I
know you've suffered
But I don't want you to hide
It's cold and loveless
I won't let you be denied
But I don't want you to hide
It's cold and loveless
I won't let you be denied
Hermiona rzuciła się na łóżko,
wzdychając głośno. Sprężyny wydały z siebie zgrzyt, po czym uformowały się pod
ciałem Gryfonki. Uniosła ręce nad głowę i przeciągnęła się, ziewając głośno.
Była zmęczona i zmarznięta. Na dodatek czuła jak jej stopy pulsują z bólu. Co
jak co, ale jej przyjaciele potrafili wycisnąć z niej siódme poty. Mimowolnie
na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Cieszyła się ich szczęściem.
Pasowali do siebie idealnie. Wspomnienie ich oddzielnie stały się tak… odległe.
Nawet początek roku, gdy Ginny starała się zatuszować zdradę Rona, przez co
prawie rzuciła Harryego… stał się nierealny.
Gryfonka
ponownie westchnęła głośno, po czym niechętnie wstała z łóżka. Podniosła
poduszkę, spod której zabrała swoją piżamę i wyszła z pokoju. Nie spodziewała
się go spotkać. Lecz on był tam. Siedział na kanapie tyłem do niej, a w ręku
kręcił szklanką z bursztynowym płynem. W drugiej dłoni trzymał książkę, którą
czytał ze skupieniem. Hermiona chciała jak najciszej przemknąć do łazienki, aby
mu nie przeszkadzać, jednak jej plan się nie powiódł. Zapatrzona w chłopaka,
nie zauważyła nogi pianina, w którą po chwili uderzyła gołą stopą. Wydała z
siebie głośny jęk. Odrzuciła piżamę na ziemię i złapała się dłońmi za palce.
Próbowała rozmasować ból, jednak on nie znikał.
Draco
jak na komendę odwrócił się do tyłu, wpierw odstawiając przedmioty na stolik.
Gdy poskładał wszystkie fakty w całość, wybuchnął szczerym śmiechem. Hermiona
zmierzyła go za to wzrokiem. Poczłapała do fotela, po czym usiadła na nim,
podciągając nogę do góry. Oderwała przez moment swoje palce od bolącego
miejsca. Głośno wciągnęła powietrze, gdy zauważyła, że miejsce sinieje.
-
Kurde!-Oburzyła się, nie zwracając uwagi na chłopaka, który zbliżył się do
niej.
-Spokojnie
Granger…- zaczął, a w jego głosie pobrzmiewała nutka rozbawienia.-O proszę!
Hermiona
zdziwiona podniosła wzrok i nagle zesztywniała. Malfoy bezceremonialnie
spoglądał na jej piżamę, lustrując każdy jej centymetr.
-
Koronka?- Spytał i rzucił w jej stronę materiał.- Czy to niezbyt wyzywające dla
ciebie?
-
A co ci do tego Malfoy?-Odpowiedziała pytaniem na pytanie, łapiąc szybko w
swoje drobne dłonie kawałek materiału.
Wstała
z fotelu i wyminęła Ślizgona posyłając mu mordercze spojrzenia. Gdy chciała już
wejść do łazienki jego silna dłoń zatrzasnęła drzwi. Hermiona zacisnęła zęby i
przewróciła oczami. Odwróciła się do niego i mocno dźgnęła go w klatkę
piersiową palcem wskazującym.
-
Miałam dziś bardzo ciężki dzień, więc gdybyś mógł mi, choć na chwilę dać spokój
byłabym wdzięczna!- Podniosła głos, starając się zatuszować rumieniec, który
pojawił się na jej policzkach, gdy jej palce dotknął umięśnionej klatki
chłopaka.
Jednak
przed blondynem nic się nie ukryło. Jego podbródek drgnął lekko, a kąciki ust
podniosły się do góry w rozbawieniu. Przysunął się do dziewczyny bliżej, nie
zdejmując dłoni z drzwi. On mógł w spokoju spoglądać w jej piękne bursztynowe
oczy, a ona mogła podziwiać jego wspaniały zapach. Mimo tego obydwoje nie
chcieli dać po sobie poznać, że sprawiało im to przyjemność. Dogryzanie. Walka
ich oczu. Czy też potajemny dotyk. Byli dla siebie czymś zakazanym. Czymś co
nigdy nie powinno istnieć. Czuli, że ich znajomość może przynieść kłopoty, lecz
w takich chwilach jak ta… ich umysły po prostu przestawały działać. Serce
przejmowało kontrolę nad nimi. Biło jak oszalałe, domagając się uwagi.
-
Czy mogę ci jakoś pomóc, aby ten… ciężki dzień upiększyć?- Spytał. Gryfonka
otworzyła już usta, aby odpowiedzieć mu kąśliwą uwagą, jednak on przewidując
jej krok i zatkał jej buzie dłonią.- I zanim powiesz żeby się wypchał…
-uśmiechnął się, widząc jak kiwa głową.- Zastanów się, bo więcej takiej
propozycji możesz nie otrzymać.
Gdy
odsunął od jej buzi rękę, Hermiona zaczerpnęła świeżego powietrze. Ich oczy
nadal toczyły ze sobą walkę, jednak front dziewczyny osłabł. Nieznacznie, lecz
osłabł. W końcu odwróciła wzrok, a na jej policzkach pojawił się subtelny
rumieniec.
-
Jest jedna rzecz…- uśmiechnęła się, a w jej oczach coś zaiskrzyło.
-
Tak?- Usłyszała jego subtelny głos, który sprawił, że prawie straciła panowanie
nad swoimi nogami. Zrobiło jej się gorąco.
Przybliżyła
się do niego. Musiała zadrzeć głowę do górze, aby móc spojrzeć mu głęboko w
oczy. Ich twarze dzieliły od siebie centymetry. Czuli swoje oddechy na ustach.
One natomiast zachłannie pragnęły siebie. Gryfonka uśmiechnęła się delikatnie,
po czym uciekła pod jego ręką i skierowała się w stronę pianina. Przejechała
dłonią po instrumencie i podniosła na niego wzrok. Stał tam jak spetryfikowany,
nadal nie mogąc otrząsnąć się z uczuć, które zawładnęły jego ciałem. To
wszystko było dla niego nowe. Uczucia. Nie tylko samo pożądanie.
W
końcu zwrócił swój wzrok w jej stronę. Nie potrafiła ukryć rozbawienie widząc
jego zdumioną twarz.
-
Zagraj mi coś…- usłyszał jej cichy głos.
***
Kate, jej współlokatorka, obudziła ją w
środku nocy. Rudowłosa otworzyła niechętnie powieki i spojrzała na koleżankę
śpiącym wzrokiem.
-
To ważne…?-Spytała, po czym ziewnęła głośno.
-
Sama zobacz- uśmiechnęła się tajemniczo i skinęła głową w stronę drzwi, w
których stał… Harry.
W
dłoniach trzymał ogromny bukiet róż oraz jedwabny kawałek materiału. Ginny od
razu otrzeźwiała. Zerwała się z łóżka i pobiegła do chłopka, rzucając mu się na
szyję. Harry zaśmiał się, widząc jej reakcję. Gdy oderwała się od niego,
wręczył jej kwiaty, które powąchała. Prześliczny zapach zawirował w jej nosie.
-
Są piękne, ale, z jakiej to ok…
-
Chodź ze mną- przerwał jej i złapał jej dłoń, mocno ściskając do swojej.
Poczuła
ciepło, które pulsowało od jego ciała. Widziała jego słodki uśmiech, w którym
się zakochała. Oraz jego oczy. Były pełne emocji. Były takie piękne.
Skinęła
głową i odwróciła się do współlokatorki, której podała kwiaty. Dziewczyna
przyjęła je i szybko wyczarowała wazon z wodą, do którego je wsadziła. Ginny
sięgnęła po ciepłą kurtkę, która wisiała na wieszaku i otuliła się nią
dokładnie. Wygładziła dłonią pomięty materiał szarych spodni dresowych, po czym
na nogi założyła buty. Później ruszyła wraz z Harrym. Chłopak założył na nich
pelerynę niewidkę, dzięki czemu niezauważeni wyszli z Pokoju Wspólnego. Ginny
widząc pusty korytarz, wypełniony zmrokiem, poczuła się jak dawniej. Teraz
jednak odczuwała wyraźnie odwzajemnioną miłość ukochanego chłopaka, który nadal
trzymał ją za rękę i gładził kciukiem jej skórę. Gdy wyszli z budynku szkoły,
chłopak ściągnął z nich niewidzialny materiał i wyciągnął z kieszeni, widzianą
wcześniej przez Ginny, chustkę. Przepaskę zawiązał jej na oczach, po czym
złapał ją w tali. Jego silne dłonie, sprawiły, że przez ciało dziewczyny
przeszedł dreszcz. Uśmiechała się lub piszczała cicho, gdy przez przypadek
zbaczała z kursu, a on ciągnął ją do siebie. Dla pobocznego obserwatora ta
scena byłaby wręcz komiczna. Lecz dla tej dwójki były to piękne chwilę, w
których mogli zapomnieć o przeszłości. Miłość zawładnęła nimi. W końcu się
zatrzymali. Zawiał chłodny wiatr, który owiał dwójkę uczniów, sprawiając, że
zapragnęli swojej bliskości, ciepła. Ginny drżała z ciekawości. Jako jedna z
najbardziej ruchliwych osóbek nie mogła wytrzymać czekania, a w tej chwili
Harry puścił jej ciało i oddalił się na kilka kroków. Jej dłoń powędrowała w
stronę przepaski, lecz uprzedził ją władczy ton chłopaka.
-
Nawet mi się nie waż!- Pomimo groźnej nuty, wiedziała, że uśmiecha się do niej.
Po
chwili poczuła jego obecność ponownie. Stanął za nią i zaczął rozwiązywać
przepaskę. Gdy opadła, zamrugała kilka razy powiekami, przyzwyczajając się do
otoczenia. Zdziwiona, okręciła się dookoła. Znajdowali się na boisku do Quidditcha.
Na murawie leżały porozrzucane miotły. W powietrzu natomiast latały malutkie
kulki, dające światło. Gryfonka odwróciła się do chłopaka i uniosła do góry
brwi.
-
Harry…- zaczęła, jednak nie dał jej skończyć.
Zza
pleców wyciągnął swoją miotłę i wskoczył na nią. Jego dłoń po chwili
powędrowała w jej stronę. Dziewczyna przez chwilę się wahała, jednak przyjęła
jego dłoń i usiadła za nim. Swoimi rękami oplotła go w pasie i mocno przytuliła
się do jego sylwetki. Poczuła zapach jego perfum, które dostał od niej i uśmiechnęła
się pod nosem. Przyłożyła policzek do jego pleców i zamknęła oczy, delektując
się tym odczuciem. Latanie na miotle było dla nich odskocznią od życia. Ta
chwila, gdy wzbijasz się do nieba, lecisz… Wszystko z góry wydaje się być takie
małe. Wydaje się wtedy, że problemy i zmartwienia…znikają.
-
Spójrz w dół.- Usłyszała jego głos, który wyrwał ją z zamyślenia.
Niechętnie
oderwała się od niego, otwierając oczy. Gdy spojrzała na dół, wciągnęła z
zaskoczenia powietrze. W oczach pojawiły jej się łzy, a usta uformowały się w
wielkim uśmiechu.
-
Harry…- ponownie wypowiedziała jego imię, a jej głos załamał się przez
nagromadzone w niej uczucia.- Ja, ja nie wiem, co powiedzieć.
-
Masz tylko dwie opcje do wyboru- zaśmiał się, odwracając w jej stronę głowę.-
Tak albo nie.
Ginny
poszerzyła swój uśmiech i jeszcze raz zerknęła na murawę. Miotły znajdujące się
pod nimi układały się w napis „bal?”.
Świecące kuleczki okrążyły ich dookoła, oczekując na odpowiedź dziewczyny.
Słyszała szmer, który z siebie wydobywały.
-
Tak!- Krzyknęła.- Oczywiście, że tak!
Kuleczki
eksplodowały, odsypując ich brokatowym proszkiem. Ginny zaśmiała się głośno i
wtuliła się ponownie w swojego chłopaka. Hermiona
miała racje, przeszło jej przez głowę. Harry pomimo tego, że zaprosił ją
późno, zrobił to we wspaniałym stylu. Miała nadzieję, że Malfoy wykorzysta
swoją szansę na imprezie u Slughorna. Inaczej cały jej plan skończy się z fiaskiem.
***
Muzyka - https://www.youtube.com/watch?v=pkGSFttA-G0
Zajął miejsce przy niej. Jego noga
dotknęła jej. Ciarki przeszły przez nich równocześnie. Zerknęła na niego
ukradkiem, rumieniąc się na policzkach. Jak to możliwe, że tak na nią działał?
Draco podwinął rękawy. Jego kościste palce zaczęły sunąć po klawiszach.
Hermiona zamknęła oczy. Poczuła jak dźwięki zaczynają ją otulać. Chłopak
wciągnął ją do zupełnie innego świata. Każda nutka budziła w niej inne
odczucie. Dreszcze przechodziły po jej ciele, a uśmiech sam pchał się na usta.
Draco był kompozytorem. Tworzył sztukę, która przemawiała do niej jak żadna
inna. Ciemność, którą widziała po zamknięciu oczu, wypełniły kolory, dźwięki.
Jej wszystkie zmysły zaczęły pracować, aby móc wychwycić wszystko. Węch, aby
móc poczuć jego wspaniały zapach, wymieszany z ostrą nutką Ognistej.
Słuch,
aby każda nuta była dla niej innym przeżyciem.
Dotyk,
gdy czuła jak jego ramię, co po chwile trąca jej, wywołując tym nieznajome dla
dziewczyny gilgotanie w okolicy pępka.
Smak
krwi, gdy przez wszystkie zgromadzone w niej uczucia, musiała przygryźć wargę.
Oraz
wzrok. Dzięki temu, że jej powieki nadal były zamknięte była w stanie
zwizualizować nuty. Zobaczyć jego smukłe palce, jego bladą twarz oraz oczy,
które błyszczały z pasją.
Nagle
nastała cisza, a ona wybudzona z jej letargu, otworzyła niechętnie oczy.
Spojrzała na chłopaka, który przyglądał się jej z zachwytem. Nigdy jeszcze nie
widziała go takiego. Jakby gra na pianinie rozrywała jego bariery. Zostawiając
jedynie szczery środek, który tak bardzo uwielbiała. Jego dłoń powędrowała w
stronę jej policzka. Jego palce gładziły go z delikatnością, sprawiając, że
zaczerwieniła się bardziej. Gdy wsunął swoje palce w jej włosy, a dłonią otarł
się o jej policzek, przymknęła oczy, wtulając się w jego twardą skórę. Poczuła
jak chłopak napina się cały. Uchyliła powieki i ponownie spojrzała w jego oczy.
Skakały w nich iskierki. Piękne iskierki, które sprawiły, że szybciej
załomotało jej serce. Poczuła nacisk ze strony jego dłoni. Przysuwał jej twarz
do siebie coraz bliżej. Powoli. Nie śpiesząc się. Tworząc nastrój wyczekiwania.
Hermiona jednak nie mogła tego dłużej znieść. Zbyt długo broniła się przed
uczuciami, żeby teraz nie móc pokazać chłopakowi, co w niej wyzwala. Złapała
jego twarz w dłonie i wbiła się szybko w jego usta. Zachłannie. Nie podobnie do
ich wcześniejszych pocałunków. Nie podobnie do niej samej. Chciała pokazać nim
jak bardzo go potrzebuje. Jak bardzo zmienił cały jej światopogląd. Kim tak
naprawdę dla niej jest. Chłopak przez moment był zbyt zdziwiony, aby oddać
pocałunek, jednak po chwili z równie wielką pasją gładził jej wargi swoimi.
Jego dłonie sięgnęły ku jej talii i otuliły ją mocno. Ona nie pozostawała mu
dłużna. Jedna dłoń nadal gładziła jego szorstki policzek, na którym pojawił się
kilkudniowy zarost, a drugą wplątała w jego włosy. Chcieli, aby ta chwila
trwała wiecznie. Jednak jak zawsze to bywa. Najlepsze chwile zostają przerwane.
***
Czarnoskóry Ślizgon szedł niepewnie po
korytarzach Hogwartu. Jedną dłoń miał podniesioną na wysokości twarzy. Ściskał
w niej różdżkę, która oświetlała, nikłym promieniem, drogę przednim. Pomimo
tego, że było już po ciszy nocnej chłopak nie potrafił znaleźć dla siebie
miejsca w dormitorium ani w Pokoju Wspólnym. Czuł spojrzenia innych, które
wodziły za nim wzrokiem. Nie był pewien, czym sobie zasłużył na taki zaszczyt, ale miał tego dość. Zacisnął
dłoń drugiej ręki, której palce ściskały szyjkę butelki. Pod wypływem jego
energicznych kroków płyn uderzał o ścianki butelki, wydając z siebie cichy
chlupot.
Jego
przyjaciel okazał się być dzisiejszego dnia ostatnią deską ratunku. Musiał z
kimś porozmawiać, musiał z kimś pobyć. Obce, szydercze twarze… wywoływały w nim
tylko obrzydzenie. Wiedział, że to już nie te czasy, gdy łatwo było mu udawać.
Tak jak Draco potrzebował znaleźć kogoś, kto nawróci go na dobra drogę. I w
końcu trafiła się ona.
Uśmiechnął
się, wydając z siebie niechciane westchnienie tęsknoty. Co się z nim działo?!
Pokręcił głową i przystanął przy wyznaczonym miejscu.
-Magiczna
więź- wyszeptał, a przejście zamigotało, odsłaniając salon pary Prefektów.
Zabini
przystanął nagle, gdy zauważył patrzącą się na niego z wielkimi wypiekami na
policzkach Hermionę, która nerwowo stąpała z nogi na nogę. Swój podejrzliwy
wzrok przeniósł na towarzysza siedzącego tuż obok niej z wielkim uśmiechem na
ustach. Zabini zmrużył oczy i uniósł jedną brew ku górze.
-Czy
ja może… przeszkodziłem?-Spytał, a w jego głosie pobrzmiewała nutka
rozbawienia.
-Oczywiście,
że nie!- Oburzyła się Hermiona, czerwieniąc się jeszcze bardziej.-Ja… ja
właśnie szłam wziąć prysznic!
Nerwowo
ruszyła w stronę fotela, z którego zabrała swoją piżamę i skierowała się
następnie w stronę drzwi do łazienki. Zatrzymał ją ironiczny głos Zabiniego.
-Sama,
czy z kimś?- Sugestywnie poruszył brwiami, a towarzyszył mu przy tym chichot ze
strony kolegi.
Hermiona
odwróciła się w stronę Malfoya porażając go mocnym spojrzeniem, na co chłopak
uniósł tylko dłonie do góry w geście poddania. Hermiona, gdy tylko usłyszała
jak drzwi do ich dormitorium się otwierają, odskoczyła od niego jak oparzona.
On nawet nie zdążył zareagować. Wszystko działo się tak szybko. Na jego ustach
pojawił się uśmiech, który Hermiona odczytała w negatywny sposób. Fuknęła jak
rozwścieczona kotka i zniknęła za drzwiami łazienki, trzaskając nimi głośno.
Zabini przez moment wpatrywał się w osłupieniem w pustą przestrzeń, po czym
zwrócił wzrok na przyjaciela.
-Co
ją ugryzło?- Spytał i zmarszczył czoło.
Wskoczył
na kanapę, układając sobie pod głową kilka poduszek, aby móc bez problemu
widzieć Malfoya. Chłopak wzruszył ramionami i zajął miejsce na fotelu. Wpierw
jednak wyrwał z silnego uścisku przyjaciela butelkę Ognistej i rozlał ją do
szklanek, które wyczarował dzięki różdżce.
-A
może raczej mam się zapytać, kto ją ugryzł?-Skinął na chłopaka głową.
Draco
przewrócił oczami i upił kilka łyków płynu. Napój przyjemnie zapiekł go po
gardle, po czym popłynął dalej.
-Skończ
ten temat Zabini- ostrzegł go.- Chyba, że chcesz oberwać od nieźle wkurzonej
Gryfonki.
Ślizgon
zaśmiał się pod nosem i nie kontynuował tematu. Był świadomy tego jak bardzo
groźna może być Granger, gdy ktoś wyprowadzi ją z równowagi. Mimowolnie
spojrzał na nos przyjaciela, który po spotkaniu na trzecim roku z jej piąstką,
został delikatnie przekrzywiony. Na jego ustach pojawił się szczery uśmiech.
Zatuszował go szybko, gdy napił się mocnej whisky.
***
Kolejna nieprzespana noc. Kolejny
koszmar, który wybudził ją ze snu. Kolejne próby zaśnięcia. Bezskuteczne. Westchnęła
głośno, wstając z łóżka. Czasami zastanawiała się, czy gdyby nie przeczytała
tego artykułu byłoby inaczej? Teraz była przepełniona strachem. Nawet tutaj.
Najbezpieczniejsze miejsce na świecie, stało się dla niej miejscem
przepełnionym bolesnymi wspomnieniami. Może gdyby nie wróciła do szkoły na ten
rok wszystko potoczyłoby się inaczej? Odpędziła od siebie te myśli. Gdyby nie
ten rok, nie poznałaby prawdziwej strony Dracona. Nie wyszłaby z depresji. Nie
zaznałaby… tych uczuć.
Wciągnęła
do płuc powietrze ze świstem. Sama myśl o chłopaku powodowała, że przez jej
ciało przechodziła fala gorąca. Samo wspomnienie ich pocałunku, sprawiało, że
miała ochotę do niego pobiec, zarzucić swoje ramiona na jego, dłonie wsunąć
pomiędzy jego włosy, a usta złączyć z jego. W namiętnym pocałunku. Sama się
sobie dziwiła. Gdy była z Ronem wszystko wydawało się być proste. Pocałunek był
tylko pocałunkiem. Jego dotyk nie sprawiał jej tyle szczęścia. Czyż w końcu nie
była przyzwyczajona do Rudzielca? Spędzili ze sobą tyle czasu, jako
przyjaciele, czy była jakakolwiek szansa, że to wszystko mogło przerodzić się w
miłość? To było tylko przyzwyczajenie, które dzięki Lavender w końcu poznało
swoje oblicze. To dziwne…, ale była jej wdzięczna. W końcu blondynka otworzyła
jej oczy. W brutalny sposób, jednak to zrobiła. Jako jedyna pokazała jej
prawdę.
Zrzuciła
z siebie kołdrę i wstała z łóżka. Podeszła do okna i zabrała z niego wełniany
koc, którym otuliła się dokładnie. Podnosząc głowę, spojrzała za okno. Zza
koron drzew Zakazanego Lasu wynurzało się pomarańczowe słońce, tworzące jasną
poświatę wokół siebie. Zasypane przez śnieg konary drzew, błyszczały, gdy
promienie słońca dotarły do nich. Wszystko powoli budziło się do życia.
Hermiona uśmiechnęła się subtelnie. Wiedziała bardzo dobrze, że już nie zaśnie.
Sobotni poranek chciała jednak wykorzystać w jak najlepszy sposób. Z jej własnej
półki na książki zabrała podręcznik do eliksirów i ruszyła do salonu, z
zamiarem przygotowania się na poniedziałkową lekcję. Jej plany jednak zostały
zniweczone przez blond chłopaka, który, gdy tylko usłyszał zgrzyt jej drzwi,
odwrócił głowę w jej stronę. Na ustach malował mu się szczery uśmiech, chociaż
w oczach widziała smutek, przeplatany z bólem. Zmarszczyła czoło. Czyżby nie
tylko ona miała trudną noc?
-
Nie dasz mi spokoju, co?- Spytała i zajęła miejsce na kanapie.
Książkę
odłożyła na stolik. Wiedziała, że nie będzie w stanie skupić się przy nim nawet
na jednym słowie.
Draco
podniósł jedną brew do góry, okazując zdziwienie. Założył ręce na piersi i
zmierzył ją wzrokiem.
-
Jakbyś nie zauważyła Granger to ty przeszkodziłaś
mi.- Powiedział dobitnie i oparł swoją głowę o zagłówek fotela.
Hermiona
fuknęła zdenerwowana. Nie dość, że zajął jej fotel, to jeszcze uważał się za
lepszego. Oburzona mocniej przycisnęła do siebie materiał koca, mierząc go cały
czas wzrokiem.
-
No nie patrz już tak- zaśmiał się głośno.- Twoje oczka nie przekonają mnie, aby
sobie stąd poszedł i dał ci spokój.
Hermiona
nic nie odpowiedziała. Przyglądała się mu z zaintrygowaniem. Dopiero teraz
zauważyła, że jego uśmiech wydaje się być sztuczny. Jego ruchy nerwowe i
sztywne. Wszystko dopełniały oczy, w których nadal widziała ból.
-
Nie chcę żebyś stąd szedł- odpowiedziała mu po chwili ciszy.- Myślałam, że będę
potrzebowała chwili spokoju i samotności, lecz najwyraźniej Merlin wie lepiej
ode mnie.
Draco
zmarszczył czoło, wpatrując się w nią bez większego zrozumienia. Ta dziewczyna
była istną zagadką. Jej humorki, co chwilę potrafiły się zmieniać. A on… nie
miał na to nic do gadania. Musiał się podporządkować i ciągnąć obrany przez nią
temat.
-
Czyli jednak moje towarzystwo sprawi ci przyjemność?- Spytał, nie mogąc się
oprzeć.
Dziewczyna
ponownie zmierzyła go wzrokiem, lecz po chwili wyprostowała się i spojrzała w
płonący ogień w kominku. Chwilę trwała w zadumie, po czym ponownie zerknęła na
chłopaka.
-
Tak.- Odpowiedziała szczerze, unosząc do góry podbródek.- Tak, Draco.
Powtórzyła,
a on zastygł przez moment. Draco…
Jego imię w jej ustach brzmiało tak… dziwnie, lecz również pięknie. Uśmiechnął
się delikatnie.
-
Ja również lubię z tobą spędzać czas Granger.- Odpowiedział i spojrzał na nią.
Zauważył
delikatny grymas, który pojawił się na jej ustach, gdy usłyszała swoje
nazwisko. Nie mógł nic poradzić na to, że wypowiedzenie jej imienia stało się
dla niego wyzwaniem. To było… intymne. Dziwne. Przecież od początku zwracał się
do niej po nazwisku lub wykorzystywał do tego obleg. Ona… była miła, wybaczała.
Przecież wybaczyła i mu. To była najlepsza chwila w jego życiu. Jednak…, czemu
tak bardzo bał się wypowiedzieć jej imię? Może oznaczało to dla niego przejście
jakiejś granicy w ich relacjach. Może świadczyło to dla niego o tym, że jego
przeszłość bezpowrotnie zniknie za nim. Czemu się tego bał? Jego przeszłość
była do bani. Ona była jego teraźniejszością. Spojrzał na nią w przypływie
nagłej odwagi. Miała opuszczoną głowę. Palcami bawiła się frędzlami koca.
Światło z kominka padało na jej twarz, oświetlając jej piegi na nosie. Włosy
opadały na jej buzie, zakrywając jej oczy. Musiał je zobaczyć. Musiał widzieć
jej reakcję, gdy postara się wypowiedzieć to jedno słowo, które jest dla niego milowym
krokiem w jego życiu. Wstał z fotela i zajął miejsce obok niej. Poruszyła się
niepewnie, czując jego reakcję. Nie spojrzała na niego jednak. Chłopak
przewidział to. Założył szybko opadające pasma jej kasztanowych włosów za ucho,
po czym wsunął swoją dłoń w jej włosy, muskając przy tym jej policzek. Poczuł
jak skóra na jej twarzy napina się. Nie wiedział czy uznać to za dobry czy zły
znak. Pozwolił sobie obrócić jej twarz w jego stronę. Gdy jej oczy spotkały się
z jego, poczuł jak rozlewa się o nim ciepło. Jej piękne czekoladowe oczy były…
urzekające. Mógłby patrzeć się w niej bez przerwy. Chłonąc każdy ich punkcik.
Jednak teraz nie mógł sobie na to pozwolić.
-
Hermiono…- zaczął, a ona drgnęła na dźwięk jego głosu.
Sam
zdziwił się, z jaką czułością wypowiedział jej imię. Czuł jak jego dusza w
pewnym stopniu raduje się z postępu, jaki zrobił, jednak czuł również, że
postawił on krok, z którego nie będzie odwrotu. Niby taka banalna rzecz.
Wypowiedzenie imienia. Lecz dla niego było to czymś ważnym. Prawdziwym.
-
Draco…-również odpowiedziała jego imieniem, po czym opuściła wzrok.
Obudziła
się w niej niepewność. Zaczęła obawiać się o niego. W końcu zeszła impreza u
Slughorna skończyła się dla niego źle. Bardzo źle. Nie chciałaby, aby to się
powtórzyło. Gdy ponownie podniosła wzrok, zauważyła jego delikatny uśmiech.
Jego kciuk gładził jej policzek, wywołując na nim rumieniec.
-
Dzisiejszy wieczór…-zaczęła, spoglądając głęboko w jego oczy.- Nie chcę… nie
chcę żeby ponownie coś ci się stało.
Przerwała
oczekując jego rekcji. On jednak wpatrywał się w nią nadal. Kciuk zatrzymał się
i zaczął nerwowo drgać.
-
Nie zniosłabym ponownie, gdyby coś ci się stało- dodała, widząc, że chłopak
powoli zamyka się w swoim świecie.
Pomimo
tego, że nie wiedziała, co się stało tamtego dnia. Czuła gdzieś w środku, że
zapewnienia chłopaka są kłamstwem. Coś skrywał. Nie mogła z niego wymusić tych
informacji, jednak miała nadzieje, że kiedyś otworzy się przed nią i powie jej
całą prawdę.
-
Obiecuję, że w ten wieczór nic się nie stanie- zaczął i wzmocnił swój uścisk.-
Będę cały czas przy tobie. Obiecuję…
***
Nie zauważyli, kiedy wybiła godzina
śniadania. Dopiero, gdy promienie słońca wdarły się na twarz dziewczyny, ta
przebudziła się z krótkiej drzemki i spojrzała w górę. Draco siedział oparty
plecami o kanapę. Miał zamknięte powieki, a jego klatka piersiowa podnosiła się
regularnie. Delikatnie oderwała się od jego barku. Z jej ust nie mógł zejść
uśmiech. Zdołała przy nim zasnąć… Nie wybudziły ją żadne koszmary. Otoczył ją
poczuciem bezpieczeństwa, przez którą nie przebrnęły nawet złe wspomnienia.
Chłopak
poruszył się, gdy poczuł brak ciepła na swoim ramieniu. Uchylił powieki i
zauważył burzę brązowych loków, które skrywały drobną twarz, okrytą rumieńcem.
-
Dzień dobry – uśmiechnął się i ziewną krótko, rozciągając ramiona do góry.
-
Dzień dobry- odpowiedziała mu, zakładając za uszy swoje włosy.
Dzięki
temu mógł bliżej przyjrzeć się jej twarzy. Nigdy wcześniej nie czuł się tak jak
teraz. Wszystko w nim buzowało. Złe chwile. Koszmary. Wyparowały. A on obudził
się przy jej boku. Pomimo bolących pleców, czuł się świeży i wypoczęty, jak
nigdy wcześniej. A jej uśmiech sprawił, że od razu mocniej zabiło mu serce.
Może wcześniej zganiłby siebie za szczeniackie zachowanie, lecz teraz… cieszył
się tym, co ma. Przybliżył się do niej i
złożył na jej ustach krótki pocałunek, który ona przyjęła z zawodnym
jęknięciem. Zaśmiał się pod nosem i wstał z kanapy.
-
Następnym razem wybierz jakieś wygodniejsze miejsce do spania- powiedział,
zwracając swoje kroki ku szafce, na której leżała butelka ognistej.
Gryfonka
zmierzyła go wzrokiem i również wstała z kanapy. Podeszła do niego w trzy kroki
i wyjęła mu z ręki szklankę, po czym odłożyła ją na stoliku, kręcąc głową.
Draco spojrzał na nią zdziwiony.
-
Dopiero, co się obudziłeś i pierwsze, za co łapiesz to…-zaczęła, a w jej głosie
pobrzmiewał wyrzut.
Słysząc
jej mamrotanie złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie bliżej. Od razu
umilkła. Spoglądali sobie w oczy. Tonąc w kolorach.
-
Wolę łapać ciebie… – uśmiechnął się cwanie i ponownie wbił się w jej usta.
Tym
razem ona odsunęła się od niego i wykręciła się z jego objęć. Pomimo jej
srogiej miny, widział w jej oczach… to
uczucie. Założyła ręce na piersi i fuknęła wyniośle.
-
Po pierwsze- zaczęła, a jeden z jej palców wystrzelił ku górze.- Ograniczasz
picie! Po drugie… nie traktuj mnie podmiotowo. A po trzecie… ty, chociaż spałeś
na kanapie, ja musiałam się męczyć na twoim niewygodnym ramieniu.
Draco
zaśmiał się, widząc jej udawaną wrogą postawę. Może człowiek, który nigdy nie
miałby do czynienia z tą energiczną Gryfonką, nie wiedziałby, że tak naprawdę
nie mówi tego poważnie. Jednak on… znał ją już za dobrze. Trzy palce, które
wskazywały trzy zarzuty drgały delikatnie, głos załamywał się częściowo, a
oczy… były zwierciadłem duszy, która stała przed nim otwarta jak księga. Czytał
z niej wszystko.
-
Więc czemu nie wymknęłaś się po cichu?- Spytał i uśmiechnął się cwanie.- Jeśli
było ci, aż tak źle, co cię trzymało Hermiono?
Zadrżała,
gdy usłyszała swoje imię. Po czym zganiła się w myślach za reakcję, jak i za
słowa wypowiedziane w chwilowej złości. Nie rozumiała uzależnienia Ślizgona.
Starała się mu pomóc, jednak jej plany zawsze kończyły bez większych
rezultatów. Teraz… również nie miała na niego haka. A gdy mu się przyglądała…
cała wściekłość, determinacja do zmiany, znikło. Zostało tylko to dziwne
uczucie, które rozchodziło się po całym jej ciele, z przyjemnym gilgotaniem i
ciepłem.
-
Nie chwytaj mnie za słowa!- Warknęła zła, nie mogąc znaleźć innej wymówki.
Chłopak
zaśmiał się szczerze. Ponownie przybliżył się do niej, spoglądając jej nadal
prosto w oczy. Przybliżył swoją twarz i złożył na jej policzku słodki
pocałunek. Zamknęła na chwilę oczy. Chłopak wyminął ją, rzucając przez ramię:
-
Do zobaczenia na śniadaniu!- Odwróciła się, skupiając uwagę na jego ustach,
które wygięły się w ironiczny uśmiech.- I tak wiem, że ci się podobało!
Hermiona
zaczerwieniła się jak piwonia. Szybko podbiegła do fotela, z którego zabrała
poduszkę i rzuciła nią mocno w chłopaka. Ten, niestety, obronił się przed nią,
uciekając do pokoju.
-
Nie trafiłaś!- Rozległ się jego krzyk, który wywołał na jej ustach ogromny
uśmiech.
Co ty ze mną robisz…?,
Spytała się w myślach, po czym również i ona zniknęła za drzwiami pokoju.
Śniadanie
trwało już w najlepsze, dlatego raz, dwa uczesała swoje włosy, po czym spięła
je w kucyka. Następnie przebrała się w czarne spodnie i turkusowy sweter.
W
mgnieniu okna pojawiła się w Wielkiej Sali. W tłumie uczniów Gryffindoru
znalazła swoją przyjaciółkę, która samotnie kończyła jeść śniadanie. Przysiadła
się do niej z westchnieniem. Ginny nalała jej soku pomarańczowego i z uśmiechem
rozpoczęła rozmowę.
-
Zaprosił mnie!- Wykrzyczała szczęśliwa.- Miałaś rację. Zrobił to w
niewiarygodnym stylu, aż nie pasowało to do niego. Był taki romantyczny! Zabrał
mnie…
Rudowłosa
z przejęciem opowiadała jej zajście poprzedniej nocy, a Hermiona kiwała głową
ochoczo. Uwielbiała ją w takim stanie. Harry spisał się znakomicie. Gdzieś
głęboko w jej sercu poczuła delikatną igiełkę, która wbiła się do niego i
drążyła głębiej. Dni mijały… a ona nadal nie miała partnera na bal. Pomimo
tego, że czuła, że dla Dracona stała się bardzo bliską osobą, bała się…
Pokazanie się z nią publicznie było kolejnym krokiem w ich dziwnym związku.
Oczywiście! Wcześniej wychodzili razem, jednak… to nie to samo. Bal. To
wydarzenie, o którym będzie się mówiło i mówiło. A bycie na językach całej
szkoły, może być dla niego problematyczne. Zerknęła przez moment na stół
Slytherinu. Draco siedział obok Zabiniego i rozmawiał z nim o czymś
energicznie. Koło niego krzątała się jak zwykle Pansy, która starała się
zwrócić na siebie uwagę. Nie wychodziło jej to najlepiej.
-
A teraz nawet nie miał zamiaru przyjść na śniadanie!- Skończyła swoją wypowiedź,
uderzając delikatnie swoją drobną piąstką w stół.
-
Może zaspał?- Zasugerowała.
-
Harry?- Fuknęła pod nosem zdenerwowana.- Nabrał wcześniejszych nawyków Rona i
zaznaczył, że śniadanie to jego najważniejszy moment w każdym dniu. Nie możliwe
żeby zaspał.
***
Na niebie powoli wschodziło słońce. Jego
promienie ocieplały zaspy śniegu, które rozpływały się tworząc kałuże. Pomimo
tego, że nieustanie zbliżała się zimna, w dzisiejszy dzień jakby postanowiła
sobie zrobić przerwę. Harry czuł się jak na wiosnę. Brakowało mu tylko
wystającej spod śniegu zielonej trawy i pąków na drzewach.
Skręcił
na plac przed szkolą, po czym zniknął między filarkami. Nerwowo ponownie
przeszedł przez korytarz, w którym umówił się z Danielem. Wszystko wymykało się
spod kontroli. Rozmowa z Hermioną uświadomiła mu, że Draco… nie jest groźny.
Stał się dla niej bardzo bliską osobą, a on… nie chce jej tego zabierać. Bał
się jednak, że na dzisiejszym spotkaniu ulegnie Ślizgonowi, tak jak dotychczas.
Wciągnął do płuc powietrze i przytaknął z poważną miną, potwierdzając, że
dzisiaj jego silna wola zwycięży.
-
O czym chciałeś porozmawiać?- Usłyszał jego zdenerwowany głos, po czym obrócił
się w jego stronę.
Ręce
schowane miał w niebieskie jeansy. Czarna koszula opinała jego ciało, a pod
brodą rozpięte miał dwa guziki. Wyglądał niebezpiecznie i w pewien sposób
tajemniczo. Onieśmielał. Harry otworzył usta, po czym zamknął je. Wszystko, co
miał mu powiedzieć, nagle gdzieś uciekło, a on stał i patrzył się na niego
głupio. Daniel westchnął zirytowany i rozejrzał się wokół, sprawdzając czy są
sami.
-
Pośpiesz się Potter, bo chciałbym zjeść śniadanie-odwarknął.
Harry
szybko otrzeźwiał. Zanim spojrzał ponownie w twarz chłopaka, złączył ze sobą
palce i zaczął nerwowo je wyginać. Wciągnął powietrze i na jednym wydechu
powiedział:
-
Nie pomogę ci- zaczął, a gdy jego towarzysz nic nie odpowiedział, kontynuował.-
On jej nie skrzywdzi. On już nie jest tą samą osobą, co wcześniej. Każdy ma
szansę na zmianę.
Nagle
w oczach Ślizgona pojawił się gniew. Rozpalił się w nich gwałtownie, a jego
płomienie aż wiły się pod wpływem jego mocnych wdechów. Złapał Harryego za
kołnierz białej koszuli i uderzył nim o ścianę. Chłopak z niedowierzeniem
wpatrywał się w Daniela, próbując wydostać się z jego uścisku.
-
Nikt nigdy nie przestaje być śmierciożercą!- Warknął i puścił chłopaka.
Odszedł
od niego na kilka kroków, wciągając do płuc świeże powietrze. Oddychał szybko.
Jego klatka unosiła się i opadała gwałtownie. Złapał się za głowę i mocno
zacisnął palce na włosach. Harry nadal stał, opierając się plecami o ścianę.
Wpatrywał się dziwnemu zachowaniu Ślizgona z niemałym przerażeniem. Wiedział,
że podjął słuszną decyzję. Chłopak zapewne w żaden sposób nie chciał pomóc jego
przyjaciółce. Przecież, gdyby zależałoby na niej nie zachowywałby się tak.
Chyba, że niemoc w obronie jej sprawiła, że teraz…
Przyjrzał
się mu dokładniej. Nie był już teraz opanowanym uczniem, który nie reaguje
emocjonalnie na cokolwiek, co go spotyka. Widział przed sobą niezrównoważonego
psychicznie chłopaka, który zabłądził na swojej drodze. Harry podszedł do niego
ostrożnie i złapał go za ramię. Daniel zastygł pod wpływem jego dotyku.
Obejrzał się za siebie.
-
Czy ty coś czujesz do Hermiony?- Spytał, a jego głos pełny był obawy.
***
Hermiona przejrzała się w lustrze. Jej
burza włosów została ujarzmiona przy pomocy Ginny, przez co jej loki zmieniły
się w delikatne fale, które opadały na jej gołe ramiona. Przyjaciółka wymusiła
również na starszej Gryfonce mocniejszy makijaż, podkreślając jej oczy
cieniami, a usta malując mocno czerwoną szminką. Hermiona pomimo tego, że czuła
się dziwnie, cieszyła się, że Ginny jej pomogła. W końcu dzień ten miał okazać
się wyjątkowy. Uśmiechnęła się do swojego odbicia ukazując śnieżnobiałe zęby,
które kontrastowały z kolorem jej ust. Jej dłoń pogładziła delikatny materiał
czerwonej sukienki bez ramiączek. Była prostą, lecz szykowną sukienką, która
podkreślała jej atuty. Pokazywała jej zgrabne nogi, lecz nie odsłaniała
niestosownie wiele. Czarny pasek zakreślał jej talię, a jego złota klamra
nadawała jej iście Gryfońskiego wyglądu. Westchnęła głośno, wzruszając
ramionami. Nie mogła zrobić nic więcej. Pomimo tego nie ruszyła się z miejsca.
Stres zżerał ją od środka, a uczucie niepewności wierciło w niej dziurę. Złe
przeczucia krążyły w powietrzu i pomimo tego, że zapewnienia Dracona dodały jej
siły… nie mogła ich tak po prostu zlekceważyć. Ostatni raz zerknęła na swoje
odbicie, po czym odwróciła wzrok. Sięgnęła po malutką torebkę, którą
zaczarowała zaklęciem zmniejszająco-zwiększającym i schowała do niej różdżkę.
Wolała być tego wieczora przygotowana na wszystko…
- rozdział z dużą ilością przerywników. Mam nadzieję, że to nie spowoduje, że będzie Wam się czytało gorzej. Jednak rozdział pisałam bez wstępnego pomysłu. Był pisany pod wpływem żywiołu, weny, nagłego natchnienia. Dlatego każda część może się różnić od siebie. Muszę jednak przyznać, że moim faworytem jest noc naszych bohaterów, pisało mi się to... przyjemnie. I to bardzo! A Wam co się czytało najlepiej? Czekam, więc na Wasze opinie w komentarzach! :)