Salon Ślizgonów był
o wiele większy niż cała wieża Gryfonów. Panowała tutaj mroczna i niepokojąca
atmosfera, w której nie można było wyczuć ani odrobinki ciepła. Całe
pomieszczenie wyłożone było jasnym kamieniem, a meble najczęściej były zrobione
z ciemnego drewna z zielonymi obiciami i dodatkami. Wszędzie znajdowały się motywy
węży. Na sofach ustawionych na środku pomieszczenia, siedziała dwójka
Ślizgonów, którzy przerwali swoją rozmowę, gdy tylko usłyszeli otwieranie się
drzwi do tajnego korytarza. Dziewczyna o brązowych włosach przyjrzała się
uważnie Draconowi, a później zwróciła uwagę na skuloną dziewczynę koło niego.
Hermiona przed wejściem zdążyła założyć na głowę kaptur bluzy, tak, więc jej
twarz przykrywał kawałek materiału. Zrobiła to również po to, aby Ślizgoni nie
zauważyli jej czerwonych od wstydu policzków, które jak zawsze niekontrolowanie
dawały o sobie znać w najgorszych sytuacjach. Jej serce zabiło mocniej ze
strachu, gdy poznała przyjaciela Dracona, który ochoczo kierował się w ich
stronę. Pozostawiając siedzącą obok niego dziewczynę w niemrawym humorze.
Diabeł uśmiechnął się od ucha do ucha i wykrzyknął:
-Ooo! Smoczku, kto
to dziś u ciebie zawita?- zapytał, prawie spoglądając pod kaptur dziewczyny.
Na szczęście blondyn
był szybszy, pociągnął Gryfonkę za rękę, przechodząc obok chłopaka, który
zdziwił się zachowaniem towarzysza. Zawsze był skory do chwalenia się swoimi
nowymi zdobyczami.
-Nie twoja sprawa-
warknął, nie racząc go ani jednym spojrzeniem.
Czarnoskóry chłopak
podniósł ręce w geście obronnym, nie chcąc narażać się blondynowi. Czuł, że
biła od niego złość, a podpadnięcie mu w takim momencie nie byłoby dla niego
dobre. Odszedł od dwójki i ponownie przytulił szatynkę do siebie, szepcząc jej
kilka słów na ucho. Dziewczyna zachichotała, a jej zły nastrój wyparował.
Przeklinała pod nosem Dracona i jego podboje miłosne, jednak nadal wierzyła, że
któregoś dnia w końcu do niej wróci. Hermiona szła popychana przez rękę
Dracona, którą niedelikatnie trzymał na jej ramieniu. Chciała odwrócić się,
krzyknąć, uderzyć… cokolwiek. Jednak nie potrafiła. W lochach czuła się jak
mała dziewczynka, która zawędrowała do tajemniczej i mrocznej piwnicy, nie
zwracając uwagi na ostrzeżenia rodziców. Gdy wyszli zza rogu jej oczom ukazał
się ogromny żyrandol, który oświetlał dalszy ciąg salonu. Ozdabiające go
kryształy, mieniły się przeróżnymi kolorami, które odbijały się na suficie
tworząc tęczę. Jej wzrok ilustrował każdy nawet najdrobniejszy szczegół, lecz
po chwili poczuła mocne szarpnięcie za rękaw, a gdy tylko zwróciła wzrok przed
siebie, zauważyła, że znajduje się w jednym z dormitoriów.
-Co to miało
być?!-krzyknął.
Malfoy zamknął za
nimi drzwi i zabezpieczył pomieszczenie kilkoma zaklęciami. Po plecach Hermiony
przeszedł dreszcz.
-O mało, co cię nie
rozpoznali!- warknął.- Ciesz się, że przez to co masz na twarzy, jesteś prawie
nierozpoznawalna.
Odwrócił się w jej
stronę i posłał jej szybkie spojrzenie, w którym zdążył zauważyć jak bardzo
zdenerwowana jest. Podał jej małe lusterko, a ona przejrzała się w nim. Z jej
oczu spływał czarny tusz, który pokrywał prawie całą część jej twarzy.
Rzeczywiście z mokrymi włosami, które proste opadały na jej ramiona i z zamazaną
twarzą, nie wyglądała jak ona. Odłożyła z hukiem lusterko na komodę obok.
-Nic mnie nie
obchodzi jak wyglądam-odpowiedziała. Chce wiedzieć po co zaprowadziłeś mnie
tutaj? Jeśli tylko po to, aby uciec przed Filch’em. To nie trudź się dłużej i
wypuść mnie, abym mogła wrócić do swojego dormitorium.
Hermiona mocno
gestykulowała rękami, a jej twarz zrobiła się czerwona ze złości. Zauważył
również, że przez jej ciało przeszedł dreszcz, a zęby zaszczękały o siebie. Jej
spojrzenie w końcu spotkało się z jego, jednak blondyn szybko opuścił wzrok.
Wypowiedział zaklęcie i w kominku zapłonął ogień, który ogrzał średniej
wielkości pokój. Uśmiechnęła się delikatnie na ten gest, jednak później
przybrała poważny wyraz twarzy.
-Wytłumaczysz mi to
wszystko?-zapytała ponownie z niecierpliwością.
Blondyn uśmiechnął
się, przypominając sobie zawziętość i ciekawość Gryfonki. Zdjął swoją
marynarkę, którą powiesił na oparciu krzesła. Podszedł do barku i przez chwilę
zastanawiał się nad wyborem trunku, w końcu jego dłoń zatrzymała się na szyjce
od Ognistej. Wyciągnął trunek, obejrzał jej etykietę i uśmiechnął się pod
nosem. Tego mu było trzeba. Nalał sobie go do szklanki, sięgnął po drugie
naczynie, lecz Hermiona stanowczo zaprzeczyła głową.
-Nie piję-odpowiedziała
nerwowo, zerkając, co chwilę na niego.
Blondyn wzruszył
ramionami, czując satysfakcję z wprowadzenia dziewczyny w stan niepewności.
Rozsiadł się na zielonym fotelu i wskazał dłonią taki sam obok. Gryfonka
niechętnie zajęła miejsce obok i zaczynając bawić się swoimi palcami. Wyglądając
na przytłoczoną tym miejscem. Spojrzała na niego, ale chłopak nadal nie
zamierzał się odzywać, a na jego ustach widniał delikatny uśmiech. Uwielbiał ją
denerwować, a ta sytuacja była dla niego idealna. Gryfonka wiedziała, że
blondyn zacznie się tłumaczyć, lecz zanim to uczyni, będzie chciał się z nią
podrażnić. Postanowiła nie dać mu tej satysfakcji. Korzystając z okazji
rozejrzała się po pomieszczeniu. Pokój chłopaka był podobny do jej. Na środku
pomieszczenia znajdował się mały, drewniany stolik z dołożonymi fotelami, na
których właśnie siedzieli. Za nimi wielkie łóżko z baldachimem, które stało
pośrodku dwóch stoliczków nocnych. Na jednym z nich świeciła się lampka, która
rzucała delikatne światło, a na drugim leżał stos ksiąg. Po lewej stronie stał
regał wypełniony książkami oraz wielka szafa. Po prawej natomiast drzwi i
biurko, którego blat pokryły pergaminy. Jako prefekci naczelni dostali
oddzielne pokoje, które pozwalały im na większą swobodę w nagrodę za dobre
stopnie i zachowanie. Gryfonka mimowolnie prychnęła pod nosem, a chłopak
popatrzył na nią zaciekawiony. Oglądając z bliska jej profil zauważył, że na
jej małym, zadartym nosku były piegi. Jej czekoladowe oczy zerkały we wszystkie
strony, usilnie próbując skupić swoją uwagę na innym obiekcie niż on. Gdy w
końcu spojrzała wprost w jego oczy, chłopak poczuł się dziwnie. Widział w nich
złowrogie iskierki, które nijak nie pasowały do opanowanego i spokojnego wyrazu
twarzy.
-Od czego więc mam
zacząć?-zapytał rozbawiony.
-Malfoy… jak ty mi
działasz na nerwy-warknęła.
-Taka moja
rola-odpowiedział, poszerzając swój uśmiech.
-Po co odstawiasz
tę szopkę? Nie możesz mnie po prostu stąd wypuścić?
-Tak się składa, że
nie za bardzo- odpowiedział i upił łyk trunku.- Filch wpadł w szał, a jeśli
zobaczyłby cię na korytarzu, na pewno nie skończyłoby się to dla ciebie dobrze.
-Odkąd to ci zależy
na tym, czy mnie przyłapie, czy nie?-zapytała, wykrzywiając twarz w grymasie.
Chłopak speszył się
nieznacznie, lecz szybko wyprostował się i spojrzał na nią wrogo.
-Coś jeszcze?-zapytał,
a w oczach dziewczyny zauważył iskierki triumfu.
-Nie ma stąd innego
wyjścia? Przecież możesz komunikować się za pomocą kominka
-Nie mogę.
-Każdy prefekt
może!- krzyknęła.
-Niestety, mój
przywilej został mi odebrany w zeszłym tygodniu, gdy twój głupi Wieprzlej
rzucił się na mnie z pięściami.
-Po pierwsze to
zostałeś słusznie ukarany, a po drugie to ty się na niego rzuciłeś- dodała z
wyrzutem.
Blondyn uśmiechnął
się na wzmiankę o tym feralnym dniu.
-Należało mu się-
odpowiedział bez emocji.
Hermiona spojrzała
na niego wrogo i po chwili wstała z fotela. Zaczęła przechadzać się w te i z
powrotem, a jej serce biło jak szalone. Cały czas powtarzała sobie w myślach,
że gdzieś na pewno znajduje się tutaj dodatkowe wyjście, jednak nie znała zbyt
dobrze lochów i bała się, że jej samotna wycieczka skończy się w ślepym zaułku,
a ona nie będzie miała pojęcia jak się z niego wydostać. Nagle zatrzymała się,
gdy do jej myśli doleciało nurtujące ją pytanie.
-Czemu Filch nie
wykrył drzwi, przez które przeszliśmy?-zapytała.
-Przykro mi, ta
informacja jest ściśle tajna- rozpoczął, uśmiechając się rozbawiony.-Nie… nawet
mi nie przykro. Po prostu nie musisz o wszystkim wiedzieć, Granger.
Dziewczyna założyła
ręce na piersi i zmierzyła go wrednym spojrzeniem, jednak chłopak był
nieugięty. Westchnęła, wiedząc, że nie wyciągnie od niego więcej.
-Gdzie jest
łazienka?
Blondyn zakrztusił
się, popijanym trunkiem.
-Że co?
-Łazienka-powtórzyła.-
Pomieszczenie, gdzie jest wanna, toaleta…
-Wiem co to jest!
-Nie
sądzę-odpowiedziała pod nosem, niestety, zbyt głośno.
Malfoy zerknął na
nią, posyłając najgorsze i najwredniejsze spojrzenie, na jakie było go stać.
Gryfonka najwidoczniej idealnie wpasowała się w miejsce, w którym się znalazła.
Czuł, że bije od niej pewność siebie, lecz dobrze wiedział, że nadal pozostawał
w niej strach. Uśmiechnął się nieznacznie. Będzie ciekawie, pomyślał i wstał z
fotela. Wciągnął lewą rękę i skierował ją w stronę drzwi.
-Zaraz przygotuję
ci ręcznik-odpowiedział.
Hermiona posłała mu
triumfalny uśmiech, a on przyjął go ze skruchą. Role się odmieniły, czuł, że
ona dopiero zaczyna, a on musi być twardy, aby przejść przez to bez okazywania
uczuć. Gryfonka postawiła sobie za punkt, że spróbuje dziś odkryć co kryje ta
zimna fasada arystokraty. Co dziwne, chciała go poznać i sprawdzić, kim tak
naprawdę jest. Jeden wieczór, który może zmienić wszystko. I zmienił…
Blondyn zaraz
powrócił do pokoju, a jego mina była skwaszona jak po zjedzeniu cytryny. Czuł,
że podstęp wisi w powietrzu. Mógł wypuścić ją z pokoju, jednak… nie chciał.
Szybko potrząsnął głową i nalał sobie do szklanki alkoholu. Jedyna rzecz, która
pozwoli mi się uspokoić, wypił zawartość szklanki za jednym razem. A gdy
rozejrzał się po pokoju, dostrzegł tylko, zamykające się drzwi od łazienki.
Westchnął i opadł na fotel. Sam nie wiedział, czemu zabrał ją tutaj. Zaczął
przejmować się tymi dziwnymi emocjami, które ponownie pojawiły się w jego
sercu. Rozbiły w nim namioty i urządziły walkę, na to które z nich będzie teraz
panowało.
Szatynka chwilę
opierała się o drzwi do łazienki. Wsłuchiwała się w odgłosy z pokoju, jednak
nie zdołała nic usłyszeć. Przetarła dłonią twarz, a włosy zmierzwiła kilka
razy. Przejrzała się w lustrze. Naprawdę wyglądała okropnie. Oczy były
podkrążone ze zmęczenia, czerwone od płaczu, jednak nadal iskrzyła się w nich
wesoła iskierka. Nic nie mogło jej zgasić. Odkręciła wodę i kiedy poleciała z
kranu ciepła, przemyła dokładnie twarz. Ponownie spojrzała w swoje odbicie w
lustrze i przetarła twarz ręcznikiem. Rozejrzała się po pomieszczeniu, które
wyłożone było biało-czarnymi kafelkami. Na
środku stała wielka wanna w perłowym kolorze. Przy umywalce toaleta, a
po prawej stronie drewniana szafka, na której leżał śnieżnobiały ręcznik z
wyszytym wężem na jego środku. Dziewczyna przejechała po nim dłonią i zdziwiła
się delikatnością materiału. Jej wzrok przykuła biała koszula, która leżała
obok. Przy górnej kieszeni wyszyte srebrną nicią, widniały inicjały D.M.
Uśmiechnęła się pod nosem. Podeszła do wanny i odkręciła kurek, który nastawiła
na ciepłą wodę. Z półki obok wyciągnęła cytrynowy płyn, który wlała do środka.
Pomieszczenie wypełnił orzeźwiający cytrusowy zapach. Ponownie zerknęła do
szafki i wybrała sole do kąpieli w kolorze bursztynu. Wsypała je szybko i
obserwowała jak pod wpływem gorącej wody, zmieniają swoją barwę na przezroczystą.
Zdjęła z siebie ubrania i wskoczyła do wody. Wszystkie zmartwienia odpłynęły, a
czas zatrzymał się w miejscu. Nie obchodziło ją nic co dzieje się dokoła,
jednak gdy ciepło uciekło, a przez jej ciało przeszedł dreszcz zimna, musiała
wyjść. Szybko wytarła się ręcznikiem, a na swoje ciało założyła koszulę
chłopaka. Przejrzała się w lustrze, wzięła głęboki wdech i wyszła z łazienki.
Podeszła do miejsca gdzie zostawiła różdżkę i kilkoma skinieniami osuszyła włosy.
Malfoy przyglądał się uważnie, gdy jej chuda dłoń robiła okrążenia, a jej
wąskie usta szeptały zaklęcia. Czuł się jak w amoku, patrząc jak panna Granger
wraca do swojego normalnego wyglądu. Nie
mógł oderwać od niej spojrzenia. Niby wyglądała tak jak zwykle, jednak on
szczególnie zwrócił uwagę na oczy, które żarzyły się przyjaźnie. Nie zauważył w
nich nienawiści ani wrogości. Czoło, które zawsze w konfrontacji z nim
marszczyła, dziś było gładkie, a policzki oblały się różowym rumieńcem.
Wyraźnie się uspokoiła, a jej ciało rozluźniło się, sprawiając wrażenie, jakby
czuła się przy chłopaku dobrze i bezpiecznie. Blondyn uśmiechnął się widząc, że
ubrała jego koszulę. Musiał przyznać, że w naturalnym wydaniu wyglądała
przepięknie. Odstawił szklankę, karcąc się w myślach za rozmyślanie o niej. Zniknął
za drzwiami łazienki, zostawiając zdziwioną dziewczynę samą. Hermiona wskoczyła
na łóżko i przykryła się jedwabną kołdrą. Poczuła się jak księżniczka, która
została uwięziona w wysokiej wieży. Wtuliła się w poduszkę, a do jej nosa
dotarł zapach wody kolońskiej chłopaka. Uśmiechnęła się mimowolnie i zamknęła
oczy. Zmęczenie wygrało i już po chwili zasnęła.
Myślami powróciła do realnego świata. Jej powieki uchyliły
się powolnie, jakby nie chciały być budzone z tak wspaniałego snu. Krajobraz
przykryła ciemność nocy, a przez wiejący wiatr, fale stały się większe i z
coraz większą siłą uderzały o brzeg. Podniosła się szybko z murku i ruszyła
dalej plażą. Jej myśli nadal krążyły wokół blondyna i tej nocy, która zmieniła
ich relacje. Wyobrażała sobie jak wychodzi z łazienki, jak przeklina na nią, że
zajęła mu łóżko, a później łagodnieje. Siada na brzegu i spogląda na jej
spokojną twarz, która pogrążona była w słodkim śnie. Później kładzie się koło
niej, przytulając ją z całej siły. Pozbywając się wszystkich wątpliwości. Dając
jej uczucie bezpieczeństwa. Uśmiechnęła się smutnie, przypominając sobie jak
często później zdarzały się podobne noce. Gdy ona nie mogła spać, a on
potrzebował rozmowy. Mówili sobie o wszystkim, zapominając o barierach, które
kiedyś ich blokowały. Sama nie wiedziała, kiedy ten chłopak stał się dla niej
tak ważny. Ponownie wytarła łzy, które
pojawiły się w jej oczach. Podeszła do zamkniętego kramu i przyjrzała się
mugolskim gazetom. Wspomnienia ponownie wróciły, a ona niechętnie powróciła
pamięcią do Wielkiej Sali, w której to wszystko się skończyło.
Poranek był zimny.
Zapowiadał na dziś paskudną pogodę, którą uczniowie obserwowali na zaczarowanym
suficie w Wielkiej Sali. Na niebie kłębiły się burzowe chmury, które przesuwały
się mozolnie, gdy chłodne powiewy mocnego wiatru, uderzały w ich żagle. Płynęły
po niebie, niczym po wzburzonym morzu, które podczas burzy szalało bez
pohamowań. Pomieszczenie Wielkiej Sali wypełniało mnóstwo uczniów, którzy
kłębili się w niej jak mrówki w mrowisku. Większość zasiadła już do stołów, a
niektórzy chodzili, szukając swoich przyjaciół. Szatynka wstała dość wcześnie-
jak miała to w zwyczaju- i na śniadanie przyszła, jako pierwsza. Nie lubiła
przepychać się przez tłumy, które na ostatnią chwilę schodziły do jadali, aby nakarmić
swoje burczące brzuchy przed pierwszą lekcją. Hermiona dawno skończyła jeść swoje
kanapki i teraz popijała tylko pomarańczowy sok. W drugiej ręce ściskała opasłe
tomisko jednej z książek, którą wczoraj wypożyczyła z biblioteki. Wszystko
wydawało się tak jak zwykle. Przy niej siedzieli jej przyjaciele. Ginny wesoło
gawędziła z innymi dziewczynami, Harry wpatrywał się w nią ukradkiem, jednak,
co po chwilę spuszczał wzrok i potakiwał głową, udając, że słucha wywodu
ciągniętego przez Rudzielca. Później, gdy po Sali rozniósł się cichy pomruk
dziewczęcych wzdychań, wszedł on. Gryfonka niechętnie oderwała oczy od książki,
jednak również i ona oglądała przybycie blondyna. Jak zawsze perfekcyjny….
Draco rozejrzał się po Sali, dostrzegł ją i uśmiechnął się ironicznie. Ich
codzienne przekomarzanie się. Hermiona podniosła jedną brew do góry i założyła
za ucho pasmo włosów. Wiedziała, że bardzo lubił, gdy to robiła. Chłopak zajął
miejsce naprzeciwko jej, tak, aby mieć ją cały czas na oku. Miejsce wokoło
niego od razu zrobił się puste, aby za chwilę mogła zająć je reszta jego
paczki. Gryfonka opuściła wzrok ponownie na tekst książki, gdy usłyszał słowa
Ron’a.
-Panoszy się tu jakby
był królem- warknął.-Jest zwykłym śmieciem.
Nie skomentowała uwagi
przyjaciela, chociaż każda jej cząstka rwała się do nawrzucania chłopakowi.
Nauczyła się panować na emocjami, ukrywać je. Jej rozmyślania przerwały nagłe
okrzyki entuzjazmu. Przez dziurę w suficie wleciały sowy, które w swoich
szponach trzymały mnóstwo paczek z przesyłkami dla uczniów. Jedna z nich- mała,
brązowa płomykówka- zatrzymała się przed Hermioną i wyciągnęła nóżkę, do której
przywiązaną miała gazetę. Granger szybko rozwiązała sznurek i zapłaciła sowie.
Odwinęła gazetę i przyjrzała się pierwszej stronie. Jej oczy poszerzyły się do
wielkości galeonów, a jej serce zaczęło bić coraz szybciej. Podniosła wzrok na
blondyna, który przyglądał się jej podejrzliwie. Przełknęła ślinę, która
stanęła w jej gardle i spojrzała jeszcze raz na zdjęcie na środku pierwszej
strony. Widniała tam ona i Draco. Szli, trzymając się za ręce. Na ustach
widniały szczere uśmiechy. Policzki mieli zaróżowione od panującego zimna.
-Jak to możliwe?-myślała
na głos.
Byli pewni, że ich
wczorajsza wycieczka do wioski, nie zostanie wykryta przez żadnego nauczyciela,
ale nawet nie przyszło im na myśl, by ukrywać się przed dziennikarzami.
Spojrzała na nagłówek nad zdjęciem. Jej policzki przybrały krwisty kolor, a w
jej środku zaczęła buzować złość.
„Najpierw Krum,
później Potter…przyszła pora na Malfoya. Kolejne ‘miłosne’ podboje Hermiony
Granger”
Cisnęła z całej siły
gazetą na stół. Puchar z sokiem, rozlał się na artykuł mocząc dalszy tekst
artykułu. Szatynka dziękowała za to w myślach, ciesząc się, że to powstrzymało
ją od dalszej lektury.
-Mionka?-Ron spojrzał
na nią ze zmartwieniem, a jego dłoń delikatnie dotknęła jej policzka.- Coś się
stało?
-Nic- oderwała się od
niego, jak oparzona.
Szybko zabrała ze
stołu gazetę, żeby schować ją do torebki, jednak nie zdążyła. Silna dłoń
Rudzielca wyrwała ją z jej uchwytu.
-Znowu piszą coś o
Harrym?-zapytał.- Wiesz, że popiszą chwilę i się im znudzi.
Przyłożył papier do
twarzy i spojrzał na artykuł. Jego twarz przybrała kolor pomidora, a ręce
ścisnęły mocniej gazetę, powodując, że rozerwała się w kilku miejscach. Opuścił
głowę, jednak po chwili spojrzał prosto w jej oczy z wyrzutem.
-Czemu?-zapytał cicho.
Hermiona poczuła, że
coś w niej pęka. Nie może wydobyć z siebie żadnego słowa, a nawet, jeśli by
mogła, nie wiedziałaby, co ma powiedzieć. Wszystko się posypało. Tak bardzo się
bała, że ten dzień nadejdzie i w końcu nadszedł.
-Dlaczego?!
Cała sala zamilkła, a
ciekawskie spojrzenia każdego ze zgromadzonych, świdrowały dwójkę przyjaciół.
Hermiona poczuła, że w jej oczach wzbierają się łzy. Podniosła się szybko z
miejsca i uciekła. Nie chciała pokazać swojej słabości, nie chciała, by
ktokolwiek widział ją tak bezbronną. Zdecydowana panna Granger zniknęła i teraz
zastąpiła ją mała dziewczyna, która nie ma pojęcia, co dalej zrobić. Zatrzymała
się na dziedzińcu i swoimi ramionami oplotła jeden z filarów. Przytuliła się do
zimnego kamienia, a jej ciało trzęsło się, gdy próbowała w napływie paniki,
wciągnąć powietrze. Z jej oczu w końcu poleciały słone łzy. Usłyszała szelest i
obejrzała się za siebie. Przed nią stał Ron. W ręce nadal trzymał gazetę, która
ukazywała to, czego już od dawna się spodziewał. Ostrzegał ją, przypominał, kim
Malfoy tak naprawdę jest, a ona… nie słuchała go. Patrzyła na niego jak w
obrazek, zupełnie zapominając o całym świecie, jak i również o nim.
-Odpowiesz mi w końcu?
-Nie wiem!-krzyknęła,
a kolejna fala smutku wypełniła ją od środka.- Nie wiem, dlaczego! Nie wiem…
-Starałem
się…myślałem, że to zauważysz. Że…, że w końcu wybierzesz dobrze. Hermiona to,
to nie jest chłopak dla ciebie. Zrozum to w końcu! Jak sobie wyobrażasz nim
przyszłość? Nie da ci spokojnego życia. Zapewni ci tylko cierpienie! A ja?
Podszedł do niej i
starł łzy z jej policzków.
-Dam ci dom, rodzinę,
najwspanialsze życie… tylko proszę…
-Odejdź od niej
Weasley- warknął Draco.
Gdy tylko usłyszała
jego głos, odwróciła się w jego stronę. Zauważyła smutek w jego oczach, gdy
zauważył jej łzy. Czuła, że chce do niej podejść, przytulić ją, powiedzieć, że
wszystko będzie dobrze…, ale nie mógł. Przeniósł swój wzrok na Rudzielca.
-Przestań mieszać jej
w głowie. To był jej wybór. Wybrała mnie, nie ciebie.
Ron zaczerwienił się
bardziej, a swoje dłonie zwinął w pięści.
-Odszczekaj to fretko,
inaczej pożałujesz!
-Ron… proszę-
wychlipała.
Obydwoje spojrzeli na
nią ze zdziwieniem. Jej czerwone oczy, mierzyły obydwóch spokojnym spojrzeniem,
które rozpalało w nich nadzieję.
Podeszła do nich
bliżej. Złapała obydwóch za rękę i ścisnęła mocno. Nie wiedziała, co ma dalej
zrobić. Obydwoje oczekiwali od niej odpowiedzi. Natychmiastowej odpowiedzi.
Wiedziała, że to jest ten moment, aby zadecydować. Od dawna już spodziewała się
go, jednak chciała go odwlekać w nieskończoność. Los jej na to nie pozwolił.
Postawił przed nią przeszkodę i teraz musi przez nią przebrnąć.
-Ze mną będzie ci
dobrze Hermiona… Nie będziesz cierpieć. Założymy cudowną rodzinę. Będziemy mieć
dwójkę dzieci, a co wieczór będziemy siedzieć przy kominku. Ty będziesz czytała
im książkę, a ja będę spoglądać tylko i wyłącznie na ciebie.
Gryfonka uśmiechnęła
się do Ronalda. W jej głowie pojawił się przepiękny obraz wspólnych chwil
razem. Chciała, aby było tak naprawdę. Chciała zapomnieć o przeszłości i
wspólnie przeżyć z nim przyszłość.
Spojrzała w błękitne
oczy blondyna. Widziała w nich smutek oraz czuła jak jego optymizm opadł.
Czuła, że nie wie, co powiedzieć. Nigdy nie był dobry w przekazywaniu swoich
uczuć, lecz miał instynkt, który zawsze wiedział, gdy było jej źle. Złapał jej
twarz w dwie ręce i spojrzał ostatni raz w jej piękne, czekoladowe oczy, z
których nadal spływały łzy.
-Chcę twojego
szczęścia-powiedział.- Dlatego odejdę w cień.
Na jej ustach złożył
jeden, ostatni, delikatny pocałunek i zniknął. Spoglądała za nim przez dłuższy
czas, lecz nie zrobiła nawet jednego krok. Jej umysł szalał. A gdy poczuła
dłonie Ron’a na swojej tali oraz ciepło jego ciała za sobą, przestała myśleć.
Blondyn zniknął z jej życia, za jej zezwoleniem. To był ich wspólny wybór.
Teraz czekała na nią już wspaniała przyszłość…
Nie potrzebowała słów, potrzebowała czynów. Szkoda, że dopiero teraz zdała sobie sprawę ze
swojej pomyłki. Szybko odpędziła od siebie te myśli. Poczuła jak kolec w jej
sercu wbija się coraz mocniej, a z jej wnętrza rozlewa się krew i tęsknota za
nim. Za każdą chwilą, którą z nim spędziła. Za wszystkim. Po prostu za nim. Jej
głupie zachowanie, sprawiły jej i jemu niepotrzebny ból. Głupia, głupia, głupia-narzekała na siebie, kręcąc głową. Każdego
dnia musi walczyć z tym okropnym uczuciem, które rozdziera ją od środka. To jej
i tylko jej wina. Gdyby nie to… wszystko potoczyłoby się inaczej. Nikt by nie
cierpiał. Ponownie wytarła łzy. Za dużo
płaczesz, głupia-pomyślała.-Za dużo…
To nie wróci. To nigdy nie wróci. A dlaczego? Przecież
mogłaby pobiec do niego, w każdej chwili. Rzucić się w ramiona, przepraszać,
błagać. Jednak… to nie wróci. Na potwierdzenie swoich myśli, poszperała w
torebce wyciągając ponownie książkę. Jednak nie chodziło jej o czytanie.
Otwarła ją na ostatniej stronie, do której dołączony był malutki wycinek z
gazety. Przyjrzała się dokładnie ruchomej fotografii, która przedstawiała
trójkę ludzi. Wysoką brunetkę o mocnym makijażu oraz skąpym ubiorze, przy niej
stał wysportowany mężczyzna z ulizanymi blond włosami. Normalny czytelnik zauważyłby
tylko jego uśmiech, który wydawałby się mu być prawdziwy i szczery, tak
naprawdę był sztuczny. Co zdradziło tego arystokratę? Małe i smutne płomyki w
jego oczach, które sprawiają wrażenie, że jest daleko od miejsca, w którym się
znajduje. Jego chuda dłoń, trzymała za ramię chłopca o takich samych blond
włosach. Malec miał w ręku misia, którego trzymał mocno, jakby bojąc się, że
ktoś mu go zabierze. Hermiona nie zauważyła, jak z jej policzka spadła łza, a
jej kropla uderzyła w zdjęcie, mocząc nagłówek. Jego gruba czcionka od razu
przykuwała uwagę, a sens słów ponownie sprawił, że świat szatynki powoli zaczął
rozpadał się na kawałki.
„Państwo Malfoyowie
wraz ze swoim synkiem, spędzają wolny czas w mugolskim parku rozrywki”.
- jestem, żyję i cały czas dla Was piszę :D Druga część jak obiecałam, tak pojawiła się w tym tygodniu. Mam nadzieję, że miniaturka się wam spodobała, jeśli do głowy przyjdzie mi jeszcze jakiś pomysł na historię to z chęcią ją napiszę, ale jak na razie wracamy do głównej historii. Zaczęłam pisać już rozdział dziesiąty, więc myślę, że dodam go dość szybko, ale kto wie jak potoczą się sprawy. Dziękuję za komentarze i wsparcie :*