poniedziałek, 30 czerwca 2014

Libster award 2. ( Dwie nominacje)


Dziękuję za nominację od Altaria Felice

1. Dlaczego postanowiłaś założyć bloga?
 - Jest to już mój drugi blog i myślę, że założyłam go , dlatego, że uwielbiam pisać. Dodatkowo , gdy na pierwszym blogu czytałam komentarze, które mnie wspierały, które pokazały mi jak dobrze pisać, poprawiały mi moje błędy... chybaby mi tego brakowało. Mój blog jest cząstką mnie, w końcu wylewam w niego swoje uczucia :)


2.Piosenka, która oddaje nastrój Twojego bloga?
 - Blog powstał przez tą piosenkę , więc na pewno ona oddaje jego charakter.


3. Czy zamierzasz kiedyś przestać blogować?
-Pewnie tak jak , każdy mam czasami chęć przestać. Chce się poddać , bo nie mam weny, pomysłu, lecz zawsze jakoś się z tego wygrzebuję. Czy zamierzam porzucić blogger'a? To już jest trudniejsze pytanie. Chciałabym , kiedyś zająć się pisarstwem na poważnie. Pisać książki, opowiadania, wierszę. Pewnie wtedy będę musiała zrezygnować z blogów, lecz osoby , które mnie teraz czytają , będą mogły przeczytać inne dzieła :)

4. Dlaczego akurat historia o tym, a nie inna?
- Harry Potter to moja pasja, zainteresowanie, małe uzależnienie, bez którego nie mogę normalne funkcjonować. Właśnie dlatego taka tematyka, a czemu Dramione? Czuje, że ta para może pokazać nam dużo. Dwa przeciwne charaktery , które pokazują, że miłość czasami nie jest cukierkowa... jest inna.


5. Ulubione książki? Dlaczego?
 -Harry Potter to moje dzieciństwo, wspomnienia, życie aktualne i na pewno wiążę się również z moją przyszłością. Czytam na prawdę dużo i tak jak teraz nie umiem napisać tutaj wszystkich historii bo musiało by mi to zająć mnóstwo miejsca. Każde jest dla mnie ważne i wprowadza do mojego życia...coś co daje mu nowy napęd.


6. Ulubiona postać?
- Za trudne pytanie. Każda postać jest inna. Ma cechy , którymi się charakteryzuje. Jest... jedyna w swoim rodzaju. Na prawdę nie potrafię wybrać.


7. Twój największy sukces blogowy?
-Cieszę się , że już niedługo będę miała 10 tysięcy wyświetleń na tym blogu, a jesteśmy dopiero na 8 rozdziale :) To motywuje do dalszej pracy.


8.Książka, która najbardziej Cię zawiodła (i dlaczego)?
-Nie ma takiej, każda zostawia po sobie pewien niedosyt , lecz nigdy mnie nie czuję się zawiedziona.

9. Do czego masz słabość w opowiadaniach/książkach?
-Do szczęśliwych zakończeń. Nie mogę żyć, gdy coś się źle kończy. Chodzę z kacem moralnym , czuję się jakbym miała niedosyt, depresję po książce. To jest złe... a trwa nawet miesiącami!


10. Jakie jest twoje marzenie?
-Największym marzeniem jest to, że chciałabym kiedyś wydać książkę. Mam już dwa pomysły i powoli zabieram się za ich realizację. Mam nadzieję, że uda mi się to spełnić. Byłabym wtedy  najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi :D 


11. Skąd pomysł na taką nazwę bloga?
- Byłam kiedyś uzależniona od piosenki ( podałam ją w 2 pytaniu). Dodawała mi weny oraz w jakiś dziwny sposób sprawiała, że Draco i Hermiona zmienili się w mojej głowię. Dlatego ta historia jest bardziej o ich uczuciach. O tym co skrywają w głębi siebie... Mój blog nosi nazwę Another love, nie tylko dlatego, że taki jest tytuł tej piosenki, lecz również dlatego, że uważam, że ich miłość jest inna. Dziwna i piękna na swój sposób :)

Dziękuję za nominację od Lecheey Lora :)

 1. Do jakiego domu w  Hogwarcie myślisz, że został/a byś przydzielony/a ? Uzasadnij proszę.
-Wydaje mi się, że Tiara wybrałaby dla mnie Slytherin. Mój charakterek chyba przeważy nad wszystkim innym.


2. Dlaczego zdecydowałeś się pisać bloga?
-Jest to moja odskocznia od rzeczywistości. Mogę tu przelać wszystkie swoje emocję , co powoduje , że zostawiam tutaj cząstkę siebie, bez której nie mogłabym żyć. 

3. Powietrze, ziemia, czy woda? Gdzie najlepiej?
-Jako dziecko uwielbiałam jeździć nad wodę. Morze, jezioro , kałuża w ogórku. Zawsze czułam, że woda jest moim żywiołem. 

4. Twoja motywacja do pisania, a także do innych rzeczy?
-Czasami wystarczy " Natalia weź się w końcu do roboty , rusz te swoje cztery litery i napisz coś bo się marnujesz"... a czasami słuchanie smutnych piosenek ( piszę też przy nich, jakoś lubię ten klimat) , dobry film, książka , przyjaciółka , która poda mi pomysł lub będzie narzekać, gdzie kolejny rozdział :D 

5. Burza, deszcz, słońce ...chmury czy wiatr?
-Słońce jednak z powiewami wiatru. Ciepło, ale nie gorąco. Chyba najlepsze rozwiązanie. 

6. W jakiej książce lub historii chciał/a byś się znaleźć?
- Każda, którą czytam ma swój świat i muszę stwierdzić, że chciałabym być w każdej z nich. Zupełnie inna historia, wydarzenia itd. sprawiają, że trudno wybrać. 

7. Coś co odróżnia cię od innych?
-Czasami bujam w obłokach... rozmyślam nad nowym rozdziałem, pomysłem, fabułą do książki. Kompletnie wtedy nie zwracam uwagi na otaczający mnie świat. Kiedyś tak odleciałam na grillu u babci , a kiedy pomysł wleciał mi do głowy , krzyknęłam "Już mam! To będzie na prawdę wspaniałe!". Oczywiście potem musiałam , każdemu tłumaczyć jak funkcjonuje blog oraz inne takie rzeczy. Skomplikowane internety. 
 8.  Gdzie idziesz jak chcesz być sam?
-Mieszkam na wsi , z dala od miejskiego hałasu. Jeśli chce pobyć sama wystarczy, że wyjdę na pole albo na balkon. Siadam na huśtawce , rokoszując się chwilą. To też jest moim sposobem na wenę. Uwierzcie, gdy nikt wam nie przeszkadza, facebook jest w pokoju i nie możecie się zalogować... wtedy cały świat jest nie ważny i myślicie. Wpadacie na mnóstwo pomysłów :) Polecam! 

9. Czym dla ciebie jest zapach i jaki lubisz najbardziej?
-Lubię jak pachnie herbata :) Najlepiej zielona. Tak, tak jestem od niej uzależniona. Trochę... tylko trochę. 

10.  Kolor który cię określa?
-Uwielbiam czarny. Myślę, że jest on taką tajemnicą. Nikt nie wie co może skrywać i to jest najlepsze. Lubię być tajemnicza :) 

11. Coś co zawsze pomaga cie przezwyciężyć strach.
-Kilka głębokich wdechów, mocny kopniak od przyjaciółki i kilka słów wsparcia.


Nominuję; 

1.Miedziana Sowa
2.Sofi
3.PinkLady /Queen B
4. Lycheey Lora
5.Nela
6. L. Charlotte


Pytania: 





1. Od kiedy piszesz blogi? 
2. Jak i dlaczego zaczęłaś swoją przygodę z pisarstwem? 
3. Co Cię motywuję? 
4. W jakim kierunku zamierzasz się kształcić? 
5. Spotkasz swojego fana, który proszę Cię o pomoc ze swoim blogiem. Jak reagujesz?
6. Do którego z domów w Hogwarcie chciałabyś należeć i dlaczego? 
7. Ulubiona część HP? ( książka i film)
8. Dlaczego Twój blog nosi taki tytuł?
9. Co starasz się przekazać czytelnikom swoim opowiadaniem?
10. Jakie jest Twoje największe marzenie?
11. Masz jakiś sposób, aby na bloga przychodziło więcej czytelników? 

  •  To chyba na tyle czarodzieje. Teraz krótka notka ode mnie. Pewnie i tak jej nikt nie przeczyta , ale jest na pewno ważna. Chodzi o to, że w środę wyjeżdżam( tak jak pisałam pod rozdziałem ) , nie będzie mnie około 2 tygodni. Mam nadzieję, że znajdę tam czas, aby cokolwiek  napisać, ale jeśli nie... musicie być cierpliwi co do następnego rozdziału. Przykro mi. Jak wiecie rozpoczęły się wakacje, więc rozdziały NA PEWNO nie będą pojawiać się regularnie. Mam dużo wyjazdów, zadań i nie wiem jak będzie z wciśnięciem do tego opowiadania. Będę próbować, lecz nic nie obiecuję. Słowami zakończenia... życzę Wam wszystkim jeszcze raz udanych wakacji , wypocznijcie i wracajcie z dużą ilością weny! <3 

niedziela, 29 czerwca 2014

— 8. Everytime I look at you.. I know what I want.



Hermionę obudziły promienie słońca, które przedostały się przez zasłony. Grzeją ją delikatnie w twarz, powodując, że nie może ponownie zapaść w błogi sen. Szybko wczołguje się pod kołdrę, mając jeszcze nadzieję na chwilę snu, lecz tym razem przeszkadza jej w tym budzik. Zatykanie uszu poduszką nic nie pomogło. Gryfonka uderza ze złością w jego górną część dłonią, narzekając pod nosem. Szybko wciska się w czarną sukienkę, a na nią zarzuca szatę. Przeczesuje szybko włosy i wybiega z pomieszczania. Przez salon przechodzi szybkim marszem, nie widząc w nim żadnej żywej duszy. Na wspomnienie wczorajszych wydarzeń uśmiech wykwita na jej twarzy. Z dnia na dzień coraz bardziej ją zaskakuje, zadziwia…Ciekawi swoją tajemniczą osobą. Dziewczyna chce posmakować słodycz jego charakteru. Poznać każdą cząstkę jego duszy. Pomóc udzielać rad w każdej sprawie. Nawet nie wie, kiedy blondyn stał się dla niej kimś więcej niż kolegą. Nie boi się przy nim zrobić głupoty, śmiać się niepohamowanie, powiedzieć wszystko co jej ślina przyniesie na język. Czuje się przy nim bezpiecznie. Coraz częściej porównuje go z Harry'm. Jej przyjaciel również zmienił się po wojnie. Boli ją to, że tak łatwo uwierzył Ron'owi, chociaż bardzo dobrze wiedział, że podczas napadów złości chłopak mówi historie wyssane z palca. Kręci energicznie głową, próbując odgonić myśli. Popycha drzwi wielkiej sali i wchodzi do niej. Zauważa tylko kilku uczniów, którzy z niewyraźnym wzrokiem dłubią widelcem w talerzu. Szatynka siada przy swoim stole i nalewa do kufla trochę soku pomarańczowego. Nagle obok niej siada dwóch chłopaków; obydwoje uśmiechnięci od ucha do ucha, mimo że na ich obliczach przemykał cień zmęczenia.
- Na Merilna...Co wy robicie o tak wczesnej porze w Wielkiej Sali - śmieje się pod nosem.
- Mionka…Wszystko tłumaczy jedno słowo…
- Quidditch. - Dopowiada Ron i chwyta za skrzydełko kurczaka, aby za chwilę wgryźć się w nie z niemałą pasją. Hermiona przewraca oczami i ponownie upija kilka łyków napoju.
- Zarezerwowaliśmy na dziś boisko. Termin był tylko rano, więc musimy to jakoś przetrwać, ale czego się nie robi dla pucharu, co? – mówi Harry, nakładając jajko z bekonem na talerz.
- W tym roku będziemy niezniszczalni. Nawet Slytherin będzie się bał wyjść ze swojej szatni, żeby z nami grać. – mówi Ron pewny siebie.
- Będę was wspierała w tym przekonaniu - odpowiada szatynka, powstrzymując się od chichotu.
- No oczywiście, że tak. – mówi Harry - Może przyjdziesz dziś na trening? Popatrzysz na prawdziwych graczy. – puszcza oko do Rona, który wyprostował się dumnie.
- Pewnie. – odpowiada - Tylko Ron będziesz musiał się śpieszyć, bo później idziemy na lekcje z pierwszakami.
- Prawie zapomniałem! - podnosi głos - Co ja bym bez ciebie zrobił!
Hermiona lekko rumieni się na policzkach, uśmiecha się do chłopaka.
-Czytałeś materiały?

* * *
Draco przeciąga się i po chwili wstaje ze swojego łóżka. Niedbale przeczesuje dłonią włosy i spogląda do lustra. Uśmiecha się, gdy nie widzi pod swoimi oczami wielkich worów. Kolejna spokojna noc bez jego ani jej koszmarów. Ubiera na siebie czarne spodnie, białą koszulę, a na nią szary sweter bez rękawów. Zawiązuję na szyi zielony krawat i już jest gotowy. Na koniec tylko spryskuje się perfumami, które rozchodzą się po całej sypialni i wychodzi z niej. Od razu jego wzrok zatrzymuje się na drzwiach, prowadzących do pokoju Hermiony. Co ta jedna osoba mogła z nim zrobić? Niby nic...A jednak on czuje swoją wewnętrzną zmianę. Sam nie wie, czy cieszyć się, że w jego życiu zagościła taka dziewczyna. W zakamarkach swojej pamięci widzi matkę, która czekała, aż w końcu się odmieni. Wspierała go nawet świadoma, że bawi się uczuciami innych.
Pochodzi szybko do barku i nalewa sobie ognistej. Pociąga ze szklanki duży łyk i odstawia ją na stolik. Jeszcze raz zerka na drzwi, a jakaś niewidzialna moc ciągnie go w ich stronę. Podnosi rękę i puka do nich. Tłumaczy sobie swoje zachowanie czystą ciekawością, chęcią dokuczenia jej, czy obrażenia. Jednak to tylko złudzenie. Po prostu chce sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Stoi jeszcze parę chwil, lecz nadal nie słyszy odpowiedzi, cisza. Zaczyna się denerwować i martwić. Naciska na klamkę, która bez problemu ustępuje. Wchodzi niepewnym krokiem do środka, nie znajdując tam Gryfonki. Patrzy na zegarek i zauważa, że śniadanie trawa już od dobrych dziesięciu minut. Długimi susami pokonuje hol, by wrócić się do pokoju po torbę oraz książkę, którą wczoraj „pożyczył” od swojej współlokatorki. Odkłada ją na biurko na stos innych, uśmiechając się z satysfakcją, że zdążył wczoraj znaleźć to, co chciał. Teraz musi tylko oddać ją tak, aby dziewczyna tego nie zauważyła.
- Szczęście się mnie trzyma - śmieje się cicho, wypijając resztki bursztynowego napoju. Wychodzi z dormitorium i pustymi korytarzami szkoły idzie w stronę Wielkiej Sali. Otwiera drzwi, a wszystkie pary oczu spoglądają na niego. Nic sobie z tego nie robiąc, szuka tych, na których widoku najbardziej mu zależy. Spogląda na niego ukradkiem, podczas rozmowy z Potter'em i Weasley'em. Uśmiecha się delikatnie i siada przy stole Slytherinu. Po chwili dosiada się do niego Zabini, radując się jak szaleniec.
- Nic nie mów... - warczy do niego na powitanie.
- Stary! I tak powiem! - podnosi głos - Wpadłeś po uszy…
- Zabini, proszę… Zamknij się!
- Ale taka prawda - odpowiada i nakłada na swój talerz sporą ilość jajecznicy - No cóż... Muszę przyznać, że chyba ci się radar wyostrzył. W końcu jakiś dobry wybór. Granger jest niczego sobie. Ładna, mądra i słodka. – szturchnął Dracona konspiracyjnie.
- Diable... Czy ty coś brałeś? - pyta, a przyjaciel przewraca oczami.
- Nic, a nic - szczerzy się beztrosko - To co mamy jakiś plan na nią?
- Blaise! Jaki plan?! Na jaką ją?! Kompletnie ci odbiło!
- Plan na zdobycie Hermiony Granger głupku - syczy mu do ucha, lecz po chwili ponownie kąciki ust Blaise’go uniosły się - A to niby ty jesteś ten mądrzejszy...
- Nie będzie żadnego planu...- opowiada zmęczonym głosem.
- Jak to? To już nic na niej nie zależy? – dziwi się - A myślałem, że zabawię się w kupidyna.
- Nadal zastanawiam się czy czegoś nie brałeś - kręci głową z dezaprobatą - Z każdą chwilą przekonujesz mnie, że miałem rację.
- Już ci mówiłem przyjacielu, że nie. A ty jak zwykle mnie nie słuchasz - mówi - No ale jeśli ty nie bierzesz się za słodką Gryfoneczkę to z chęcią ja to zrobię.
Diabeł spogląda w stronę Hermiony, która tłumaczy coś Ronaldowi, upijając kilka łyków soku. Zabini uśmiecha się podstępnie, a Draco zaciska pod stołem swoje dłonie w pięści. W myślach próbuje się uspokoić, jednak wie, że jeszcze jedno słowo przyjaciela, a on wybuchnie i nikt nie powstrzyma go, żeby dołożyć koledze.
- Nie przeszkadza ci to, że ona jest Gryfonką, przyjaciółką Potter'a... No i…
- Szlamą- dopowiada za niego - Nic, a nic. Wojna się skończyła. Nie muszę żyć według zasad mojej rodziny. Nie przeszkadza mi to. A dodatkowo Hermiona wydaje się być miłą dziewczyną, więc ty powinieneś się liczyć ze słowami.
Twarz blondyna przybiera czerwony odcień w okolicach policzków, lecz usiłuje, by jego twarz wyglądała neutralnie. Czuje, że jego paznokcie powoli wbijają się w jego skórę i jeszcze chwila, a z ran zacznie lać się krew.
- Co.. Przecież ja… - jąka się.
- Już się nie tłumacz – kończy Zabini.
Dwaj uczniowie spoglądają na szatynkę. Właśnie żegna się z przyjaciółmi i rusza do wyjścia. Zabini klepie w plecy Dracona, wypija ostatni łyk soku i raduje się od ucha do ucha.
- Życz mi szczęścia – mówi - Aaa i w sobotę u ciebie! Przyniosę co nieco.
Już po chwili wybiega za Gryfonką, zostawiając zdenerwowanego blondyna w sali. W środku aż kipi ze złości. Jak on mógł! Przecież to moja Hemiona! Moja! Nie. Nie jest moja, a Zabini o tym wie... I teraz chce poderwać mu dziewczynę, na której na prawdę zaczyna mu zależeć, rozmyśla Draco. Chłopak czuje, że ona sprawia, że chce być dobry. Każda jego cząstka woła, aby ją zobaczyć, aby ją spotkać. A jak będzie z jego przyjacielem, to każdego dnia będzie musiał oglądać, jak pozwolił jej odejść. Hermiona. Pierwsza dziewczyna, która pokazała mu, że ważniejsze jest wnętrze człowieka, a nie wygląd, pieniądze czy pochodzenie. Docenia w nim zmianę. Kręci głową. Musi w końcu wyrwać się z krainy marzeń i zacząć działać, bo najlepsze zgarną mu sprzed nosa i to właściwie za jego zgodą. Zakłada torbę i wybiega z sali w ślady za parą. Za nią...Tą, która dała mu drugą szansę.
* * *
Zabini wypadł z sali i rozgląda się na boki. Zauważa burzę brązowych loków, które znikają właśnie za jedną z kolumn. Podbiega szybko w jej stronę, łapie za łokieć i obraca ją do siebie, jednak zbyt mocno. Książki, które trzymała w dłoniach wypadają jej z rąk i lądują na podłodze oraz na nogach Ślizgona, który wydobywa z siebie zgłuszony jęk bólu.
- Ojej... Nic się nie stało? Ja przepraszam… - zaczyna szatynka.
- Nie, to ja przepraszam. - Kuca i zbiera księgi z podłogi - Proszę. Miło cię znowu widzieć. Na zajęciach niestety nam przerwano. - Gryfonka uśmiecha się słabo i zakłada nieśmiało kosmyk włosów za ucho. - Gdzie się wybierasz? – zagaił Ślizgon.
- Myślałam na biblioteką, muszę się przygotować do prowadzenia lekcji...Wiesz, szlaban. A potem idę na trening pooglądać chłopaków.
- Draco coś tam wspomniał – mówi - Jednak muszę cię na chwilę wyrwać na błonia. Przesiadywanie w taką pogodę w bibliotece powinno być zabronione! - Szatynka spogląda przez okno na niebo, które jest w prześlicznym odcieniu błękitu. Nie ma na nim ani jednej chmurki, a słońce widnieje na jego środku i ogrzewa swoimi pierwszymi tchnieniami okolicę.
- Rzeczywiście. Piękna pogoda – odzywa się gryfonka.
- Co powiesz na spacer?- pyta po chwili milczenia chłopak.
- Yyy... Ja, ja sama nie wiem - odpowiada trochę zaskoczona.
- Nie gryzę. - mówi i ofiaruje jej swoje ramię, zachęcając Hermionę - Bardziej bałbym się smoczków. -Dziewczyna chichocze pod nosem i łapie za jego ramię, przyjmując ofertę spaceru. Powoli kierują się w stronę wyjścia, nie zauważając blondyna, który uważnie przygląda się ich każdemu ruchowi. Na jego twarzy widnieje grymas niezadowolenia, a swoje dłonie ponownie zaciska w pięści, którymi po chwili uderza w ścianę.
Para uczniów spaceruje po zielonej trawie przy jeziorze. Wciąga do płuc słodki zapach, zwiastujący końcówkę lata. Delektują się delikatnymi powiewami wiatru, który owiewa ich twarze i chłodzi w ten upalny poranek. Słyszą śpiewy ptaków, które jeszcze nie postanowiły zostawić swoich gniazd i uciec do ciepłych krajów. Rozmawiają ze sobą bez rzadnych przeszkód, jakby znali się do lat. Zachowują się jak rodzeństwo. Dogryzają sobie i często wybuchają niepohamowanym śmiechem, który za każdym razem kończy się dla Hermiony czkawką. Po przechadzce siadają pod drzewem. Wielki dąb daje dużo cienia, pod którym chowają się przed gorącymi promieniami.
- Dziękuję ci za miły spacer - mówi szatynka.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiada i uśmiecha się do niej szczerze – Mam do ciebie pytanie.
- Tak? - spogląda na chłopaka, oczekując.
- Mojemu koledze podoba się dziewczyna i on nie wie jak zwrócić na jej uwagę na siebie – przerywa, spoglądając na wyraz jej twarzy.
- Znam ich? – pyta. Brunet kiwa głową, lecz nic nie odpowiada. - Każda osoba jest inna. Nie ma reguły, która jest dobra. To on musi czuć co i jak powiedzieć. Powiedz kto to...Może jakoś pomogę. - Nagle słyszą jakiś szmer i zza krzaków wychodzi dobrze znany obojgu blondyn.
- Wam przypadkiem nie za dobrze? - pyta z wyrzutem, spoglądając na obojga.
- Draco...Jak miło, że do nas dołączyłeś - odpowiada ironicznie Diabeł. Miona mierzy go wzrokiem, a po chwili spogląda na niespodziewanego gościa i przesuwa się, aby mógł się dosiąść.
- Dziękuję - uśmiecha się do niej uprzejmie. - Szkoda, że inni nie umieją się zachować.
- A może umieją, lecz za to inni nie potrafią wykorzystać danej im okazji, a ci drudzy chcą pomóc - warczy brunet.
- Pomóc?! Chyba odebrać tę okazję! – podnosi głos Malfoy.
- HA! Przyznałeś się, że jednak nie jest tak jak mówiłeś! - Diabeł szczerzy się triumfalnie.
- Możecie mi powiedzieć o co tutaj chodzi? - denerwuje się Hermiona. Zerka raz na jednego, raz na drugiego.
- O nic - odpowiada Draco - Diabeł i jego myśli...Tego nigdy nie zrozumiesz.
- Wypraszam sobie!- przerywa mu. - To ty wtrąciłeś się w PRYWATNĄ rozmowę. – ciśnienie krwi Zabini’ego podniosło się.
-Ej! Chłopcy spokojnie - przerywa im i kładzie ręce na ich ramionach, by ukoić sytuację - Może ja pójdę i porozmawiacie sobie na spokojnie?
- Nie! - krzyczą obydwoje równocześnie.
- Jesteście już dorośli, a zachowujecie się jak dzieci – gani ich.
- Może – ucina krótko brunet. Hermiona mierzy ich wzrokiem, a od kolejnej wymiany zdań między chłopakami ratuje ją bicie dzwona, który oznacza rozpoczęcie się lekcji. Wstaje z ziemi i żegna się z chłopakami, zostawiając ich samych, aby mogli wytłumaczyć sobie swój wymyślony spór. Zabini spogląda na swojego przyjaciela.
- Wiedziałem, że pójdziesz za nami - uśmiecha się prowokująco do niego. - Powtórzę... wpadłeś po uszy. -  Zaczyna się śmiać, a po chwili również na Draco przechodzi dobry humor bruneta.
- Zabije cię, jeśli znowu odwalisz taki numer- ostrzega go, po czym ramię w ramię wracają do szkoły.

* * *

Szatynka idzie ciemnymi korytarzami szkoły, które oświetlają tylko słabo żarzące się pochodnie, przywieszone do ścian. Osoby z obrazów wesoło gawędzą ze sobą o nowościach. Czasami niektórzy uśmiechają się do Gryfonki i życzą jej miłego dnia. Gdy w końcu podchodzi do drzwi sali lekcyjnych zauważa, że pierwszoroczni czekają już na otwarcie wejścia. Jedyną osobą, która nie rozmawia zawzięcie o lekcji i nowych zaklęciach , jest Ron. Rudzielec wyróżnia się wzrostem i swoją naburmuszoną postawą. Usta ma wygięte w grymasie, ręce założone na piersi, a twarz całą czerwoną ze złości. Gdy dziewczyna podchodzi do niego prycha pod nosem i odwraca się do niej bokiem. Spogląda prosto na ścianę ignorując jej osobę. Hermiona podchodzi do niego i również spogląda w ścianę.
-Nie widzę tu nic ciekawego- stwierdza z uśmiechem.- Wytłumaczysz mi swoje zachowanie?
Próbuje rozluźnić sytuację, lecz chłopak robi się jeszcze bardziej czerwony.
-Pomyśl Hermiono- rzuca od niechcenia i odchodzi od niej na kilka kroków.
Gryfonka opiera się o ścianę, obserwując jak Ron siada na parapecie, spoglądając na wszystko oprócz na nią. Przez krótką chwilę dziewczyna zastanawia się, o co może chodzić przyjacielowi i olśniewa ją. Powoli podchodzi do niego i spogląda na jego twarz. Jej spojrzenie nawołuje chłopaka, aby i on spojrzał w jej oczy. Po chwili to robi, lecz Szatynka zauważa w nich iskierki złości.
-Chodzi o trening?- dopytuje się.
Gdy twarz chłopaka odwraca się od niej, wie, że trafiła w sedno.
- Ja przepraszam… Zapomniałam. Ale obiecuję, że na następny przyjdę!
Gryfon śmieje się ironicznie.
-Nie wierzę ci Hermiono. Znalazłaś sobie nowych znajomych, to zostawiłaś starych.
-Ron… Chwila! Co?! Jakich nowych znajomych? O czym ty mówisz?
-Colin cię widział. Siedziałaś sobie nad jeziorem z Zabinim i Malfoyem. Myślałaś, że się nie dowiemy?
-Tak byłam z nimi nad jeziorem. Ale to nie znaczy, że o was zapominam.
-Właśnie dziś to pokazałaś!
-Przecież to tylko jeden trening!- podnosi głos.
Ron kręci głową z niedowierzaniem. Jednak nic nie odpowiada, bo drzwi sali się otwierają. Nauczycielka wychodzi i prosi uczniów, aby zajęli swoje miejsca. Spogląda na Gryfonów i macha do nich ręką, aby przyszli. Hermiona delikatnie uśmiecha się, gdy nauczycielka zaczyna opowiadać o swoich lekcjach. Gdy dochodzi do nich Malfoy, przerywa historię ze swojej innej szkoły i zaczyna;
-Jak jesteśmy już wszyscy to możemy przejść do rzeczy.
Spogląda w stronę Hermiony.
-Postanowiłam, że to ty dziś poprowadzisz lekcję-uśmiecha się.- Miałam dla ciebie notatki, lecz postanowiłam dać ci swobodę wyboru tematu. Macie wspólnie wybrać coś co zainteresuje naszych małych czarodziei, którzy na pewno zdadzą mi relację z prowadzonych zajęć.
-Ale…Czy to jest zgodne z regulaminem?- pyta Gryfonka.
-Nie, ale rozmawiałam z profesor Mcgonagall i zgodziła się na taki układ. Oczywiście z jasnych powodów, to jest szlaban. Co byście z tego mieli, gdybym dała wam zadania do poprawiania? Zupełnie nic. Jedynie życzylibyście mi źle po kątach. Nawet nie próbujcie zaprzeczyć, nikt nie lubi poprawiać zadań.
Blondynka chichocze pod nosem, widząc wyrazy min uczniów.
-Pan Malfoy i Pan Weasley będą ci pomagali Hermiono. Na kolejnych zajęciach będziemy wymieniać rolę nauczyciela.
Ponownie chichocze, lecz próbuje to zatuszować chowając usta dłonią.
-Zostawiam was i lecę załatwić ważne sprawy dla Hogwartu.
-Ale pani profesor… Ja nie wiem czy sobie poradzę- zaczyna Hermiona.- Ja nie wiem…
-Na pewno dasz sobie radę- uśmiecha się do niej i klepie ją w ramię.- Jest was trójka, musicie się w końcu nauczyć współpracować.
Gdy oddala się, dzwoni dzwonek, więc trójka uczniów wchodzi do sali. Wszystkie oczy spoglądają, na każdy ich krok. Hermiona staje na środku sali. Wsłuchuje się w głuchą ciszę, którą po chwili przerywa zatrzaśnięcie się drzwi przez poryw silnego wiatru. Ron szybko podchodzi do okna i zamyka je na zasuwkę. Hermiona przenosi wzrok z rudzielca ponownie na klasę. Każde dziecko patrzy na nią wyczekująco, przez co na jej policzkach pojawiają się dwa wielkie rumieńce. Chce uciec, lecz nie potrafi się ruszyć. Cały ten stres sprawił, że nie może nawet ruszyć palcem. Zdobywa się na otwarcie ust, lecz żaden dźwięk z nich nie wylatuje. Przez sale przechodzą ciche pomruki i chichoty. Hermiona czuje, że dłużej nie wytrzyma, gdy chce już wziąć nogi za pas, ktoś łapie ją za ramiona. Jego błękitne oczy spoglądają wprost w jej.
-Dajesz, kobieto-szepcze jej do ucha i odchodzi, odprowadzony wrogim spojrzeniem Ronalda.
Szatynka uśmiecha się delikatnie i wciąga do płuc trochę świeżego powietrza.
-Dzień dobry-zaczyna łamiącym się głosem.- Wraz z moimi kolegami trochę narozrabialiśmy, przez co dziś będziemy prowadzić lekcję w ramach szlabanu.
W sali rozbrzmiewają się głośniejsze śmiechy, a Gryfonka rozluźnia się, gdy słyszy głos Dracona, który chwali ją za początek.
-Jako, że nie mam pomysłu na zaklęcie, które możemy dziś przećwiczyć, to zdam się na moich kolegów, którzy na pewno wybiorą coś ciekawego, co dziś przerobimy.
Spogląda na chłopaków, mierząc ich wzorkiem wypełnionym prośbą o pomoc. Obydwoje wyglądają jakby przed chwilą siłą zostali ściągnięci z łóżka. Wpatrują się w szatynkę z niewyraźnym wyrazem twarzy. Nie byli przygotowani, że to na nich spadnie odpowiedzialność za zadowolenie uczniów. Pierwszoklasiści pomimo, że są młodzi i niedoświadczeni, potrafią być naprawdę uciążliwi i wymagający.
-Może zaklęcie Patronusa?- proponuje rudzielec.
Draco spogląda na niego i prycha pod nosem. Stuka się palcem w czoło, pokazując mu jego głupotę. Wiedział, że Wieprzlej nie często przejawia chęć do nauki i że nie grzeszy mądrością, lecz jego wypowiedź wybiła blondyna z rytmu.
-Patronusa? W pierwszej klasie?- pyta ironicznie.
-A czemu by nie?
-To może pochwal się Weasley co ty umiałeś w pierwszej klasie? Hmm… Co? Język ci ucięli?- śmieje się pod nosem.- Pakowałeś się tylko w kłopoty, z których wyciągał cię zawsze Potter albo Granger. Nie chce przypominać jak nawet Wingardium Leviosa nie potrafiłeś wyczarować.
Przerywa przez chwilę, napawając się tym jak Ron robi jest jeszcze bardziej czerwony. Odwraca się do dzieci i kontynuuje.
-Sam Salazar Slytherin, czy Godryk Gryffindor nie potrafił wyczarować prawidłowo Patronusa , gdy miał tyle lat co wy. A nazywają ich potężnymi czarodziejami. Zaklęcie to wymaga doświadczenia oraz dużej wiedzy i koncentracji.
-To już wiadomo czemu nie umiesz go wyczarować.
Blondyn prycha pod nosem, wciąga do płuc kilka porządnych wdechów, aby uspokoić swoje myśli. Po chwili wyciąga różdżkę z kieszeni.
-Nie umiem?- pyta i podnosi jedną brew do góry.- To spójrz.
Zamyka oczy, podnosi magiczny patyk, a ze swojego umysłu próbuje wygrzebać najszczęśliwsze momenty w swoim marnym życiu. Już po chwili do jego nosa dolatuje zapach świeżo skoszonej trawy ze swojego ogrodu, w którym przebywał większość swojego dzieciństwa, pomagając matce przy roślinach. Widzi jej obraz, kiedy podlewa róże, dotyka ich płatków i śpiewa im piosenkę, którą on tak bardzo uwielbiał. Dodawała mu zawsze nadziei, że tak samo jak te róże będzie silny. W jego uszach rozbrzmiewa głos matki. Pełen miłości, ciepła…To ten głos sprawiał, że chciał  być lepszy. Jednak, nie udało się jej mu pomóc. Nie dała rady przeciwstawić się mężowi, śmierciożercom i Czarnemu Panu. On… Podporządkował się ojcu, a ona wypłakiwała się przez nich tyle razy, że aż serce się ściska, gdy Draco sobie o tym przypomina. Sceneria z ogrodu znika, teraz przechodzi przez wielkie drzwi w Hogwarcie, gotowy rozpocząć swoje nauczanie. Spogląda zafascynowany na sufit oraz na nią. Od początku wiedział, że Hermiona Granger nie będzie cichą myszką, że zrobi coś dla świata. Wtedy miał nadzieję, że on będzie u jej boku ze wsparciem, lecz gdy ojciec dowiedział się jakiego jest pochodzenia, zakazał mu jakikolwiek kontaktów z nią. Więc skrywał uczucia pod warstwą zimnego i nieczułego arystokraty, dla którego głównym celem było wyśmiewanie jej. Aż do teraz… Obraz ponownie się zmienia. Zauważa jej roześmianą twarz. Włosy, które sterczą we wszystkie strony, rozwiewane przez podmuchy ciepłego wiatru. Jej śmiech jest zaraźliwy, a oczy spoglądają na niego z taką dobrocią, czułością i zaufaniem, jak nigdy dotąd. Jakąś jego cząstka skacze z radości, że wysiłki jego matki nie poszły na marne, że wreszcie okazał swoje emocje. Jednak on nadal ze sobą walczy, aby nikt nie dowiedział się , że jest kruchy jak skała, która po kilku uderzeniach runie. Rozsypie się przez wspomnienia, tęsknotę i przez ból, którego doświadczał od małego. Uczył się z nim żyć, ale jak długo można? Nagle z końca różdżki wylatuje biała mgiełka. Czuje jak zaklęcie przepływa przez jego ciało, wyciągając z niego wspomnienia. Skupia się na tych najszczęśliwszych i wreszcie udaje mu się. Mgła przeistacza się w wielkiego smoka, który zaczyna szaleć po klasie. Skacze na ławki, chodzi po ścianach i rozbawia dzieciaki, które wpatrują się w niego z wielkim zaciekawieniem. Klaszczą, wiwatują, podziwiając stworzenie. W ich główkach każdy chce, aby ich Patronus wyglądał dokładnie tak samo jak ten.  Próbują go dotknąć, złapać, jednak smok zawsze im ucieka. Zwierzę nagle zatrzymuje się prosto przed Gryfonką, spogląda głęboko w jej czekoladowe oczy. Po chwili przekręca łebek w bok i powoli, niepewnym krokiem podchodzi do dziewczyny. Szatynka patrzy z nadzieją i zdenerwowaniem na Draona, lecz ten jest tak zapatrzony w bestię i skoncentrowany na zaklęciu, że nie próbuje go przerwać. Ron natomiast skacze nerwowo z nogi na nogę, a jego twarz przybiera kolor buraka. Był święcie przekonany, że temu śmierciożercy się nie uda. A teraz? Co to ma być?! Jakiś tani podryw na smoka?!
-Draco, zrób z nim coś- mówi szatynka.
Blondyn, jakby pod wpływem jej głosu, budzi się z transu i spogląda w jej stronę. Widzi swojego Patronusa, którego od dziewczyny dzielą już tylko dwa małe kroczki. Uśmiecha się delikatnie.
-Nic ci nie zrobi- dodaje jej otuchy.
Na potwierdzenie jego słów, smok wtula swój łebek w jej ramię, a ogon zaplata między jej nogami. Hermiona, gdy czuje na swojej skórze delikatną mgiełkę, zamyka oczy.
-Otwórz - słyszy rozbawiony głos blondyna- Nic ci nie zrobi.
Szatynka uchyla powieki i wpatruje się w smoka, który patrzy na nią niepewnym spojrzeniem. Ponownie wtula się w jej ramię, a Gryfonka chichocze, gdy jego oddech łaskocze ją po szyi. Wyciąga rękę i dotyka jego pyszczka. Po jej palcach przebiegają dreszcze, gdy mgła łaskocze jej opuszki.
-Koniec tego dobrego, stary- śmieje się blondyn i jednym obrotem różdżki powoduje, że smok znika.
W sali rozbrzmiewają brawa. Dzieciaki podbiegają do blondyna prosząc, aby i ich nauczył tego zaklęcia. Draco spogląda na Hermionę, jednak ta tylko wzrusza ramionami i chichocze radośnie.
-Może na początku coś łatwiejszego?- pyta.- Spróbujemy z zaklęciem Lumos?



* * *


Zmęczona Gryfonka rzuca swoją torbę na łóżko. Wzdycha pod nosem, mamrocząc obelgi w stronę szkoły. Jest tak wykończona, że najchętniej poszła by spać i przespała kolejne dni. Jednak , gdy rzuca się na łóżko, zauważa na nim koperty, które jeszcze dziś wraz z Draconem muszą skończyć i odesłać do dyrektorki. Leży jeszcze przez chwilę, wciągając przepiękny zapach jaśminu, którym pachnie jej kołdra i w końcu wstaje. Z szuflady wyciąga swoje najlepsze pióro oraz ozdobny atrament – specjalny na takie zadania. Do ręki zabiera również papeterię i mocnym kopniakiem otwiera drzwi jej pokoju, aby móc wejść do salonu. W pomieszczeniu panuje półmrok , dlatego gdy tylko Szatynka kładzie rzeczy na stoliczku, zapala jednym skinieniem różdżki świece i później powoduje, że w kominku wybuchają jasne płomienie, które sprawiają , że w salonie robi się przyjemnie ciepło. Przez chwilę przytrzymuje swoje dłonie przy ogniu, aby stały się cieplejsze oraz, aby ona nie drżała z zimna, które panuje w całej szkole. Kończy się już lato, a jesień wydaje się, że przyjdzie  naprawdę mroźna. Coraz mniej uczniów spaceruje bo błoniach, a większość spędza czas w Pokojach Wspólnych, grając w szachy czy Eksplodującego Durnia. Spogląda na zegarek na ścianie i stwierdza, że nie może odwlekać dłużej spotkania z blondynem. Zatrzymuje się przy drzwiach , prowadzących do jego pokoju, a w głowie powtarza sobie plan, który wymyśliła zeszłej nocy. Dziś jest odpowiedni dzień, aby wprowadzić go w życie. W końcu chce, aby ich współpraca była owocna, a nie jak za pierwszym razem. Zadanie jest proste, musi pozbyć się ognistej. Wciąga do płuc świeże powietrze, aby oczyścić swój umysł i w końcu postanawia zapukać. Nie słyszy żadnego odzewu i powoli zaczyna się denerwować, że chłopaka nie ma. Jednak po chwili drzwi otwierają się przed nią. Wchodzi do środka i nie zauważa nikogo w pokoju. Szybko rozgląda się jeszcze raz i dopiero teraz widzi światło , które wydostaje się z łazienki.
-Rozgość się- słyszy głos chłopaka.- Zaraz wejdę.
Gryfonka uśmiecha się pod nosem i szybko wyciąga różdżkę. Myślała, że będzie ciężej, jednak najwidoczniej ma szczęście. Pod nosem wypowiada krótką formułkę, a butelki z alkoholem zaczynają delikatnie drżeć. Gdy Draco wchodzi do pokoju, ona zdąża schować magiczny przedmiot, kamuflując tym swoją zbrodnię. Blondyn zerka podejrzliwie na dziewczynę, która dopiero teraz zadaje sobie sprawę co blondyn ma na sobie. Na wąskich biodrach zawiązany ma biały ręcznik. Po jego klatce piersiowej spływają jeszcze kropelki wody, a jego włosy całe mokre przeczesane są do tyłu. Hermiona otwiera buzię, aby coś powiedzieć, jednak wszystkie słowa wylatują jej z głowy. Draco jest niebezpiecznie blisko niej, powoduje tym, że jej policzki przybierają czerwony odcień, a ręce zaczynają się delikatnie trząść. Na jego usta wypływa uśmiech, który Gryfonka nie umie ugrupować do żadnych innych. Jeszcze nigdy nie wiedziała żeby chłopak się tak uśmiechał. W jego oczach błyszczą iskierki, które powodują u Hermiony dreszcze. Jej wróg? Zapomniała, że kiedyś był dla niej okropny… Teraz się zmienił. Udawania jej to codziennie, nie przestając jej zadziwiać. Dziś niestety, uświadomiła sobie ponownie, że jest przystojny. Cholernie przystojny.
-Czyżby pierwszy raz Granger zabrakło słów?- pyta.- Trzeba to gdzieś zapisać.
Jego słowa są jak kubeł zimnej wody. Dziewczyna szybko trzeźwieje z tej dziwnej hipnozy. Od razu zakłada ręce na piersi i marszy czoło.
-Nie złość się- śmieje się blondyn.- Każdej w takiej chwili brakuje słów.
Hermiona jeszcze bardziej czerwieni się na policzkach.
-Jesteś obrzydliwy!- warczy , a po chwili dodaje szybko.- Ubierz się i przyjdź do salonu, musimy skończyć pracę dla Mcgonagall.
Myślała, że umie utrzymać swoje emocje na wodzy. Jednak, jak zawsze przy nim, coś z nią się dzieje… Przestaje panować nad swoim zachowaniem. Postanawia odejść zanim zrobi jeszcze większą głupotę. Nie pozwoli sobie już na taką chwilę słabości. Przy chłopaku czuje się bezbronna, skazana na niego i - co najgorsze- wszystko idzie na inny plan. Odwraca się, próbując nie zwracać uwagi na Dracona, który oczywiście poszedł za nią. Nagle czuje uścisk na swoim nadgarstku. Chłopak przyciąga ją do siebie, powodując , że jej ciało dotyka jego. Kropelki wody przenoszą się na jej bluzkę, ziębiąc ją gorzej niż ściany Hogwartu. Jednak ona nie zwraca na to uwagi. Kolejny raz tego wieczoru wszystko staje w miejscu. Nic innego nie jest ważne. Tylko oni… Wpatrujący się sobie głęboko w oczy, poszukujący czegoś co pozwoli im odczytać emocje drugiego. Uczucia, które ciągną ich do siebie są silne, lecz żadne nie chce się do nich przyznać. Chłopak kładzie swoje ręce na jej talii , powodując u niej dreszcze, które przebiegają po całym jej ciele. Ich wzrok ponownie się spotyka, a twarze zaczynają zmniejszać dystans między sobą. Gryfonka nagle trzeźwieje, gdy słyszy stukanie w szybę. Szybko odskakuje od chłopaka, który oszołomiony całym zajściem, nie zauważa dostojnego puchacza za swoim oknem.
-Przyjdź za chwilę- szepcze dziewczyna.- Mamy obowiązki.
Wychodzi szybko z pokoju chłopaka, nie odwracając się do tyłu. Czuje cały czas na plecach jego wzrok, który pobudza w jej ciele każdą cząsteczkę. Opada na kanapę i zaczyna pisać listy. Już po chwili dosiada się do niej chłopak ubrany w szare dresy i czarny podkoszulek. W swojej dłoni ma butelkę z alkoholem, którą kładzie na stole. Hermiona spogląda na chłopaka, powstrzymując się od uśmiechu. Ich spojrzenia ponownie się spotykają.
-Kup sobie swoją ognistą, a nie polują na moją- mówi do niej.
-Moja na pewno byłaby mocniejsza od twojej- stwierdza, gdy już nie może się powstrzymać.
Blondyn patrzy na nią nagannym wzrokiem. Otwiera butelkę i wypija z niej łyk. Po chwili wypluwa go, krzywiąc się jak gdyby usłyszał krzyk mandragory.
-Coś ty zrobiła?!
-Zamieniłam ci ognistą we wodę- uśmiecha się wrednie.
-Słońce ci dogrzało kobieto!- krzyczy.- Czemu?
-Po pierwsze jesteś uzależniony, a po drugie za karę. Mam nadzieję, że już więcej nie zrobisz takich scen jak w Wielkiej Sali.
-To przez ten pocałunek zmieniłaś mi ognistą?!
-Tak- uśmiecha się.- Zrobiłeś to bez mojej zgody, więc mogę się zemścić.
-A więc z twoją zgodą mogę to robić?- pyta i podnosi jedną brew do góry.
Przybliża się do niej, uśmiechając się w dziwny sposób. Hermiona wstaje z kanapy.
-Nie wyobrażaj sobie za dużo Malfoy- warczy i przenosi się na fotel wraz ze swoimi listami.- Weź się do roboty! 
Draco kręci głową z niedowierzaniem. Gryfonka chce się pobawić w zemstę… Szkoda, że zadarła z nim. Uśmiecha się pod nosem.
-Masz minutę , aby zmienić ją z powrotem w ognistą- mówi, próbując opanować swoje nerwy.
-A jak nie to co?- pyta i podnosi głowę , uśmiechając się cwanie.
-Granger, Granger ze mną się nie zadziera- ostrzega ją.
-A ja zadzieram-odpowiada.
Blondyn wstaje z kanapy, przechodzi dwa kroki i jest już przy Gryfonce. Swoimi dłońmi chwyta za ramiona fotela  . A swoim wzrokiem wodzi po jej twarzy. Uśmiecha się, gdy zauważa rumieńce.
-Jesteś tego pewna?- pyta, a gdy nie uzyskuje odpowiedzi , rzuca się na dziewczynę , łaskocząc bo brzuchu.
Po pomieszczeniu rozniósł się szczery śmiech. Gryfonka jeszcze bardziej czerwieni się na twarzy, powtarzając, aby chłopak przestał.
-Ale zdejmiesz zaklęcie?- pyta , nie przestając.
-Tak!-krzyczy i po chwili wciąga świeże powietrze do płuc.
Mierzy go wrednym spojrzeniem, wyciągając różdżkę. Szybko wypowiada zaklęcie i w butelce pojawia się bursztynowy płyn. 
-I czy nie było to prostsze rozwiązanie?- śmieje się do niej.
-Jesteś uzależniony- stwierdza ponownie.
Draco pociąga z butelki duży łyk, podczas gdy Hermiona prycha głośno pod nosem. Może naprawdę jest uzależniony? Kiwa przecząco głową. To jest jego mała odskocznia od wspomnień. Nic więcej. Chwyta pergamin i po chwili zabiera się do pracy.

  • Ufff jest i rozdział. Był dla mnie problemem , bo jak wiecie borykałam się z problemem braku weny. Dziękuję za pomoc Sofi oraz mojej Serafincę <3 Dzięki nim 8 notka zobaczyła światło dzienne. Oczywiście dziękuję również tym, którzy pisali komentarze ze słowami pomocy dla mnie. Jesteście wspaniali! Kolejnym problemem jest to, że w środę wyjeżdżam na obóz i nie będzie mnie 2 tygodnie. Tak , więc nie mam pojęcia kiedy pojawi się notka. Wszystko zależy od tego czy znajdę czas na wyjeździe i coś napiszę. Oczywiście, po powrocie nadrobię wszystkie nowe rozdziały u was <3  Trzymajcie za mnie kciuki :) Wszystkim życzę udanych wakacji! :)

wtorek, 24 czerwca 2014

Sowia Poczta

Przepraszam Was bardzo, ale rozdział na pewno nie pojawi się w tym tygodniu. Moja wena wyparowała i nie wiem, kiedy będę w stanie zrobić coś z kolejnym rozdziałem. Mam jego połowę i ... zacięłam się. Pustka. Zero pomysłów, zero dalszego wyobrażenia. Cokolwiek napiszę , nie podoba mi się to i wkurzam się coraz bardziej. Codziennie będę próbowała coś napisać, poprawić i mam nadzieję, że w następnym tygodniu zawitam tu z rozdziałem :) Trzymajcie kciuki.


poniedziałek, 16 czerwca 2014

— 7. Lost in a daydream





 Już od kilku minut stoi przed gabinetem nauczycielki. Chociaż na zewnątrz wygląda spokojnie, w środku aż kipi ze złości. Nie dość, że cała szkoła mówi o jej wymyślonym związku z Malfoy'em, to jej najlepsza przyjaciółka postanowiła być głową paczki Lavender -Parvati; głównych plotkar w Hogwarcie. Dałaby sobie rękę uciąć, że gdyby wydały gazetkę z ploteczkami, byłaby sławniejsza od Proroka Codziennego. Ma ochotę krzyknąć, aby odreagować, lecz wie, że nie byłoby to zachowanie godne prefekt naczelnej. Ma dawać przykład, dlatego wciąga do płuc powietrze i po chwili je wypuszcza wraz ze wszystkimi obawami i złością. Drzwi otwierają się przed czasem, a z nich wychyla się głowa nauczycielki. Uśmiecha się do dziewczyny i gestem dłoni przywołuje ją do siebie.
- Od zawsze wiedziałam, że dziewczyny są bardziej odpowiedzialne i punktualne od chłopców.
- Oj tak - mówi i chichocze pod nosem. - Gdyby pani przez te wszystkie lata miała na głowie dwóch takich, których nie obchodzą SUMY czy nawet zadanie domowe... no cóż. Już chyba się do tego przyzwyczaiłam.
Blondynka uśmiecha się do niej życzliwie i wskazuje jedno z krzeseł naprzeciwko jej biurka. Gabinet jest przestronny. Na środku znajduje się wielkie, dębowe biurko, a na nim kilka ramek ze zdjęciami, pióra i wazon z żonkilami, których zapach unosi się w pomieszczeniu, wprowadzając do niego letni nastrój. Na  ścianach wisi wiele półek, a te wypełnione są po brzegi książkami. Hermiona uśmiecha się widząc tak wielką kolekcję, którą nauczycielka musiała zbierać wiele lat lub są spadkiem po dalekich krewnych.
- Śmiało - mówi, gdy zauważa ciekawski wzrok szatynki. - Jeśli któraś ci się spodoba, możesz pożyczyć. Ja polecam tę.
Profesorka wstaje ze swojego krzesła i podchodzi do jednego z regałów. Przelatuje palcami po brzegach książek i wyciąga jedną, strzepując z niej kurz, który zaległ na okładce. Podaje ją uczennicy, a na jej ustach nadal spoczywa szeroki uśmiech. Kobieta siada na blacie biurka  i spogląda na wyraz twarzy uczennicy. Zauważa w jej oczach iskierki zainteresowania i już wie, że trafiła w sedno.
- Sekrety Hogwartu? - czyta na głos. - Nigdy nie słyszałam o tej książce.
- Nie dziwię ci się. Mój pradziadek był raczej pisarzem, który chował do szuflady. Dopiero mój dziadek, chodząc do Hogwartu, skleił notatki swojego ojca w jedną całość i tak powstała ona.
- Jednak nadal nikt jej nie wydał.
- Uważam, że jeśli nie zrobił tego mój pradziadek, niech już tak zostanie. Niektóre sekrety najwyraźniej powinny być zamknięte w szufladzie.
Uśmiecha się do dziewczyny, która jeszcze bardziej zaciekawiła się jej nową lekturą. Nagle drzwi do sali otwierają się z hukiem, a do gabinetu wbiegają spóźnialscy.
- No to są już wszyscy - uśmiecha się Alba. - Siadajcie, a jeśli nie zabiliście się po drodze, mam nadzieję, że i tutaj zachowacie się doroślej. Chyba nie chcemy powtórzyć sprawy z wielkiej sali.
- Kto nie chce, ten nie chce - mówi pod nosem Malfoy, a na jego szczęście nikt z pozostałych nie usłyszał jego słów.
Kiedy chłopcy zajmują miejsce, a profesor Galhea zajmuje miejsce za biurkiem, zaczyna się rozmowa.
- Mamy spędzić ze sobą miesiąc. Nie chcę żadnych bójek, kłótni i tak dalej. Zrozumiano? To ma być przyjemna współpraca, która ma za zadanie nauczyć was tolerowania siebie nawzajem.
Uśmiecha się do uczniów, a jej wzrok przykuwa grymas niezadowolenia na ich ustach. Wzdycha głośno. Będzie jeszcze trudniej, niż jej się wydawało.
- Na początku roku będę sprawdzała ich wiedzę oraz spędzała czas na wprowadzaniu nowych zaklęć oraz praktyce. Będą to spotkania raczej na świeżym powietrzu. Jak to mój pradziadek mówił: umysł przyswaja najwięcej wiedzy właśnie na polu.
Mówi i puszcza oko w kierunku Hermiony, która chichocze pod nosem.
- Widocznie tobie, Weasley, nikt o tym nie powiedział - dogryza rudzielcowi Malfoy.
Ron od razu rumieni się na policzkach, a palce łączy w pięści.
- Jeszcze jedno słowo fretko, a nie ręczę za siebie!
- I co mi zrobisz? Znowu mnie uderzysz? Nie umiesz zrobić nic innego.
- Spokój! - podnosi głos Hermiona. - Nie możecie przez chwilę siedzieć spokojnie?
- Dziękuję, panno Granger - uśmiecha się do niej. - Takie pogawędki podchodzą do kłótni, które... są jakie?
- Zabronione - odpowiadają równo.
Blondynka ponownie uśmiecha się wesoło. Wyciąga z szuflady trzy teczki i podaje je uczniom.
- Tutaj macie program na miesiąc. Oczekuję, że będziecie przygotowani na każdą lekcje, ponieważ będziecie prowadzić je razem ze mną. Oczywiście, nie bierzcie tego jako zabawę. Będziecie z tego rozliczani ocenami, a na końcu wydam swoją specjalną opinię na wasz temat.
Spogląda na miny uczniów i wnioskuje, że są zdziwieniu takim obrotem sprawy, co jest dla niej na rękę.
- Na dziś to już tyle - żegna się z nimi. - Do zobaczenia na zajęciach.

* * *

Już od kliku godzin siedzi w jednym miejscu, a konkretnie przy jej ulubionym stoliku w bibliotece. Jest oddalony od pozostałych i dodatkowo trudny do okrycia przez regały, które otaczają go ze wszystkich stron. Nikt jej tutaj nie przeszkadza i w końcu w spokoju może napisać esej na zielarstwo. Teraz, gdy już zwinęła pergamin, a wszystkie książki spakowała do torby, patrzy w płomień świecy. Uwielbia ten klimat, gdy otacza ją to, co kocha. Czuje zapach każdej poszczególnej książki i wie, że to jest miejsce dla niej. Mały ognik powoli gaśnie, a ona ponownie musi wrócić do rzeczywistości, która zaczyna ją lekko przytłaczać. Nie wie, czy nie wzięła na siebie za dużo obowiązków. Oczywiście, niektóre z nich były narzucone – takie jak ten szlaban. Łapie za ramię torby i dmucha w płomień, który momentalnie gaśnie. Zna bibliotekę jak własną kieszeń, więc bez problemu trafia do wyjścia. Spogląda na zegar i łapie się za głowę. Nawet jeśli jest prefektem naczelnym, chce przestrzegać ciszy nocnej. Ma nadzieję, że nie trafi na żadnego z nauczycieli. Korytarze o tej porze są dziwnie puste, a obrazy na ścianach nie prowadzą ze sobą konwersacji i kłótni, tylko cicho pochrapują. Próbuje nie świecić im w oczy zaklęciem Lumos, lecz niektóre budzą się  i narzekają na nią oraz przeklinają jej zachowanie. Szybkim krokiem dochodzi do wejścia do jej pokoju. Wciąga powietrze uświadamiając sobie, że z Malfoy'em  nie miała do czynienia od obiadu. Nie wie, co chłopak może powiedzieć, ani jak się zachować.
- Daj spokój!
Mówi  pod nosem i wypowiada hasło. Po chwili wchodzi do salonu, niezauważona przez chłopaka, który zwrócony do niej plecami siedzi przed fortepianem, a jego dłonie delikatnie muskają klawisze. Z instrumentu wydobywa się przepiękna melodia, która przywołuje  Gryfonce wspomnienia jej rodziców. Kiedy każdego wieczora przysiadali w trójkę przy ich malutkim, drewnianym pianinie i grali to smutne, to wesołe piosenki. W ten sposób okazywali swoje emocje, wylewali stresy z dnia i spędzali ze sobą czas, tworząc więź. Teraz kiedy gra piosenkę jej rodziców, zbiera jej się na płacz. W ten sposób codziennie mówili sobie, że z każdym dniem kochają się jeszcze bardziej. Hermiona zapomina o wszystkim. Chce go unikać, na każdej lekcji przypomina sobie o jego najgorszych występkach. Jednak gdy tylko zauważa go... przestaje myśleć. Jej chęć mordu za plotki gdzieś ulatuje. Powoli przyzwyczaja się do nich. Wie, że z dnia na dzień czarodzieje znajdą sobie inny obiekt zainteresowania niż oni. Jednak cały czas odczuwa to dziwne uczucie, gdy blondyn jest  w pobliżu. Nie wie, co to jest i co znaczy, lecz nigdy czegoś takiego nie czuła. Ciągnięta jakąś niewidzialną siłą, siada obok niego. Chłopak zaskoczony jej obecnością, przygląda się uważnie jej twarzy, na którą pada teraz blask księżyca. Jest naturalnie piękna. Szatynka uśmiecha się do niego i pokazuje, żeby zagrał jeszcze raz. Wykonuje jej polecenie, lecz ponownie myli się w jednym miejscu. Widzi jak irytuje się za każdym razem, gdy mu się nie udaje.
- Spokojnie - szepcze. - Gdy przelewasz w ten sposób emocje, musisz być gotowy również na niepowodzenia. Spójrz.
Dotyka swoimi zgrabnymi palcami klawiszy. Zaczyna grać, a chłopak wpatruje się w nią jak zahipnotyzowany. Zauważa, że na jej twarzy pojawił się delikatny i tajemniczy uśmiech. Kończy i spogląda prosto w jego oczy.
- Tu robiłeś błąd - gra ponownie część, która mu nie wychodziła.
- Jak ty to robisz?
- Ale co?
- Grasz z taką pasją - wyznaje.
- Piosenki są jak ludzie. Jeśli znaczą coś dla nas, jesteśmy w stanie zrobić wszystko - uśmiecha się. - Dopasuj piosenki do osoby, a wtedy nabiorą one głębszego znaczenia. A teraz spróbuj jeszcze raz.
Draco odrywa od niej wzrok i dotyka palcami klawiszy. Kończy grać melodię bez żadnych błędów. W jego myślach pojawia się kobieta, która wiele dla niego znaczyła. Boi się wspominać. Za bardzo boli go jej strata, jednak dzięki niej potrafi kochać. To ona wspierała go w najczarniejszych momentach życia. Jego wzrok ponownie zatrzymuje się na twarzy Gryfonki. Ona również mu pomogła. Dzięki niej zmienił się i wypełnił wolę matki. Ta mała złośnica pokazała mu, że ma inną stronę. Otworzył się dla niej i wyszło mu to na dobre.
- Dziękuję.
- Nie ma za co - uśmiecha się. -Bardzo dobrze zagrałeś.
- Ale... ja dziękuję za wszystko.
Na twarzy szatynki pojawia się delikatny uśmiech, a na policzkach czerwone rumieńce. Muska palcami klawisze, a blondyn idzie w jej ślady. Gdy kończą utwór ich palce stykają się o siebie, co powoduje,  że robi im się gorąco. Ich oczy ponownie spogladają na siebie, mierząc każdy nawet malutki ruch. Są blisko siebie, wydaje się, że nawet trzęsienie ziemi nie byłoby w stanie rozdzielić tej dwójki.
- Dobranoc, Malfoy - żegna się dziewczyna i znika za drzwiami swojego pokoju.
Malfoy przez chwilę patrzy na nie, zastanawiając się, czemu tak reaguje na tę dziewczynę. Przecież gdyby nie to, że poszła, rzuciłby się na nią i w końcu zasmakował jej ust, do których ciągnie go już długo. Wzdycha pod nosem i również zamyka się w swoim pokoju.

 * * *
Hermiona zamyka za sobą drzwi i opierając się o nie, opada na podłogę. Jej serce łomocze jak szalone, a jej dłonie trzęsą się delikatnie. Kładzie głowę na drzwiach i wciąga dużo świeżego powietrza, które pozwoli jej racjonalnie myśleć. Jednak, gdy zza ściany słyszy, że jej towarzysz zajął już łazienkę, wstaje rozdrażniona swoim zachowaniem. Podchodzi do swojej torby i wypakowuje z niej książki. Nagle łapie księgę pożyczoną od nauczycielki. Uśmiecha się pod nosem i wdrapuje na swoje łóżko. Spogląda na okładkę, czytając tytuł. Przez jej ciało przechodzą dreszcze. Uwielbia odkrywać nowe tajemnice, a tajemnice Hogwartu to dopiero informacje! Otwiera na pierwszej stronie i już po chwili cały rzeczywisty świat przestaje dla niej istnieć.

Draco wychodzi z łazienki. Nalewa do szklanki trochę ognistej, aby ostudziła jego myśli.  W jego głowie cały czas powtarza się scena sprzed chwili. Przykłada szklankę do ust  i pociąga z niej duży łyk. Po chwili słyszy delikatne stukanie w szybę. Spogląda w tamtą stronę i zauważa małą, czarną sowę, która do swojej nóżki przywiązaną ma paczuszkę. Szybko wpuszcza ją do środka, a ona zostawia pakunek na jego biurku i wylatuje, nie czekając na odpowiedź. Blondyn dziwi się, gdy zauważa, że przesyłka adresowana jest nie tylko do niego, lecz również do Granger. Rozwija ją szybko, a z jej środka wyciąga długi list oraz masę kopert i papeterię. Przelatuje wzrokiem po eleganckim piśmie dyrektorki. Wzdycha, gdy przypomina sobie, że muszą zabrać się za organizowanie balu, a co za tym idzie za wysłanie listów do ważnych osobistości. Chce ponownie nalać do swojej szklanki bursztynowego napoju, ale rozmyśla się i upija prosto z butelki, którą zabiera wraz z korespondencją i bez pukania wchodzi do pokoju Gryfonki. Hermiona mierzy go wzrokiem, a gdy zauważa w jego ręce butelkę, wzdycha zrezygnowana.
- Jesteś uzależniony - stwierdza.
- Może troszeczkę.
Uśmiecha się i rzuca na łóżko obok niej list od dyrektorki. Szatynka zaciekawiona spogląda na niego i czyta go uważnie. Draco korzystając z chwili nieuwagi spogląda na książkę, którą dziewczyna zostawiła, gdy wszedł. Czyta jej tytuł, a  w jego oczach pojawiają się  iskierki zainteresowania. Chwyta ją szybko i wrzuca do łazienki. Dziewczyna nie zauważa jego zachowania, a gdy podnosi wzrok jest zmartwiona.
- Mamy na to tylko tydzień. Nie wiem czy damy radę.
- My nie damy? - chichocze i znowu pociąga duży łyk z butelki.
Hermiona wstaje i wyciąga rękę w jego stronę.
- Oddaj butelkę - rozkazuje.
- Ooo nie. Nie ma mowy.
Hermiona spogląda na niego i po chwili rzuca się, aby wyrwać mu z ręki alkohol. Draco jednak nadal myśląc trzeźwo, odwraca się  i nie pozwala, aby Gryfonka zabrała jego napój.
- Nie ma tak dobrze - chichocze.
Hermiona zakłada ręce na piersi i przygląda mu się podejrzliwe. Nagle w jej oczach rozbłyskują iskierki, a przez Draco przechodzą mieszana uczucia. Dziewczyna delikatnie przybliża się do niego. Jej ręka wędruje na jego policzek, który zaczyna delikatnie gładzić. Pod palcami czuje delikatny zarost, który powoduje, że po jej ciele przechodzą dreszcze. Przybliża się do niego, a ich ciała prawie się stykają. Pozwala sobie przybliżyć swoje usta do jego. Chłopak jest zbyt zaskoczony, aby zareagować, gdy wyciąga z jego ręki butelkę i po chwili zamyka ją w szafie zaklęciem.
- Dostaniesz jak skończymy pracę - oznajmia.
- Wykorzystałaś moje męskie ego! - denerwuje się.
- Nie wkurzaj się, bo za ten cały pocałunek w sali powinnam zrobić coś o wiele gorszego.  I nie myśl sobie, że zapomniałam. Zemszczę się.
Gryfonka chichocze pod nosem i siada na podłodze rozkładając listę z nazwiskami przed sobą.
- Siadaj i nie oburzaj się - mówi. - Zachowujesz się jak mała dziewczynka.
Draco jeszcze bardziej urażony zajmuje miejsce koło dziewczyny, która zaznacza po kolei, do których osób wysłać zaproszenie jako pierwszych. Chłopak chce zrewanżować się za zachowanie i przybliża się do niej blisko. Przez "przypadek" dotyka jej dłoni, zabierając listę, szepcze jej do ucha, a jego noga delikatnie muska jej. Hermiona zdziwiona jego zachowaniem, próbuje nie reagować na zaczepki, ale coraz trudniej jest jej skoncentrować się przy jego dotyku.
- Koniec na dziś! - wkurza się. - Dokończymy to jutro.
Draco uśmiecha się delikatnie i odsłania jej ucho.
- Dobranoc - szepcze do niej, a jego oddech powoduje u niej dreszcze.
Chłopak szybko znika za drzwiami, bierze do ręki książkę i wraca do pokoju. Kładzie się na łóżku i zabiera się za lekturę.

* * *
Poranek był dla niej męczarnią. Pomimo tego, że nie śniło jej się nic, nie mogła zasnąć aż do rana. A gdy już jej powieki powoli opadały, zadzwonił budzik i zepsuł całą atmosferę spokoju. Ubierała się rozdrażniona i nawet nie zauważyła, że ubrała koszulkę na lewą stronę. Oczywiście nie umknęło to uwadze Dracona, który od razu stwierdził, że nie może o nim przestać myśleć. Co za bzdury! To, że myślała w nocy, nie znaczy, że myślała też rano. No dobrze... myślała, ale nie przez to źle ubrała koszulkę.
Idzie teraz prawie pustym korytarzem, a jej mina świadczy o tym, że jeśli spotkałaby jakąkolwiek osobę, zabiłaby na miejscu. Nagle jej zachowanie zmienia się diametralnie, gdy zauważa burzę czarnych włosów. Podbiega szybko do Harry'ego i łapie go za ramię.
- Co się dzieje? - pyta. - Czemu nie zwracasz na mnie uwagi?
Chłopak mierzy ją wzorkiem, a po chwili spogląda na korytarz. Gdy jest przekonany, że nikogo nie ma, wyrywa ramię z jej uścisku.
- Ron mi wszystko powiedział.
- Co?! Harry... ale co?
- Tak traktujesz przyjaciół? Znajdujesz sobie faceta z kasą, a biedaków zostawiasz. Myślałem, że znaczymy dla ciebie coś więcej. Rzucasz Ron'a, zastępujesz go tą fretką, a za mnie kogo sobie znajdziesz? Może Pansy.
- Harry! - krzyczy, gdy chłopak chce odejść. - Ja nic takiego nie powiedziałam! Znasz mnie.
- Ja już nie wiem, komu mam ufać - wyznaje.
- Wysłuchaj mnie! - podnosi głos i chłopak ponownie zatrzymuje się przed nią. - Przeszliśmy już tyle. Straciłam Ron'a, nie chcę stracić również ciebie. Pogodziłam się z Draco... nie umawiam się z nim. Musicie to zaakceptować. Dzięki niemu powoli wracam do normalnego życia. Mogę zapomnieć o wojnie...
- To wszystko jest skomplikowane. Ja...jestem postawiony między tobą, a Ron'em. Nie chcę wybierać.
- Nie wybieraj. Ja również chcę, żeby było jak przedtem. Trójka, która ratuje świat.
Gryfon uśmiecha się delikatnie, a w jego oczach pojawiają się iskierki radości. Myśli o tych wszystkich przygodach, które razem przeżyli i o wspólnych chwilach. Spogląda na Hermionę. Nie chce jej stracić przez jakąś bzdurę, którą Ron powiedział w przypływie złości. A on... postąpił jak idiota, gdy skreślił ją, nie pytając o jej wersję. Wzdycha. Dobrze wie, jakie były relacje między nimi. Dobrze wie, co się stało w wakacje. Czuje wyrzuty sumienia za to, jak postąpił i że ukrywa przed nią prawdę. Był zazdrosny o jej relacje z Malfoy'em, lecz Ronald nie był lepszy.
- Ja... przepraszam cię, Mionka.
- Oj Harry.
Rzuca mu się w ramiona i przytula jak najmocniej potrafi. Czuje jego perfumy, które tak dobrze zna. Kojarzą jej się z wakacjami, które obydwoje spędzali w Norze.
- To co idziemy na śniadanie? - pyta.
- Pewnie.
Uśmiecha się i już po chwili siadają przy stole, gawędząc wesoło na różne tematy. 

* * *

- Witajcie, witajcie! - krzyczy mężczyzna w podeszłym wieku. - Zajmujcie miejsca. No już. Raz, dwa!
Po krótkiej chwili sala Eliksirów zapełnia się po brzegi, a w niej uczniowie przeciskają się, aby zająć dogodne miejsca. Hermiona idzie z Harry'm i Ron'em, którzy prowadzą ją do samego przodu. Rudzielec siada na jednym krześle, a drugie - koło siebie - klepie dłonią, aby zajęła je szatynka. Hermiona patrzy przez moment na Harry'ego, który tylko wzrusza ramionami i szepcze do niej cicho "Tak jak kiedyś, pamiętasz?" Dziewczyna niechętnie zajmuje miejsce obok swojego byłego chłopaka i wyciąga podręcznik. Na jej ustach widnieje sztuczny uśmiech, który ma zamaskować niechęć do Weasley'a za bzdury, które o niej wygadywał. Nie chce robić z tego kłótni. Chce żeby wszystko było jak kiedyś, dlatego postanawia kolejny raz odpuścić.
- Nie będziemy marnować czasu! Zabierzemy się od razu do pracy - zaczyna nauczyciel i klaszcze ochoczo w dłonie. - Amortencja... bardzo silny eliksir. Czy może mi ktoś powiedzieć o nim kilka słów?
Dłoń Hermiony szybko wystrzela w górę. Malfoy zerka na nią i śmieje się cicho. Nadal najmądrzejsza w klasie. Profesor wskazuję na nią.
- Jest to najsilniejszy eliksir miłosny na świecie - cytuje definicję, którą zapamiętała. - Nie powoduje on jednak prawdziwej miłości. Wywołuje silne zadurzenie, a nawet obsesję.
- Bardzo dobrze, panno Granger - uśmiecha się do niej. - Zdobywasz 10 punktów dla swojego domu.
Staruszek podchodzi do tablicy, po czym zapisuje na niej składniki. Podaje również stronę  w podręczniku, aby wszyscy przeczytali krótką notatkę o nim.  Hermiona szybko przebiega wzrokiem po tekście  i uśmiechnięta, prostuje się, aby nauczyciel zauważył, że skończyła.
- No to teraz dobierzemy się w pary - mówi i rozgląda się po klasie.
- Miona będziesz ze mną? - pyta się jej rudzielec.
Dziewczyna szuka ratunku, a z pomocą przychodzi nauczyciel, który usłyszał chłopaka.
- O nie, panie Weasley. Chcę, żeby to były pary, które nie znają się dobrze. Tak, aby obydwóm  osobą zależało na wykonaniu tego zadania - nauczyciel jeszcze raz rozgląda się po sali i nagle uśmiecha się triumfalnie. Zaczyna rozdzielać uczniów tak, aby pary były z innych domów. Po całej sali rozchodzą się pomruki niezadowolenia, gdy kolejne osoby, które nie darzą się sympatią, trafiają do pary. Wzrok staruszka zatrzymuje się na Hermionie.
- Panna Granger hmm... może z panem Malfoy'em - mówi. - A no dobrze, niech już tak będzie.
Dziewczyna zerka w kierunku blondyna, który wyraźnie zadowolony jest z tej sytuacji. Na jej ustach po chwili pojawia się delikatny uśmiech. Jej podświadomość wykonuje taniec radości, że nie będzie musiała znosić rudzielca. Hermiona wie, że to będzie udana współpraca i cieszy się, że będzie mogła dostać dobrą ocenę. Bierze torbę, do której pakuje książki i już chce odejść, lecz zatrzymuje ją ręka Ron'a.
- O co chodzi tym razem? Uważaj Mionka - mówi.
- Uspokój się Ron. To tylko lekcja. Nie zamieni mnie w ropuchę! To tylko przygotowanie eliksiru.
- To nic nie zmienia. Przecież widać, że od początku coś kombinuje - tłumaczy.
- Popadasz w paranoję - odpowiada i wyrywa rękę z jego uścisku.
W jej oczach żarzą się iskierki złości. Miał być taki piękny dzień, a chłopak jak zawsze musiał to zepsuć. Rudzielec patrzy ze zdziwieniem na swoją byłą dziewczynę. Czuje złość, która buzuje gdzieś w jego środku. Nie pozwoli być tym, który musi patrzeć jak ona odchodzi do innego. Nie pozwoli. Uderza pięścią mocno w stolik, aby wyładować to uczucie. Jednak zazdrość nadal w nim jest i powiększa się z każdą chwilą.
- Cześć - szepcze Gryfonka, kiedy zajmuje miejsce obok chłopaka.
- Witam moją pomocniczkę - uśmiecha się, przez co dostaje po ramieniu książką. - Bardzo ci się uprzykrzał?
- Kto?
- Wieprzlej. Nie może znieść, że wybrałaś kogoś innego niż jego.
- Nikogo nie wybrałam. Mówisz jakbyśmy ze sobą byli- przerywa i później dodaje  z uśmiechem. - Czy ty mnie nie prześladujesz od początku roku? Czegokolwiek się nie chwycę, ty musisz pojawić się przy mnie albo wpakować mnie w kłopoty.
- Taki już mój urok, kotku - śmieje się.
- Nie mów do mnie kotku - ostrzega go. - Urok? Chyba raczej dobra znajomość zaklęć.
- Tsa. Codziennie wstaję rano, myśląc na kogo mam rzucić Imperiusa - ironizuje. - Oj Granger... mam wiele innych sposobów, aby spędzić z tobą czas. Nie moja wina, że wszechświat mi sprzyja i mam farta.
Gryfonka prycha pod nosem.
- Bardzo przyjemnego farta - szepcze jej do ucha, a policzki dziewczyny momentalnie robią się czerwone.
- Witam, witam - mówi do jej ucha.
- Jak zawsze przychodzisz w niewłaściwym momencie kolego - warczy Draco.
Hermiona nie zwraca uwagi na wredny komentarz blondyna i odwraca się do ucznia, którym okazuje się być wysoki brunet o brązowych oczach. 
- A więc to ty zabrałaś mi mojego przyjaciela - zaczyna z wielkim uśmiechem na ustach. - Skończyli mi się kompani do picia. Widać, że tylko Smok miał do tego głowę. Może kiedyś się do nas przyłączysz?
- Granger pozwól, że przedstawię ci Zabini'ego - mówi teatralnie i pokazuje na chłopaka. - Największego idiotę na świecie. Jakoś muszę go znosić, bo znamy się od dziecka i lata za mną cały czas.
Szatynka chichocze pod nosem i podaje rękę Ślizgonowi.
- Hermiona.
- Miło poznać - uśmiecha się do niej. - Jak już mój wspaniały i oczywiście jeszcze większy idiota ode mnie, przedstawił mnie, to dopowiem tylko, żebyś nazywała mnie Diabeł. Tak już się przyjęło... bardzo ciekawa historia.
Unosi brwi i spogląda wymownie na Dracona. W oczach Hermiony pojawiają się iskierki zainteresowania.
- Kiedyś na pewną ci ją opowiem, ale takie okoliczności potrzebują dużo alkoholu - śmieje się, gdy zauważa jak Draco czerwieni się na policzkach.
- Nawet nie próbuj! - warczy.
- Ja z chęcią posłucham.
Malfoy mierzy szatynkę spojrzeniem bazyliszka, lecz ona nic sobie z tego nie robi.
- Panie Zabini! Proszę zająć się eliksirem z panną Brown, a nie rozpraszać innych! - krzyczy nauczyciel.
- Miło było cię poznać, Hemriono - puszcza oczko do dziewczyny. - Myślę, że Smoczek za niedługo zaprosi mnie do waszego dormitorium to poznamy się bliżej. Do zobaczenia.
Gryfonka chichocze pod nosem i odmachuje mu na pożegnanie. Odwraca się i zauważa, że blondyn ma niezbyt wesołą minę.
- Jak on mnie czasem wkurza - warczy pod nosem.
Szatynka kiwa głową, lecz po chwili parska śmiechem.
- Bawi cię to? - pyta rozdrażniony.
Kiwa głową, lecz szybko poważnieje, gdy chłopak chce ją połaskotać.
- Nawet nie próbuj! - ostrzega i szybko wychodzi z ławki, aby zabrać potrzebne składniki. Czuje za sobą spojrzenie blondyna, który mierzy każdy jej krok. Przypomina sobie listę składników i już po chwili stawia je wszystkie na ich stole. Malfoy nalał już do garnka wody, która delikatnie bulgocze pod wpływem gorąca. Wyciąga książkę i czyta notatkę.
- No to teraz jak mamy to zrobić? - pyta Draco i spogląda na przepis.
- Dodać wszystkie składniki do wrzącej wody - podpowiada Gryfonka, po czym wrzuca wszystko do kociołka. - Teraz trzeba mieszać, aż do czasu, kiedy od wywaru będzie bił perłowy blask, a para, która będzie się z niego wydobywała, przybierze kształt charakterystycznych spirali.
- Zadziwiasz mnie - stwierdza chłopak, a na policzkach Hermiony pojawiają się dwa szkarłatne rumieńce. - Pozwól, że ja zajmę się mieszaniem.
Dziewczyna opiera się o ścianę i podnosi ręce do góry w geście "rób co chcesz". Dzięki temu może przez chwilę przyjrzeć się Draconowi. Włosy lekko opadają mu na czoło, a jego twarz jest w odcieniu delikatnego różu, przez gorące opary, które wydobywają się z garnuszka. Podwinął rękawy koszuli, dzięki czemu jego mięśnie są doskonale widoczne po każdym zamachu łyżką. Dostrzega również mroczny znak, lecz nie wzdryga się przed jego wyglądem tak  jak kiedyś. Tatuaż jest wyblakły, co oznacza, że Voldemort zginął, a wszyscy śmierciożercy są wolni spod jego władzy.
- Gotowe - mówi i łapie ją na mierzeniu go wzorkiem. - Oj Granger, Granger.
Chichocze pod nosem.
- Nie rozbieraj mnie wzrokiem przy ludziach, bo sama wywołasz plotki - komentuje.
Gryfonka rumieni się na policzkach, po czym uderza go mocno w ramię.
- Wal się, Malfoy - warczy, po czym mierzy go przez chwilę wrednym spojrzeniem.
W końcu podnosi rękę, a profesor podchodzi do uczniów, sprawdzając ich wywar. Uśmiecha się, gdy wszystko się zgadza.
- Proszę, abyście zostali przez chwilę po lekcjach - szepcze do nich i chwilę później idzie sprawdzić eliksir innej pary.
Uczniowie spoglądają na siebie ze zdziwieniem, obydwoje nie wiedzą o co może chodzić nauczycielowi. Siadają na swoich miejscach i czekają, aż wszyscy skończą swoje zadanie. Nauczyciel w końcu zatrzymuje się przy swoim biurku i uśmiecha się do wygranej dwójki.
- Na początku chcę przydzielić po 30 punktów dla Hermiony i Draco za najlepsze  i najszybsze przygotowanie eliksiru - na sali rozlegają się ciche brawa, a kiedy cichną, nauczyciel znowu zabiera głos. - A teraz kolejna sprawa. Jak zauważyliście zakryłem wasze kociołki przykrywką. Teraz najlepsza część lekcji. Każdy z was zaraz zdejmie wieczko i powącha swój eliksir. Jego zapach każdy odczuwa inaczej. Woń wywaru kojarzy nam się zazwyczaj z zapachem rzeczy, osób, które są dla nas w jakiś sposób ważne. No już! Otwórzcie!
Uczniowie zgodnie uczynili to, co przed chwilą powiedział nauczyciel. Hermiona zbliża swoją twarz do kociołka i wciąga do płuc zapach, który wydostaje się z kociołka wraz   z dymem. Wyczuwa zapach starego pergaminu, zapach gaszącej się zapałki oraz... .  Jej policzki czerwienią się, gdy uświadamia sobie kogo zapach wyczuwa. Spogląda na Dracon'a, który wzrok utkwiony ma prosto w niej. Patrzą sobie w oczy, próbując wychwycić uczucia, które skrywają. Napięcie między nimi rośnie, lecz dźwięk dzwonka przywołuje ich na ziemię. Kończy się lekcja, a oni odrywają się od siebie i powoli ruszają do stołu nauczyciela. Staruszek czeka, aż sala opróżni się i wskazuje uczniom, aby usiedli na krzesłach przy jego biurku.
- Mam do was dwie sprawy - zaczyna. - Nie wybrałem waszej pary na zajęciach przypadkowo. Razem z dyrektor Hogwartu postanowiliśmy, że będziecie reprezentować naszą szkołę w konkursie wiedzy i praktyki z eliksirów. Naszym zdaniem jesteście najlepszymi kandydatami. Nie uznajemy sprzeciwów!
Hermiona kręci głową.
- Nie wiem, czy podołam tylu obowiązkom na raz - mówi.
- Moja droga. Macie dużo czasu - uśmiecha się. - Konkurs jest dopiero po świętach, więc bez problemu. Na wszystko znajdzie się czas! Więc jak będzie?
- Ja myślę, że jakoś dam radę - oznajmia Malfoy.
- Niech będzie.
- To wspaniale! Teraz jeszcze druga sprawa, w piątek organizuję takie małe spotkanie. Chcę reaktywować Klub Ślimaka i chcę, abyście się pojawili na tej uroczystości. Na razie poznamy się wszyscy, porozmawiamy.
- W piątek zamówiłem już boisko na trening - mówi blondyn.
- Do której godziny?
- Do 19, profesorze.
- W sam raz - stwierdza. - Piątek o godzinie 20. Jesteśmy umówieni?
Obydwoje kiwają głowami na zgodę.
- No to już... zmykajcie na lekcje.
Uśmiecha się szczerze, a uczniowie opuszczają pomieszczenie z mieszanymi uczuciami.
- Uparty - stwierdza szatynka.
- Ale przekonywujący.
- Aż za bardzo...


  • kolejny rozdział i kolejny raz mam dziwne wrażenie , że mi się nie udał. Wrr.. Aktywność strasznie spadła i nie wiem , czy to przez to, że ostatni rozdział dodałam późno czy przez to, że wam się nie podoba. Ten jest przed czasem  i mam nadzieję, że się wam spodobał. Pamiętajcie , dla każdego autora ważny jest komentarz, który natchnie go do dalszego pisania. Mam nadzieję, że wrócicie do poprzedniej WIELKIEJ aktywności, która bardzo mi się podobała. Nawet z anonima można komentować. Jeden komentarz , kilka sekund, a dobry nastrój autora i lepsze rozdziały :) 


poniedziałek, 9 czerwca 2014

— 6. Beautiful and evil




W jego posiadłości panuje grobowa cisza, jedynie cykanie zegara zakłóca jego myśli, które  w nieprzyjemny sposób obrażają Voldemorta i całą jego „wesołą” gromadkę. Jest zamknięty  w czterech ścianach swojego pokoju, aby nie przeszkadzać. Od momentu , kiedy nie zabił dyrektora wszyscy patrzą się na niego z wyrzutem, a po kątach rozmawiają o wymyślonym spisku , który uknuł z Zakonem. Co za brednie! Uderza pięścią w szafkę, która już ledwo trzyma się na swoich koślawych nogach i opada na ziemię. Co zrobił źle, że musi tutaj ślęczeć? Starał się jak mógł, ale nie wiedział, że zabraknie mu odwagi. Nagle słyszy odgłos teleportacji, a jego drzwi otwierają się w magiczny sposób.
- Mam dla ciebie niespodziankę - śmieje się z dołu jego ciotka.
Malfoy wie, że ta „niespodzianka” nie wróży nic dobrego, a gdy schodzi piętro niżej, otwiera oczy ze zdumienia. Przed nim stoi trójka uczniów z domu Godryka. Wyglądają okropnie, jednak najgorzej ona. Ręce szmalcownika dotykają ją po całym ciele, a ona zmęczona nie zwraca na to uwagi. Po ranach na jej ciele blondyn wnioskuje, że kilka razy musiała dostać mocną klątwą Cruciatus. Szmalcownik nagle rzuca ją o podłogę,  a ona traci przytomność, gdy jej głowa uderza o chłodną, marmurową posadzkę. Mężczyźni wybuchają śmiechem i wymieniają między sobą opinie o ciele dziewczyny. Blondyn z niedowierzaniem spogląda na tę scenę. Twarz dziewczyny kojarzy z częstym uśmiechem, a oczy z mądrością. Teraz leży bezwładna, krucha i delikatna. Jej piękne czekoladowe oczy zakryte są przez powieki, które delikatnie drgają. W pomieszczeniu rozbrzmiewa szyderczy śmiech Bellatrix, która przesuwa stół robiąc miejsce na ziemi i ciągnie tam bezwładne ciało Gryfonki. Przygląda się jej przez chwilę i warczy pod nosem jakieś wyzwisko. Teraz jej szaleńczy wzrok przenosi się na pozostałych.
- A kogo my tu mamy? - pyta i podchodzi do nich blisko.
Zza swojej szaty wyciąga różdżkę, którą przykłada do gardła rudzielca. Napawa się strachem, który widnieje w jego oczach.
- Patrz Draco - zaczyna. - Czy to nie Weasley? Oczywiście, że tak! Takiej brzydkiej mordy nigdy bym nie zapomniała. A tutaj kto?
 Podchodzi do szatyna, a w rękach bawi się kawałkiem magicznego drewna.
- Chodź tu Malfoy… Może w końcu się do czegoś przydasz - warczy. - Czy to nie twój kolega? Święty i wspaniały Wybraniec?
Szydzi i ponownie przygląda się chłopcu, który został potraktowany jakimś zaklęciem lub po prostu jest szkaradny. Blondyn za wezwaniem ciotki podchodzi do chłopaka i przygląda mu się z bliska. Wie, że to Potter, lecz po tym jak Szmalcownicy potraktowali Granger, nie ma zamiaru powiedzieć prawdy. Spogląda na jej ciało, które nadal nie rusza się z miejsca. Wzdycha i spogląda prosto w oczy Potter'a.
- To nie on - wyznaje.
Jego ciotka warczy pod nosem kilka przekleństw, gdy jej uwagę przykuwają mężczyźni, którzy  rozmawiają ze sobą o znalezisku. Jeden z nich trzyma w ręce miecz i to nie byle jaki: miecz Godryka Gryffindor’a. Bella rzuca na chwalipiętę mocnego Cruciatusa, a ten upada i zaczyna rzucać się na boki, mamrocząc coś niezrozumiałego oraz wyjąc z bólu. Malfoy dużo słyszał  o tym przedmiocie na naradach, ale zawsze kiedy mieli powiedzieć coś więcej, wyrzucali go  z sali. W końcu mu nie ufali.
- Skąd go macie?! - krzyczy na mężczyzn.
Tamci przerażeni furią, w którą wpadła kobieta, wyjąknęli cicho Granger i wskazali pół przytomną dziewczynę palcami. Blondyn wciąga powietrze, gdy zauważa w oczach szatynki strach. Bella podchodzi do niej i wymierza siarczysty policzek. Po chwili  zaczynają po nim spływać łzy. Malfoy stoi jak skamieniały, nie wiedząc co zrobić, albo jak pomóc. Patrzy się  z cichą nadzieją na jej przyjaciół, jednak oni już są w mocnych objęciach Szmalcowników.
- Zamknąć tę dwójkę do lochów – rozkazuje. - Później się nimi zajmę, a teraz trafiła nam się niezła atrakcja. Szlama. - Spluwa z obrzydzeniem. - Wiesz co ja mogę z tobą zrobić? Jest tyle do rozwiązania, a tak mało czasu.
Chichocze pod nosem, a po plecach Dracona przechodzą dreszcze. Bella  spogląda na młodziaka i mierzy jego twarz dokładnym spojrzeniem. Chłopak ukrywa swoje emocje - ma już to wyćwiczone do perfekcji.
- A może ty chcesz uczynić to co należy? Oznaczyć szlamę, aby wiedzieć, kogo należy tępić - pyta i wyciąga do niego swoją kościstą dłoń.
Draco spuszcza głowę w dół. Wzrok  zatrzymuje przez chwilę na jej twarzy. Oczy dziewczyny błyszczą od łez. Widzi w nich  nadzieję, ale on … Nie da rady zapewnić jej bezpieczeństwa. Jest za słaby, aby sprzeciwić się ciotce i Szmalcownikom.  
- Wiedziałam, że jesteś tchórzem - mówi z obrzydzeniem. - Lucjusz nie byłby z ciebie dumny.
W chłopaku coś się gotuje na wzmiankę o ojcu. Jednak  nie wybucha, tłumi swoje uczucia  w środku, a tylko dłonie składa w pięści, aby móc odreagować. Bellatrix siada okrakiem na szatynce i cięciami specjalnego sztyletu pisze na jej ręce ‘szlama’. Draco cały czas słucha jej krzyków i błagań, nie reagując. Wie, że zachowuje się jak skończony idiota, lecz nie może. I tak ma już zszarganą opinię, a jeśli postawi się w jej obronie to... Skończy śmiercią. 

* * * 

Płomienie słońca zaczynają palić ją w twarz. Chce zabrać drugą poduszkę, aby móc ponownie zatopić się w krainie słodkiego snu,  jednak coś jej w tym przeszkadza. Otwiera niechętnie oczy i rozgląda się po pokoju. Zauważa umięśnioną rękę, która oplata ją niczym diabelskie sidła oraz głowę z burzą blond włosów, która przeszkodziła jej ponownie zasnąć. Uważnie ogląda właściciela ręki, wciąga powietrze do płuc i łapie się za głowę. Czy to jest prawda? Może to nadal jest sen. Szczypie się w ramię, jednak nic się nie zmienia, oprócz zaczerwienienia na jej ręce, które nieprzyjemnie piecze. Hermiona Granger właśnie obudziła się w ramionach największego casanovy w Hogwarcie. Czuje jak na jej policzkach wypływają dwa niechciane rumieńce. Pozwala sobie spojrzeć jeszcze raz. Patrzy na jego twarz, którą zasłaniają włosy, opadające mu niesfornie na czoło. Pachnie świeżo oraz jego własnym charakterystycznym zapachem, czyli drogą wodą kolońską, pastą do zębów oraz nim samym. Ostatni zapach jest niczym eliksir miłosny, a współgrając z resztą jest jak mieszanka wybuchowa, od której nie można odejść – za każdym razem przyciąga jak najbliżej. Nigdy nie przeszłoby jej przez myśl, że Malfoy jest ładny, lecz teraz musi zgodzić się z innymi uczennicami. Malfoy jest cholernie seksowny, co oczywiście umie wykorzystać. Przez tyle lat, gdy ją wyzywał, postrzegała go jako ulizaną, utlenioną fretkę, niezdolną do innego uczucia jak tylko nienawiści. Teraz? Pomógł jej. Tej, którą przez ostatnie lata wyzywał od najgorszych. Nagle spogląda na jego lewe przedramię. Nadal widnieje na nim mroczny znak. Przygląda mu się uważnie. Pierwszy raz widzi go z tak bliska, zauważa teraz szczegóły, które przedtem wszystkim uciekały. Na ręce blondyna widać zaczerwienienia, które spowodowało wypalenie znaku. Był to bolesny zabieg, jednak wszyscy śmierciożercy musieli go przejść. Szatynka dotyka jednej z blizn i przejeżdża po niej delikatnie palcem. Chłopak reaguje na to drżąc delikatnie. Po jego ciele przechodzą dreszcze, a po nich pojawia się gęsia skórka. Dziewczyna ponownie spogląda na jego twarz. Usta ma delikatnie otwarte, a jego policzki zrobiły się różowe.  
- Co ja wyprawiam? - szepcze do siebie Gryfonka.
Próbuje wstać, aby umyć się jak najszybciej i przygotować się do lekcji. Niestety, jej plan niszczy Malfoy. Jego uścisk nie rozluźnił się ani odrobinkę. Szatynka zrezygnowana znowu opiera się o jego wysportowany tors. Czuje jak między nimi przelatuje jakaś iskierka. Próbuje to ignorować, przez co jeszcze bardziej się irytuje.
- Malfoy! No obudź się wreszcie - błaga żałośnie.
Chłopak nadal nie reaguje.
- Malfoy! - krzyczy i uderza go mocno w ramię.
- Co?! - blondyn podnosi się za szybko, czym powoduje upadek Hermiony z łóżka.
Gryfonka mierzy go wrednym spojrzeniem.
- Czy ty kiedykolwiek nauczysz się delikatniejszej pobudki, a nie jakiegoś nagłego zrywu?!
Chłopak wybucha śmiechem i pomaga wstać z ziemi uczennicy. Hermiona fuka pod nosem, czując, że jest cała obolała. Draco podchodzi do niej blisko i szepcze do jej ucha.
- No wiesz… Ja tak właśnie działam na kobiety. Zwalam je z nóg - mruczy i podnosi do góry jedną brew. - Dosłownie.
- Chyba w snach -  śmieje się wrednie pod nosem i zakłada ręce na piersi. - W takim razie weź ten swój niby urok i wyjdź z nim do swojego pokoju.
Łapie go za ramię i szybkim ruchem wypycha za drzwi. Słyszy za nimi ciche narzekanie oraz śmiech. Zauważa, że to pierwszy raz, kiedy w jego towarzystwie mogła poczuć się swobodnie.

 * * *

Gryfonka po szybkim prysznicu, wychodzi z pokoju, nie spotykając Ślizgona na swojej drodze. Już po chwili stoi przed salą do Transmutacji, czekając, aż przybędzie nauczycielka. Rozgląda się nerwowo, szukając wzrokiem Ron'a i Harry'ego. Gdy ich zauważa, ten pierwszy mierzy ją wrednym spojrzeniem. Dziewczyna szybko spuszcza wzrok, gdy widzi, że jej przyjaciele zaczynają się do niej przybliżać. Z niekomfortowej sytuacji wybawia ją dyrektorka, która otwiera im drzwi do pomieszczenia. Szybko zajmuje miejsce w ławce przy ścianie, najbardziej oddalone od jej dotychczasowego miejsca, gdzie siedziała z chłopakami. Ma to również swoje inne plusy. Nikt nie będzie zwracał na nią uwagi i w spokoju będzie mogła przemyśleć ponowne pojawienie się snów - nie podpadając pierwszego dnia nauczycielce. Jej koszmar wrócił. Kobieta z jej snu ponownie pojawiła się w nich, a jej śmiech do teraz brzęczy jej w uszach. Działo się to tak dawno, lecz jej wspomnienia za każdym razem odnawiają się i przeżywa ból na nowo. Nie myślała, że powrót do codzienności może okazać się tak ciężki. Trudno jej skupić się na materiale i słowach, które wychodzą z ust dyrektorki. Na jej szczęście całość przerobiła w poprzednich latach, a ostatni rok powtórzyła sobie w wakacje. Przekłada kartkę książki na wyznaczoną stronę i nagle słyszy głośny huk. Wszyscy uczniowie spoglądają w stronę drzwi wejściowych,  w których stoi blondyn. Uśmiecha się nonszalancko, a w kieszeniach swoich spodni ma – jak zawsze- swoje dłonie.
- Zajmij jakieś miejsce - warczy nauczycielka. - Porozmawiamy o spóźnieniu po lekcjach.
Malfoy rozgląda się po klasie i gdy zauważa ją, od razu rusza do niej do ławki. Z jego ust przez cały czas nie schodzi uśmieszek. Rozkłada książki na blacie stolika i siada obok szatynki.
- Kogo my tu mamy? - dziewczyna słyszy głos koło swojego ucha.
Wzdryga się, czując jego zapach, który jest bardzo intensywny.
- Nie mam humoru, Malfoy… odpuść i znajdź sobie inne miejsce - szepcze, aby nie narazić się nauczycielce.
Blondyn nic nie robi sobie ze słów uczennicy i otwiera książkę, podpatrując stronę u niej. Przez przypadek trąca ją ramieniem, przez co dziewczyna rumieni się na policzkach.
- Malfoy - powtarza jego nazwisko.
- No co? - dziwi się. - To ty zajęłaś moje miejsce. Mnie nie przeszkadza, że tu siedzisz…  A wręcz przeciwnie - dodaje po cichu.
Szatynka jeszcze bardziej czerwieni się na policzkach. Skąd mogła wiedzieć, że to on tutaj siedzi?  Już chce mu dopiec, powiedzieć, że ta ławka nie jest jego własnością, lecz szybko gryzie się w język, gdy widzi jak jej podświadomość uderza się w czoło.
- Ja nie pójdę do pierwszej ławki, aby ta stara jędza się na mnie wyżywała - oznajmia. - Wybieraj.
Gryfonka wypuszcza powietrze z ust i zaczyna pakować książki, aby odejść, jednak zatrzymuje ją jego dłoń, która zaciska się na jej ramieniu.
- Nie o to mi chodziło - tłumaczy się i ciągnie ją w dół, aby ponownie zajęła miejsce koło niego.
Ponownie czują dziwny dreszcz, kiedy ich ciała spotykają się ze sobą. Malfoy nawiązuję z nią kontakt wzrokowy, lecz szybko to dziwne uczucie się kończy, gdy Hermiona spuszcza wzrok i wyswobadza się z jego uścisku. Dziewczyna otwiera książkę i zaczyna czytać rozdział. Już kilka razy łapie się na tym, że czyta to samo zdanie kilka razy, jednak jak ma się skupić, kiedy czuje na sobie jego wzrok, mierzący każdą część jej ciała. Podnosi wzrok od lektury i zauważa jeszcze dwie pary oczu, które wpatrują się w nią; Ron z pogardą, a Harry z wyrzutem.

* * *

Gdy rozbrzmiewa dzwonek, jako pierwsza wybiega z klasy. Na opustoszałych korytarzach słychać tylko uderzenia jej butów o kamienną podłogę. Nagle ktoś do niej podbiega, łapie ją za ramię i mocno obraca w swoją stronę.
- Co to  było?! - krzyczy Ron, kiedy Gryfonka przestaje spoglądać na niego przestraszona.
- O co ci chodzi Ronaldzie? - pyta.
- Nie udawaj, że nie wiesz - warczy. - Zadajesz się z wrogiem! Na rękę było ci to zerwanie. Już sobie znalazłaś innego! Ostrzegam… Tylko nie przychodź do mnie z płaczem, gdy zostawi cię jak inne.
- Już ci kompletnie odbiło Ron! - podnosi głos. - Nie jestem z Malfoy’em i nawet o tym nie myślę. Zajmij się swoim życiem. To z kim siedzę czy rozmawiam to tylko i wyłącznie moja sprawa! Nic nie wiesz… A uważasz, że to co sobie wymyśliłeś jest prawdą. Gdybyś zauważył to on dosiadł się do mnie, nie mogłam odejść w połowie lekcji.  Odpuść i w końcu przestań urządzać mi scenki zazdrości.
Ron przez dłuższą chwilę patrzy w jej oczy, w których tańczą wrogie iskierki. Jak wcześniej nie mogła zauważyć jego chorej zazdrości oraz chęci panowania nad nią. Jaka była głupia, że zgadzała się na to, tłumacząc sobie jego zmianę śmiercią brata. Dla niej Fred również był bliski, ale nie przenosiła straty jaką odczuwała na innych! Rudzielec wczoraj postanowił, że nie odpuści tak szybko związku z Hermioną. Czuje cały czas, że oddalają się od siebie, lecz to się zmieni - on już się tym zajmie. Przed wojną było tak dobrze. Byli razem, a teraz?  Hermiona nie jest już taka sama jak przedtem i jeszcze ta sprawa z Malfoy'em. Śmierdzi mu to na kilometr! Nie zostawi tego bez rozwiązania. Nie wierzy w jego dobre intencje do dziewczyny i wie, że skończy się to dla niej źle. Ale on dowie się, o co chodzi temu zasranemu śmierciożercy i wtedy ona wróci do niego na klęczkach, przepraszając za swoje zachowanie.
- Hermiona - zaczyna. - Ja mu nadal nie ufam, a tobie radzę to samo.
- Jestem już dorosła - odpowiada. - Pozwól, że sama będę o sobie decydować.
- Ja się tylko o ciebie martwię - mówi i zbliża się do niej o krok. - Co się z nami stało? Daj mi drugą szansę. Wszystko wróci do normy, będzie tak jak dawniej. Rozumiesz?
Szatynka kiwa głową, lecz unika jego spojrzenia. Gryfon łapie ją za podbródek, a drugą ręką zaczyna gładzić jej policzek. Uśmiecha się, gdy dziewczyna nie odchodzi od niego, czy też nie rzuca w niego wyzwiskami. Jednak, gdy zbliża swoje usta, aby złączyć je z jej ustami, Hermiona wyrywa się z jego uścisku.
- Nigdy już nie będzie tak jak kiedyś - mówi łamiącym się głosem i ucieka w stronę miejsca, gdzie znajdzie spokój. Tam nikt nie będzie chciał jej szukać. Ucieka do biblioteki.


Szybko przechodzi przez drzwi wejściowe, szepcząc cicho słowa powitania do bibliotekarki, która i tak posyła w jej stronę wrogie spojrzenie. Zaszywa się w najciemniejszym kącie biblioteki i otwiera swój pamiętnik. Wyjmuje atrament i pióro. Zamacza jego końcówkę i zaczyna pisać:


Nie wiem co się dzieje. Wszystko mnie przytłacza. Czuję się, jakby wszyscy oczekiwali ode mnie żebym była...Taka jak kiedyś. Ale ja nie potrafię, po prostu nie potrafię. Mogę sobie wmawiać, że zajmę się nauką i zapomnę, ale po co? Tylko okłamuję siebie.
Ron jest na mnie zły. Wiem, że coś do mnie czuje, lecz ja nie wiem czy czuję coś do niego. Chyba już  wygasło we mnie to uczucie, którym darzyłam go przedtem. Czy ranię go tym? Pewnie tak, lecz co na to poradzę. Nie chcę zachować się jak egoistka, która będzie udawała, że wszystko jest dobrze. To nie w moim stylu.
Nawet w Hogwarcie ona znajduje mnie w snach. Znowu ten sam niekończący się horror. Dziś w nocy było dokładnie tak samo jak zawsze…Chociaż potem przyszedł on. Odpędził mój koszmar i mogłam spać spokojnie. Boję się tylko, że stary Malfoy wróci, a wtedy wykorzysta moją słabość tak, jak zrobiłby to przed wojną.


* * *

Na następną lekcje znowu wchodzi jako pierwsza. Zajmuje swoje dotychczasowe miejsce, lecz teraz jej przyjaciele zmieniają swoje. Dziewczyna nerwowo zerka na Harry'ego, lecz ten omija jej spojrzenie. Jedynie Ron parzy na nią z pogardą. Próbuje nie zwracać uwagi na Gryfona. Wie, że poczuł się zraniony, a jego ego mocno ucierpiało, gdy znowu powiedziała mu "nie". Do sali wchodzi nauczycielka, która z uśmiechem wita wszystkich uczniów.
- Dzisiaj będzie praktyka - zaczyna. - Chcę zobaczyć jak dobrze znacie zaklęcia obronne. Podzielę was teraz na grupy trzyosobowe. Zajmiemy się dwoma zaklęciami: Selvio Hexia oraz Protego, które tworzą barierę ochronną.
Hermiona uśmiecha się pod nosem, obydwa ma opanowane do perfekcji. Zauważa, że ręka profesorki gestem przywołuje ją do siebie. Podchodzi szybko, a w jej ślady idzie Draco i Ron, którzy mierzą się zabójczym wzrokiem.
- Pierwszą grupę już mamy - stwierdza. - Nasze wspaniałe łobuziaki, z którymi spotkam się dziś po obiedzie, tak?
Trójka uczniów kiwa głowami.
- Znajdźcie sobie miejsce i pracujcie - rozkazuje i zaczyna przydzielać innych.
Hermiona łapie za swoją różdżkę lekko drgającymi dłońmi. Jest zestresowana. Nie wie czego może spodziewać się po chłopakach. Ich ostatnie bliższe spotkanie skończyło się bójką   i szlabanem.
- Aby wykonać dobrze obydwa zaklęcia musicie współpracować - wychodzi na podest  i kontynuuje. - Macie czas do końca lekcji.
Miona wciąga powietrze. Jeśli przez tych dwóch kretynów dostanie gorszą ocenę, to ich zabije, a potem siebie. Wyciąga różdżkę i mierzy jej czubkiem w obydwóch.
- Nie obchodzi mnie to, że za sobą nie przepadacie - zaczyna. - Zróbmy to szybko i miejmy to z głowy.
Blondyn i rudzielec przez chwilę posyłają sobie wrogie spojrzenia, lecz zgadzają się na pomysł Gryfonki. Już po chwili cała trójka podnosi różdżki do góry, lecz tylko Hermiona wymawia dobrze zaklęcie. Nad nimi pojawia się mała tarcza, jednak znika po kilku sekundach.
- Ron, wymawiasz to źle - zaczyna. - A ty Draco źle obracasz różdżką.
Szatynka podchodzi do niego i łapie jego dłoń. Razem wykonują idealne kółko. Blondyn cały czas spogląda na nią i mierzy wzrokiem każdy jej idealny ruch. Zauważa, że kiedy nad czymś pracuje ma lekko zadarty nos, a jej policzki przybierają różową barwę. Jej dłoń jest delikatnie ciepła, a pod wpływem jej dotyku chłopak czuje znów tą dziwną elektryczną iskierkę, która przebiega pomiędzy nimi. Hermiona również czuje to samo co blondyn, przez co jej policzki przybierają barwę purpury, a drugą ręką zakłada za ucho pasmo włosów. Spoglądają sobie w oczy. Nie widzą w nich ani nienawiści, ani lodu tylko życzliwość. Na ustach Malfoy'a pojawia się delikatny uśmiech.
- Chyba rozumiem - mówi, a po chwili słyszą dźwięk łamanej różdżki.
Obydwoje spoglądają szybko na Ron'a, który cały czerwony ze złości, trzyma w swoich dłoniach kawałki magicznego przedmiotu.
- Panie Weasley! - krzyczy profesorka. - Co pan zrobił z tą różdżką?! Proszę ze mną do mojego gabinetu, mam nadzieję, że uda mi się to naprawić. A wy nadal ćwiczcie.
Hermiona odchodzi na kilka kroków od Draco i ukradkiem spogląda na jego twarz, która aż kipi z zadowolenia. Nie miał pojęcia, że Wieprzleja można aż tak szybko wyprowadzić z równowagi. Wystarczyło, że spojrzał na nią, a ona złapała go za rękę. Chichocze w duchu. Nawet jeśli zrezygnował już z planu na dokuczenie Granger, to plan o nazwie "Weasley  w Mungu" spodobał mu się od razu.
- Próbujemy jeszcze raz? - pyta Gryfonka.
Malfoy kiwa głową i z pomocą dziewczyny tworzą barierą ochronną. Blondyn pomniejsza ją specjalnie, aby ponownie poczuć jej bliskość. Hermiona zakłada ręce na piersi i fuka pod nosem.
- Od początku umiałeś ją wyczarować - mówi z wyrzutem.
Blondyn śmieje się szczerze i kiwa głową.
- Jestem dobry Granger - wyznaje. - Nie jestem Weasley'em.
Jednym skinieniem różdżki powoduje, że nad nimi pojawia się kolejna bariera, która powoduje, że znikają z oczu uczniów, którzy znaleźli nową atrakcję w Hogwarcie. Hermiona rumieni się na policzkach, gdy w końcu uświadamia sobie w jakim położeniu się znajdują.
- Ty wiesz, co sobie pomyślą! - krzyczy.
- Niech sobie wyobrażają co chcą - śmieje się. - Każdy z nich będzie miał inną historię, a i tak wszystkie będą nieprawdziwe.
- Nie chcę żadnych plotek, rozumiesz!? - warczy.
Blondyn uśmiecha się delikatnie i zdejmuje zasłonę, przybliżając się do niej. Bierze w palce kosmyk jej włosów i zaczyna się nimi bawić. Cały czas spogląda w jej oczy. Przybliża się do jej ucha i zakłada włosy za nie.
- I tak już są - wyznaje i odchodzi. Chwilę później rozbrzmiewa dzwonek, który kończy lekcję i zaprasza uczniów na obiad.

* * * 

Gdy tylko przechodzi przez  próg wielkiej sali, wszystkie oczy kierują się w jej stronę. Dziewczyny chichoczą pod nosem, a niektóre mierzą ją zabójczym spojrzeniem. Pewnie gdyby były bazyliszkami, Gryfonka leżałaby już martwa na podłodze. Szatynka przełyka ślinę i jak najszybciej zajmuje miejsce przy stole Gryffindoru. Nagle dosiada się do niej Ginny. Rudowłosa spogląda na nią z wyrzutem, lecz po chwili uśmiecha się delikatnie.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - szepcze.
- O czym? - odpowiada pytaniem na pytanie.
Ginny patrzy na nią spojrzeniem numer dwa, które oznacza dosłownie "Nadal chcesz ciągnąć te brednie?".
- O tym, że jesteś z Malfoy'em - odpowiada.
- Nie jestem z Malfoy'em! - krzyczy, a cała sala ponownie zwraca uwagę na nią.
Teraz każdy chce słyszeć rozmowę między dziewczynami, oczekując jakiś nowych ploteczek, które później będą hitem w Hogwarcie. Do stołu przysiada się Ron. Mierzy szatynkę wzrokiem, ale nic nie mówi.
- Lavender powiedziała mi, że dziś na zajęciach... mieliście trochę czasu sam na sam - uśmiecha się i delikatnie uderza ją w ramię. - Później Parvati powiedziała, że z tego waszego wspólnego mieszkania może wyniknąć coś niezłego. A końcówkę już sama sobie dopowiedziałam. No mi możesz powiedzieć.
Uśmiecha się do niej uroczo i podnosi jedną brew do góry, oczekując na nową ciekawostkę.
- Nie jestem z nim, Ginn! - ponownie unosi głos. - Jeszcze niedawno powiedziałaś, że niemożliwe, żeby taka osoba jak on, zmieniła się, a teraz mnie z nim swatasz.
- To nie tak... - próbuje się bronić.
- Proszę cię Ginn, skończ - przerywa jej. - To, że się już nie kłócimy, nie oznacza, że od razu mamy lecieć ze sobą do łóżka - warczy w stronę Parvati.
Przerywa i zauważa, że cała sala spogląda na nią z wyraźnym zaciekawieniem. Nawet Malfoy uśmiecha się delikatnie. Co jak co, ale ta Gryfoneczka ma ognisty charakterek. Wstaje od stołu i spogląda na zgromadzonych.
- Zajmijcie się swoim życiem - warczy i odchodzi odprowadzona wzrokiem wszystkich zgromadzonych.




  • na początku chce powiedzieć, że ten rozdział nie przypadł mi do gustu. Przez te dwa tygodnie doskwierał mi brak weny, ale jakoś  zdołałam go nabazgrolić . Na pewno zgadza się z moim założeniem , w którym chciałam pokazać, że Malfoy ma dwie strony ( Beautiful and evil), więc tu chociaż nie jestem zawiedziona. Pierwsza część to retrospekcja i pewnie jak już , nie którzy sądzą część snu głównej bohaterki. Dziękuję wszystkim za komentarze, które były pod poprzednim rozdziałem i zachęcam do komentowania tego :) 
p.s. Lavender w moim opowiadaniu żyję.