Sobotni poranek był dla Hermiony idealną porą, aby zanurzyć się w
błogim lenistwie. Nie musiała śpieszyć się na zajęcia, więc pozwoliła sobie
pospać do późniejszej godziny. Kiedy promienie słońca przedarły się przez
zasłony w jej pokoju, osłoniła się przed nimi, przyciskając do twarzy poduszkę.
Fala zimna otuliła jej rozgrzane policzki, przez co dziewczyna mogła ponownie
zasnąć. Niestety, nie było dane jej zaczerpnąć błogiego lenistwa, ponieważ do
jej pokoju wgramolił się pewien gad, który bez zapowiedzi ściągnął jej poduszkę
z twarzy i rozchylił zasłony, tak, że promienie słońca padały na całe jej
łóżko.
-Malfoy!-Krzyknęła oburzona, gdy tylko zauważyła sprawce.
Blondyn stał, opary plecami o szafę, a w dłoniach nadal trzymał
poduszkę, którą zabrał jej bez żadnych skrupułów. Na jego ustach widniał wredny
uśmiech.
-Wstawaj księżniczko. Śniadanie już trwa, a chyba nie chcesz się na
nie nie zdążyć?- Jego brew skoczyła do góry.
-Daj mi spać- westchnęła i opadła ponownie na łóżko.
-O nie moja droga- zaśmiał się pod nosem i rzucił w nią poduszką.
-Ała!-Oburzyła się.
-Masz 5 minut- uśmiechnął się do niej i skierował się do drzwi
wyjściowych.- Nie chciałbym być w twojej skórze, jeśli się spóźnisz.
Hermiona usiadła na łóżku i spojrzała na niego wrogo, marszcząc przy
tym czoło.
-Nie działa to na mnie- otworzył drzwi, lecz zatrzymał się w ich
progu, wychylając zza nich swoją głowę.- Od razu po śniadaniu widzimy się na
zbiórce!
Gryfonka wydęła wargi i chwyciła w ręce poduszkę, którą później rzucił
prosto w Malfoy’a. Niestety, zanim znalazła swój cel, chłopak zdążył zatrzasnąć
za sobą drzwi.
-Nie spóźnij się!- Usłyszała jeszcze jego głos za drzwiami.
Warknęła pod nosem i szybko wygramoliła się spod kołdry. Nawet w
najśmielszych snach nie myślała, że kiedykolwiek obudzi się w ten sposób. Zauważyła,
że Malfoy zaczął sobie za dużo pozwalać, co niekoniecznie ją oburzyło. Dzięki
takiemu zachowaniu czuła się przy nim swobodnie. Zachowywali się jak para
przyjaciół, którzy znają się na wylot. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej
sukienkę w kwiatki oraz szary sweter. Szybko założyła na siebie ubrania, po
czym włożyła na nogi baleriny i wybiegła z pokoju. Draco siedział na kanapie, a
w dłoni trzymał szklankę z Ognistą. Spojrzał na nią kątem oka, po czym odłożył
trunek z widocznym uśmiechem na ustach.
-Prawie bez spóźnienia- odparł i wstał ze swojego miejsca.
-Jasne- fuknęła pod nosem.- Idziemy?
Pokiwał głową i puścił ją przodem. Hermiona spojrzała na niego
podejrzanie, lecz przeszła przez przejście pierwsza i ruszyła korytarzem dalej.
Po chwili zrównał się z nią krokiem. Szli w ciszy. Obydwoje uważali, że nie
była ona tą złą ciszą, a raczej tą konieczną. Każdy w spokoju mógł
przemyśleć ważne dla niego sprawy. Hermiona jednak nie mogła się na niczym
skupić. Cały czas czuła jego perfumy, które docierały do jej nosa i podrażniały
go. Skierowała swój wzrok w jego stronę.
Wyglądał dziś inaczej. Swoje włosy uczesał w lewo, eliminując tym nieład, który
zazwyczaj panował na jego głowie. Zamiast czarnego garnituru miał na sobie
niebieskie, potargane jeansy i białą koszulę, której guzik przy szyi był
rozpięty. Nadal jednak czuł się pewnie. Szedł eleganckim i pewnym siebie
krokiem, z głową podniesioną wysoko. Wyglądał poważnie i dość przerażająco.
Lecz ona nie odczuwała tego strachu, który wzbudzał u innych. Wszystko przez
panujący w jego oczach niepokój i mętlik. One wyrażały wszystko. Ból, rozpacz,
zamyślenie, radość i… iskry, które coraz częściej w nich widziała. Mówią, że
oczy to zwierciadło duszy. Ukazują, każde, nawet te skryte emocje…, lecz trzeba
umieć z nich czytać. Trzeba znać tą osobę, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę
dzieje się w jej środku.
-Czemu mi się tak przyglądasz?-Usłyszała jego głos, który wybudził ją
z transu.
Opuściła głową i założyła włosy za ucho. Czuła jak jej policzki robią
się czerwone. Nie mogła zapanować nad dociekliwością oraz nad wścibskim
wzrokiem, który jeszcze przed chwilą badał, każdy element jego twarzy. Miał coś
w sobie, co coraz bardziej ciągnęło ją do niego. Przerażało ją to oraz w pewnym
stopniu cieszyło. Czuła się z nim bezpieczna i… szczęśliwa? Tak, szczęśliwa.
Już dawno nie pamiętała, kiedy w jej snach pojawiły się koszmary z wojny.
Wszystko jakby wyparowało, spowodowane właśnie przez tą o to osobę. Chłopaka,
którego dusza jest po części słodka, a po części zimna. Dusza pełna sprzeczności. Jego ognisty charakter, zostaje czasem
opanowany przez falę zimnego oceanu. Jednak ten żar cały czas w nim jest i
płonie. Wojna stała się dla niego tą zimną falą, jego ojciec zamknął jego ogień
w klatce i dopiero teraz dotychczasowe więzienie jego prawdziwej duszy powoli
topnieje. Z każdym dniem ogień topi metalowe kraty jego więzienia, aż w końcu
wyjdzie na światło dzienne i ukaże się w pełnej okazałości.
-Wcale się nie przyglądałam- odparła cicho, po chwili ciszy.
Jej odpowiedź została skwitowana cichym chichotem. Ponownie nastała
między nimi cisza, lecz tym razem spowodowana dotarciem do celu ich podróży.
Wejście do Wielkiej Sali oblegali z każdej strony uczniowie, którzy tak jak
pani prefekt postanowili pospać odrobinę dłużej, choć mając cały czas na
baczności, że muszą zdążyć na zbiórkę przed wyjściem do wioski. Malfoy złapał
ją za ramię i ruszył, przepychając się przez tłumy uczniów. Hermiona na
początku nie potrafiła skupić swoich myśli na niczym innym niż na dłoni
chłopaka, która oplatała jej ramię. Emanowało z niej ciepło, które wraz z
dreszczami rozchodziło się po ciele dziewczyny. Gdy jednak odzyskała panowanie
nad swoim umysłem wyszarpnęła ramię z uścisku chłopaka i sama zaczęła
przepychać się za nim. Gdy tylko znaleźli się już w Wielkiej Sali, przystanęli
na chwilę.
-Widzimy się za chwilę księżniczko- wyszeptał jej do ucha i skierował
się do swojego stołu.
Policzki Hermiony ponownie zaczerwieniły się, lecz tym razem ze
złości. Jeszcze się dziś przekona, co to
znaczy rozzłościć lwa, powiedziała do siebie. Zacisnęła dłonie w pięści i
ruszyła do stołu. Wzrokiem znalazła przy nim Harry’ego i Ginny, którzy
rozmawiali ze sobą ożywionym tonem. Na twarzy Wybrańca widniał wielki uśmiech,
a w oczach dziewczyny iskrzyły iskierki radości. To był wspaniały widok.
-Dzień dobry- przywitała się i usiadła obok Ginny.
Młodsza Gryfonka rozpromieniła się na widok swojej przyjaciółki.
Hermiona nalała sobie soku pomarańczowego oraz nałożyła na talerz dwa tosty,
bekon i jajko.
-Wybieracie się do Hogsmeade?-Spytała, kiedy wypiła kilka łyków.
-Tak. Harry zabiera mnie do Miodowego Królestwa, a potem przejdziemy
się na spacer- powiedziała z uśmiechem, a później, gdy tylko Harry obrócił się
do Deana, dopowiedziała na ucho.- Podobno ma dla mnie jakąś niespodziankę.
Hermiona podniosła do góry brwi, a później uśmiechnęła się szeroko.
Dobrze wiedziała, czym może być ta niespodzianka, lecz obawiała się planu.
Wiedziała, że we wszystkim swoje łapy maczał Daniel, lecz nie potrafiła
przyporządkować jego działań do złych, czy też do dobrych. Nie ufała mu, lecz
Harry najwyraźniej tak.
-To wspaniale- odpowiedziała, po czym ugryzła tost.- Myślisz, że…?
-Ja to wiem!- Krzyknęła radośnie, lecz ściszyła swój głos, gdy tylko
Harry obejrzał się na nią podejrzliwie. – A ty, jakie masz plany na dzisiejszy
dzień?
-Też wybieram się do wioski… na małe zakupy- odpowiedziała i opuściła
wzrok na swoje dłonie, które zaczęły jej nerwowo dygotać.
-Może pójdziesz z nami?-Spytała ją Ginny.
-Nie, nie, nie- energicznie kręciła głową.- To jest wasz dzień, a ja
sobie znakomicie poradzę...
-Nie puszczę cię samej- nalegała ruda.
Hermiona wykrzywiła się w grymasie i spojrzała na przyjaciółkę.
-Nie idę sama- powiedziała, a kiedy zauważyła błysk w jej oku,
dodała.- To nie jest randka!
-Jasne, jasne- odpowiedziała z przekąsem i niedowierzaniem.- Mów mi,
kim jest ten szczęściarz. Tak się cieszę, że w końcu się z kimś spotykasz. Mój
brat był porażką, lecz przecież trzeba iść dalej, co nie?
-Ginny…
-Nie trzymaj mnie w nie pewności Hermiona. I tak się dowiem, kto to…-
ostrzegła ją.- Chyba lepiej, że to ty mi powiesz, a nie mój szpieg.
Hermiona pokręciła ze zrezygnowaniem głową.
-Idę z Malfoy’em, Ginny. Nie jest to tak jak mówiłam randka, lecz
zaprosił mnie, a ja się zgodziłam.
Nastała cisza, w której Gryfonka bała się spojrzeć na swoją
przyjaciółkę, lecz gdy strach przezwyciężyła ciekawość, skierowała swój wzrok
na nią.
-Malfoy?-Spytała i przekrzywiła się.- Naprawdę?
-Jest inny- zdołała tylko powiedzieć.
-Wiesz, że nie potrafię go teraz ocenić… - zaczęła.- Może i masz
rację. Może się zmienił, lecz… i tak uważaj, dobrze? Nie chcę żeby cię
skrzywdził.
Szatynka kiwnęła głową i uśmiechnęła się do Ginny.
-Cieszę się, że to rozumiesz… Ta znajomość jest dla mnie dość ważna.
On… on mi pomaga i to między innymi dzięki niemu nie myślę już tak o wojnie.
-Wiesz jak to niewiarygodnie brzmi, co nie?- Spytała z uśmiechem na
ustach.- Lecz jeśli tak uważasz, to nie mogę się z tobą sprzeczać.
-Jeszcze raz dziękuję, że mnie rozumiesz- powiedziała cicho.
-Zawsze będę z tobą, w tych trudnych jak i w tych złych chwilach. Może
i nawaliłam na początku roku, lecz teraz się mnie nie pozbędziesz.
-Miło mi to słyszeć. Bo nie ma szans, żeby cię miała gdziekolwiek
puścić.
Ginny zaśmiała się i przytuliła mocno swoją przyjaciółkę. Obydwie
cieszyły się, że w końcu ich relację wróciły na normalny tor. Więź między nimi
naprawiła się, a ich serca w końcu ponownie wypełniła przyjaźń, bez której
czuły się pusto. Oderwały się od siebie zagłębiając się ponownie w rozmowie, do
której tym razem dołączył również i Harry. Śniadanie upłynęło im w miłej
atmosferze. Hermiona nie mogła przestać się uśmiechać, co było nowością w jej
życiu. Czuła, że wszystkie problemy znikają, a tak jak po burzy pojawia się
słońce, tak w jej życiu powoli wszystko zacznie się układać. Nabiła na widelec
kawałek boczku, lecz gdy podniosła wzrok, widelec stanął w połowie drogi do jej
buzi. Z naprzeciwka wpatrywały się w nią oczy. Świdrowały każdą jej cząstkę,
wywołując w niej uczucie dyskomfortu. Daniel uśmiechnął się, gdy zauważył jej
zdezorientowaną minę. Zachowywał się tak chłodno i nieprzewidywalnie, co
doprowadzało dziewczynę do szaleństwa. Nie wiedziała, czego może spodziewać się
po nim, a groźba, którą skierował w jej kierunku, nadal grzmiała w jej umyśle. Opuściła szybko wzrok i zerknęła na zegar,
który wskazywał, że już za chwilę rozpocznie się zbiórka do wyjścia do wioski.
-Idziemy?-Spytała swoich przyjaciół, którzy pokiwali głowami i wraz z
Hermioną ruszyli do drzwi frontowych Hogwartu.
***
Przed budynkiem zgromadziło się już wielu uczniów, którzy stali w
kolejce do Filcha, aby pokazać mu swoje zgody na wyjście do wioski. Woźny jak
zawsze podejrzliwie wpatrywał się w twarze uczniów, lecz później oddawał im
papierki, jednak zawsze komentując coś pod nosem. Hermiona, gdy tylko przeszła
przez kontrolę usiadła na murku fontanny. Wypatrywała w tłumie blond włosów,
lecz nigdzie nie mogła ich dostrzec. Ginny usiadła obok dziewczyny i zaczęła
bujać swoim krótkimi nogami, które nie dotykały ziemi.
-Gdzie zgubiłaś Harry’ego?-Spytała Hermiona.
Ginny westchnęła i skinęła głową w stronę chłopaka, który rozmawiał z
Danielem. Na twarzy Ślizgona widniał miły uśmiech, o który Hermiona nigdy nie
mogłaby go podejrzewać. To zupełnie nie pasowało do jego ostrych rysy twarzy
oraz zadartego nosa. Również do charakteru.
-Znowu rozmawia z Danielem- powiedziała z przekąsem.- Nie podoba mi
się ten typek. Ma coś w sobie, co…
-Przeraża- dodała za nią starsza, a Ginny pokiwała twierdząco głową.
Hermiona jednak w tym momencie w żaden sposób nie potrafiła dopasować
mu maski okropnego Ślizgona, który jej groził. Teraz wydawał się być dobrym
kolegą, który pokazywał się z jak najlepszej strony. Coraz trudniej było
Hermionie zrozumieć tego chłopaka. Był chodzącą zagadką, z którą jednak nie
chciała mieć nic o czynienia.
-Nie spóźniłaś się - usłyszała za swoim uchem i podskoczyła ze
strachu.
-Dostałam dokładne rozkazy, do których postanowiłam się dostosować…
przynajmniej dzisiaj- dopowiedziała i posłała blondynowi uśmiech.
Ginny przyglądała się im z zainteresowaniem, lecz gdy wzrok Malfoy’a
skierował się w jej stronę, odwróciła wzrok.
-Chyba nie jesteś zła, że porwę twoją przyjaciółkę na dzisiejszy
dzień?-Spytał z nutką rozbawienie w głosie.
-Jeśli ją oddasz to nie- odpowiedziała mu i posłała delikatny uśmiech.
-Zastanowię się- powiedział i złapał Hermionę za ramiona, po czym
ściągnął ją z fontanny.- Przepraszam, ale mamy dzisiaj strasznie dużo do
załatwienia. Do później rudzielcu!
Krzyknął na odchodne, a Hermiona pomachała przyjaciółce, która ze
zdziwieniem wpatrywała się w dwójkę byłych wrogów. Parsknęła pod nosem, gdy
Gryfonka uderzyła blondyna w ramię, pewnie karcąc go za dziecinne zachowanie.
Musiała przyznać rację Hermionie. Malfoy się zmienił, lecz miała nadzieję, że
jego zmiana odbije się w życiu jej przyjaciółki na dobre, a nie na gorsze.
Hermiona natomiast cały czas spoglądała na Dracona morderczym
spojrzeniem. Jego zachowanie również i dla niej było dziwne. Nigdy nie
spodziewała się po nim czegoś takiego, ale od rana nie mogła się nadziwić jego
zachowaniu. To dziwne, że zmienia się, aż tak diametralnie, gdy ma dobry humor.
Zapowiada się ciekawy dzień,
powiedziała do siebie z przekąsem, lecz na jej ustach mimowolnie pojawił się
uśmiech. Otuliła się swetrem i ruszyła ramię w ramię z blondynem w stronę
wioski. Postanowili dzisiaj wykorzystać piękną pogodę, dlatego nie śpieszyli
się zbytnio. Często zatrzymywali się, aby wskazać palcem jedną z chmur, która
według z nich ułożyła się w jakiś kształt.
-Ta wygląda jak ty- powiedziała Hermiona i wskazała na jedną z nich,
po czym zaniosła się śmiechem.
-Ja nie widzę w niej żadnego podobieństwa- opowiedział oburzony.
-Ja za to tak. Idealnie odwzorowana fretka- ponownie zachichotała,
lecz Draconowi nie było do śmiechu.
Rzucił się za nią pędem, grożąc jej. Hermiona próbowała uciec, lecz
jak już zdołała się przekonać na błoniach, nie mogła się równać z
wysportowanych Ślizgonem. W końcu ją złapał i przyciągnął do siebie. Ich ciała
były blisko siebie, co wywołało na policzkach dziewczyny wielkie rumieńce.
-Narażasz się Granger- powiedział z uśmiechem.- Nie dość, że wisisz mi
przysługę, to jeszcze się ze mnie śmiejesz.
-Jaką przysługę?-Spytała, udając niewiniątko.
-Nie wywiniesz się mała- odpowiedział i wypuścił ją z uścisku.- Chodź,
bo musimy zdążyć przed największym uderzeniem uczniów.
Gryfonka niechętnie odsunęła się od chłopaka i przystanęła na jego
pomysł. Ponownie ruszyli do Hogsmeade, rzucając, do siebie, co po chwilę jakieś
kąśliwe uwagi.
***
Droga we wiosce usłana była liśćmi, które opadły z drzew. Brąz mieszał
się z czerwienią, a czerwień ze żółcią. Wszystko idealnie komponowało się w
jeden, śliczny jesienny krajobraz, który przypadł do gustu Hermionie. Szła obok
Malfoya, kopiąc, co po chwilę nieodgarnięte liście, powodując, że choć przez
moment wzbijały się one w powietrze i tańczyły wraz z delikatnym, ciepłym
wiatrem. Z ust dziewczyny nie mógł zejść uśmiech. Czuła się szczęśliwa mogąc
korzystać z tak pięknego dnia oraz iść koło Dracona. Chłopak bezustannie
wywoływał u niej śmiech.Nigdy nie myślała, że może się tak dobrze z nim
dogadywać. Jego dobry humor przeszedł również na nią, a ona starała się żeby
został u niego jak najdłużej. Zdążyła polubić tego prawdziwego Ślizgona i nie chciała,
aby w ten dzień ponownie wrócił do maski obojętności, którą przybierał, na co
dzień. Kamienny murek zakończył się, a oni weszli do wioski. Jak na razie
świeciła ona pustkami, przez jeszcze wczesną godzinę, lecz było im to na rękę.
Gryfonka pozwoliła się prowadzić przez Dracona, który miał najwyraźniej
opracowany plan dzisiejszych zakupów. Po chwili zatrzymał się przed mały
sklepem, na którego szyld przysłonięty był ciemnym materiałem. Wyglądał na
nowy. Malfoy nacisnął na klamkę i otworzył drzwi. Ze środka dobiegł dźwięk
dzwonka, który przywołał sprzedawcę. Mężczyzna był w podeszłym wieku. Na jego
haczykowatym nosie spoczywały okulary, które musiał cały czas poprawiać.
Zamienił z blondynem parę słów i uśmiechnął się do Hermiony.
-Mam nadzieję, że znajdziecie coś, co będzie wam odpowiadało-
odpowiedział miłym głosem i udał się za ladę.
Hermiona odwzajemniła uśmiech i ruszyła za Malfoy’em, który wdarł się
już pomiędzy regały. Dotykał ubrania i cmokał z przekąsem. Wszędzie znajdywał
coś co mu nie odpowiadało.
-Jeśli chodzi o strój dla mnie to wydaję mi się, że lepiej będzie,
jeśli sama go dla siebie znajdę- powiedziała w końcu i założyła ręce na piersi.
-O nie, nie…- zaprzeczył głową.- Umówiliśmy się, że…
-Że kupimy taki strój, który będzie mi odpowiadał- przerwała mu i
dokończyła.
-Tak-zgodził się i odwrócił się w jej stronę z cwanym uśmiechem na
ustach.- Ale nie wspomniałem, że będziesz mogła wybrać jeden z moich
ulubieńców.
-Chyba sobie żartujesz?-Fuknęła.- W każdej chwili mogę zrezygnować z
tej twojej ‘super’ imprezy i zostać w pokoju.
-Możesz próbować, ale i tak cię z niego wyciągnę- odpowiedział i
wszedł w inną alejkę, zostawiając Hermione z wymalowaną złością na twarzy.
Zacisnęła dłonie w pięści i ponownie ruszyła za chłopakiem.
Postanowiła na własną rękę poszukać jakiegoś stroju, który będzie się jej
podobać. Jeśli jemu się nie spodoba… to
trudno. Będzie musiał przeżyć, powiedziała sobie w duchu i przekręciła
głowę w bok, przypatrując się ucieszonej minie Malfoya. Złapał w ręce wieszak z
ubraniem i wyciągnął go w jej stronę.
-Co ty na to?-Spytał, wskazując skąpy strój pielęgniarki.- Trochę krwi
i…
-Nie!-Oburzyła się i zdecydowanie pokręciła głową.- Miej na uwadze, że
to ma być strój dla mnie, a nie dla… Pansy.
-Okej, okej…-odpowiedział i odłożył ubranie zrezygnowany.
-Idę poszukać sama- warknęła do niego i zniknęła w innej alejce.
Wszystkie stroje wydawały się być przeciętne. To nie tak, że pragnęła
zdziwić Malfoy’a, czy też pokazać mu, że może też dobrze wyglądać, lecz
pragnęła w jakiś sposób mu zaimponować. Na jej policzkach pojawił się
niechciany rumieniec, gdy tylko przywędrowała do niej taka myśl. Wyjęła jedno z
ubrań, które tym razem przedstawiało Draculę. Warknęła pod nosem i odłożyła je
na miejsce. Wchodziła w sklep coraz głębiej, lecz nadal nic nie przykuło jej
uwagi. Malfoy również nie dawał znaku życia, co świadczyło, że nic nie znalazł.
Usłyszała dzwonek oraz skrzypienie otwieranych drzwi. Sprzedawca przywitał się
z grupką rozchichotanej młodzieży, lecz nie otrzymał od nich odpowiedzi. Krążyła
dalej między alejkami, a z każdą chwilą coraz bardziej wydawało się jej, że te
poszukiwania nie przyniosą rezultatów.
-A może to?-Usłyszała głos za sobą, który nie należał do blondyna.
Odwróciła się szybko w stronę chłopaka za nią, który trzymał w dłoni
wieszak ze strojem anioła. Składał się z długiej, białej i opiętej sukienki,
która sięgała, aż po samą podłogę. Z boku miała wysokie rozcięcie, które umożliwiało
swobodne poruszanie się. Do jej nagich pleców dołączone były skrzydła, które
bez problemu Hermiona mogłaby zamocować za pomocą czarów. Spojrzała na twarz
chłopaka i cofnęła się o krok.
-Daniel…- wyszeptała.- Czy ty przypadkiem mnie dzisiaj nie śledzisz?
-Przypadkiem?- Wyszczerzył się.- Jestem stu procentowo pewny, że
świadomie i z czystą premedytacją ruszyłem za tobą do tego sklepu.
Hermiona zmarszczyła czoło i przyjrzała mu się podejrzliwie. Serce
biło jej jak szalone, lecz dzięki hałasowi, który wyrządzali inni uczniowie, jej
zdenerwowania nie mógł usłyszeć Daniel.
-Zostaw mnie w spokoju- powiedziała i odwróciła się, skręcając w
alejkę, w której przedtem stał Dracon. Niestety, nie było go tam.
-Nawet nie przymierzysz?- Zatrzymał ją i wręczył jej strój.
Stał za nią, a jego dłoń znajdowała się niebezpiecznie blisko jej
ramienia. Materiał sukienki podrażniał jej skórę, która w tym momencie
wyczulona była na nawet tak delikatny dotyk. Czuła jego zimny oddech na swoim
karku, który spowodował nieprzyjemny dreszcz.
-Wydaje mi się, że będziesz wyglądać w niej naprawdę… apetycznie-
wyszeptał i zaśmiał się do siebie.
Wręczył jej sukienkę i odsunął się od niej na parę kroków.
-Zastanów się…
Zanim się odwróciła, jego już nie było. Czuła się dziwnie odrętwiała,
a jej myśli szalały. Serce nadal
łopotało o jej żebra, domagając się chwili odpoczynku. Zaczęła się coraz
bardziej obawiać tego chłopaka. Przyznał się, że ją śledził…, lecz to, to nie
było, aż takie dziwne. Była świadoma, że coś takiego mogło się stać, w końcu
jej groził, lecz aluzje kierowane w jej stronę. Ten strój… Przyjrzała się
sukience i przejechała dłonią po delikatnym jedwabiu, z którego była zrobiona. Była
piękna, lecz zbyt odważna. Połowa jej umysłu krzyczała Bierz ją dziewczyno!, a druga połowa radziła jej wyrzucić ją w kąt,
aby nie dać satysfakcji Danielowi.
-O tutaj jesteś!- Krzyknął Draco i spojrzał na strój, który trzymała w
dłoniach.
Zagwizdał pod nosem i spojrzał tym razem na strój diabła, który
trzymał w rękach.
-Nie chcesz diablicy?-Spytał i zacmokał z dezaprobatą.-Aniołkiem to ty
niby nie jesteś Granger, ale wydaje mi się, że idealnie będziesz się w tym
prezentować.
Na jej policzkach wypłyną niechciany rumieniec.
-Mam nadzieję, że ty masz coś, co dorówna temu- odpowiedziała z
przekąsem, mierząc go triumfalnym spojrzeniem.
-Oj mam…
-Tylko nie żadne zombie- ostrzegła go.- Inaczej zostaję w pokoju!
-Merlinie! Kobieto tobie się nie da dogodzić- na jego ustach pojawił
się grymas, lecz jego oczy nadal były rozbawione.-Daj mi to i idziemy do kasy.
Zapłacę i nie ma żadnego ‘ale’…
Zabrał jej strój i przerwał, gdy tylko chciała otworzyć usta, aby
zaprotestować. Podniosła ręce do góry i poszła za blondynem z stronę lady. W
jej głowie panowała istna burza. Nie wiedziała czy postępowała dobrze. Wszystko
miało się dopiero okazać na tej przeklętej imprezie, na którą niestety będzie
musiała się wybrać.
***
Gdy tylko wyszli ze sklepu Malfoy pociągnął ją w stronę Miodowego
Królestwa. Kupili tam tony słodyczy oraz wypróbowali oferowane przysmaki.
Zatrzymali się również w sklepie, w którym blondyn złożył zamówienie na imprezę.
Zapowiadało się, że nie będzie to zwykła kameralna impreza, a raczej wydarzenie
roku, w które chłopak zaangażował się całym sobą. Hermiona próbowała ukryć
niepokój, który rósł w niej z każdą chwilą, lecz czasami nie było to możliwe.
Przeklinała w myślach samą siebie, że zgodziła się wyjść z nim.
-Ostatni przystanek… Pub pod Trzema Miotłami- odpowiedział, a na jego
ustach pojawił się wielki uśmiech.-W końcu jakieś wynagrodzenie po całym dniu
słuchania twoich zrzędzeń.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne Malfoy- założyła ręce na piersi i pokazała
mu język.- Jeśli pod postacią nagrody rozumiesz Ognistą to zapomnij.
-Czemu to, aż tak ci przeszkadza?- Spytał i pchnął drzwi do knajpy.
Do pomieszczenia weszli wraz z powiewem wiatru, który spowodował, że
płomienie świec, które tworzyły żyrandol, niebezpiecznie się pochyliły, prawie
gasnąc. W pomieszczeniu unosiło się mnóstwo zapachów, które dodatkowo
potęgowało gorąco, pochodzące od ogromnego kominka.
-Po prostu…nie mam zamiaru cię później zanosić do Hogwartu-odpowiedziała
i ruszyła za nim w stronę wolnego stolika. –A poza tym jesteś…
-Uzależniony?-Dopowiedział za nią i podniósł do góry brew.
Westchnął, widząc jak kiwa głową na potwierdzenie. Zajął miejsce naprzeciwko
niej i strącił dłonią okruszki z blatu, które posypały się na podłogę.
-Tylko dziś robię wyjątek- uśmiechnął się, chociaż nie zdołał zatuszować
grymasu niezadowolenia.
Hermiona uśmiechnęła się szeroko i zawołała kelnerkę, która
przechodziła akurat obok ich stolika.
-Dwa piwa kremowe z imbirem - powiedziała, a kelnerka zanotowała w
notesie i odeszła.
-Wykończysz mnie- powiedział z wyrzutem.
-Nawet nie spróbowałeś, a już narzekasz. Zachowujesz się gorzej niż
dziecko –stwierdziła i zabębniła paznokciami o stół.
Drzwi do pubu ponownie się otworzyły. Hermiona wyjrzała zza ramię
Dracona i od razu szybko wróciła na swoje miejsce. Chłopak widząc dziwne
zachowanie swojej towarzyszki obrócił się i zauważył, kto spowodował jej
reakcję. Uśmiechnął się pod nosem, widząc paskudną osobę Weasleya i piskliwą
Brown uwieszoną na jego ramieniu. Para, niestety, również i ich zauważyła.
-Rozpoczyna się zabawa- westchnął Draco i posłał Hermionie oczko.-Gotowa?
- Na początku pragnę podziękować dwóm wspaniały osóbką, dzięki którym ten rozdział pojawia się tydzień przed wyznaczonym terminem ( wow). Sofi dziękuję za Twoją pomoc i rady, gdy wydawało mi się, że utknęłam w martwym punkcie i nie dam rady z niego ruszyć. Lora dziękuję za wzbudzanie we mnie chęci pisania i za częste nakłanianie mnie do niego -jestem wielkim leniem, więc taki kop w tyłek daje mi naprawdę dużo. Teraz rozdział.... muszę przyznać, że jestem z niego zadowolona. Niektórym może się wydać przesłodzony itd., ale starałam się jak najbardziej ich relacje sprowadzić do koleżeńskich relacji. Mam nadzieję, że mi się udało. Wszyscy nie mogą doczekać się imprezy, co? Muszę Was zmartwić, w rozdziale 17 na pewno jej jeszcze nie będzie.