecha się delikatnie i odsłania jej ucho.
- Dobranoc - szepcze do niej, a jego oddech powoduje u niej dreszcze.
Chłopak szybko znika za drzwiami, bierze do ręki książkę i wraca do pokoju.
Kładzie się na łóżku i zabiera się za lekturę.
* * *
Poranek był dla niej męczarnią. Pomimo tego, że nie śniło jej się nic, nie
mogła zasnąć aż do rana. A gdy już jej powieki powoli opadały, zadzwonił budzik
i zepsuł całą atmosferę spokoju. Ubierała się rozdrażniona i nawet nie
zauważyła, że ubrała koszulkę na lewą stronę. Oczywiście nie umknęło to uwadze
Dracona, który od razu stwierdził, że nie może o nim przestać myśleć. Co za
bzdury! To, że myślała w nocy, nie znaczy, że myślała też rano. No dobrze...
myślała, ale nie przez to źle ubrała koszulkę.
Idzie teraz prawie pustym korytarzem, a jej mina świadczy o tym, że jeśli
spotkałaby jakąkolwiek osobę, zabiłaby na miejscu. Nagle jej zachowanie zmienia
się diametralnie, gdy zauważa burzę czarnych włosów. Podbiega szybko do
Harry'ego i łapie go za ramię.
- Co się dzieje? - pyta. - Czemu nie zwracasz na mnie uwagi?
Chłopak mierzy ją wzorkiem, a po chwili spogląda na korytarz. Gdy jest
przekonany, że nikogo nie ma, wyrywa ramię z jej uścisku.
- Ron mi wszystko powiedział.
- Co?! Harry... ale co?
- Tak traktujesz przyjaciół? Znajdujesz sobie faceta z kasą, a biedaków
zostawiasz. Myślałem, że znaczymy dla ciebie coś więcej. Rzucasz Ron'a,
zastępujesz go tą fretką, a za mnie kogo sobie znajdziesz? Może Pansy.
- Harry! - krzyczy, gdy chłopak chce odejść. - Ja nic takiego nie
powiedziałam! Znasz mnie.
- Ja już nie wiem, komu mam ufać - wyznaje.
- Wysłuchaj mnie! - podnosi głos i chłopak ponownie zatrzymuje się przed
nią. - Przeszliśmy już tyle. Straciłam Ron'a, nie chcę stracić również ciebie.
Pogodziłam się z Draco... nie umawiam się z nim. Musicie to zaakceptować.
Dzięki niemu powoli wracam do normalnego życia. Mogę zapomnieć o wojnie...
- To wszystko jest skomplikowane. Ja...jestem postawiony między tobą, a
Ron'em. Nie chcę wybierać.
- Nie wybieraj. Ja również chcę, żeby było jak przedtem. Trójka, która
ratuje świat.
Gryfon uśmiecha się delikatnie, a w jego oczach pojawiają się iskierki
radości. Myśli o tych wszystkich przygodach, które razem przeżyli i o wspólnych
chwilach. Spogląda na Hermionę. Nie chce jej stracić przez jakąś bzdurę, którą
Ron powiedział w przypływie złości. A on... postąpił jak idiota, gdy skreślił
ją, nie pytając o jej wersję. Wzdycha. Dobrze wie, jakie były relacje między
nimi. Dobrze wie, co się stało w wakacje. Czuje wyrzuty sumienia za to, jak
postąpił i że ukrywa przed nią prawdę. Był zazdrosny o jej relacje z Malfoy'em,
lecz Ronald nie był lepszy.
- Ja... przepraszam cię, Mionka.
- Oj Harry.
Rzuca mu się w ramiona i przytula jak najmocniej potrafi. Czuje jego
perfumy, które tak dobrze zna. Kojarzą jej się z wakacjami, które obydwoje
spędzali w Norze.
- To co idziemy na śniadanie? - pyta.
- Pewnie.
Uśmiecha się i już po chwili siadają przy stole, gawędząc wesoło na różne
tematy.
* * *
- Witajcie, witajcie! - krzyczy mężczyzna w podeszłym wieku. - Zajmujcie
miejsca. No już. Raz, dwa!
Po krótkiej chwili sala Eliksirów zapełnia się po brzegi, a w niej uczniowie
przeciskają się, aby zająć dogodne miejsca. Hermiona idzie z Harry'm i Ron'em,
którzy prowadzą ją do samego przodu. Rudzielec siada na jednym krześle, a
drugie - koło siebie - klepie dłonią, aby zajęła je szatynka. Hermiona patrzy
przez moment na Harry'ego, który tylko wzrusza ramionami i szepcze do niej
cicho "Tak jak kiedyś, pamiętasz?" Dziewczyna niechętnie zajmuje
miejsce obok swojego byłego chłopaka i wyciąga podręcznik. Na jej ustach
widnieje sztuczny uśmiech, który ma zamaskować niechęć do Weasley'a za bzdury,
które o niej wygadywał. Nie chce robić z tego kłótni. Chce żeby wszystko było
jak kiedyś, dlatego postanawia kolejny raz odpuścić.
- Nie będziemy marnować czasu! Zabierzemy się od razu do pracy - zaczyna
nauczyciel
i klaszcze
ochoczo w dłonie. - Amortencja... bardzo silny eliksir. Czy może mi ktoś
powiedzieć o nim kilka słów?
Dłoń Hermiony szybko wystrzela w górę. Malfoy zerka na nią i śmieje się
cicho. Nadal najmądrzejsza w klasie. Profesor wskazuję na nią.
- Jest to najsilniejszy eliksir miłosny na świecie - cytuje definicję, którą
zapamiętała. - Nie powoduje on jednak prawdziwej miłości. Wywołuje silne
zadurzenie, a nawet obsesję.
- Bardzo dobrze, panno Granger - uśmiecha się do niej. - Zdobywasz 10
punktów dla swojego domu.
Staruszek podchodzi do tablicy, po czym zapisuje na niej składniki. Podaje
również stronę
w podręczniku,
aby wszyscy przeczytali krótką notatkę o nim. Hermiona szybko przebiega
wzrokiem po tekście i uśmiechnięta, prostuje się, aby nauczyciel
zauważył, że skończyła.
- No to teraz dobierzemy się w pary - mówi i rozgląda się po klasie.
- Miona będziesz ze mną? - pyta się jej rudzielec.
Dziewczyna szuka ratunku, a z pomocą przychodzi nauczyciel, który usłyszał
chłopaka.
- O nie, panie Weasley. Chcę, żeby to były pary, które nie znają się dobrze.
Tak, aby obydwóm osobą zależało na wykonaniu tego zadania - nauczyciel
jeszcze raz rozgląda się po sali i nagle uśmiecha się triumfalnie. Zaczyna rozdzielać
uczniów tak, aby pary były z innych domów. Po całej sali rozchodzą się pomruki
niezadowolenia, gdy kolejne osoby, które nie darzą się sympatią, trafiają do
pary. Wzrok staruszka zatrzymuje się na Hermionie.
- Panna Granger hmm... może z panem Malfoy'em - mówi. - A no dobrze, niech
już tak będzie.
Dziewczyna zerka w kierunku blondyna, który wyraźnie zadowolony jest z tej
sytuacji. Na jej ustach po chwili pojawia się delikatny uśmiech. Jej
podświadomość wykonuje taniec radości, że nie będzie musiała znosić rudzielca.
Hermiona wie, że to będzie udana współpraca i cieszy się, że będzie mogła dostać
dobrą ocenę. Bierze torbę, do której pakuje książki i już chce odejść, lecz
zatrzymuje ją ręka Ron'a.
- O co chodzi tym razem? Uważaj Mionka - mówi.
- Uspokój się Ron. To tylko lekcja. Nie zamieni mnie w ropuchę! To tylko
przygotowanie eliksiru.
- To nic nie zmienia. Przecież widać, że od początku coś kombinuje -
tłumaczy.
- Popadasz w paranoję - odpowiada i wyrywa rękę z jego uścisku.
W jej oczach żarzą się iskierki złości. Miał być taki piękny dzień, a
chłopak jak zawsze musiał to zepsuć. Rudzielec patrzy ze zdziwieniem na swoją
byłą dziewczynę. Czuje złość, która buzuje gdzieś w jego środku. Nie pozwoli
być tym, który musi patrzeć jak ona odchodzi do innego. Nie pozwoli. Uderza
pięścią mocno w stolik, aby wyładować to uczucie. Jednak zazdrość nadal w nim
jest i powiększa się z każdą chwilą.
- Cześć - szepcze Gryfonka, kiedy zajmuje miejsce obok chłopaka.
- Witam moją pomocniczkę - uśmiecha się, przez co dostaje po ramieniu
książką. - Bardzo ci się uprzykrzał?
- Kto?
- Wieprzlej. Nie może znieść, że wybrałaś kogoś innego niż jego.
- Nikogo nie wybrałam. Mówisz jakbyśmy ze sobą byli- przerywa i później
dodaje
z uśmiechem. - Czy ty mnie nie
prześladujesz od początku roku? Czegokolwiek się nie chwycę, ty musisz pojawić
się przy mnie albo wpakować mnie w kłopoty.
- Taki już mój urok, kotku - śmieje się.
- Nie mów do mnie kotku - ostrzega go. - Urok? Chyba raczej dobra znajomość
zaklęć.
- Tsa. Codziennie wstaję rano, myśląc na kogo mam rzucić Imperiusa - ironizuje.
- Oj Granger... mam wiele innych sposobów, aby spędzić z tobą czas. Nie moja
wina, że wszechświat mi sprzyja i mam farta.
Gryfonka prycha pod nosem.
- Bardzo przyjemnego farta - szepcze jej do ucha, a policzki dziewczyny
momentalnie robią się czerwone.
- Witam, witam - mówi do jej ucha.
- Jak zawsze przychodzisz w niewłaściwym momencie kolego - warczy Draco.
Hermiona nie zwraca uwagi na wredny komentarz blondyna i odwraca się do
ucznia, którym okazuje się być wysoki brunet o brązowych oczach.
- A więc to ty zabrałaś mi mojego przyjaciela - zaczyna z wielkim uśmiechem
na ustach. - Skończyli mi się kompani do picia. Widać, że tylko Smok miał do
tego głowę. Może kiedyś się do nas przyłączysz?
- Granger pozwól, że przedstawię ci Zabini'ego - mówi teatralnie i pokazuje
na chłopaka. - Największego idiotę na świecie. Jakoś muszę go znosić, bo znamy
się od dziecka i lata za mną cały czas.
Szatynka chichocze pod nosem i podaje rękę Ślizgonowi.
- Hermiona.
- Miło poznać - uśmiecha się do niej. - Jak już mój wspaniały i oczywiście jeszcze
większy idiota ode mnie, przedstawił mnie, to dopowiem tylko, żebyś nazywała
mnie Diabeł. Tak już się przyjęło... bardzo ciekawa historia.
Unosi brwi i spogląda wymownie na Dracona. W oczach Hermiony pojawiają się
iskierki zainteresowania.
- Kiedyś na pewną ci ją opowiem, ale takie okoliczności potrzebują dużo
alkoholu - śmieje się, gdy zauważa jak Draco czerwieni się na policzkach.
- Nawet nie próbuj! - warczy.
- Ja z chęcią posłucham.
Malfoy mierzy szatynkę spojrzeniem bazyliszka, lecz ona nic sobie z tego nie
robi.
- Panie Zabini! Proszę zająć się eliksirem z panną Brown, a nie rozpraszać
innych! - krzyczy nauczyciel.
- Miło było cię poznać, Hemriono - puszcza oczko do dziewczyny. - Myślę, że
Smoczek za niedługo zaprosi mnie do waszego dormitorium to poznamy się bliżej.
Do zobaczenia.
Gryfonka chichocze pod nosem i odmachuje mu na pożegnanie. Odwraca się i
zauważa, że blondyn ma niezbyt wesołą minę.
- Jak on mnie czasem wkurza - warczy pod nosem.
Szatynka kiwa głową, lecz po chwili parska śmiechem.
- Bawi cię to? - pyta rozdrażniony.
Kiwa głową, lecz szybko poważnieje, gdy chłopak chce ją połaskotać.
- Nawet nie próbuj! - ostrzega i szybko wychodzi z ławki, aby zabrać
potrzebne składniki. Czuje za sobą spojrzenie blondyna, który mierzy każdy jej
krok. Przypomina sobie listę składników i już po chwili stawia je wszystkie na
ich stole. Malfoy nalał już do garnka wody, która delikatnie bulgocze pod
wpływem gorąca. Wyciąga książkę i czyta notatkę.
- No to teraz jak mamy to zrobić? - pyta Draco i spogląda na przepis.
- Dodać wszystkie składniki do wrzącej wody - podpowiada Gryfonka, po czym
wrzuca wszystko do kociołka. - Teraz trzeba mieszać, aż do czasu, kiedy od
wywaru będzie bił perłowy blask, a para, która będzie się z niego wydobywała,
przybierze kształt charakterystycznych spirali.
- Zadziwiasz mnie - stwierdza chłopak, a na policzkach Hermiony pojawiają
się dwa szkarłatne rumieńce. - Pozwól, że ja zajmę się mieszaniem.
Dziewczyna opiera się o ścianę i podnosi ręce do góry w geście "rób co
chcesz". Dzięki temu może przez chwilę przyjrzeć się Draconowi. Włosy
lekko opadają mu na czoło, a jego twarz jest w odcieniu delikatnego różu, przez
gorące opary, które wydobywają się z garnuszka. Podwinął rękawy koszuli, dzięki
czemu jego mięśnie są doskonale widoczne po każdym zamachu łyżką. Dostrzega
również mroczny znak, lecz nie wzdryga się przed jego wyglądem tak jak
kiedyś. Tatuaż jest wyblakły, co oznacza, że Voldemort zginął,
a wszyscy śmierciożercy
są wolni spod jego władzy.
- Gotowe - mówi i łapie ją na mierzeniu go wzorkiem. - Oj Granger, Granger.
Chichocze pod nosem.
- Nie rozbieraj mnie wzrokiem przy ludziach, bo sama wywołasz plotki -
komentuje.
Gryfonka rumieni się na policzkach, po czym uderza go mocno w ramię.
- Wal się, Malfoy - warczy, po czym mierzy go przez chwilę wrednym
spojrzeniem.
W końcu podnosi rękę, a profesor podchodzi do uczniów, sprawdzając ich
wywar. Uśmiecha się, gdy wszystko się zgadza.
- Proszę, abyście zostali przez chwilę po lekcjach - szepcze do nich i
chwilę później idzie sprawdzić eliksir innej pary.
Uczniowie spoglądają na siebie ze zdziwieniem, obydwoje nie wiedzą o co może
chodzić nauczycielowi. Siadają na swoich miejscach i czekają, aż wszyscy
skończą swoje zadanie. Nauczyciel w końcu zatrzymuje się przy swoim biurku i
uśmiecha się do wygranej dwójki.
- Na początku chcę przydzielić po 30 punktów dla Hermiony i Draco za
najlepsze
i
najszybsze przygotowanie eliksiru - na sali rozlegają się ciche brawa, a kiedy
cichną, nauczyciel znowu zabiera głos. - A teraz kolejna sprawa. Jak
zauważyliście zakryłem wasze kociołki przykrywką. Teraz najlepsza część lekcji.
Każdy z was zaraz zdejmie wieczko
i powącha swój eliksir. Jego
zapach każdy odczuwa inaczej. Woń wywaru kojarzy nam się zazwyczaj z zapachem
rzeczy, osób, które są dla nas w jakiś sposób ważne. No już! Otwórzcie!
Uczniowie zgodnie uczynili to, co przed chwilą powiedział nauczyciel.
Hermiona zbliża swoją twarz do kociołka i wciąga do płuc zapach, który
wydostaje się z kociołka wraz
z dymem. Wyczuwa zapach
starego pergaminu, zapach gaszącej się zapałki oraz... . Jej policzki
czerwienią się, gdy uświadamia sobie kogo zapach wyczuwa. Spogląda na Dracon'a,
który wzrok utkwiony ma prosto w niej. Patrzą sobie w oczy, próbując wychwycić
uczucia, które skrywają. Napięcie między nimi rośnie, lecz dźwięk dzwonka
przywołuje ich na ziemię. Kończy się lekcja, a oni odrywają się od siebie i
powoli ruszają do stołu nauczyciela. Staruszek czeka, aż sala opróżni się i
wskazuje uczniom, aby usiedli na krzesłach przy jego biurku.
- Mam do was dwie sprawy - zaczyna. - Nie wybrałem waszej pary na zajęciach
przypadkowo. Razem z dyrektor Hogwartu postanowiliśmy, że będziecie
reprezentować naszą szkołę w konkursie wiedzy i praktyki z eliksirów. Naszym
zdaniem jesteście najlepszymi kandydatami. Nie uznajemy sprzeciwów!
Hermiona kręci głową.
- Nie wiem, czy podołam tylu obowiązkom na raz - mówi.
- Moja droga. Macie dużo czasu - uśmiecha się. - Konkurs jest dopiero po
świętach, więc bez problemu. Na wszystko znajdzie się czas! Więc jak będzie?
- Ja myślę, że jakoś dam radę - oznajmia Malfoy.
- Niech będzie.
- To wspaniale! Teraz jeszcze druga sprawa, w piątek organizuję takie małe
spotkanie. Chcę reaktywować Klub Ślimaka i chcę, abyście się pojawili na tej
uroczystości. Na razie poznamy się wszyscy, porozmawiamy.
- W piątek zamówiłem już boisko na trening - mówi blondyn.
- Do której godziny?
- Do 19, profesorze.
- W sam raz - stwierdza. - Piątek o godzinie 20. Jesteśmy umówieni?
Obydwoje kiwają głowami na zgodę.
- No to już... zmykajcie na lekcje.
Uśmiecha się szczerze, a uczniowie opuszczają pomieszczenie z mieszanymi
uczuciami.
- Uparty - stwierdza szatynka.
- Ale przekonywujący.
- Aż za bardzo...
- kolejny rozdział i kolejny raz mam dziwne wrażenie , że mi się nie udał. Wrr.. Aktywność strasznie spadła i nie wiem , czy to przez to, że ostatni rozdział dodałam późno czy przez to, że wam się nie podoba. Ten jest przed czasem i mam nadzieję, że się wam spodobał. Pamiętajcie , dla każdego autora ważny jest komentarz, który natchnie go do dalszego pisania. Mam nadzieję, że wrócicie do poprzedniej WIELKIEJ aktywności, która bardzo mi się podobała. Nawet z anonima można komentować. Jeden komentarz , kilka sekund, a dobry nastrój autora i lepsze rozdziały :)